Jeszcze niedawno głośno było o retinolu i kwasach, dziś w centrum uwagi znalazły się peptydy miedziowe – subtelne, a zarazem niezwykle skuteczne. To właśnie one zdobyły miano "niebieskiego eliksiru młodości" i są dziś jednym z najgorętszych trendów w dermokosmetyce. Dlaczego? Bo działają tam, gdzie inne składniki często zawodzą – na poziomie komórkowej regeneracji skóry.
Peptydy miedziowe to mikroskopijne cząsteczki – połączenie aminokwasów z jonami miedzi – które naturalnie występują w naszym organizmie. W kosmetykach odtwarzają ten biologiczny mechanizm, stymulując skórę do samonaprawy. Miedź, niezbędna do syntezy kolagenu i elastyny, działa jak katalizator odnowy – wspiera proces gojenia, zwiększa elastyczność skóry i poprawia jej jędrność. Peptydy zaś pełnią rolę „kurierów” – przekazują komórkom sygnały, że czas na regenerację.
Literatura naukowa potwierdza wielokierunkowe działanie peptydów miedziowych na skórę, w tym działanie regenerujące, antyoksydacyjne, przeciwzapalne, aktywujące przebudowę naskórka, wpływające na gojenie się ran. Mówi się również o stymulacji kolagenu, natomiast co do tego mam wiele wątpliwości, ze względu na znaczne ograniczenia przenikalności peptydu głębiej niż do warstwy rogowej.
Nie złuszczają, nie podrażniają, nie uwrażliwiają skóry na słońce, a mimo to potrafią zdziałać cuda. W badaniach klinicznych udowodniono, że regularne stosowanie kosmetyków z GHK-Cu (najbardziej znanym peptydem miedziowym) zwiększa gęstość skóry, redukuje drobne zmarszczki i przyspiesza gojenie mikrouszkodzeń. W porównaniu z retinolem, działa wolniej, ale stabilniej – to pielęgnacja dla tych, którzy cenią skuteczność bez kompromisów.
"W działaniu takich składników najważniejszy jest czas. Pamiętajmy, że wyniki badań dotyczące efektów działania na skórę, odnosiły się do stosowania peptydów miedziowych dwa razy dziennie przez dłuższy okres czasu, minimalnie 12 tygodni, wyciągając z nich największy potencjał, mówi mgr kosmetologii Anna Rajch (@oczywiscie.skora) ze Skin Harmony Clinic. I dodaje, że aby peptydy miedziowe zadziałały, musimy je umiejętnie stosować.
"Potwierdzone badania wskazują na konieczność unikania łączenia w jednym schemacie pielęgnacyjnym peptydów miedziowych z :
- kwasami AHA, BHA takimi jak glikolowy, mlekowy, migdałowy, salicylowy, które mocno destabilizują peptydy miedziowe, co zmniejsza ich efekt działania na skórę
- witaminą C w postaci kwasu L-ascorbinowego ze względu na kwaśne środowisko kwasu, znaczą możliwość utleniania oraz dwustronną neutralizację substancji
- z retinoidami, ze względu na silny potencjał drażniący po połączeniu tych dwóch substancji
Pamiętajmy jednak, że powyższe połączenia uwielbiają się, gdy substancje stosuje się w innych porach, cyklach pielęgnacyjnych, ponieważ uzupełniają się nawzajem", tłumaczy ekspertka.
"Istnieją jednak takie, które z czystym sumieniem możemy stosować jednocześnie. Kompatybilnymi substancjami w stosunku do peptydów miedziowych są kwas hialuronowy o niskiej masie cząsteczkowej, pochodne witaminy C, ze względu na szerszą tolerancję pH, takie jak glukozyd ascorbylu, etylowana forma witaminy C czy tetraizopalmitynian ascorbylu. Mówi się również o łączeniu ich z niacynamidem, ponieważ adresatami obu tych substancji są inne potrzeby skórne, nie ma więc wzajemnego znoszenia się. Dodatkowo efektywnie się je łączy z ceramidami, witaminą E czy śluzem ślimaka", tłumaczy mgr Anna Rajch.
W świecie, w którym pielęgnacja coraz częściej przypomina laboratorium, pojawił się składnik, który łączy technologię z przyjemnością. A nawet designem. Ma kolor wieczornego nieba, działa z precyzją biotechnologii i elegancją luksusowego rytuału. Peptydy miedziowe – niepozorne cząsteczki, które stały się symbolem nowoczesnej, świadomej pielęgnacji – podbijają laboratoria, półki perfumerii i serca kobiet, które cenią skuteczność bez kompromisów. To nie wygląda na chwilowy trend.
A to kilka preparatów kosmetycznych z peptydem miedziowym: