Moja mama jest przemocowa. Wobec taty, mnie, nawet psa! Uciekłam przed nią na studia do innego miasta, ale szkoda mi ojca, który sobie już nie radzi.
Sprawdzałam ostatnio statystyki przemocy domowej. Okazuje się, że mężczyźni są jej ofiarami tylko w ok. 20 proc. przypadków. Jednak patrząc na to, jak wygląda życie w moim rodzinnym domu, myślę, że może ich być dużo więcej. Tylko wstydzą przyznać się do tego, że żona nimi poniewiera – dokładnie tak, jak mój tata.
Tata jest dużym, ciepłym facetem. 100 kg chodzącej łagodności. Z dzieciństwa pamiętam, że gdy tylko coś mi się stało - stłukłam kolano, zepsułam szlaczek w zeszycie, zgubiłam ukochaną lalkę - biegłam po wsparcie do niego. Szybko się nauczyłam, że jak pójdę do mamy, to skończy się źle. Awanturą, żebym patrzyła pod nogi, bo robię sobie krzywdę na własne życzenie. Trzepnięciem ścierką po głowie - "żebym pamiętała, że mam się starać w szkole", uderzeniem kapciem, bo lalkę przywiozła mi siostra matki z Francji i "co ona teraz jej powie? że gówniara zgubiła taki prezent?!". Mama jest dwa razy mniejsza od taty i sześć razy szybsza. On czasami nazywa ją piorunem kulistym – bo kiedy się wścieka i tłucze po całym domu, to prawie widać, jak lecą z niej iskry. Nie rozumiem, dlaczego on ciągle z nią jest. Już w podstawówce modliłam się o to, żeby się rozwiedli i żebym mogła zamieszkać z nim. Nigdy nie przyprowadzałam do domu koleżanek, z obawy, że będzie na mnie krzyczeć albo uderzy mnie w ich obecności.
"Kasia jest nerwowa. Ma trudną, odpowiedzialną pracę. Trzeba schodzić jej z drogi, to się uspokoi" – nie wiem, ile razy słyszałam, jak tato to mówił. To nieprawda! Oboje są architektami, pracują w różnych firmach, ale mają podobne zadania. A tylko matka wścieka się w domu na klientów i wyzywa ich od prostaków z wiejskim gustem. Nie tylko ich zresztą. O tym, że ojciec ma krzywe nogi i je jak świnia, słyszałam od dzieciństwa. Kiedy miałam 15 lat pierwszy raz zobaczyłam, jak matka rzuca w ojca szklanką. Trafiła, trzeba było założyć 6 szwów na ręce. Potem mówiła, że to jego wina, bo ją zdenerwował. A on? Nie powiedział nawet jednego złego słowa po tym, jak wrócił z pogotowia. Kiedy matka ma ataki złości, a tata próbuje ją uspokoić, jest jeszcze gorzej. Dlatego moje wspomnienia z rodzinnego domu to głównie to awantury, czasami sceny zazdrości – zupełnie absurdalne, bo żona potrafi wściec się na ojca o to, że… patrzył na bilboard z modelką reklamującą bieliznę!
Na zewnątrz jesteśmy super rodziną. Inteligenci, duży dom pod miastem, dwa samochody, niczego nam nie brakuje. W środku – coraz gorsze piekło. Gdy miałam 17 lat, przestałam spać. Budziły mnie koszmary. Okazało się, że mam zaburzenia lękowe na tle depresyjnym. Wylądowałam na lekach od psychiatry i na terapii. I dopiero tam pierwszy raz otwarcie mogłam komuś opowiedzieć o tym, co dzieje się w domu. Że cierpnę, jak tylko słyszę przed domem stukot obcasów matki. Że widzę, jak tata coraz dłużej siedzi w pracowni, żeby tylko nie wracać do domu. Że nauczyłam się spać z watą w uszach i poduszką na głowie, żeby nie słyszeć, jak ona w nocy krzyczy na tatę. Że prosiłam go wiele razy, żeby się z nią rozwiódł, ale on ucina każdą rozmowę mówiąc, że ją kocha, a ona ma po prostu taki temperament. Tłumaczy, że miała ciężkie życie, bo jej matka jest bardzo trudną kobietą, i to przez nią mama jest taka, jak jest.
Czy to rodzinne? Babcia umarła, kiedy miałam 14 lat, ale pamiętam ją głównie ze złośliwych uwag, jakie wygłaszała, odpalając jednego papierosa za drugim. Kiedy do nas przychodziła, mama zmieniała się nie do poznania. Denerwowała się tak, że wszystko leciało jej z rąk. A babcia komentowała, że to dramat, jak można być tak głupią i niezdarną. "Grażynka nigdy by sobie na takie zachowanie nie pozwoliła. Ona ma klasę, nie to co ty!". Grażynka to moja ciotka, starsza siostra mamy. Według babci - ideał, a moja matka to niedojda… Czy to tłumaczy jej zachowania wobec nas? Staram się ją zrozumieć, wiem, że nie miała łatwo, ale nie potrafię zaakceptować, jak traktuje mnie i tatę. Jakby chciała odegrać się za swoje nieudane dzieciństwo i młodość.
Nadal jestem w terapii. Dzięki wsparciu terapeuty wyjechałam na wymarzoną lingwistykę do Krakowa. Byle dalej od domu i tego się w nim dzieje. Przyjeżdżam czasem na weekendy, staram się zachować spokój i wspierać tatę, ale myślę, że dopóki mama nie zrobi mu czegoś niewybaczalnego, on nadal będzie to znosił. Ostatnio powiedział mi, że pod jej gniewem kryje się mała dziewczynka, którą ktoś bardzo skrzywdził. I kiedy ona się wścieka, to on zawsze wyobraża sobie tę dziewczynkę. To mu daje siłę, by przetrwać ataki wściekłości i nadal ją kochać.