Samotność w związku to wcale nie oksymoron. To rzeczywistość wielu osób i zjawisko, które przybiera na sile. Z pozoru wszystko jest idealnie. Wspólne mieszkanie, wakacje i rodzinne kolacje. A mimo to z jakiegoś powodu czujemy się samotne bardziej niż wtedy, gdy byłyśmy singielkami. O kobiecej samotności w związku rozmawiamy z psycholog Małgorzatą Osowiecką.
Jesteśmy w związku. Nieprzemocowym, niewymuszonym, zrodzonym wprawdzie dość dawno temu, ale jednak z miłości. Dlaczego więc czujemy się nieszczęśliwe i sfrustrowane? Co jest z nami nie tak?
Małgorzata Osowiecka, psycholog z Uniwersytetu SWPS: Nie z nami, lecz jednak z tym pozornie dobrym związkiem najwyraźniej jest coś nie tak. Pamiętajmy, że zdrowy związek powinien raczej sprzyjać naszej większej życiowej aktywności, motywować nas do działania, dodawać przysłowiowych skrzydeł. Stwarzać poczucie bezpieczeństwa i swobody. Natomiast związek niedopasowany, przemocowy czy toksyczny sukcesywnie obniża nastrój i odbiera chęć do życia. Dlatego tak ważne jest by wyłapywać moment, kiedy związek zaczyna nas zatruwać. Najważniejszym takim symptomem może być odczuwanie wewnętrznego napięcia, smutku, negatywnej zmiany samopoczucia partnerów. Jedno z nas bądź obydwoje czujemy się coraz gorzej. Spada nie tylko nasza samoocena, motywacja do działania, ale także chęć podtrzymywania relacji z innymi ludźmi. To nie jest dobra relacja ani zdrowy związek.
Ale nawet w zdrowym związku potrafimy odczuwać większą samotność niż kiedykolwiek wcześniej. Skąd się bierze w nas to poczucie osamotnienia? Może wybrzydzamy, może wydaje nam się, że wszędzie dobrze tam, gdzie nas nie ma?
Takie poczucie może pojawiać się w wielu przypadkach, a każdy jest inny. Ale nigdy nie jest to kaprys. Po pierwsze, może wynikać z niedopasowania partnerów. Dostrzegamy, że nasze zainteresowania, sposoby spędzania wolnego czasu czy temperamenty seksualne się znacząco różnią. Na przykład, kiedy jedno z partnerów sugeruje obejrzenie wspólnie serialu, podczas gdy drugie chce spędzić czas bardziej aktywnie: iść na wspólny spacer czy spotkać się z przyjaciółmi. Jeżeli para jest bardzo niedopasowana pod względem osobowościowym czy temperamentalnym, takie różnice z czasem stają się naprawdę nie do zniesienia. Partnerzy zaczynają się od siebie oddalać i mieć poczucie, że nie dostają od drugiej osoby tego, co powinni i co chcieliby otrzymywać. W końcu w związku nie chodzi jedynie o zaangażowanie, ale także o namiętność (która może wyrażać się np. w udanym życiu intymnym, przytulaniu się, dotykaniu) i intymność (bliskość emocjonalna, zwierzanie się sobie, głębokie rozmowy, wsparcie, empatia).
Czasem wydaje się, że paradoksalnie singielki są mniej samotne niż mężatki czy partnerki... Ironia losu?
Wszyscy jesteśmy różni, a więc i samotni z różnych powodów. Aktualnie singielstwo z wyboru nikogo nie dziwi. Oczywiście, mimo świadomej decyzji, część singielek czy singli odczuwa samotność, tęsknotę za bliską relacją romantyczną, zwłaszcza kiedy znajomi są w szczęśliwych związkach, a rodzina przy kolejnym spotkaniu pyta „to kiedy sobie kogoś znajdziesz?”. Stan ten jest jednak akceptowalny na tyle, by osoba czerpała satysfakcję z życia, swojej działalności społecznej, zawodowej. Tego typu osoby najczęściej deklarują: „Związek? Ok, ale może nie w tym momencie, jest mi dobrze ze sobą”. Co więcej, wiele osób z racji wykonywanego zawodu czy specyficznej sytuacji nie może /nie chce być w związku, mogą to być np. osoby duchowne, wykonujące pracę związaną z częstym przemieszczaniem się (kierowcy, stewardzi, żołnierze), a także osoby, które straciły swojego ukochanego/ukochaną i są w procesie żałoby. Są też single, którzy bardzo źle czują się w pojedynkę, natomiast z powodu różnego typu deficytów, lęków, zaniżonej samooceny, wcześniejszych doświadczeń nie wchodzą w trwałe relacje. To zwłaszcza ta grupa wymaga uwagi, ponieważ może czuć się bardzo samotna i wykluczona społecznie. Natomiast generalnie wszyscy single/singielki mogą z dnia na dzień zmienić swój tryb życia i szukać pary (czy to na spotkaniach towarzyskich, czy na portalach randkowych). To ta potencjalność może między innymi różnić samotność singli od samotności osób w stałych związkach, które żeby poradzić sobie z samotnością muszą raczej szukać rozwiązań wewnątrz relacji, a nie na zewnątrz. Co więcej, samotność singli jest zazwyczaj wynikiem bycia samemu (a więc pewnych niezrealizowanych potrzeb), a samotność w związku wynika z problemów w relacji.
Osamotnienie a płeć. Czy nie jest tak, że kobiety po prostu z natury oczekują więcej, dlatego bardziej cierpią, gdy nie dostają tego, co by chciały?
Nie ma reguły. To kobiety mają większą tendencję do tego, by opowiadać o swojej samotności i dzielić się nią, np. z przyjaciółmi, mamą, psychologiem/psycholożką. Mężczyźni zamiast zwierzeń, wybierają częściej działanie: wolą angażować się w sport, spotkania towarzyskie czy pracę, by o swojej samotności choć na chwilę zapomnieć.
Zapomnienie szybko jednak mija, wraca osamotnienie, a tym samym coraz niższe poczucie własnej wartości. Bo takie osoby samotność w związku dotyka najbardziej. Niepewnych siebie wrażliwców po przejściach.
Zdecydowanie tak, choć tutaj też bardzo się od siebie różnimy. Osoby pochodzące z domów z problemem przemocy (tak fizycznej, jak ekonomicznej czy emocjonalnej) mają utrudniony start w życie w ogóle: przez koncentrację rodziny na problemie uzależnienia czy przemocy przejawianej przez któregoś z członków rodziny dziecko nie ma możliwości, by w pełni manifestować swoją osobowość, a także uczyć się ważnych umiejętności społecznych, obserwować zdrowe relacje, sposoby reakcji na nieporozumienia rodziców. Zamiast tego koncentruje się na przetrwaniu, często stara się rozdzielić rodziców, gdy ci się kłócą, wchodzi w rolę osoby dorosłej. Niska samoocena nie bierze się znikąd, jest zazwyczaj efektem dorastania w niesprzyjających warunkach właśnie. Osoby dorosłe, które pochodzą z dysfunkcyjnych rodzin, mogą oczywiście stworzyć satysfakcjonujące relacje (często z pomocą psychologa i ogromnym wsparciem partnera miłosnego), ale jest to na pewno trudniejsze niż w przypadku osób z rodzin funkcjonalnych.
Czy jakieś cechy predysponują nas bardziej do bycia nieszczęśliwym z drugą osobą?
Większą samotność w relacji mogą odczuwać osoby cierpiące na różnego typu zaburzenia osobowości, mierzące się z osobistymi problemami, których związek nie jest w stanie uleczyć. Osoba z tzw. rysem zależnym może na przykład nie wyrażać swoich prawdziwych emocji w związku w obawie przed opuszczeniem jej przez partnera bądź partnerkę, podporządkowywać się we wszystkim drugiej osobie. To sprzyja niezadowoleniu, poczuciu bycia niezrozumiałym/niezrozumianą. Z kolei osoba z rysem unikającym stroni od bliskości, izoluje się od partnera, czasami sprawia wrażenie, że mu lub jej nie zależy. Przez takie zachowanie obydwoje partnerzy czują, że „coś jest nie tak”, oddalają się od siebie, przestają rozmawiać.
Jest też kwestia tzw. współuzależnienia. Bycia w związku z osobą uzależnioną.
Oczywiście, zarówno osoby będące w związkach przemocowych, jak i w relacji z osobą uzależnioną deklarują często, że nigdy nie czuły się tak samotne jak teraz. Bycie w takim układzie oznacza niemal całkowitą koncentrację na drugiej osobie i jej problemach (np. czy dziś mnie uderzy, czy będzie trzeźwy/a itp.). Osoba współuzależniona czy ofiara przemocy często izoluje się od znajomych i rodziny, bojąc się o swoje bezpieczeństwo czy nie chcąc by jej „tajemnica” wyszła na jaw. Przez to czuje się ogromnie samotna, odrzucona, niedostrzegana. Poczucie osamotnienia w związku jest zwłaszcza wtedy, kiedy związek jest pusty, a więc poza zaangażowaniem nie ma w nim udanej relacji romantycznej, czyli namiętności oraz intymności.
Możemy jakoś temu zapobiec? Kiedy jest jeszcze dobrze, romantycznie, szczęśliwie?
Warto świadomie wchodzić w relacje, respektować potrzeby swoje i partnera romantycznego. Warto mówić, a jeszcze więcej słuchać i starać się reagować na najwcześniejsze przejawy kłopotów w relacji. Często partnerzy nie zwracają uwagi na pierwsze sygnały samotności w związku, mówiąc „jakoś samo się rozwiąże”, „ma tylko gorszy okres”, „inni też tak mają”, „trzeba swoje przecierpieć”. Należy rozmawiać o potrzebach, emocjach, dyskutować o tym, co by było najlepsze w sytuacji konfliktu/ różnicy zdań, szanować się wzajemnie, poświęcać sobie czas, jednocześnie respektując swoją indywidualność. Dopiero gdy obydwie osoby są zaangażowane w relację w takim samym stopniu, ma ona szansę na rozwój. Jeżeli relacja stale się rozwija, partnerzy dbają o sobie wzajemnie, rozmawiają o swoich ograniczeniach i stwarzają sobie pole do manifestowania się własnej indywidualności – poczucie samotności w związku nie zaistnieje albo będzie pojawiało się bardzo rzadko. Warto pamiętać, że związek nie zastąpi innych ważnych relacji, a więc rodzinnych, ze znajomymi czy relacji zawodowych. Dobra relacja powinna sprzyjać nie tylko rozwojowi pary wewnątrz niej, ale również rozwojowi relacji zewnętrznych zaangażowanych osób oraz rozwojowi partnerów rozumianych jako odrębne jednostki.
Jakie mogą być skutki wieloletniego poczucia osamotnienia?
Bardzo różne. Są osoby, które wybierają ucieczkę, a więc zamiast w relacje zaczynają angażować się w pracę, zakupy, hazard, byle tylko nie dotykać ważnych problemów i nie myśleć o tym, jak bardzo są trudne do rozwiązania. Kiedy osoby unikające w końcu będą zmuszone do konfrontacji z problemem zdadzą sobie sprawę z tego, że tak naprawdę są bardzo niespełnione, smutne, niezrealizowane. Taka świadomość jest często przyczyną zgłoszenia się do lekarza, który diagnozuje depresję albo dystymię. Wieloletnie poczucie osamotnienia to oczywiście zazwyczaj ogromny smutek, ale także wiele złości, niezgody na zaistniałą sytuację, zazwyczaj niewyrażonej, tłumionej.
Zaczyna cierpieć nie tylko nasza dusza.
Niestety tak. Osoby, które są/były w relacji z osobą przemocową lub uzależnioną odczuwają lęki, zaburzenia nerwicowe, stały niepokój. Ale doświadczają także różnych bóli o charakterze przewlekłym, migren, problemów ze stawami, chorób psychosomatycznych, takich jak łysienie plackowate, atopowe zapalenie skóry, toczeń, częste zakażenia wirusowe czy bakteryjne, zespół jelita drażliwego oraz refluks.
Istnieje lekarstwo na związkową samotność?
To zależy od tego, z czego ona wynika. Jeżeli są to czynniki związane z relacją, a więc niedopasowanie partnerów, zanik intymności czy namiętności, brak uwagi czy akceptacji ze strony drugiej osoby i mimo wszystko para chce nadal być razem, warto robić wszystko w kierunku rozwiązania problemów w parze. Czasami problem nie jest głęboki i samotność w związku wynika z nieznajomości swoich potrzeb czy przyzwyczajeń, wtedy warto o nich porozmawiać, starać się zrozumieć partnera/partnerkę i podążać za jego czy jej potrzebami. Bycie dwóch osób razem (często na ograniczonej przestrzeni jednego mieszkania/domu) to proces docierania się, wielu kompromisów. Czasami jednak u podłoża problemów w związku oprócz nieporozumień wynikających z naturalnych różnic międzyludzkich i pewnych niedopatrzeń w kontaktach, leżą również problemy osobiste: traumy, przemoc doświadczana w dzieciństwie, niewłaściwie ukształtowana osobowość, brak zdolności społecznych.
Czyli terapia?
Owszem. I to nie tylko psychoterapia. Kiedy para nie jest w stanie samodzielnie rozwiązać swoich problemów, warto zgłosić się po poradę do specjalisty – psychologa lub seksuologa i rozpocząć psychoterapię pary lub/i indywidualną. Ale często proces radzenia sobie z samotnością w relacji wymaga współpracy z innymi specjalistami, takimi jak: psychiatra, rehabilitant (praca z napięciem w ciele), internista, laryngolog (spadek odporności, problemy alergiczne).
A jak to nie pomaga?
Kiedy jednak wszystko zawodzi, zdarza się, że sposób uleczenia samotności w relacjach jest prostszy niż mogłoby się wydawać. Jest nim rozstanie się z osobą, która jest przyczyną samotności. Często to oczywiście tylko początek, kluczowy krok, za którym muszą iść kolejne: zaakceptowanie nowej rzeczywistości, zdobycie gotowości na kolejną relację, zbudowanie na nowo poczucia samostanowienia, wewnętrznej kontroli i akceptacji (zwłaszcza jest to ważne po wyjściu z relacji przemocowej, toksycznej).
Po takim doświadczeniu ciężko jest znów się zaangażować. Bo jeśli nie jest nam dobrze w parze, to może lepiej, żeby żyć jednak w pojedynkę?
Nie jest niczym niewłaściwym czy dziwnym, jeśli po zakończonej relacji, w której czuliśmy się bardzo samotni, będziemy sami przez jakiś czas. Bądźmy sami tak długo, jak będziemy tego potrzebowali. Bycie singlem czy singielką to także bardzo rozwojowy czas, kiedy możemy przyglądać się sobie, realizować w pełni swoje pasje i poszukiwać odpowiedzi na najważniejsze życiowe pytania. Dopiero kiedy poznamy siebie, możemy się w pełni realizować w jakiejkolwiek głębokiej relacji z drugim człowiekiem.