W polskiej telewizji kryminały od zawsze miały swoją wierną widownię, ale niewiele z nich zdobyło taką renomę i status kultowego jak "Glina" w reżyserii Władysława Pasikowskiego. Serial, emitowany w latach 2004–2008, to przykład produkcji, która wyprzedzała swoje czasy – realistycznej, mrocznej i głęboko osadzonej w psychologii bohaterów. Dziś, mimo że od premiery minęło już kilkanaście lat, wciąż uchodzi za jedną z najlepszych pozycji w gatunku polskiego kryminału. I za chwilę pojawi się kontynuacja serii. Do tego czasu warto przypomnieć sobie poprzednie dwa sezony. Właśnie pojawiły się na SkyShowtime.
I tak właśnie zrobiłam. Włączyłam po prawie dwóch dekadach serial "Glina". Od razu przypomniało mi się, co przed laty zrobiło na mnie wrażenie: ręka reżysera – Pasikowski, znany z "Psów", przeniósł swój charakterystyczny styl do telewizji: ciemna kolorystyka, mocne dialogi, surowy klimat i brak upiększeń. "Glina" wyglądał inaczej niż ówczesne seriale TVP – bardziej jak europejski dramat kryminalny niż produkcja telewizyjna sprzed wieczornych wiadomości. Bohaterowie nie są jednoznaczni. Glinom zdarza się współpracować z przestępcami, a policjanci mogą się nie lubić, ale szanują tych, co się "nie skundlili".
Serial "Glina" doczekał się dwóch sezonów – pierwszy liczył 13 odcinków (emisja 2004–2005), a drugi – 15 (2008 rok). Oba łączy postać komisarza Andrzeja Gajewskiego, w którego wcielił się znakomity, mroczny, nieco smutny, ale czujny i uczciwy Jerzy Radziwiłowicz. To rola, która do dziś uchodzi za jedną z najciekawszych w jego karierze – pełna wyważonej gry, psychologicznej głębi i charakterystycznego dla aktora dystansu.
Gajewski nie jest klasycznym "twardym gliną" z amerykańskich seriali. To człowiek zmęczony, samotny, obciążony przeszłością i skomplikowanymi relacjami z rodziną, ale jednocześnie niezwykle skuteczny w swojej pracy. W jego postaci odbija się cała ambiwalencja polskiej transformacji i trudne realia początku XXI wieku.
Pierwszy sezon koncentruje się na śledztwach dotyczących zbrodni, które pokazują ciemne strony życia w Warszawie – od mafijnych porachunków, przez brutalne morderstwa, po korupcję. Pasikowski zadbał o realizm – akcja nie jest przesadnie dynamiczna, a intrygi mają ciężar i złożoność, której w tamtym czasie brakowało w innych polskich produkcjach.
Drugi sezon, powstały kilka lat później, był bardziej rozbudowany fabularnie i głębiej zaglądał w psychikę bohaterów. Pokazywał zderzenie ideałów ze światem, w którym nic nie jest czarno-białe. Gajewski, nadal mierząc się z własnymi demonami, balansuje pomiędzy lojalnością wobec prawa a poczuciem osobistej sprawiedliwości.
Na ekranie obok Radziwiłowicza pojawiła się plejada znakomitych polskich aktorów: Maciej Stuhr, Jacek Braciak, Robert Gonera, Krzysztof Stroiński, Urszula Grabowska, Małgorzata Buczkowska i wielu innych. Każdy z nich wniósł autentyczność i charakter do kreowanej postaci.
Mimo że od premiery minęło już sporo czasu, "Glina" wciąż imponuje dojrzałością i wiarygodnością. To serial, który nie bał się trudnych tematów i nie podchodził do widza protekcjonalnie. Był jednym z pierwszych polskich tytułów, które śmiało mogły konkurować z zachodnimi kryminałami. I przyznam, obejrzałam po latach z ciekawością. I oglądałam dalej, mimo że w pewnym momencie już przypomniałam sobie "kto zabił", ale zdążyłam znowu przywiązać się do postaci. A to bardzo dużo.
Na sezon 3 czekam z niecierpliwością.
"Glina" sezon 1 i 2 w SkyShowtime. Sezon 3 jesienią.