Zaglądamy do szaf kobiet, które mają wyczucie stylu i potrafią przekazać je innym. Karina Sobiś pracowała w salonach mody w Nowym Jorku. Wróciła do Polski, żeby założyć firmę: internetową wypożyczalnię ubrań. Świetnie zna się na strojach, ceni klasykę. Warto się inspirować!
Spotykamy się w jej mieszkaniu na warszawskiej Woli. Jest jasne, urządzone minimalistycznie. Ale to zmyłka, bo w modzie Karina lubi mieszać style i kolory. Przez lata pracy w Nowym Jorku przymierzyła tysiące ubrań i dodatków. Dziś doskonale wie, w czym wygląda i czuje się najlepiej.
Pochodzi z Częstochowy. Jeszcze dekadę temu jako studentka pracowała w butiku w galerii. Ale ciągnęło ją w świat: najpierw wyjazd do Lizbony „na Erazmusa”, potem studia Fashion Business Management w Barcelonie. Po nich pojechała do Nowego Jorku, gdzie mieszkał jej brat. Nie planowała zostać długo, ale już po tygodniu udało jej się znaleźć pracę. Wiedza i kontakty z Barcelony pomogły dostać się do hiszpańskiej sieciówki, Zary. Karina zarządzała działem męskim w butiku na Manhattanie, była odpowiedzialna za ponadstuosobowy zespół. Po trzech latach trafiła do japońskiej marki The Real McCoys, słynącej ze świetnej jakości bawełnianych T-shirtów i bluz. Śledziła trendy, zamawiała kolekcje i analizowała sprzedaż. Wreszcie została menedżerem butiku Ted Baker, przygotowywała otwarcie nowego salonu przy Central Parku na Manhattanie. Jednak tęskniła za Polską i po 30. urodzinach postanowiła wrócić tu na stałe. Zaczęła przyglądać się rynkowi mody. Zaskoczyły ją wysokie ceny ubrań w sieciówkach i brak przystępnej alternatywy. Bo z jednej strony do wyboru były drogie popularne marki w wysokich jak na Polskę cenach, a z drugiej luksusowe sklepy, gdzie większość cen była nieosiągalna dla przeciętnej kobiety. Wtedy pojawił się pomysł na e-garderobe, czyli internetową wypożyczalnię ubrań.
Dzięki pomocy znajomych i dobremu planowi na biznes Karinie udało się założyć start-up, zaprojektować i uruchomić stronę internetową i kupić ubrania. Przy ich doborze kierowała się jakością. Chciała, aby były unikalne, dlatego wybrała marki mniej znane jak Maison Talulah, Elliatt, Anna Sui czy PNK Casual. Pomysł spodobał się kobietom. Dziś kreacje E-garderobe można obejrzeć i wypożyczyć w pięknym showroomie przy ul. Mokotowskiej w Warszawie. Nowością są abonamenty. W zależności od wybranej opcji można wypożyczyć od dwóch do dziesięciu rzeczy miesięcznie. Wszystkie dostarczane do domu, pod wskazany adres.
Czy w doborze własnych ubrań dla Kariny też ważna jest jakość? Przede wszystkim! Większość rzeczy w szafie została uszyta ze szlachetnych materiałów. Najatrakcyjniejsze sztuki to beżowa tiulowa sukienka Vary Wang i sukienka Moschino ze skórzanym gorsetem. Na co dzień Karina nosi dobrze skrojone dżinsy, proste bawełniane bluzki, marynarki i kurtki ze skóry. Każda nowa rzecz musi pasować do reszty garderoby. Podkoszulki za bawełny kupuje w Nowym Jorku z butki Aritzia. Ceni COS, & Other Stories i Massimo Dutti za to, że można nosić je latami. Ciekawe modele znajduje też w Zarze. Na wieczorne wyjścia wybiera sukienki minimalistyczne, ale też takie „na bogato”. Te pierwsze zestawia z ozdobną biżuterią, np. zielonym naszyjnikiem Uterqüe, który kupiła w Hiszpanii za 30 euro.
Dużo miejsca w jej szafie zajmują buty – wśród nich perełki: szpilki Giuseppe Zanottiego i Aquazzury, a także wygodne botki Burberry i kilka par polskich marek: Kazar, Ryłko. Jest też spora kolekcja torebek: modele Alexandra McQueena czy Teda Bakera (pamiątka z pracy w NYC). Z polskich projektantów ceni Zofię Chylak za dobrej jakości skórę i ponadczasowy design, który przyciąga uwagę nawet na ulicach Nowego Jorku. Kiedy pytam o najcenniejszą rzecz, bez zastanowienia mówi: pierścionek po babci z różowego złota z ametystem. Należał do prababci. Ma do niego ogromny sentyment. To jedyna i niepowtarzalna rzecz w szafie, której nie mogła ani kupić, ani wypożyczyć.