Rozmowy

O sposobach na udany związek rozmawiamy z Olgą Kordys-Kozierowską, autorką książki "Miłość to czasownik"

O sposobach na udany związek rozmawiamy z Olgą Kordys-Kozierowską, autorką książki "Miłość to czasownik"
Fot. 123rf

Olga Kordys-Kozierowska, prezeska Fundacji Sukces Pisany Szminką napisała poradnik dla par, w którym dzieli się swoją receptą na udany związek, a wiedzę psychologiczną przeplata zabawnymi anegdotami ze swojego życia małżeńskiego. "Relacje są dla nas kotwicą i azylem. Gdy doświadczamy świata, który jest przecież trudny, wymagający, oceniający, a potem wracamy do domu, który nie daje nam wsparcia, miłości nie to jest nam bardzo trudno. Pisząc tę książkę marzyłam, że przyniesie ona ludziom ulgę" - mówi nam szczerze autorka książki.

Przeszło dekadę od premiery „Sukcesu pisanego szminką”, wydajesz poradnik dla par pt. "Miłość to czasownik". Dlaczego Ty, która kojarzysz się z publikacjami dotyczącymi biznesu, napisałaś taką osobistą książkę? Dzielisz się w niej swoimi małżeńskimi doświadczeniami. 

OLGA KORDYS-KOZIEROWSKA: Początkowo miałam pracować nad zupełnie inną książką, którą miałam już zakontraktowaną... Ale jej tematyka w pewnym momencie przestała ze mną rezonować - jawiła mi się bardzo smutno. Pandemia to jeszcze spotęgowała. Spotkałam się z wydawcą i powiedziałam, że tej książki nie napiszę, bo tego nie czuję. Porozmawialiśmy i dziewczyny z wydawnictwa zaproponowały, żebym opracowała książkę o relacjach męsko-damskich. A że jedna z nich obserwuje mnie na Instagramie, zauważyła, że od jakiegoś czasu pisałam dużo o moim małżeństwie i wprost mówiłam, że robię update związku. Moje wpisy opatrywałam hasztagiem "miłość to czasownik", co okazało się idealnym tytułem na książkę. Tak mnie dziewczyny zmotywowały, że do domu wróciłam na skrzydłach i od razu zaczęłam pisać. Wcześniej zadzwoniłam do mojego męża, Pawła, żeby odebrał dzieci ze szkoły, bo ja jestem w twórczym ciągu (uśmiech). 

Mąż nie ma z tym problemu, że tak szczerze piszesz o Waszym małżeństwie?

Nie przeszkadza mu to. Czytałam mu efekty mojej pracy na bieżąco, więc miał się okazję ze wszystkim wcześniej zapoznać i obyło się bez niespodzianek. Wiem, że na ludzi najlepiej działają proste, ale praktyczne przykłady, dlatego też się zdecydowałam na taką szczerą formułę. Poza tym, nie każdy może być bohaterem mojej książki (uśmiech).

Mnie pisanie jej dawało mnóstwo radości i rozkochałam się w moim mężu na nowo, on chyba też poczuł się docenionym.

Jedynie mój tata początkowo uważał, że może powinnam w książce "ukryć" postać mego męża, nie przywoływać go z imienia i nazwiska.

Ojciec to ważna postać w Twoim życiu?

Zdecydowanie tak. Jestem z rozbitej rodziny, nie mieszkałam z tatą od ósmego roku życia, ale zawsze byliśmy blisko, dzwonimy do siebie codziennie, nauczył mnie wiele swoją postawą, a po latach, przyglądając się różnym szczegółom, zauważyłam, że jestem bardzo do niego podobna pod względem charakteru. Kiedy dojrzałam i tata zaczął mnie traktować jak dorosłą osobę, to ta relacja nabrała jeszcze innych barw. 

W książce piszesz, że tata nauczył się mówić "kocham cię"... 

Ojciec nie jest zbyt wylewny, ale rzeczywiście zawsze, kiedy kończymy rozmowę przez telefon, mówi mi: "Kocham cię".  Domagałam się tego, ale początkowo nie przychodziło mu to naturalnie, więc słowa te wypowiadał z lekkim uśmieszkiem. Zarówno mój tata, jak i mąż słuchają mnie uważnie i reagują na moje potrzeby, czasem może wbrew swojemu podejściu. To jest bardzo ważne, aby nie osadzać się w dumie, mówiąc: "nie będę się dla niej, dla niego zmieniał/a", bo wtedy ta druga strona zaczyna zamykać się i związki się rozpadają. 

Twoja relacja także przeżywała kryzysy? Wspomniałaś na początku, że potrzebny był update związku.

Pierwsze oznaki kryzysu pojawiają się najczęściej, gdy minie pierwszy etap związku, zdejmujemy różowe okulary, zdążyliśmy się sobą nasycić, osadziliśmy się w swojej seksualności i wtedy jedna ze stron zaczyna czuć potrzebę większej autonomii. Najczęściej inicjuje to mężczyzna, choć nie jest to regułą i to jest ten moment, kiedy ten pierwszy update trzeba zrobić. Wyjaśnić sobie, że to nie koniec relacji, tylko jej zmiana. Potrzebna jest oczywiście rozmowa. Uważam, że za mało rozmawiamy o naszych potrzebach, pragnieniach, gustach, celach. Jesteśmy z Pawłem od 12 lat, jestem pewnie nieco wrażliwsza, a także mam większą wiedzę psychologiczną, więc to ja inicjuję te update’y i wtedy powstaje miejsce na rozmowę. 

Tymczasem mężczyźni nie przepadają za takimi naradami... 

Ale są na to sposoby. Uważam, że w domu nie należy prowadzić poważnych rozmów. Jeżeli jest to krótsza sprawa, to warto pójść razem spacer i pogadać, jak bardziej skomplikowana, to może należy spędzić weekend za miastem albo nawet tydzień. My z Pawłem wybraliśmy się razem na wakacje,  jednego dnia się kochaliśmy, a drugiego kłóciliśmy.

Kłócić też trzeba się umieć, robić to z myślą o celu jaki chce się osiągnąć, ważny jest sposób podania, żeby nie była to forma manipulacji, tylko komunikat miłości.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Olga Kordys Kozierowska (@kozierowskakordys_olga)

Rozbawiło mnie, kiedy przeczytałam w Twojej książce, jak próbujesz dotrzeć do Pawła, przemycając mu różne wyniki badań... Choćby wtedy, gdy tłumaczyłaś mu, jak zbawiennie na zdrowie działa całowanie. 

Mój mąż jest analitykiem, jest bardzo utalentowany matematycznie, więc obserwując go wiedziałam, co go usatysfakcjonuje. Podawałam mu dane, żeby go zaciekawić (uśmiech). 

Twojego ukochanego trudno namówić na zwierzenia, ale masz i na to sposób. 

Mówię mu: "Opowiedz mi, jak się we mnie zakochałeś". To jest cudowne narzędzie psychologiczne do wypróbowania dla każdego! W wydaniu Pawła ta historia za każdym razem ma jakiś nowy wątek, staje się bardziej zabawna niż romantyczna, wywołuje uśmiech.

Uważam, że to bardzo ważne dla związku, żeby przypominać sobie te emocje z tamtego czasu, kiedy się poznaliśmy, bo nasze ciało to pamięta. Ja dzięki tym ćwiczeniom naprawdę rozkochałam się w mężu na nowo.

Nie wierzę, że zawsze panuje u Was taka sielanka. W domu jest trójka dzieci, więc obowiązków nie brakuje. 

Panuje u nas normalność a nie sielanka. Jak jest coś trudnego do przegadania czy załatwienia to negocjujemy. Pamiętając też o tym, aby unikać wyrażeń typu, "trzeba coś zrobić", bo wtedy nie wiadomo, komu przypisana jest odpowiedzialność i na koniec się to nie wydarza, jednocześnie przyciągając konflikty. Kolejna rzecz jakiej unikamy, czy też ja unikam, to porównywanie męża do innych. Żartuję czasem, że każda z nas ma takiego "Romana", czyli mówi czasem do ukochanego: "A ten Roman Zosi to kwiaty kupuje a ty?..", "Roman to chętnie chodzi z Zofią na zakupy, a ty?", "Roman...". Nie działa to motywująco, wręcz przeciwnie. 

Masz na swoim koncie wiele sukcesów, jesteś mentorką i liderką, współzałożycielką organizacji "Sukces pisany szminką", która od lat wspiera kobiety. Czy Twoje dokonania nie onieśmielają męża, nie bywa zazdrosny? 

Nie ma w naszym związku rywalizacji. Mój mąż jest ode mnie starszy, czuje się spełniony zawodowo, więc zamiast krytyki, czy podcinania skrzydeł, dostaję od niego wsparcie. Wiem też jednak z autopsji jak to jest być z kimś, kto deklaruje, że cię kocha, ale nie lubi twoich osiągnięć i próbuje ujmować ich znaczeniu. Człowiek się wtedy zastanawiać: "czy ja w ogóle coś znaczę"? Paweł jest wyjątkowym człowiekiem - nie obgaduje ludzi, nie ujmuje im niczego, cieszy się z sukcesów przyjaciół. Odnajduje się też doskonale jako ojciec, który z troską zajmuje się domem i nigdy nie próbował wpędzić mnie z tego powodu w poczucie winy. Wręcz odwrotnie, zawsze mnie broni, gdy ktoś próbuje wziąć pod wątpliwość sensowność moich działań. Gdy wymyśliłam, że po 40-stce będę uczęszczać do szkoły aktorskiej, moi rodzice byli przeciwni, sugerując, że "dobra matka, by tak nie zrobiła",  wtedy Paweł powiedział: "Ale dla niej to ważne i będę ją wspierał", zamykając w ten sposób temat. Teraz wróciłam do marzenia o śpiewaniu, więc męczę domowników, ćwicząc. Mąż czasem ze mnie żartuje, ale i ten pomysł wspiera (uśmiech). 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Olga Kordys Kozierowska (@kozierowskakordys_olga)

Jakie największe błędy popełniamy w męsko-damskich relacjach?

Jesteśmy za bardzo serio w swoich ocenach osób, komunikatów, a to prowadzi do zguby. Czasem nie zdajemy sobie nawet sprawy, że słowa naszej drugiej połówki przepuszczamy przez jakieś swoje doświadczenia, kompleksy, nastawienie w danym momencie i wysuwamy wnioski, które często nie mają związku w ogóle z intencją tej osoby.

Wszystko zaczyna się od jednostki - jeżeli chcę tworzyć dobry związek, to muszę wiedzieć, czego ja chcę, co ja lubię, gdzie są moje granice, co mnie zapala, co wywołuje dane emocje. Inaczej obudzę się po kilku latach w relacji z poczuciem, że nic mi w niej nie pasuje, że nie jestem szczęśliwa, bo ktoś nie umie mi dać szczęścia. A takie podejście to odrzucanie odpowiedzialności za siebie. Uważam, że jeżeli ktoś nazywa siebie "dorosłym", to nie ma prawa obciążać swoimi traumami innych ludzi. Jeżeli ma problemy, to powinien najpierw odrobić lekcję pt. "JA". Pójść na terapię, na warsztaty rozwojowe... a nie oczekiwać, że to ta druga osoba załata te czarne dziury, tylko dlatego, że kiedyś powiedziała, że kocha. 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Olga Kordys Kozierowska (@kozierowskakordys_olga)

Podsumowując – warto pielęgnować związki, żeby żyło nam się lepiej.

Oczywiście, bo relacje są dla nas kotwicą i azylem. Gdy doświadczamy świata, który jest przecież skomplikowany, wymagający, oceniający, a potem wracamy do domu, który nie daje nam wsparcia, miłości, to jest nam bardzo trudno. Pisząc tę książkę marzyłam, że przyniesie ona ludziom ulgę. Da im wskazówki jak w prosty sposób budować i wzmacniać relacje. Nie tylko te romantyczne. Dostaję mnóstwo wzruszających listów, w których czytelnicy wyrażają swoją wdzięczność. Jedni za radość, inni za wiedzę, jeszcze inni za wzruszenia. W tych dziwnych, trudnych czasach, ta książka daje mi wytchnienie.  A to dla mnie największa nagroda. 

Miłość to...

czasownik, ruch, działanie, komunikowanie naszych potrzeb, bez tego wszystkiego to ta miłość przepada. Jeżeli oczekujemy, że bez działań i rozmowy nasz związek będzie się rozwijać, to się rozczarujemy. 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Wydawnictwo Agora (@wydawnictwo_agora)

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również