„Glina” w reżyserii Władysława Pasikowskiego to serial, który wyprzedził swoją epokę. Emitowany w latach 2004–2008, uchodzi za jedną z najdojrzalszych i najbardziej autentycznych polskich produkcji kryminalnych – mroczną, surową i głęboko zanurzoną w psychologii postaci. A teraz – po latach przerwy – serial wraca. Zanim jednak zobaczymy nowe odcinki, warto wrócić do oryginału, który właśnie trafia na SkyShowtime.
Zaczęłam od pierwszego i drugiego sezonu sprzed dwóch dekad. Wiedząc, że doczekamy się kontynuacji, próbowałam przypomnieć sobie fenomen tego serialu. Co zdecydowało, że był sukces? Styl Pasikowskiego – ten sam, który znamy z kultowych „Psów”: ciemna paleta barw, wyraziste dialogi, chłodny realizm i całkowity brak upiększeń. Na tle ówczesnych seriali TVP "Glina" wyglądał jak produkcja z innego świata – bliżej mu było do europejskiego dramatu kryminalnego niż do klasycznej telewizji sprzed wieczornych "Wiadomości".
Tu nikt nie jest jednoznacznie dobry ani zły. Policjanci czasem balansują na granicy prawa, a relacje między nimi są napięte, pełne nieufności i rywalizacji. Jednak mimo brutalności i cynizmu tego świata, wciąż obowiązuje pewien kodeks lojalności – szacunek dla tych, którzy się „nie skundlili”.
Po latach przerwy "Glina" nie jest już jedynie serialem o policyjnych mroczkach — stała się też pomostem między dawnym a współczesnym kryminałem. Dziś produkcje tego gatunku muszą sprostać oczekiwaniom wymagającej publiczności: realistyczna fabuła, głęboka psychologia postaci, konsekwencja w budowaniu klimatu, a jednocześnie wrażliwość na to, co dziś wywołuje rezonans – przemoc, nierówności, wpływ przeszłości na teraźniejszość. "Glina" to obraz, który pokazuje, że świat policji kryminalnej nie składa się z czystych podziałów na bohaterów i przestępców — liczy się moralna ambiwalencja, osobiste demony, mroki, które bohaterowie sami w sobie noszą. To także przypomnienie, że klasyk – jeśli był dobrze zbudowany – nie musi się zestarzeć, tylko może dojrzewa.
Oczywiście każdy zastanawia się, czy wraca Jerzy Radziwiłowicz w roli nadkomisarza Gajewskiego. Jego obecność przez pierwsze dwa odcinki jest... tajemnicza. Nie zdradzę więcej.
W rolach znanych policjantów z Warszawskiego Wydziału Zabójstw ponownie zobaczymy Macieja Stuhra (Artur Banaś) i Jacka Braciaka (Bonifacy Jóźwiak). Dołącza nowa postać — aspirant Tamara Rudnik, w którą wcieliła się Nela Maciejewska. I jest naprawdę świetna! W obsadzie wracają także Anna Cieślak i Agnieszka Pilaszewska. W ciekawej roli jest też Weronika Książkiewicz.
Reżyserami są Władysław Pasikowski (twórca pierwszych sezonów) oraz Dariusz Jabłoński. Scenariusz napisał Maciej Maciejewski. Autorami zdjęć zostali Magdalena Górka i Piotr Lenar, a muzykę skomponował Michał Lorenc.
Serial przenosi widzów ponownie na warszawskie ulice, gdzie policjanci ze Wydziału Zabójstw stają przed nowymi sprawami, które splatają przemoc ze śmiercią, a teraźniejszość z tym, co za nimi — z przeszłością. Wątki osobiste bohaterów będą odgrywać dużą rolę — Banaś nie jest tym samym człowiekiem co za czasów pierwszych sezonów.
Dla fanów oryginałów będzie to powrót do dobrze znanych bohaterów i tematów, ale z nową perspektywą — dojrzałością, świadomością wagi konsekwencji i przemiany. Dla tych, którzy wtedy nie oglądali – szansa nadrobić klasykę przed premierą i zestawić stare z nowym. Styl, który kiedyś wyróżniał "Glinę" — realizm, psychologia, surowość — zapowiada się, że zostanie zachowany, ale z większym doświadczeniem twórców i lepszymi warunkami produkcyjnymi. To może być coś więcej niż nostalgiczny powrót — może być odrodzenie gatunku. Ja lubię i czekam na kolejne sezony.
"„Glina. Nowy rozdział” debiutuje 16 października 2025 roku, wyłącznie na platformie SkyShowtime, jako serial oryginalny tej platformy we współpracy z Telewizją Polską.
20 października o godzinie 20:00 na żywo w twojstyl.pl
Transmisja za: