Ubraniami wymienia się z koleżankami albo kupuje używane. Justyna Konczewska, założycielka warszawskiego komisu Crush, przyznaje, że nie goni za trendami i nie ma jednego stylu. Jej zdaniem piękne i unikalne rzeczy nie muszą być drogie. Ale trzeba wiedzieć, gdzie je znaleźć.
Mokotów. Stara kamienica. Justyna mieszka na ostatnim piętrze, wnętrze jest przestronne. W przedpokoju ścianę zdobi wzorzysta tapeta, kuchnię pomalowano na niebiesko, drewniane meble mają piękny orzechowy odcień. Justyna lubi mieszać style i w urządzaniu wnętrz, i w garderobie. W dniu spotkania ma na sobie sukienkę w drobną granatowo-czerwoną kratkę i wsuwane srebrne klapki na niskim obcasie.
Obie rzeczy są z butiku Crush. To komis z niebanalnymi ubraniami. Jej własny. Justyna otworzyła go dwa lata temu nieopodal domu. Lubi modę, a spontaniczne „ciuchowiska” były dobrym pomysłem na szybkie odświeżenie szafy. Pierwszą wymianę ubrań zorganizowała w gimnazjum! Teraz wyszukiwanie i sprzedawanie ciekawych egzemplarzy stało się jej pracą. Ubrania przechowywała w pokoju dzieci, potem na strychu kamienicy. Aż pojawiła się możliwość wynajęcia pomieszczenia z dużą witryną przy ulicy Bałuckiego. Crush zdobył popularność dzięki Instagramowi i rekomendacjom koleżanek Justyny. Teraz mieści się w większym pomieszczeniu, przy ul Dąbrowskiego 20.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Kobiety przychodzą tu oddać ubrania, których nie noszą, i kupić nowe. A „nowe” często oznacza z drugiej ręki. Justyna przywiązuje dużą wagę do jakości ubrań. W Crushu jest mało rzeczy z sieciówek, dominują te firm z wyższej półki jak Zadig&Voltaire czy Sandro. Zdarzają się też perełki znanych domów mody: Jil Sander czy MiuMiu. Nie chodzi o snobizm, ale o jakość. A ceny używanych rzeczy są rozsądne: kilkadziesiąt, maksymalnie kilkaset złotych. Justyna żartuje, że ma przywilej pierwszeństwa, ze swojego butiku może „podkraść” coś dla siebie. Jej garderoba jest różnorodna, nie ma dominującego stylu. Są rzeczy stonowane i minimalistyczne, ale też energetyczne, w kolorowe wzory. Niektórych rzeczy prawie nie nosi, ale chce je mieć, bo są niepowtarzalne. Lubi etniczny styl, hafty, niespotykane kolory. Za taką estetykę ceni Isabel Marant i Maryam Nassir Zadeh. Jeśli ma coś ze znanych domów mody, jak czerwony gruby sweter MiuMiu, to z drugiej ręki. Nie wydaje dużych pieniędzy na ciuchy. Czasem zagląda do COS-a, głównie po bawełniane T-shirty. A ulubione sztruksowe spodnie ma z H&M. Z polskich marek lubi Anię Kuczyńską i Kaaskas Kasi Skórzyńskiej. W jej szafie pełno też apaszek i ozdób, ale na razie ich nie nosi. Powód: brak czasu i dużo obowiązków przy dzieciach. Czasem tylko wkłada biżuterię, najczęściej wybierając jedną wyrazistą rzecz, np. kolorową bransoletkę Dinosaur Designs. Kiedy pytam, czy coś ze swojej szafy zamierza zachować dla córki, odpowiada: zdecydowanie nie! „Bo w modzie najbardziej lubię zmiany”.
Justyna w ulubionej sukience Caron Callahan w delikatną kratkę.
Justyna w koszuli kultowej francuskiej marki Equipment.
Torba MiuMiu.
W szafie Justyny wiszą ubrania w różnych stylach. Od sukienek o minimalistycznych krojach po swetry z etnicznymi motywami.
Jeśli okulary przeciwsłoneczne, to niebieskie, geometryczne od Celine. Bransoletki od Ani Kuczyńskiej i Dinosaur Designs.
Ulubione szpilki Isabel Marant: z zamszowej skóry, ozdobione metalicznymi gwiazdkami.
Nie wszystko musi leżeć idealnie. Justyna lubi, gdy ubrania zmieniają proporcje sylwetki.
Lubi torebki w tonacji brązu. Ta od Jérôme'a Dreyfussa ma prosty design i jest pojemna.
Dzianinowy płaszcz włoskiej marki Jucca Justyna pokochała za etniczny wzór.
Ceni lokalne marki. W szafie ma sporo ubrań od Ani Kuczyńskiej i Kaaskas.