Ludzki mózg jest znacznie bardziej podatny na manipulację i ma większe skłonności do oszukiwania siebie samego, niż dotychczas zakładano. Informacje o przeszłości nie są w nim zapisane na stałe, lecz każdego dnia stwarzane na nowo. Świat Wiedzy zdradza, w jakim stopniu można ufać własnym wspomnieniom – i jak da się je chronić przed wpływami z zewnątrz...
Spis treści
Dla Maxa to wieczór podobny do innych: po pracy idzie pobiegać i jak zwykle kieruje się w stronę parku. Gdy chce przebiec przez skrzyżowanie, nagle drogę przecina mu skręcający w prawo samochód, który niemal go potrąca. Zdenerwowany mężczyzna wali w boczną szybę przejeżdżającego auta i krzyczy: – Ej, uważaj!
Wtedy kierowca zatrzymuje się, gwałtownie otwiera drzwi i rusza na Maxa. Biegacz jednak przyspiesza i udaje mu się uniknąć konfrontacji. Ale nie na długo, jakieś pół minuty później napastnik dogania go i wymierza dwa ciosy pięścią w twarz. Uderzony upada na ziemię, potem otrzymuje parę kopniaków w brzuch oraz głowę.
W tym momencie właściciel położonej obok pizzerii wybiega z lokalu z krzykiem, co sprawia, że agresor ucieka. Max ze wstrząśnieniem mózgu i krwiakami trafia do szpitala. Restaurator zachował przytomność umysłu i zapamiętał numer rejestracyjny samochodu. Dzięki temu bardzo szybko udaje się odnaleźć sprawcę.
Ten przyznaje się do winy i proponuje, iż zapłaci odszkodowanie. Ale w trakcie toczącego się kilka miesięcy później procesu następuje spektakularny zwrot akcji: Max, oczekując przed salą sądową na wezwanie do środka, zatrzymuje wzrok na mężczyźnie, który siedzi naprzeciwko i uśmiecha się do niego. Jest pewien: to on go pobił! Kto w takim razie występuje właśnie w roli oskarżonego?
Max wbiega do sali i przerywa trwającą rozprawę, krzycząc: – To nie ten człowiek! Prawdziwy sprawca siedzi na zewnątrz! Jak się po chwili okazuje, mężczyzna czekający przed drzwiami nie jest tym, który zaatakował biegacza, lecz jego wybawcą – to właściciel pizzerii. Jak Max mógł się tak pomylić? Dlaczego świadka zidentyfikował jako swojego oprawcę?
Ta dziwna sytuacja mówi nam wiele o tym, jak funkcjonuje ludzki mózg... Czy nasza pamięć działa jak strona Wikipedii? Naukowcy długo uważali mózg za gigantyczne archiwum, w którym ze szczegółami przechowywane jest to, co przeżyliśmy, i w razie potrzeby jest stamtąd przywoływane. Mylili się. Dziś już wiadomo, że przypominanie jest raczej procesem kreatywnym – albo, jak sformułowała to psycholożka dr Julia Shaw:
Nasza pamięć działa niczym strona Wikipedii. Tak jak w przypadku internetowej encyklopedii, "wpisy" można w dowolnym momencie zmodyfikować, wprowadzając do nich nowe dane i... błędy.
"Zawsze gdy przywołujemy z pamięci wspomnienie, zmieniamy je. Za sprawą nastroju, w jakim w danym momencie jesteśmy, albo informacji, których wcześniej nie mieliśmy", dodaje dr Shaw.
Inaczej mówiąc, "fakty" rzekomo wykute w naszym mózgu niczym w kamieniu tak naprawdę są podatne na manipulację z zewnątrz. Co więcej:
Nasz mózg interpretuje, zniekształca, tłumi informacje negatywne i upiększa pozytywne, a na końcu wszystko spina razem jako tak zwane wspomnienia – mówi adwokat dr Alexander Stevens.
Właśnie z tego powodu w pamięci stale pojawiają się błędy – co pokazuje przytoczona powyżej sprawa.
Pomyłkę Maxa tłumaczy kilka teorii. Jednym z czynników mogłoby być duże obciążenie emocjonalne. "Stres nierzadko skutkuje znaczącym ograniczeniem zdolności do identyfikacji. W efekcie złożone zeznania bywają mniej wiarygodne", wyjaśnia dr Stevens. Przypuszczalnie do pomyłki przyczynił się także fakt, iż zarówno właściciel pizzerii, jak i napastnik pochodzili z południa Europy.
Zjawisko nazywane efektem innej rasy (ang. cross-race effect) jest znane nauce: objawia się tym, że gorzej rozpoznajemy osoby należące do obcych grup etnicznych. Znaczenie może mieć także to, iż parę dni przed rozprawą Max spotkał właściciela pizzerii w supermarkecie i już tam zidentyfikował go jako sprawcę – prawdopodobnie dlatego, że w jego pamięci obie osoby były emocjonalnie związane z aktem przemocy.
Ponadto: "Jeśli świadek raz rozpoznał w kimś sprawcę, pojawia się problem, który prawnicy określają jako <powtórne rozpoznanie>", tłumaczy dr Stevens. "Nie wiadomo, czy świadek ma przed oczyma obraz rzeczywistego sprawcy w trakcie popełniania przestępstwa, czy też obraz rzekomego sprawcy widzianego przy okazji pierwszej konfrontacji."
Słynny przykład tego zjawiska dotyczy morderstwa niemieckiego bankiera Jürgena Ponto, którego w 1977 roku dopuściła się Frakcja Czerwonej Armii (niem. Rote Armee Fraktion, RAF). Zarówno wdowa po Ponto, jak i jego szofer zgodnie twierdzili, że w trakcie konfrontacji z podejrzanymi rozpoznali w studentce z Düsseldorfu uczestniczkę zamachu – wkrótce jednak stało się jasne, iż identyfikacja ta była błędna.
Jak doszło do tak znaczącej pomyłki? Otóż niedługo przed okazaniem zaprezentowano świadkom fotografie podejrzanych. Pośród nich znajdowało się także zdjęcie niesłusznie oskarżonej później kobiety. To dlatego podczas konfrontacji jej twarz wydała się obojgu znajoma – w wyniku czego nieświadomie powiązali ją z przestępstwem.
Pamięć może ulec zmianom po dostarczeniu świadkowi nowych danych – to tak zwany efekt błędnej informacji – mówi psycholożka prof. Elizabeth Loftus.
W przypadku właściciela pizzerii oraz studentki fałszywe oskarżenie okazało się niegroźne w skutkach – ale w wielu innych sytuacjach tak nie jest.
Według badań w samych tylko Stanach Zjednoczonych w latach 1989–2018 wydano 356 błędnych wyroków, które później cofnięto na podstawie dowodów w postaci badań DNA. W około 70% tych przypadków to naoczni świadkowie zidentyfikowali daną osobę jako sprawcę – mimo że nie było jej na miejscu zbrodni!
Czy fałszywe wspomnienie może skłonić do popełnienia morderstwa? Wchodząc w styczniu 2008 roku do sali rozpraw Sądu Rejonowego w Oldenburgu, Daniela A. pokonuje chyba najtrudniejszą drogę w swoim życiu. Oto zdecydowała się opowiedzieć o czymś, czego przez 26 lat nikomu nie wyjawiła – ze strachu przed kobietą siedzącą teraz na ławie oskarżonych.
To Monika K. mająca odpowiadać za to, że 19 sierpnia 1981 roku rzekomo udusiła swojego czteroletniego syna Markusa. Tak w każdym razie utrzymuje Daniela A. – jej bratanica, która podobno wszystko widziała. Twierdzi też, iż pod ciężarem tej wiedzy rozsypał się cały jej świat. Ale nareszcie ma się to skończyć:
"Chcę wieść normalne życie", mówi Daniela, która sama ma za sobą pobyt w więzieniu, do którego trafiła za oszustwo. Trzydziestopięcioletnia kobieta twierdzi, że dobrze pamięta, jak na swoim czerwonym rowerku dziecięcym śledziła Monikę K. i jej syna Markusa. Opowiada, jak przejeżdżała przez centrum handlowe, podczas gdy jej ciocia jechała rowerem ulicą równoległą.
Wspomina, że przy nasypie kolejowym Monika K. w końcu zsiadła z roweru, aby razem z Markusem zniknąć w zaroślach. Ona sama wówczas odstawiła rowerek na przystanku autobusowym i, skradając się, poszła za nimi, aż w końcu zobaczyła, iż jej ciocia chwyta chłopca, po czym dusi go rajtuzami.
Chwilę później ponoć ujrzała ją Monika K., więc w panice uciekła. Mówi, iż słowa, które wykrzyczała za nią krewna, wryły jej się w pamięć: "Jeśli coś powiesz, to ciebie też zabiję!" Mimo że opis zdarzenia wydaje się bardzo szczegółowy oraz wiarygodny, to jest w nim kilka haczyków. Otóż przystanek, na którym Daniela A. rzekomo odstawiła rowerek, w roku 1981 jeszcze nie istniał. Podobnie jak centrum handlowe, przez które podobno przejechała wtedy na rowerze – powstało ono dopiero trzy lata później. Okazało się również, iż miejsce, w którym znaleziono ciało dziecka, wcale nie było miejscem zbrodni. Daniela A. utrzymuje jednak, że widziała sam moment morderstwa właśnie tam – przy nasypie, którego zdjęcie opublikowano we wszystkich gazetach.
Innymi słowy, Daniela A. pamięta coś, czego nie mogła doświadczyć w taki sposób, jak opisała. Z opinii biegłych mających ocenić wiarygodność tych zeznań wynika, iż Daniela nie zmyśliła świadomie tego, co w jej przekonaniu zaszło, lecz stworzyła to w oparciu o tak zwane wspomnienia rzekome. Twierdzi, że obrazy zabójstwa nieustannie zaprzątały jej myśli, a tym samym sprawiły, że nie wiodło jej się w życiu. Były one wspierane przez otoczenie, które otwarcie obwiniało Monikę K. o śmierć jej syna.
Kilka tygodni po zeznaniach Danieli A. oskarżona wyszła na wolność – z powodu braku dowodów. To, że można pamiętać zabójstwo, którego tak naprawdę się nie widziało, brzmi niesamowicie. Ale mózg może nam płatać figle jeszcze poważniejsze w skutkach – i wysłać nas za kratki.
Udowadnia to przesyłka, którą kilka lat temu dr Julia Shaw otrzymała od niejakiego Johna Zebedee... Czy można pamiętać morderstwo, które nie miało miejsca? Brytyjczyk w liście z więzienia szczegółowo opisał, jak nagle odżyło w nim wspomnienie z dzieciństwa: przypomniał sobie, że ojciec go gwałcił. Obudziło to w nim wściekłość, pod której wpływem zabił rodzica.
Problem w tym, iż do tej pory nie znaleziono dowodów na to, jakoby padł ofiarą przemocy seksualnej, więc przypuszcza, że jego pamięć mogła go oszukać. Gdyby okazało się to prawdą i Zebedee faktycznie popełnił zbrodnię pod wpływem wspomnienia rzekomego, oznaczałoby to, iż w ekstremalnym przypadku pomyłka mózgu może każdego z nas zamienić w mordercę, wykorzystując do tego wydarzenia, które nie miały miejsca. Doktor Alexander Stevens uważa, że jest to jak najbardziej możliwe:
"Skoro fałszywe wspomnienia mogą doprowadzić do tego, iż niewinni trafiają do więzienia, to dlaczego nie miałyby skłaniać ludzi do dokonywania samosądów?" Przedstawione przypadki pokazują wyraźnie jedno: idealna pamięć nie istnieje.
Mózg nie potrafi zapisać naszych przeżyć w całości, więc stale dochodzi do małych błędów – wyjaśnia dr Shaw.
Czasami można je wykryć – jak w przypadku obecnego we wspomnieniach przystanku autobusowego, który powstał dopiero kilka lat później – ale generalnie niewiarygodnie trudno odróżnić to, co realne, od tego, co fałszywe. Dlaczego?
Zarówno wspomnienia wymyślone, jak i te prawdziwe przechowywane są w tym samym obszarze mózgu. Nawet na skanach tego organu wyglądają tak samo. Metodę, która może być pomocna w ustaleniu, na ile jakieś wspomnienie jest autentyczne, odkryli psycholodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego.
W badaniach dotyczących napadów rabunkowych, w których dochodzenie prowadziła policja z Houston, 717 naocznych świadków miało bezpośrednio po napadzie zidentyfikować podejrzanych na podstawie zdjęć, a jednocześnie zaznaczyć na skali, jak bardzo są pewni swoich wyborów. Ta samoocena okazała się później przed sądem zadziwiająco niezawodna. Profesor Elizabeth Loftus mimo to pozostaje sceptyczna:
"To, że człowiek z przekonaniem opowie nam coś ze szczegółami, jeszcze wcale nie oznacza, iż wydarzyło się to naprawdę". Według psychologa dr. Haralda Welzera maksymalne szanse na to, że wspomnienie jest wiarygodne, wynoszą zaledwie 50%. Zasadnicza nieufność zdaje się więc uzasadniona...
„W mózgu regularnie dochodzi do szeregu błędów i pomyłek”, twierdzi dr Alexander Stevens, prawnik. Ten niemiecki adwokat ma nieustannie do czynienia przed sądem z fałszywymi wspomnieniami. W swojej książce pt. Aussage gegen Aussage. Urteil ohne Beweise (Zeznanie kontra zeznanie. Wyrok bez dowodów, brak polskiego wydania) nie tylko przedstawia więcej tego typu przypadków jak opisany na początku artykułu, ale także przytacza zaskakujący eksperyment.
Aby udowodnić podatność świadków na manipulację, przed wejściem na salę rozpraw adwokaci spontanicznie oddawali swoje togi oskarżonym. W co najmniej dwóch sprawach karnych ta sztuczka się udała – na policji poszczególni świadkowie zidentyfikowali jako sprawcę podejrzanego, tymczasem w trakcie procesu jako rzekomego przestępcę wskazali obrońcę!
W latach 90. Henri Poulard spędził w więzieniu 3,5 roku, choć był niewinny. Skazano go za napad na salon jubilerski w Genewie – siedem lat po tym, jak dokonano przestępstwa, do którego popełnienia konsekwentnie się nie przyznawał. W jego przypadku zgubne okazało się to, że podczas drugiej konfrontacji pracownicy sklepu zidentyfikowali go jako sprawcę. Początkowo jeszcze się wahali, co wskazuje na zmienione wspomnienie. Dopiero wiele lat później schwytano prawdziwych sprawców: złodziejską szajkę z Włoch.
Dwudziestego pierwszego lipca 1996 roku o 4:40 rano Damon Thibodeaux zeznał, że zgwałcił i udusił swoją kuzynkę Crystal. Śledczy tak długo go przesłuchiwali i naciskali na niego, aż przyznał, iż pamięta morderstwo, którego nigdy nie popełnił: "Nie wiedziałem, że to zrobiłem, ale to zrobiłem", podał 22-latek do protokołu. Niedługo potem skazano go na śmierć. W więzieniu spędził 16 lat, dopóki badanie DNA nie dowiodło, że jest niewinny.
„Zawsze gdy przywołujemy z pamięci wspomnienie, zmieniamy je. Za sprawą nastroju, w jakim w danym momencie jesteśmy, albo informacji, których wcześniej nie mieliśmy” twierdzi dr Julia Shaw, psycholożka z University College London. To była sytuacja jak z oscarowego filmu Incepcja Christophera Nolana – tyle że zamiast myśli "wszczepiono" ofiarom wspomnienia.
W 2015 roku dr Julia Shaw udowodniła, jak łatwo można ludziom wmówić rzeczy, które nigdy nie miały miejsca – wszystko, czego potrzebowała, to trzy 40-minutowe rozmowy. W trakcie pierwszej sesji ochotnik przypominał sobie najpierw epizod, który naprawdę miał miejsce. Aby zbudować zaufanie, dr Shaw odwoływała się do poufnych informacji, które otrzymała od jego bliskich.
Potem pytany był o drugie, zmyślone wydarzenie: kłótnię z rodzicami, do której trzeba było wezwać policję. Następnie odbyły się jeszcze dwie sesje, przebiegające według tego samego schematu. Po trzeciej rozmowie ochotnik często był przekonany, że wdał się w ostrą wymianę zdań ze swoimi rodzicami, w trakcie której musieli wkroczyć stróże prawa. "Byłam zaskoczona, jak łatwo poszło", mówi dr Julia Shaw, której udało się sfałszować wspomnienia aż 71 spośród 100 uczestników eksperymentu.
Dwudziestego pierwszego grudnia 1988 roku nad Lockerbie w Szkocji bomba rozerwała Boeinga 747. Śmierć poniosło wtedy 270 osób. Kulisy tego zamachu przez długi czas były niewyjaśnione, aż do momentu, kiedy to libijski oficer wywiadu Abdel Basit Ali al-Megrahi został osądzony jako winny jego dokonania – niesłusznie, jak się dziś zakłada. Wygląda na to, że w trakcie przesłuchania śledczy zmanipulowali wspomnienia głównego świadka oskarżenia, którym był właściciel sklepu Tony Gauci.
Nasze wspomnienia tworzymy sami. Niekoniecznie są one zgodne z tym, co się wcześniej zdarzyło", twierdzi prof. Hans Markowitsch, neuropsycholog z Uniwersytetu w Bielefeld
"Fałszywe wspomnienia nie są objawem nieprawidłowego funkcjonowania mózgu, lecz stanowią regułę", mówi prof. Markowitsch. Dlatego też do zeznań naocznych świadków należy podchodzić sceptycznie. Badacz udowodnił, jak łatwo można komuś "zaszczepić" wspomnienia: "Pewnego razu pokazaliśmy studentom dwa krótkie filmy, a następnie zaprezentowaliśmy im kadry z tych klipów oraz inne obrazy, które w nich nie występowały. Byliśmy zaskoczeni, kiedy okazało się, że studenci 45% kadrów pamiętali błędnie."