Relacje

Każdy singiel rozpaczliwie pragnie związku? Psychoterapeuta obala mity i mówi o szczęściu w pojedynkę

Każdy singiel rozpaczliwie pragnie związku? Psychoterapeuta obala mity i mówi o szczęściu w pojedynkę
Fot. 123RF

Gdybyśmy przestali podejrzewać singli o ich ukryte skazy i deficyty, dostrzeglibyśmy korzyści, jakie płyną z życia w pojedynkę. A jest ich sporo, o czym przekonuje nas w rozmowie psychoterapeutka, Katarzyna Kucewicz. 

Czy można być szczęśliwym singlem? 

PANI: Zna pani szczęśliwych singli?

Katarzyna Kucewicz: Znam singli szczęśliwych i nieszczęśliwych. Tak samo jak znam szczęśliwych i nieszczęśliwych ludzi w związkach. Wbrew stereotypom poczucie szczęścia nie zależy wcale od tego, czy jesteśmy w relacji, czy nie.

Czyli można być singlem i nie czuć się osamotnionym...

...a można żyć w związku i czuć się samotnym. Różnica jest taka, że w relacji uczucie osamotnienia może być bardziej dotkliwe, bo towarzyszy mu poczucie bezradności i rozczarowania. Moje pacjentki w takiej sytuacji mówią często: utknęłam. Chyba coś niedobrego dzieje się w moim związku, czuję się zagubiona, nie wiem, co robić. Natomiast kiedy single mówią o swojej samotności, wiąże się to z potrzebą działania – chcę coś zmienić. Mogę umówić się na randkę, starać się kogoś poznać, rozszerzyć sieć przyjaciół. Mam poczucie wpływu na sytuację, działam, nie czuję się bezradna.

 

Dlaczego zakłada się, że każdy singiel pragnie związku?

Jest takie przeświadczenie, że single rozpaczliwie szukają związku.

Tak myślą ci z nas, którzy nie wyobrażają sobie funkcjonowania bez relacji partnerskiej, nie dowierzają, że ktoś może być szczęśliwy, nie mając partnera. To tak jak kobiety z instynktem macierzyńskim nie wyobrażają sobie, że można być szczęśliwym bez dzieci. A można. Gdy składamy sobie życzenia, singielki usłyszą: życzę ci, żebyś sobie ułożyła życie. Czyli znalazła sobie kogoś. A przecież można sobie świetnie ułożyć życie, pozostając singlem. Mam pacjentkę, której na początku pandemii zmarł partner. Jest młoda, ma 40 lat i połowę życia spędziła w związku. Mówi: to była wielka miłość, nie chcę następnej. Przeszła żałobę, osiągnęła spokój i ułożyła sobie życie w pojedynkę. Chce korzystać z życia, być szczęśliwa, ale już nie w małżeństwie. Oczywiście nie wiemy, czy za kilka lat nie zmieni zdania. Są osoby, które nawet po 10 latach przerwy wracają na rynek matrymonialny. Ale są i takie, które pozostają wierne swojej obietnicy. Jeśli nam się wydaje podejrzane, że ktoś mówi: „ja swoją miłość już przeżyłam, teraz wpuszczam do życia tylko przyjaciół”, to dlatego, że oceniamy ludzi przez swój pryzmat. Bo ja bym tak nie mogła – twierdzimy. A przecież różnimy się potrzebami, oczekiwaniami od życia. Nawet jeśli większość społeczeństwa woli zakładać rodzinę, to badania pokazują, że co najmniej kilkanaście procent z nas czuje się lepiej, żyjąc w pojedynkę. I mimo że mają możliwości wchodzenia w relacje, wybierają życie singla.

To introwertycy?

Niekoniecznie. To prawda, że introwertycy umieją spędzać czas ze sobą, lubią własne towarzystwo i potrafią sami zapewnić sobie rozrywkę, a więc powinno im być łatwiej żyć w pojedynkę. Ważniejsze jest jednak co innego: wewnętrzne przekonanie, że związek nie jest podstawą szczęśliwego życia. Introwertyk, który uważa, że miłość i małżeństwo to warunek powodzenia i spełnienia – będzie cierpiał w samotności. I przeciwnie, szczęśliwym singlem może być ekstrawertyk, który nie uważa związku za fundament życia. My często robimy takie fałszywe założenie, że singiel jest sam. A on ma przyjaciół, rodzinę, życie towarzyskie – często bardziej ożywione niż inni. W jego życiu wcale nie brakuje ludzi. Znam kobietę, która rozstała się z mężem po czterdziestce. Podróżuje, ma przyjaciółki, córkę, ukochaną wnuczkę. Sądzę, że jest bardzo szczęśliwym człowiekiem.

Ponad połowa rozwodników chce pozostać singlami 

Widziałam badania pokazujące, że 60 proc. rozwodników, szczególnie kobiet, nie planuje ponownego związku.

Nikt nam już w dzisiejszych czasach nie nakazuje formalizowania naszych relacji, szukamy szczęścia w bardzo różnych układach i mamy różnorodne pomysły na życie. Przecież  single są bardzo zróżnicowaną grupą –  są  wolne z odzysku rozwódki, wdowy, są mamy samodzielnie wychowujące dzieci i ludzie, którzy nigdy nie zdecydowali się na stały związek. Jedni nie chcą się wiązać, bo mają za sobą doświadczenie zdrady, inni cudem się wyrwali ze związku pełnego przemocy. Ich decyzja o pojedynczym życiu jest zabarwiona rozczarowaniem, wolą relacje mniej zobowiązujące, friends with benefits czy oparte na wspólnym spędzaniu czasu. Jeszcze inni zakładają, że są singlami tymczasowo i cieszą się wolnością. Myślę, że nie doceniamy korzyści, jakie płyną z samotności. A ja często słyszę od singielek, jak je cieszy to, że same sterują swoim życiem, same nim zarządzają, nie oglądając się na nikogo. Kupuję kanapę, którą chcę, jadę tam, gdzie chcę, jem, co chcę. Żyję po mojemu.

Znam parę, która po rozwodzie stworzyła układ rodziców singli razem wychowujących dziecko. Wymieniają się w opiece, jeżdżą razem na urlopy, tylko nie żyją ze sobą. Mam wrażenie, że są teraz szczęśliwsi, niż byli w małżeństwie.

To możliwe. Są wśród moich pacjentek kobiety, które jako singielki funkcjonują wspaniale – mają przyjaciół, rozwijają się zawodowo, wiodą interesujące życie. Ale kiedy wiążą się z mężczyzną – tracą radość i spokój. Stają się nerwowe, zdekoncentrowane, nie mogą spać, męczy je zazdrość i niepokój, spada ich samoocena. Związek je destabilizuje, włącza mechanizmy zaburzające percepcję rzeczywistości, np. lęk przed odrzuceniem. I one naprawdę są szczęśliwsze w samotności. Czasem tak jest, że mamy za sobą traumatyczne doświadczenie, które rzutuje na nasze relacje, powoduje komplikacje, budzi demony. I można te demony przyprowadzić na psychoterapię albo wieść życie singla.

 

Na portalach randkowych wielu singli nie szuka związku 

Zaskoczyły mnie wyniki badań portali randkowych: okazuje się, że także większość randkujących nie chce się wiązać na stałe.

Kobiety są bardzo rozczarowane aplikacjami randkowymi.  Mówią o marnowaniu czasu na nieudane spotkania, są zawiedzione jakością kontaktów, zniechęcone poziomem kandydatów,  ich oczekiwaniami. Wiele uważa, że ma do wyboru albo relację poniżej swoich pragnień i możliwości, albo żadną. I wolą to drugie. Być może internet nie jest tak wspaniałym medium do poznawania ludzi, jak sądziliśmy. Ale czasem wolimy życie solo z innych powodów. Mamy przeświadczenie, że małżeństwo i posiadanie rodziny wiąże się z masą ograniczeń, zmusza do rezygnacji z  osobistych planów. A my mamy cel, chcemy coś osiągnąć. Wtedy randkujemy, ale z dystansem, bo wiemy, że związek wymaga zaangażowania, na które nie mamy teraz siły. Praca jest tak absorbująca, że odkładamy miłość na później.

Jest takie powiedzenie o singielkach: nie wiadomo, czy są same, bo dużo pracują, czy też dużo pracują, bo są same. To nie stereotyp?

Nie, niekoniecznie. Kobiety, które pragną zrobić karierę, mają przeświadczenie, że wymaga to od nich pracy 12 godzin na dobę. Jak miałyby założyć rodzinę? Wolność, niezależność finansowa, możliwość skoncentrowania się na własnych planach, brak presji ze strony innych – to są benefity samotności. Singielki często mówią, jak bardzo cenią to, że nie muszą się o nikogo martwić, troszczyć, do nikogo dostosowywać.

Ale czy to jest szczęście?

Może największe, jakie jest dostępne na tym etapie życia? Nie ma szczęścia uniwersalnego. Znam singielki, które  w poradnikach pop-psychologicznych nazywane są kuguarzycami. Spotykają się z dużo młodszymi mężczyznami, mają z nimi relacje seksualne. I na pewnym etapie życia czują się bardzo szczęśliwe. Myślę, że kiedy mamy jakiekolwiek wątpliwości, że żyjemy w nietypowych układach czy też w oryginalny sposób, warto zadać sobie pytanie: czy to jest dla mnie dobre? Czy o to mi chodzi w życiu? Czy na pewno tego właśnie chcę? Odpowiedź wyjaśni wszystko.

Ale to właśnie dostosowywanie się, przyjmowanie perspektywy drugiego człowieka nas rozwija, sprawia, że dojrzewamy.

To prawda i jest trochę tak, że wśród singielek jest wiele niezależnych, wykształconych, dobrze zarabiających kobiet, które są bardzo wymagające, a jednocześnie nie potrafią odpowiadać na oczekiwania innych. Przypomina mi się historia dziewczyny, która robiła spektakularną  karierę  w  mediach.  Zaczęła umawiać się na randki, chyba  głównie z powodu presji, jaką wywierała na nią jej mama. Ale kiedy tylko mężczyźni zaczynali się po niej spodziewać drobnych ustępstw – choćby takich jak wybór restauracji czy pory spotkania, albo próbowali zwrócić uwagę na jakieś jej nietaktowne zachowanie – wycofywała się z relacji. Nie chciała się nagiąć w niczym. Kiedy się tego nie umie, budowanie związku jest trudne. A kiedy nie chcemy się tego uczyć – właściwie niemożliwe. Ale może warto spojrzeć na dostosowywanie się także od innej strony. Przecież my mamy różną przeszłość za sobą. Domyślam się, że jeśli ktoś musiał w młodości żyć pod dyktando, w cieniu awantur rodzinnych, odczuwa wielką ulgę i radość, gdy wreszcie nikt mu niczego nie narzuca. Słyszę czasem, jak szczęśliwe są kobiety, gdy same zdecydowały o przeprowadzce, wybrały mieszkanie, adoptowały psa. Same podejmują decyzje, a potem ponoszą ich konsekwencje. To też nas rozwija, powoduje, że dojrzewamy.

Czego ludzie w związkach mogą nauczyć się od singli? 

Bo kiedy same podejmujemy decyzje, bierzemy odpowiedzialność za swoje życie?

Tak, nie możemy się np. podzielić się nią z partnerem. W związku zawsze mamy taką możliwość – możemy trochę zwalić winę na partnera: on też powinien pamiętać, dlaczego zawsze ja muszę? Ale możemy też na niego liczyć  –  pomoże, jest moją poduszką powietrzną.  I to nam trochę ogranicza dorosłość przez wielkie D. Zachęcam czasem  jako terapeutka kobiety, żeby pobyły trochę singielkami. Żyć samodzielnie – właśnie tego osoby w związkach powinny uczyć się od singli. Kiedy jesteśmy długo w relacji, zawsze w jakimś stopniu polegamy na partnerze. Spotkałam kobiety, które dopiero po rozwodzie uczyły się tankować auto i wystawić fakturę. Ale co ważniejsze, musiały uczyć się, jak dać samej sobie wsparcie, jak poradzić sobie emocjonalnie. Samodzielnie dokonać wyboru, wyjechać samej na weekend czy na urlop – to są bardzo ważne umiejętności. Wiele z nas nawet nie wie, że mogłoby mieć z tym problem. Kobiety, które żyją solo od lat, wiedzą, czego chcą, mają swoje zdanie, zdają sobie sprawę, co jest dla nich dobre. Czasem dobrze pobyć singlem, żeby się tego dowiedzieć. 

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również