Partnerzy

"Razem sobie poradzimy." Małgorzata Patryn-Gurłacz i Filip Gurłacz opowiadają o swojej miłości

Razem sobie poradzimy. Małgorzata Patryn-Gurłacz i Filip Gurłacz opowiadają o swojej miłości
Małgorzata Patryn-Gurłacz i Filip Gurłacz
Fot. Wojtek Biały

"Uratowała mnie z poważnych opresji", mówi o żonie Filip Gurłacz. Małgorzata widzi sprawy inaczej: "Sam doszedł do tego, czego w życiu chce". Jedno jest pewne: to aktorskie małżeństwo łączy wyjątkowo silna więź. I nie zagrozi temu żadne telewizyjne show.

 

Kim jest Małgorzata Patryn-Gurłacz?

Małgorzata Patryn-Gurłacz - aktorka, absolwentka Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Białymstoku. Kończąc studia, aktorka związała się z grupą przyjaciół, absolwentów białostockiego wydziału zamiejscowego Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, którzy stworzyli niezależny Teatr Papahema. Potem pracowała w Teatrze im. H. Modrzejewskiej w Legnicy. Mama Michała (cztery lata) i półtorarocznego Józka.

Kim jest Filip Gurłacz?

Filip Gurłacz - aktor, absolwent Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Białymstoku. Debiutował w filmie Jana Komasy „Miasto 44”, grał w „Powidokach” Andrzeja Wajdy. Popularność przyniosły mu role w serialach: „M jak miłość”, „Wataha”, „Zakochani po uszy” i „Pierwsza miłość”, „Miasto strachu”. Laureat Telekamery 2024. W 2025 w parze z Agnieszką Kaczorowską zajął drugie miejsce w 16. edycji programu „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami”. Tata Michała i Józka

MAŁGORZATA PATRYN-GURŁACZ O ZWIĄZKU Z FILIPEM

Poznaliśmy się na początku studiów w białostockiej Akademii Teatralnej. Mieliśmy niewiele ponad 20 lat. Filip zwracał na siebie uwagę. Romantyk z gitarą, a jednocześnie nosił się jak hiphopowiec, chłopak z bloków – w szerokich spodniach, za dużej bluzie, z włosami na żel. Podczas egzaminów wstępnych zaprosili mnie do sali i z kolegą zagrali stworzoną przez siebie romantyczną piosenkę. Pytali mnie o zdanie, ale przyjęłam tę twórczość bez entuzjazmu, mimo to zaprzyjaźniliśmy się. Byliśmy w jednej paczce przyjaciół. Na drugim roku zostaliśmy parą i w dorosłe życie wchodziliśmy już razem, w dojrzałość, w poznawanie świata.

Małgorzata Patryn-Gurłacz: "Dużo daje nam wiara i myślę, że to też uratowało nasz związek"

Byliśmy beztroscy i otwarci na nowe. Po studiach prowadziliśmy dość cygańskie życie, jeżdżąc po Polsce, występując w przedstawieniach i na koncertach. Potem przyjęłam etat w teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, a Filip zaczął dostawać propozycje filmowe. Debiutował dużą rolą w filmie „Miasto 44” w reżyserii Jana Komasy, grał w ostatnim filmie Andrzeja Wajdy „Powidoki”. Przez długi czas żyliśmy na odległość, trochę w innych światach, choć wiedzieliśmy, że to tymczasowe. Były i trudne momenty. Filip miał problemy nałogowe, ale nie wchodziłam na siłę w rolę ratownika. To zakrawałoby już o współuzależnienie. Pragnęłam natomiast, aby sam doszedł do tego, czego w życiu chce i na czym mu zależy. Zrobił to. Dużo daje nam wiara i myślę, że to też uratowało nasz związek. Wiara to dla nas punkt odniesienia, cementuje, ale i upraszcza. Życie samo w sobie jest skomplikowane, więc lubię upraszczać.

Kiedy zaszłam w ciążę z naszym pierwszym synem Michałem, trzeba było sporo rzeczy przewartościować i poustawiać na nowo. To był 2021 rok i lockdown. Zrezygnowałam z pracy w teatrze, zostawiłam Legnicę i zamieszkaliśmy już razem. Jakiś czas temu kupiliśmy działkę i planujemy rozpocząć budowę domu. Na razie mieszkamy w wynajmowanym mieszkaniu, ale już zasadziliśmy pierwsze drzewka w ogrodzie. Mamy borówki, maliny i trochę warzyw. Ilości śladowe, ale dające radość. Mąż ma inny temperament niż ja i bywa bardziej emocjonalny. Daleko nam do głośnych awantur, udaje się za to długo porozmawiać. Rozbraja mnie poczuciem humoru - zapewne po swoim ojcu, też aktorze, artyście kabareciarzu. Ujmuje mnie szacunkiem i otwartością na drugiego człowieka. Gdziekolwiek się zjawia, najpierw „zaprzyjaźnia” się z paniami sprzątającymi, panami na portierni. Potrzebuje ludzi do życia, lubi z nimi rozmawiać i jak to aktor także w nich się przeglądać. Dla synów jest najlepszym kompanem zabaw, ojcem kreatywnym, nieszablonowym. Tworzy im wymyślone światy przez muzykę i animację. Gra chłopcom na instrumentach, śpiewa. Myślę, że tworzy im piękne dzieciństwo.

Małgorzata Patryn-Gurłacz: "Szybko zapominamy o złych momentach"

Lubimy nasze domowe życie. Jest bazą do wszystkich innych działań. W domu dzielimy się obowiązkami. Jedyna czynność, której Filip unika, to gotowanie. Robię to sama, bez specjalnego zadowolenia, jednak z jednoczesnym przeświadczeniem, że to najbardziej naturalna i podstawowa umiejętność. To kawałek życia, o który bardzo dbam. Pasją Filipa jest sport. Dużo ćwiczy, lubi się ruszać. Ma wyjątkową świadomość ciała, co świetnie było widać w „Tańcu z Gwiazdami”. Miesiące, kiedy trwał program, były dla mnie trudnym czasem. Filip ze względu na treningi zamieszkał w hotelu w stolicy, więc widywaliśmy się głównie w kamerce telefonu. I to tylko raz, dwa razy dziennie. Tęskniliśmy. Przyjechała do mnie mama, aby mi pomóc. Teściowa jest skrzypaczką, pracuje w filharmonii, ale w przerwach między koncertami też przyjeżdżała. W trakcie tego programu starałam się od wielu spraw dystansować, a kiedy robiło się nieprzyjemnie za sprawą plotkarskich artykułów, znikałam z internetu. Bardziej denerwowały mnie prywatne wiadomości. Duża ich część była wspierająca, ale sytuacja ośmielała niektórych ludzi do wypisywania naprawdę wrednego hejtu. To mnie zaskoczyło i zasmuciło. Oboje mamy jednak cechę, która ułatwia życie: szybko zapominamy o złych momentach.

Filip założył ostatnio firmę, żebyśmy mogli organizować swoje życie artystyczne, mieć ubezpieczenie. W zawodzie aktorskim nie ma żadnej stabilności. Możemy planować życie góra na trzy miesiące do przodu, a przecież mamy rodzinę. Nie jesteśmy mistrzami organizacji, nie za bardzo znamy się na budowlance. Ale marzymy o domu. Trochę już tęsknie za sceną, bo teatr uwielbiam. Fascynuje mnie proces przygotowań i wchodzenia w rolę. Niedawno zaczęłam grać w tym samym serialu, w którym gra Filip. Nie jest to pełnoetatowa praca, ale taka, którą można pogodzić z macierzyństwem. Chciałabym jeszcze chwilę pobyć z dziećmi w domu. Dziś tyle mówi się o całych pokoleniach bez więzi, a i dla mnie, i dla Filipa najważniejsze są rodzina i bliskie relacje.

 

FILIP GURŁACZ O ZWIĄZKU Z MAŁGORZATĄ

Dojrzałość w związku polega na braniu odpowiedzialności za rodzinę, ale i na gotowości, by stać się lepszym partnerem. Na pozbyciu się pychy, pokornym przyjęciu krytyki i na zrozumieniu, że bliska osoba chce, żebym się rozwijał jako człowiek. Dla żony i rodziny zmieniłem swoje nawyki, zachowania i jestem z tego dumny. Czuję się kochany i chcę być coraz lepszy.

Filip Gurłacz: "Od żony uczę się spokoju"

W naszym związku Gosia zawsze jest tą dojrzalszą i mądrzejszą. Cierpliwsza, spokojniejsza i ostrożniejsza niż ja. Dłużej trzeba zdobywać jej zaufanie, a ja jestem ten „w gorącej wodzie kąpany”. Lubię otaczać się ludźmi, zawsze brylowałem w towarzystwie, zostawałem do końca na imprezach. Mam w sobie dużo emocji i potrafię podejmować za szybko decyzje. Od żony uczę się spokoju. W każdym razie staram się, ale nie zawsze mi to wychodzi. Gosia każdego dnia uczy mnie kochać. Umie pięknie dbać o relacje i przyjmuje życie takim, jakie jest. Nigdy nie narzeka. Zaczytana w literaturze, poezji, kocha teatr. Pochodzimy trochę z innych światów, ona z rodziny nauczycielskiej, poukładanej, wierzącej, ja trochę z szalonej, artystycznej. Ona z Łęcznej na wschodzie, ja ze Słupska na zachodzie. Kiedy ją zobaczyłem pierwszy raz na egzaminach do szkoły teatralnej, zapytałem kolegi: „A kto to ta dziewczyna w ogrodniczkach?”. Zaciekawiła mnie, ale to nie był piorun sycylijski. Już później, gdy spojrzałem głębiej w jej oczy, zobaczyłem dobro. Ona ma piękną, anielską twarz. Pomyślałem, że z taką dziewczyną chciałbym być, mieć dzieci i zestarzeć się. Od 2012 roku jesteśmy razem, a w 2016 wzięliśmy ślub. I wiem, że wygrałem los na loterii. Obydwoje jesteśmy mistrzami przeprowadzek, wagabundy. Mieszkaliśmy w wielu miejscach. Nawet gdy zdecydowaliśmy się na ślub kościelny, mieliśmy w dokumentach wpisane, że możemy go wziąć w każdej parafii.

Zawodowo Gosia bardzo mnie wspiera. Kiedy dostałem propozycję udziału w „Tańcu z Gwiazdami”, wystraszyłem się. Szczególnie gdy zobaczyłem rozpiskę zajęć, treningów, nagrań. Zdawałem sobie sprawę, że to będzie długa rozłąka z rodziną. Będę w Warszawie, zamknięty na sali treningowej z atrakcyjną dziewczyną, pięknie ubraną i wypachnioną. Będziemy się uśmiechać, bawić tańcem, a Gosia z dziećmi sama. Ale wtedy żona złapała mnie za rękę na spacerze, spojrzała w oczy i powiedziała: „Dasz radę. Ja też. Oboje sobie poradzimy”. Kiedy przyjeżdżałem do domu, zawsze pakowała mi na drogę coś do jedzenia: „Masz lodówkę w hotelu, trzymaj, to się nie zmarnuje”. Gosia jest bardzo opiekuńcza i zawsze mnie wysłuchuje.

Filip Gurłacz: "Przez przebaczenie objawia się miłość"

Uratowała mnie z najtrudniejszych opresji, ale to polegało na przebaczeniu. To przez przebaczenie objawia się miłość. Był czas, że byłem pogubiony, uzależniony od alkoholu. Wpadłem w stan depresyjny, byłem wycofany, nie potrafiłem podjąć decyzji. Czułem się jak zbity pies i wiedziałem, że ranię Gosię, siebie, innych. To jednak żona powiedziała: „Jesteś głową rodziny i to ty sam musisz podejmować ważne decyzje. Potrzebuję cię silnego. I ty taki jesteś, brachu. Dalej idziemy razem”. Uratowała mnie, pokazała mi, że to moje miejsce, a ja się wcześniej tego bałem. Dodała mi odwagi, siły, zwróciła męstwo. Kiedy stanąłem w prawdzie, zacząłem chodzić na terapię i odrzuciłem wszystko, co złe. Przewartościowałem życie, ustaliłem priorytety i tego się trzymam. Uwielbiam patrzeć na Gosię i to, w jaki sposób ona okazuje dzieciom miłość. Michał i Józek są bardzo żywi, pełni ciekawości świata i energii. Kiedy wróciłem do domu po dłuższej nieobecności, po „Tańcu”, widziałem w oczach Michała szczęście. Cieszył się, że tata wrócił do domu, i to było dla niego święto. Poczułem wdzięczność do żony.

Filip Gurłacz: "Poczułem pełnię"

W wychowaniu synów jest cierpliwa, stanowcza, konsekwentna. Obydwoje postanowiliśmy, że wychowujemy ich bez telefonów komórkowych, bez ekranów komputerów. To ich nie ominie, ale my nie chcemy do tego przykładać ręki. Staramy się, aby szybko byli samodzielni. Inwestujemy emocje, czas, miłość, wierząc, że w ten sposób dobrze wychowujemy ich też dla świata. To wymaga od nas uważności i przede wszystkim obecności. Gosia spędza z nimi cały czas kosztem rezygnacji z pracy, a wiem, jak kocha aktorstwo. Zaczyna już trochę grać w serialach. Uwielbiam patrzeć na nią na scenie teatralnej. Byłem zawsze na jej premierach w Legnicy. Gdy tylko będzie chciała bardziej zawodowo się udzielać, zrobię wszystko, żeby dać jej tę przestrzeń. Dla Gosi najważniejsze jest, abyśmy w związku i w rodzinie wzajemnie się dostrzegali, żebyśmy wykazywali wzajemnie żywe zainteresowanie. Kiedy to ginie, pojawia się niepokój, a relacje usychają. Wciąż przed oczami mam scenę sprzed trzech lat. Mazury, wysłałem żonę na masaż, a sam poszedłem z synem nad jezioro. Michał taplał się w wodzie, a ja płakałem. Poczułem pełnię. Żona odpoczywa, dziecko kąpie się, a świat dookoła jest piękny. Będę dbał, by tak pozostało. 

 

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 10/2025
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również