Relacje

Terapeutka: "Ran psychicznych nie widać, ale bolą jak połamane kości". Jak zakończyć toksyczny związek?

Terapeutka: "Ran psychicznych nie widać, ale bolą jak połamane kości". Jak zakończyć toksyczny związek?
Fot. 123RF

Jak rozpoznać toksyczny związek? Lubimy używać etykiet: narcyz, toksyk. Czy jednak potrafimy wskazać ludzi, którzy naprawdę mogą nas skrzywdzić? Jakie sygnały potwierdzają, że jesteśmy w relacji, w której tracimy siebie? Odpowiedzi między innymi na te pytania udzieliła nam terapeutka, Justyna Czekaj. 

Skąd wiadomo, że ma się do czynienia z toksycznym związkiem? 

PANI: Czy toksyczny związek może przydarzyć się każdemu?

Justyna Czekaj: Może. To tym łatwiejsze, że takie związki zaczynają się od gorącego zauroczenia.  Partner wydaje się czytać nam w myślach, odkrywa między nami niezwykłe podobieństwa, w  krótkim czasie buduje się wrażenie bliskości. Jesteśmy „zbombardowane” miłością i na tym etapie możemy nie zauważać niepokojących znaków. Pomijamy je, przymykamy oczy.

Jakie to znaki?

Pierwszym jest już to, że relacja tak szybko się rozwija. Po kilku spotkaniach snujemy plany na przyszłość, padają obietnice. 

 

Jak wyglądają początkowe fazy toksycznego związku?

Ale podobnie bywa w miłości od pierwszego wejrzenia. Znam pary, które się tak zakochały i przeżyły szczęśliwie kawał życia.

Jednak jest różnica: w zdrowym związku, nawet jeśli przeżywamy gwałtowne emocje, partner jest jak bezpieczna przystań. Biegniemy do niego po zrozumienie, wsparcie, dostajemy je i dajemy nawzajem. Nawet jeśli się kłócimy, w obydwojgu jest chęć porozumienia, często obydwoje się przepraszamy. Natomiast toksyczna relacja jest jakby przechylona w jedną stronę. Mimo wrzących emocji dość szybko można zauważyć, że potrzeby jednej z osób zaczynają dominować. Nieraz kobiety mówią: taka byłam szczęśliwa, że spotkała mnie szalona miłość, że nim się zorientowałam, już wszystko było tak, jak on chciał. Tu nie ma bezpieczeństwa – raczej zachwyt, emocjonalny chaos. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie mamy czasu się zastanowić. Czujemy, że coś nie gra, ale nie umiemy tego nazwać.

 

Co nam umyka?

Widzimy na przykład, że partner inaczej zachowuje się w stosunku do nas, a inaczej wobec  innych. Arogancko traktuje obsługę w kawiarni, agresywnie odpowiada na telefony rodziny. To on miał być niesprawiedliwie traktowany, a wygląda na to, że sam źle odnosi się do innych. To jest pierwszy niepokojący objaw – co innego mówi, co innego robi. Deklaruje, jakie to ważne, żebyśmy dawali sobie przestrzeń. A potem gdy chcemy spotkać się z przyjaciółmi, mówi: „Sądziłem, że spędzimy ten wieczór razem; myślałem, że jestem dla ciebie ważniejszy”. Takie niby niewinne komunikaty, gdy się powtarzają, powinny zaniepokoić. Gdy słowa i czyny nie są spójne, zwykle znaczy to, że ktoś kłamie.

Toksyczny związek doprowadza nas do budowania negatywnych myśli o sobie samej 

Podobno toksyczność można poznać po tym, że zaczynamy się czuć winni, choć nie robimy nic złego.

Bo te z pozoru niewinne komunikaty powodują, że zaczynamy źle o sobie myśleć. Że mamy za mało empatii, zbyt egoistyczne jesteśmy. Chcesz zrobić sobie dzień dla siebie, a słyszysz: „A ja, głupi, liczyłem, że cię zobaczę, widocznie ja bardziej kocham”. Tak jesteśmy sprawdzane: z jakich potrzeb jesteśmy gotowe dla niego zrezygnować, ile poświęcimy.

Już wtedy powinnyśmy zrobić krok do tyłu?

Nabrać dystansu, zastanowić się. Ale to trudne, jeśli jednocześnie słyszymy zapewnienia o miłości  i kolejną dramatyczną historię z przeszłości partnera – jak skrzywdziła go kobieta, matka, rodzina. Miałam klientki, które potrafiły odejść już w pierwszej fazie związku, ale było tak wtedy, gdy toksyk działał w sposób agresywny: był zaborczy, intensywnie zazdrosny, próbował dominować siłą. Kiedy jest wyrafinowany, kulturalny – to jak w tym powiedzeniu o żabie w garnku, jesteśmy podgrzewane powoli i możemy się nie spostrzec. Łatwo go usprawiedliwić: w końcu nie powiedział nic złego, żadnych obelg, brzydkich słów, czy ja nie przesadzam? Dajemy szansę i przegapiamy sygnały ostrzegawcze: co innego mówi, co innego robi, nie szanuje naszych potrzeb, nie troszczy się o nas, lecz o siebie.

 

Toksyczny związek - te sygnały trzeba odebrać jednoznacznie 

Czy istnieje bardziej wyrazisty sygnał, że na pewno mamy do czynienia z toksyczną osobą?

Tak: zauważasz, że zaczynasz chodzić na palcach wokół partnera. Uważasz na słowa, zachowania, bo za nieodpowiednie jesteś karana ciszą lub złośliwościami. Za próbę zadbania o siebie jesteś wyśmiewana lub obwiniana. To charakterystyczne: winna jesteś zawsze ty. Toksyczne osoby są niedostępne emocjonalnie. To znaczy, że trudno im stworzyć relację. Żeby to zrobić, używają manipulacji. Najpierw uwodzą i bombardują miłością, żeby stworzyć pozory bliskości, a potem wpędzają w niepewność i poczucie winy, żeby kontrolować relację. Żeby partner nie miał siły odejść. Inaczej nie umieją. Czasem dlatego, że pochodzą z trudnych rodzin, nie nauczyły się. Nie umieją okazać szacunku, bo ich nie szanowano. Nie ufają innym i dlatego nie mogą zbudować wspólnoty.

To ważne, bo my czasem nadużywamy pojęcia toksyczność.

To prawda, zresztą właśnie osoby toksyczne chętnie to robią. Kiedy ich empatyczni partnerzy próbują wywalczyć sobie trochę przestrzeni w związku, nazywają ich toksycznymi egoistami. Prawda jest taka, że każdy z nas czasem może się zachowywać jak toksyk. Nieraz z powodu deficytów, innym razem przyczyną jest zawód miłosny. Przeszłość zostawia w nas ślad. Również taki, że jeśli mieliśmy w rodzinnym domu kontakt z osobą niedostępną emocjonalnie, możemy  być bardziej podatni na pokusę opiekowania się, pomagania podobnym osobom. Są kobiety, które czują się winne, że ich partner miał nieszczęśliwe dzieciństwo, a one nie. Bo on jest taki wartościowy, tylko nikt go nie kochał. Chcą mu to wynagrodzić. Z drugiej strony pamiętajmy, że nie ma jednego typu toksycznej osoby. To spektrum. Na jednym krańcu jest ktoś, kto ma problem z budowaniem bliskości, a na drugim osoba z narcystycznym zaburzeniem osobowości, która kłamie, stosuje przemoc psychiczną, finansową lub fizyczną i prowadzi zawikłaną manipulacyjną grę. 

 

Na przykład w gaslighting?

Jedna z klientek opowiadała mi, że nieoczekiwanie zobaczyła na mieście samochód swojego chłopaka. Wyraźnie widziała, że siedział w nim z kobietą. Ale gdy go o to spytała, odpowiedział: „Byłem wtedy w biurze, dlaczego wymyślasz takie rzeczy? Masz chyba paranoję”. Potem była sytuacja z wyjściem do kina. „Ja ci obiecywałem? Niczego takiego nie mówiłem, od tygodnia mam zaplanowane na dziś zebranie. Naprawdę masz coś z pamięcią, wszystko ci się myli”. To właśnie jest gaslighting, metoda manipulacji, która z czasem obniża poczucie wartości i sprawia, że zaczynamy wątpić we własne zmysły; w to, co widzimy, słyszymy, czujemy. Toksyk robi to, żebyśmy straciły zaufanie do siebie i umiejętność podejmowania decyzji. Żebyśmy nie odeszły, a stały się sterowalne. Im więcej takich sytuacji, tym bardziej stajemy się niepewne, a w niepewności zaczynamy opierać się na drugiej osobie. Innym niszczącym zachowaniem jest stosowanie elementów szantażu emocjonalnego – toksyczna osoba stawia siebie w pozycji ofiary, bo nie chce uznać odmowy. Na przykład nie akceptuje odpowiedzi: „Dziś nie mam czasu”. Nie pyta: „A jutro?”, tylko mówi: „A tak na ciebie liczyłam, jak możesz mi odmawiać”. Moje klientki opowiadają, że kiedy odmawiają, partner potrafi straszyć, że zrobi sobie krzywdę. Nie chce dialogu – tylko, żeby ona ustąpiła. I to nas prowadzi do ostatecznego sygnału toksyczności – jest nim niemożliwość rozmowy. Nie da się rozmawiać z kimś, kto przerzuca winę na drugą stronę, atakuje albo zaprzecza naszym uczuciom.

W jaki sposób rozmawia osoba, która buduje toksyczny związek?

Słyszałam, że osoba toksyczna nie tyle rozmawia, ile chce wygrać w rozmowie.

Tak, szczególnie osoby narcystyczne chcą być górą w każdej dziedzinie. Wystarczy powiedzieć: „Proszę cię, zanoś swoje ubrania do kosza na pranie”. „Tak? A ty zostawiasz ciągle brudne naczynia na stole i co? Lepiej przyjrzyj się sobie”. Zaczynamy się bronić, tłumaczyć i nagle orientujemy się, że rozmawiamy na zupełnie inny temat. Słyszymy: „Ty zawsze mi zwracasz uwagę, mam tego dosyć, nie czuję się we własnym domu jak u siebie, jestem obserwowany i oceniany!”. A my tylko prosiłyśmy o chowanie brudnych ubrań do pralki. Pamiętam taką sytuację, gdy kobieta poprosiła partnera, żeby odpowiadał jej na SMS chociaż buźką czy serduszkiem, jeśli nie ma czasu. A on na to: „A ty też nie oddzwaniasz, jesteś niesprawiedliwa, ja nie mam czasu, dlaczego jesteś zaborcza?”. Atak i przenoszenie walki na pole „przeciwnika”. A to przecież partner, nie wróg.

 

Może to po prostu nieumiejętność komunikacji?

Nieumiejętność polegająca na atakowaniu kogoś jest toksyczna. Oczywiście przez pracę nad sobą, psychoterapię, naukę komunikacji możemy to zmienić. My wszyscy czasem możemy zachować się toksycznie, popełniać błędy. To ludzkie. Ale potrzebna jest też autorefleksja, gotowość do zajrzenia w siebie, zauważenia, że mamy problem. Przyznajemy to i próbujemy naprawić. W tym rzecz,  że  osoby toksyczne tego właśnie nie robią. W toksycznym związku tę gotowość ma tylko jedna osoba. Druga ma oczekiwania. I żąda ich zaspokojenia, sama dając coraz mniej. 

Czyli to, czy w ogóle można rozmawiać uczciwie i szczerze, to jest ostateczny test na toksyczność?

Tak, bo nie da się być w związku, w którym, gdy mamy prośbę albo mówimy o swoich uczuciach, w odpowiedzi nas atakują. Wtedy się tworzy to chodzenie na palcach, zastanawianie się, co mogę,  a czego nie mogę powiedzieć. Bo znowu się obrazi, znowu będę musiała przepraszać, znów się nie będzie odzywał. Sporadycznie taka sytuacja może się zdarzyć w każdej relacji, związek to nie sielanka, w każdym są trudniejsze momenty. Ale dopóki jest dążenie do porozumienia, do znalezienia rozwiązania – jest nadzieja. W toksycznej relacji nie szuka się rozwiązań. Jedno wygrywa, drugie się wycofuje. Szczególnie osoby narcystyczne będą próbowały wygrać każdym możliwym sposobem, z siłą fizyczną włącznie. Im dłużej trwa relacja, tym mniej hamulców.

 

Jak zakończyć toksyczny związek? 

Dlaczego więc tak trudno zakończyć toksyczny związek?

Ponieważ jest uzależniający. Badania pokazują, że przyciąganie i odpychanie, dawanie i odbieranie wikłają nas emocjonalnie, uzależniają na poziomie hormonalnym. Kiedy jest źle, nie odchodzimy, bo mamy nadzieję, że wróci to, co było na początku, gdy byliśmy adorowani i szczęśliwi. A gdy już zamierzamy odejść, toksyczny partner nie chce nas puścić. Wtedy bombarduje czułością, uwodzi komplementami. Jesteśmy na górze, przeżywamy miodowy okres, a potem spadamy w dół. Im dłużej trwa ta huśtawka, tym jest gorzej, bo każdy miesiąc spędzony z toksyczną osobą niszczy poczucie własnej wartości. Słabniemy, tracimy siebie. I to nie ma nic wspólnego z poziomem wykształcenia, inteligencją, urodą. Wśród moich klientek są kobiety sukcesu: niezależne finansowo, mogłyby kupić sobie mieszkanie i się wyprowadzić. Ale nie potrafią. Nie jest to kwestia jakichś ich defektów czy wad, przeciwnie – w toksyczne związki wchodzimy z powodu naszych zalet: empatii, chęci pomocy, które są bezwzględnie wykorzystywane. To kwestia uporczywej manipulacji, na które wystawiona jest nasza psychika. Ran psychicznych nie widać, ale bolą jak połamane kości. Tylko trudniej to pokazać – dlatego często uwikłane osoby nie dostają wsparcia, bo otoczenie nie rozumie. Radzi: wystaw mu walizki, albo po prostu nie dowierza. Widzi piękny dom, dobrze zarabiających ludzi. Znam kobiety, których narcystyczni mężowie mieli świetny wizerunek: walczyli o prawa kobiet, pracowali w organizacjach na rzecz przeciwdziałania przemocy w rodzinie. A w domu dręczyli partnerki.

Potrzebujemy terapii, żeby odejść?

Z czasem coraz trudniej zrobić to samej. Nieco łatwiej jest kobietom, które dotąd nie miały kontaktu z osobami niedostępnymi emocjonalnie. Szybciej czują, że są zagrożone, że muszą się ratować. Ale jeśli żyjemy sam na sam z toksykiem przez lata, bez pomocy rodziny, bez życzliwego  ramienia przyjaciół – potrzebujemy wzmocnienia, jakie daje terapia. Ważne jest uczestniczenie w webinariach, warsztatach, zdobywanie wiedzy, która pozwoli nam rozumieć, w co się uwikłałyśmy. Często potrzebna jest praca z ciałem. Wiele moich klientek nim odeszło, musiało od nowa nauczyć się dbać o siebie i swoje potrzeby. 

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również