Portret

Miss skórzane płuca: Judy Garland

Miss skórzane płuca: Judy Garland
Fot. AlbumEAST NEWS

Miała magnetyczny głos, pięciu mężów oraz charyzmę. Dokładnie pół wieku temu zmarła Judy Garland, aktorka obsypana stosem nagród, której na czas nie doceniono. Była bożyszczem estradowych tłumów płci obojga i jedną z najlepiej rozpoznawalnych twarzy show businessu. Judy Garland nakręciła ponad 40 filmów, za które dostała nie tylko Oskara dla „młodej wybitnej”, ale też ceniony Złoty Glob. Uhonorowano ją Grammy za charyzmę. Dziesięciokrotnie była nominowana do Emmy, a z 24 płytami na koncie do dziś nazywana jest królową estrady. Nie zaznała jednak szczęścia.

Przełom lat 20. i 30. XX wieku to wielki podbój kina przez dzieci. To właśnie wtedy zadebiutowała Frances Ethel Gumm, która później przyjęła pseudonim Judy Garland. Zaczęła śpiewać, gdy miała zaledwie 2,5 roku. Dołączyła do swoich sióstr, Mary Jane i Virginii. Rodzice stworzyli z nich trio, które występowało w zadymionych klubikach i drugorzędnych teatrach. Przyszła Judy Garland brała udział w licznych castingach, a jej kariera stała się obsesją matki. Skutkiem długich godzin spędzanych w podróży była bezsenność. Matka dziewczynki znalazła na to własny i niestety szokujący sposób. Od 10. roku życia Frances Ethel Gumm musiała łykać coraz więcej pigułek – od pobudzającej amfetaminy, żeby wytrzymać godziny prób po coś na sen, żeby dzieciak w emocjach mógł zamknąć oczy. Paradoksalnie to był początek jej smutnego końca. W życiu Judy Garland tabletek będzie coraz więcej, istne worki tabletek... A potem dojdzie jeszcze alkohol, którym dorosła Frances będzie zapijać brak zrozumienia. 



Spośród sióstr Gumm tylko ona zrobiła karierę, bo miała zaskakująco mocny głos. Dostała nawet przydomek „skórzane płuca”. Louis B. Mayer zaangażował ją do swojej wytwórni. Miała szczęście? Nie do końca. Wiele lat później aktorka ujawniła, że była ordynarnie molestowana, a także głodzona, bo odbiegała od hollywoodzkiego standardu piękna.

Ikona

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Judy Garland (@garlandofjudy)

Czarnoksiężnik z Oz to musical dla całej rodziny. Hollywoodzka produkcja ma 80 lat i od debiutu w przededniu II wojny światowej jest przebojem wszech czasów. To z „Czarnoksiężnika” pochodzi nostalgiczna ballada Judy Garland „Somewhere over the rainbow”, która – pomijając całą późniejszą karierę aktorską i estradową – zapewniła Amerykance nieśmiertelność. 
Judy dostała za ten film Oskara (specjalnie zmniejszono złotą statuetkę, bo miała dopiero 17 lat), zresztą Oskary – normalnych rozmiarów – przyznano również za muzykę, scenografię, efekty specjalne czy zdjęcia w kolorze. Garland dotąd był dziewczynką, teraz stała się gwiazdą – orzekli krytycy. Co sama o tym sądziła i jak zapamiętała przełomową rolę? „Obwiązywali mi biust bandażem, żebym wyglądała na młodszą”.

Niecałe trzy lata później, w roku 1941 Japończycy zbombardowali bazę marynarki wojennej USA w Pearl Harbour. Dla Amerykanów wojna zaczęła się z opóźnieniem, ale za to z ogromną siłą. Miss Judy Garland nie zgłosiła się wprawdzie na front (zapewne zakazywał tego kontrakt z MGM), ale brała udział w koncertach dla żołnierzy i śpiewała dla nich w radio. „Nie była żadną z tych opiętych ciasno nimfetek, do których wojsko modliło się w okopach. Ale >Dorotkę z Czarnoksiężnika< kochano za to jak i o czym śpiewa. Kojarzyła się z domem, odległym krajem i wszystkim tym, co dla Amerykanów liczy się najbardziej. Po latach okaże się, że częściej słuchano tylko przeboju Binga Crosby'ego White Christmas, dokładnie zresztą z tych samych powodów. 
Tęcza spodobała się również homoseksualistom, którzy z Garland zrobili coś na kształt swojej świętej. W środowiskach LGBT za oceanem mówi się – nawiązując do filmu z 1939 roku – „przyjaciel Dorotki”, co w żargonie oznacza „jest odmiennej orientacji seksualnej”.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Judy Garland (@garlandofjudy)

Ukraść Oskara

Praca z Judy była koszmarem – nie przychodziła często na plan, tłumacząc się chorobami i kiepskim samopoczuciem. Dziś wiadomo, że musiała żyć w narkotykowym transie, co w końcu zdenerwowało szefów wytwórni. Wyleciała najpierw z obsady kilku ważnych produkcji, potem ostatecznie jej podziękowano. Uwolniła się od MGM? Poniekąd tak. To wtedy Garland podjęła też decyzję, że zaczyna śpiewać na poważnie. W 1954 roku pojawił się pomysł nakręcenia remake'u przedwojennego filmu Narodziny gwiazdy, na którą Judy się zgodziła. Super produkcja w reżyserii George'a Cukora, choć podobno przez zmienne nastroje i nieustające humory gwiazdy kosztowała nawet 3 miliony dolarów więcej (prawie dwukrotnie przekroczono budżet), odniosła wielki sukces. Posypały się nominacje do Oskarów, oczywiście także dla – jak pisały gazety – „aktorki, która swoją grą wprost ukradła ten film”. Koniec końców Judy Garland „wyścig do Oskara” przegrała z Grace Kelly. Historia lubi się powtarzać. Narodziny gwiazdy doczekały się jeszcze dwóch kolejnych remake'ów. Ten ostatni, z Bradleyem Cooperem i Lady Gaga w rolach głównych, też wydawał się pewniakiem. Film i jego aktorzy dostali 7 nominacji, ale niestety... przegrali.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Judy Garland (@garlandofjudy)

Reżim

Judy Garland ucieczki od kłopotów szukała też w mężczyznach. Zaczęła wcześnie – już w 18. urodziny oświadczył się jej kompozytor David Rose. Szybko się rozwiedli. 
Nieco dłużej, bo 6 lat przetrwał za to mariaż z Vincente Minellim. Gdy aktorka znalazła go w łóżku z czarnoskórym kierowcą, drugie małżeństwo też się rozsypało. Przy matce zostało jednak dziecko – córka Liza Minelli, aktorka, gwiazda filmu Kabaret. Trzeci w oficjalnym życiu Garland był „facet prawie idealny” – Sid Luft: twardziel, pilot doświadczalny, hazardzista, współwłaściciel stajni na wyścigach, w końcu jej menedżer i producent filmowy. Żyli ostro i na krawędzi, czego nie zmieniło przyjście na świat kolejnych dzieci: córki Lorny i syna Joeya (obydwoje są również aktorami). W dziennikarskich opisach Luft to zwykle postać negatywna. W swoich pamiętnikach „Judy i ja” Luft stawiał siebie jednak po stronie ofiary. Judy kilkukrotnie próbowała popełnić samobójstwo. Podcinała sobie żyły, raz nawet brzytwą sięgnęła do własnego gardła. Dla plotkarskich gazet to była doskonała pożywka, ale nie brakowało głosów, że wcale nie chciała się zabić. Potrzebowała jedynie uwagi i odrobiny miłości. Być może kochał ją również numer czwarty, aktor Mark Herron, ale ten związek okazał się totalną pomyłką. Herron też był gejem, który w dodatku zdradził Garland podwójnie. Porzucił ją dla Petera Allena, który był też pierwszym mężem jej córki, Lizy Minelli. 
Ostatni w tej mężowskiej wyliczance jest Mickey Deans. Muzyk, menedżer dyskoteki i dostawca prochów dla przyszłej żony – tak można go określić w trzech słowach. To Deans znalazł ciało Garland, gdy zbyt długo nie wychodziła z łazienki skromnego szeregowca w londyńskim zaułku. Wielka gwiazda umarła wskutek przypadkowego przedawkowania środków nasennych, oficjalnie nie była to kolejna próba odebrania sobie życia. Odeszła jednak, o ironio życia, siedząc na... sedesie.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również