Partnerzy

Klara Kochańska-Bajon i Kasper Bajon: "Konflikty paradoksalnie nas wzmacniają"

Klara Kochańska-Bajon i Kasper Bajon: "Konflikty paradoksalnie nas wzmacniają"
Fot. Weronika Ławniczak

Lepiej czują się w śpiworach niż pod puchowymi kołdrami. Klara i Kasper Bajonowie wolą prostotę i śmieszą ich snobizmy. To nie wszystko, co ich łączy – para filmowców potrafi też świetnie razem pracować.

Kim jest Klara Kochańska - Bajon?

Klara Kochańska-Bajon – reżyserka i scenarzystka. Autorka filmów krótkometrażowych nagradzanych na festiwalach w Polsce i za granicą. W 2016 roku otrzymała studenckiego Oscara. W Netfliksie można teraz obejrzeć jej najnowszy serial „Matki Pingwinów”.

Kim jest Kasper Bajon?

Kasper Bajon – pisarz, poeta, filmowiec. Jedna z jego książek, „Fuerte”, znalazła się w finale Nagrody Literackiej Nike (2021). Scenarzysta „Wielkiej Wody” i współtwórca „Rojsta”. Wkrótce w Netfliksie zobaczymy jego autorski serial „Projekt UFO”.

KLARA KOCHAŃSKA-BAJON O POCZĄTKACH ZNAJOMOŚCI Z KASPREM

Choć oboje studiowaliśmy na kulturoznawstwie – dzielił nas rok – nigdy się nie spotkaliśmy. Raz tylko na wieczorze poetyckim w Teatrze Dramatycznym nasze drogi się przecięły. Kilku poetów, w tym Kasper, czytało swoje wiersze, a ja pracowałam tam w dziale komunikacji i z widowni zadawałam drażniące pytania. Chyba nie przypadłam mu wtedy do gustu. Gdy studiowałam w Łodzi, tata Kaspra, Filip, był moim ulubionym wykładowcą. Czasem opowiadał mi o swoich trzech synach. Kilka lat później spotkałam Kaspra w Warszawie. Był wygadany, szalenie inteligentny, więc nietrudno było o zauroczenie, ale to, co nas naprawdę połączyło, to fakt, że oboje byliśmy po rozstaniach i mimo młodego wieku mieliśmy dzieci. Mój syn miał wtedy roczek i różne problemy zdrowotne, a opieka nad nim była dla mnie niespodziewanym wyzwaniem. Starałam się radzić sobie, jak mogłam, choć ciągle byłam w stanie walki i lęku. Kaspra syn miał już sześć lat, więc miał on już za sobą odchowanie niemowlaka. Stał się dla mnie ogromnym wsparciem. Jego dobroć, siła i to, że uparcie powtarzał, że kiedyś będzie lepiej, sprawiło, że przetrwałam tamten czas.

KLARA KOCHAŃSKA-BAJON O PRZEPROWADZCE NA FUERTAVENTURĘ: "ZŁAPALIŚMY INNĄ PERSPEKTYWĘ"

Odsapnęliśmy dopiero po czterech latach, gdy wyprowadziliśmy się na Fuerteventurę. Sprzedaliśmy mieszkanie, spłaciliśmy kredyty, Kasper rzucił pracę w agencji reklamowej i zaczęliśmy żyć trochę jak hipisi. Na Fuercie część problemów zdrowotnych syna minęła, a my złapaliśmy inną perspektywę. Na wyspie docenia się proste rzeczy i to, że można pójść na surfing, który wspólnie tam odkryliśmy. Fuerte była dla nas jak miesiąc miodowy. Na początku naszego związku nie było na nic czasu, bo dzieci, zobowiązania finansowe. Potem dogoniło nas życie, ale tamten czas był darowany.

KLARA KOCHAŃSKA-BAJON O WSPÓŁPRACY Z MĘŻEM: "TWORZYMY TWÓRCZY TEAM"

Łączą nas poczucie humoru, ironia, kreatywność. Kiedyś byliśmy w kontrze do wszystkiego, co w mainstreamie, dziś mamy więcej wyrozumiałości dla siebie i świata. Od samego początku stanowimy twórczy team. Ja chciałam robić filmy, Kasper pisał powieści, poezję. Szybko namówiłam go do kolaboracji. Nasz pierwszy wspólny scenariusz to „Lokatorki”, mój dyplom, który zafundował nam wspólną wycieczkę do Los Angeles po studenckiego Oscara. Potem była m.in. eksperymentalna „Via Carpatia”, którą razem wyreżyserowaliśmy. Film nakręcony w sześć dni, w czterech krajach, połączył nas również ze względu na zamiłowanie do adrenaliny. Pracując razem, przez te lata najwięcej nauczyliśmy się na swoich błędach, ale też obserwując siebie nawzajem. Kasper imponuje mi, jak myśli strukturą, jak potrafi zobaczyć szybko całość opowieści z lotu ptaka. Jest jak szachista. W swojej twórczości lubi odkrywać nieoczywiste powiązania. Wybiera tematy, które uparcie drąży, a potem one dają mi jakiś klucz do zinterpretowania otaczającej nas rzeczywistości. Niedawno zakończyliśmy dwa samodzielne projekty. Ja serial „Matki Pingwinów” – osobisty komediodramat o rodzicielstwie pogłębiony o perspektywę rodziców dzieci atypowych. Kasper napisał i wyreżyserował „Projekt UFO”, serial o rzekomym lądowaniu UFO na Warmii w 1981 roku. Historię, która pozwoliła mu zgłębić jeden z jego ulubionych motywów – metafizyczną potrzebę tajemnicy.

KLARA KOCHAŃSKA-BAJON O MĘŻU: "WSPIERA MNIE I COACHUJE"

Kasper jest uparty i konsekwentny. Cztery razy w tygodniu chodzi na boks. Potem siada do pracy, nie czekając na wenę. Niezależnie, czy wszystko się wali, czy dzieci są w domu, potrafi się skoncentrować i pisać. Ja potrzebuję wejść w głęboki stan skupienia, znaleźć jakąś relację ze sobą, a do tego muszę odciąć bodźce. Gdy razem pracujemy, kłócimy się, ale ostatecznie przyznajemy rację stronie, która ma lepszy pomysł. Natomiast w życiu chodzimy na kompromisy. Dla Kaspra najtrudniejszą decyzją był powrót z Fuerty. Zrobił to dla mnie, bo ja nie miałam wyboru – musiałam zawalczyć o bardziej dostosowaną edukację dla syna. Dziś uważam, że wyszło mu to na dobre, bo jako reżyser robi teraz samodzielne projekty. W domu wymieniamy się codziennymi obowiązkami, ale niestety spontanicznie. Ja mniej gotuję, bo mam dwie lewe ręce, poza tym Kasper jest w tym lepszy. Kasper nie lubi też moich zakupów spożywczych. Uważa, że są bez sensu i np. pyta, po co kupiłam jednego pomidora. Za to za wszelkie przeprowadzki, naprawy, rewolucje życiowe odpowiadam ja. W naszym domu jest więc wesoło, ale też czasem dobija nas chaos. Staramy się tworzyć przestrzeń na bliskość i spokój. Najczęściej są to nasze surferskie podróże, bez dzieci. Rok temu mieliśmy dziesiątą rocznicę ślubu. Oboje uczymy się teraz, że każdy z nas musi iść sam wybraną przez siebie ścieżką, nie tracąc tej drugiej osoby z oczu. To bywa trudne. Kasper czasem marudzi, że w domu nie ma czystych skarpet, ale z drugiej strony jest ostatnią osobą, która pozwoliłaby mi zrezygnować z siebie. Wspiera mnie i coachuje, jak choćby dzisiaj rano, żebym nie spóźniła się na to spotkanie. 

KASPER BAJON: "JESTEŚMY ZE SOBĄ 12 LAT I JAKO ZWIĄZEK OSIĄGNĘLIŚMY DOJRZAŁOŚĆ"

Gdybym miał odpowiedzieć, co jest najważniejsze w związku, to wspólne poczucie humoru. Nie przywiązuję wagi do tego, czy ktoś jest odpowiedzialny, racjonalny, ale to, czy przebywam z kimś, kto potrafi mnie rozśmieszyć. Klara cały czas mnie bawi. Jest totalnie roztrzepana i przy tym dziewczęca, pomimo różnych trudności zachowała w sobie radość życia. Jesteśmy ze sobą 12 lat i jako związek osiągnęliśmy dojrzałość. Ona oznacza pewną pobłażliwość wobec siebie, niepodejmowanie radykalnych decyzji w impulsywny sposób. Przez lata druga osoba staje się częścią naszej osobowości, nie tylko naszego mikrokosmosu, ale nas samych. Tworzymy związek wybaczający i przyjaźniący się, w którym miłość – rozumiana nie jako odczuwanie jałowego szczęścia, ale raczej jako trudna droga i wspólny rozwój - jest tu podstawowym uczuciem. I powiem szczerze: lubię tę dojrzałość.

KASPER BAJON O PATCHWORKOWEJ RODZINIE

Weszliśmy w związek jako młodzi ludzie, ale już z bagażem doświadczeń i z dziećmi. Stworzyliśmy udany patchwork i go pielęgnujemy. Gdy poznałem Klarę, Witek miał rok. Z moim synem, Kostkiem, od samego początku bardzo go pokochaliśmy. Miał swoje problemy, Klara bardzo to wszystko oczywiście przeżywała, ale była w tym niezwykle mądra i dzięki swojemu uporowi, konsekwencji wykonała gigantyczną robotę, sprawiając, że drzemiący w Witku potencjał nie został zmarnowany, a on sam stał się świetnym facetem. Nie ma w jej słowniku słowa „niemożliwe”. Jest najlepszą mamą na świecie. Dzieci kocha, akceptuje, ale z drugiej strony jest wymagająca, stawia granice i wie, czego od nich wymagać. Nasz prawdziwy dom jest na Fuercie. To nasze miejsce na ziemi, tam też przeżyliśmy najpiękniejsze chwile. Dziś mieszkamy więcej w Warszawie, ale z Fuertą, myślę sobie, jest trochę tak jak z rodzicem, którego trzeba czasami opuścić, aby potem, już jako dojrzała osoba, do niego wrócić. Wielką naszą wspólną miłością jest ocean. Kochamy być na plaży, surfować, pływać; kochamy obserwować to, jak w zależności od pory dnia, roku jego oblicze się zmienia. Jak zimowe sztormy wypłukują piach i odsłaniają skały, które latem na powrót znikną. Ocean napełnia mnie spokojem, uczy cierpliwości. Uwielbiamy też być w ruchu, w podróży (choć to słowo już strasznie wytarte i skompromitowane); zmieniać miejsca zamieszkania. Wszakże przeraża mnie przy tym często ogrom rzeczy, które trzeba wykonać, zrobić. Masa małych spraw, tych  wszystkich mikrostresów – jak pakowanie, wymiana pieniędzy, kupno biletów etc. - paraliżuje mnie. Wtedy jednak do akcji wkracza Klara. Jej najbardziej wyróżniającą cechą jest bowiem sprawczość.

KASPER BOJAN O ŻONIE KLARZE: "JEST FIGHTERKĄ"

Ona jest bardziej zakotwiczona w „tu i teraz”, ja chyba jestem bardziej zwrócony ku przeszłości. To, co nas jednak łączy, to pewna nieufność do tego wszystkiego, co nam współczesny zachodni świat proponuje, do tego całego blichtru, tej nadprodukcji wszystkich niepotrzebności. Oboje, mówiąc skrótowo, dużo lepiej czujemy się w śpiworach niż pod drogimi puchowymi kołdrami. Mamy co prawda takie zrywy, kiedy chcemy stworzyć typowe rodzinne gniazdko, ale plany te rychło weryfikuje rzeczywistość. Wolimy prostotę, śmieszą nas snobizmy. W domu niemal każdy talerz jest z innej parafii. Gdy byliśmy u mojej mamy, która się właśnie przeprowadzała i zaproponowała nam, żebyśmy wzięli sobie potrzebne rzeczy, to ze wszystkich sprzętów Klara wybrała najosobliwsze: obieraczkę do jarzyn i tarkę do sera. Co mi imponuje w Klarze najbardziej? Jej prawdomówność; to, że jest prostolinijna, nigdy nie kombinuje. Może nie jest urodzoną dyplomatką, ale przy tym ma niezwykłą wrażliwość, empatię. Bardzo szybko zaczęliśmy razem pracować, pierwszy był scenariusz do „Lokatorek”. Niedawno napisaliśmy scenariusz do filmu Klary „Calineczka”. Różnimy się co prawda stylem pracy - ja pracuję jak w kopalni, ona działa trochę jak komandos. Ja prę do przodu, ona dąży do perfekcji. Ma w sobie przy tym dużo pokory, na pewno bardziej niż ja słucha innych ludzi. Myślę, że jest też konsekwentniejsza ode mnie. Pamiętam, jak wymyśliła „Matki Pingwinów”. Potem bardzo walczyła o ten serial, bo widziała sens opowiedzenia tej historii i pokazania perspektywy ludzi, którzy są najbardziej wykluczeni. Doprowadziła to do końca ze wspaniałym efektem – i to jest zachwycające. Jest fighterką. Oczywiście przy wspólnej pracy zdarzają się kłótnie. Postronni czasem myślą, że to już koniec, rozwód. Ale gdy ktoś dłużej z nami przebywa, zna nas lepiej, to rozumie, że taka jest dynamika naszej relacji. Zawodowa i życiowa. Konflikty paradoksalnie nas wzmacniają. Obydwoje mamy choleryczne, włoskie – by tak rzec – charaktery. Wybuchy są więc gwałtowne, ale szybko też następuje uspokojenie. Nie ma też cichych dni, co najwyżej kwadranse – bo milczenie nie jest naszą domeną.

 

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 01/2025
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również