Kate Winslet po raz kolejny wypowiada wojnę opresyjnym kanonon piękna i niemożliwym do zrealizowania oczekiwaniom wobec kobiet. Jej przemowa robi wrażenie!
Spis treści
Kate Winslet jest jedną z tych gwiazd, z którymi czas obchodzi się wyjątkowo łagodnie, a dobór ról pokazuje, że z własną dojrzałością czuje się bardzo komfortowo. Serca widzów, a zwłaszcza damskiej części publiczności, która dojrzewała razem z Winslet od czasów jej pamiętnej roli w „Titanicu”, gwiazda skradła ostatnimi czasy wcielając się w postać Mare z Easttown.
W serialu Netfliksa pod tym samym tytułem zagrała detektywa, zmęczoną życiem czterdziestokilkulatkę, pogrążoną w żałobie po samobójczej śmierci syna, która zmaga się z trudną codziennością: konfliktem z dorastającą córką, wywoływaniem 4-letniego wnuka i wymagającą, obciążającą psychicznie pracą.
Jak się okazuje, rola Mare była przełomowa nie tylko dla jej fanów, ale także dla samej aktorki, która długo nie mogła poradzić sobie z zaszufladkowaniem związanym z – jak by nie patrzeć – wyjątkową urodą i wyjść z cienia roli Rose.
Na ekranie widzimy kobietę „po przejściach”: zaniedbaną, bez makijażu, z kilkoma nadmiarowymi kilogramami, a żywą dyskusje na temat kobiecych ciał i kobiecego piękna zapoczątkowaną na ekranie Winslet żywo kontynuowała także poza kamerą: zabroniła producentom usuwać sceny intymne z widocznym wydatnym brzuszkiem i retuszować swoje zmarszczki na plakatach zapowiadających pojawienie się serialu na platformie streamingowej.
To zresztą nie jedyny raz, gdy dowiodła swojej bezkompromisowości w walce z próbą manipulowania jej wizerunkiem pod dyktando obowiązujących surowych i opresyjnych kanonów piękna. Jest jeszcze jedna rola Kate Winslet, która zasługuje na szczególną uwagę, bo jest kolejnym ważnym gestem wykonanym w stronę kobiet, a który ma na celu znormalizowanie różnorodności i upewnienie ich w tym, że są wystarczające takie, jakie są.
Kate Winslet nie tak dawno została ambasadorką marki L’Oreal Paris. W rej roli dołączyła do zaszczytnego grona gwiazd, które podzielają wartości brandu i wspierają kobiety w celebrowaniu swej kobiecości na własnych zasadach. Znajdziemy wśród nich m.in. Andie McDowell, Hellen Mirren, Jane Fondę czy Evę Longorię.
Wyświetl ten post na Instagramie
Taki dobór ambasadorek nie jest przypadkowy: każda z nich zachwyca naturalną urodą i udowadnia, że upływ czasu wcale nie jest wrogiem kobiecego piękna, a jego źródeł należałoby upatrywać także w innych obszarach.
W jednej z odsłon reklamy Kate Winslet bierze na warsztat flagowe hasło marki L’Oreal Paris, czyli "Jesteś tego warta". Nawiązuje do przekonania fanów, że jej własne poczucie „bycia wartą” nie jest niczym zaskakującym: w makijażu wykonanym przez profesjonalistów, w „zrobionych włosach”, nie sposób czuć się inaczej. Zwłaszcza, że jak przyznaje, piękno faktycznie daje supermoc.
Wyświetl ten post na Instagramie
Całą sztuką według aktorki jest poczuć, że "jest się tego wartą" poza całą tą zewnętrzną fasadą, bo jak przekonuje, ono wcale nie wymaga doskonałej oprawy: idealnej skóry, nienagannej figury czy, jak chciałoby wielu przedstawicieli branży beauty, pozostawania wiecznie młodą.
Jestem Tego warta” jest o Twoim prawie do tego, by być sobą”. Szczerze, ale bez oceniania, bez ulegania głosowi wewnętrznego krytyka. I dodaje: „Tak, wiem, to wymaga odwagi i odsłonięcia najgłębszych pokładów swojej wrażliwości, ale warte jest podjęcia ryzyka”, przekonuje Winslet w jednym z reklamowych spotów.
Każda kobieta z łatwością wskaże obszar, którego w sobie nie lubi. Ale jak podkreśla Winslet, to właśnie blizny, niedoskonałości stanowią o naszej wyjątkowości i niepowtarzalności, o tym, kim jesteśmy.
Może gdybyśmy idąc przez życie wyzbyły się pokusy oceniania i porównywania z innymi, a zamiast tego spojrzały na siebie łaskawszym okiem i wzajemnie się wspierały, akceptacja przyszła by z mniejszym trudem?"
I zachęca do tego by, by wzajemnie się celebrować swoją indywidualność i pozwolić sobie patrzeć na siebie i inne kobiety z czułością, wdzięcznością i zgodą na to, że jesteśmy od siebie tak różne. To według Kate Winslet jedyny sposób na to, by czerpać satysfakcję i siłę z własnej kobiecości, by była ona prawdziwym źródłem mocy i sprawczości. I zachęca do dołączenia do niej do „ćwiczenia”:
Spróbujmy razem”, zachęca. „Jestem tego warta”, powtórz to głośno. Jeszcze raz. I jeszcze raz. Bo im częściej to sobie powtarzamy, tym bardziej w to wierzymy, i o to chodzi!”
To niezwykle ważny głos. Wiele badań wskazuje na to, że z samooceną ma problem coraz więcej kobiet i to niezależne od wieku: niektóre źródła wskazują, że nawet 80% Polek skarży się, że to właśnie wygląd i nierealistyczne oczekiwania kreowane przez social media i napędzane przez treści pojawiające się w internecie doświadcza nie tylko niepewności i obniżenia nastroju, ale także wielu zaburzeń, w tym tych dotyczących postrzegania swojego ciała, z depresją włącznie.
Zgodzicie się, ze Kate Winslet w reklamie L’Oreala robi naprawdę świetną robotę, a hasło „Uwierz w siebie” ugryzione przez nią w taki sposób ma ogromny potencjał?