Rozwój

Jak sprawdzić, czy nasze marzenia sprzed dekady odpowiadają obecnemu "ja"?

Jak sprawdzić, czy nasze marzenia sprzed dekady odpowiadają obecnemu "ja"?
Fot. Getty Images

Mając pięć lat, byłaś nieśmiała, dziś występujesz publicznie. Kiedyś nie wyszłaś z domu, nie patrząc krytycznie w lustro, teraz wiesz, że jesteś atrakcyjna. Czy ty teraz i wtedy to ta sama osoba? Czasem  nie rozpoznajemy siebie w postaci z przeszłości. Jeszcze trudniej wyobrazić sobie, kim będziemy za 10 lat. To ważne, bo warunkuje plany, sprzyja rozwojowi, pozwala nie zgubić tożsamości. Podpowiemy, jak dobrze wykorzystać potencjał twojego zmieniającego się „ja”.

Kiedy za oknem jest szaro, przywołuję wspomnienia z wakacji. Było szczególne – po latach pojechałam do miejsca, w którym bywałam jako dziecko. Nie mam skłonności do nostalgii, nie bywam na spotkaniach klasowych, ale pływanie w zatoce, w której bawiłam się jako dziesięciolatka, dobrze na mnie podziałało. Poczułam się pełna apetytu na życie. Dlaczego? „To oczywiste! Jesteś tam jednocześnie sobą teraz i tą pełną nadziei dziewczynką, którą byłaś kiedyś. Takie doświadczenie daje dostęp do pozytywnej energii, która cię wtedy ożywiała. Może być twoim ważnym zasobem”, powiedziała moja przyjaciółka, psycholożka. Czy poczucie ciągłości jest nam potrzebne? Czym właściwie jest? Czy ja w wieku ośmiu, 20 i 40 lat to ta sama osoba? Co jest wspólnym mianownikiem kolejnych wersji mnie – niezmiennym fundamentem? 

4 filary, na które składa się nasze "ja"

Pytanie, czy jesteśmy tymi samymi osobami co kiedyś, fascynuje i nas, i naukowców. Profesor James Lampinen, psycholog z University of Arkansas, odkrył, że sporo ludzi uważa się za zupełnie inną osobę niż 10 lat wcześniej. Tyle czasu potrzeba, byśmy zaczęli się dystansować od siebie sprzed lat. Z jego badań wynika, że poczucie tożsamości konstruujemy na czterech filarach. Pierwszy to cechy fizyczne – jestem wysoką brunetką. Kolejnym są cechy psychologiczne związane z temperamentem – jestem impulsywna, wrażliwa itp. Ważnym składnikiem tożsamości jest też kontekst społeczny – jestem matką, szefową, żoną. Ostatni filar to status materialny (mieszkanie z widokiem na park i obraz po dziadkach). Akceptujemy przemiany w ramach tego konstruktu: mogę się rozwieść, sprzedać obraz, zmienić pracę i to nadal będę ja.

Naukowcy zadali ciekawe pytanie: co w tym zbiorze cech liczy się najbardziej i tworzy fundamentalne odczucie „ja”? Wiele osób uważa, że ciało. Czy na pewno? By to zbadać, filozof Bernard Williams zaproponował eksperyment. Osoba A ma sobie wyobrazić, że jej myśli, cechy psychiczne i wspomnienia zostały przeniesione do ciała osoby B. Taką samą informację dostaje osoba B. Następnie obie strony mają wskazać, kto po tej „zamianie ciał” ma być torturowany, a kto dostać czek na okrągłą sumę. Większość ludzi, wykonując to zadanie, „porzuca” swoje dawne ciało i wskazuje, że to ono powinno zostać poddane torturom. Czyli „ja” jest tam, gdzie moje myśli, wspomnienia i cechy temperamentu. Eksperyment udowadnia, że postrzegamy nasze ciała jako naczynia na coś znacznie ważniejszego. Można to nazwać osobowością, duszą lub psyche (z greckiego „tchnienie”). Myśli, wspomnienia, emocje, czyli to, co w swoim eksperymencie „przenosił” w inne ciało Williams, wydaje się esencją „ja”. Tym, co wyznacza naszą odrębność.

W filmie "Motyl. Still Alice" Julianne Moore wciela się w rolę profesorki, u której zdiagnozowano agresywną postać alzheimera. Bohaterka zdaje sobie sprawę, że straci swoje wspomnienia z czasu pełni władz umysłowych. Pisze więc do siebie z przyszłości list, wyobrażając sobie, kim wtedy będzie. Tylko czy na pewno umiemy przewidzieć, kim się staniemy? Psycholodzy zbadali i tę kwestię... 

Przeterminowane marzenia. Czy wciąż mamy te same marzenia co dekadę temu?

Badania dowodzą, że jesteśmy dość kiepscy w prognozowaniu, kim będziemy. Prof. Jordi Quoidbach, specjalizujący się w badaniach nad szczęściem, poprosił grupę ponad siedmiu tysięcy osób o opisanie, kim byli dziesięć lat temu, i wyobrażenie sobie siebie za dekadę. Prawie wszyscy badani zauważali poważne zmiany w swojej tożsamości, które dokonały się na przestrzeni lat, ale nie byli w stanie wyobrazić sobie podobnego procesu w przyszłości. Sądzili, że będą mniej więcej tymi samymi osobami co obecnie. Zjawisko to nosi w psychologii nazwę „iluzja końca historii”. Z tego właśnie powodu wiele osób chce po latach usunąć swoje tatuaże: byli pewni, że deklaracje „Metallica forever” i „Anka plus Tomek to wielka miłość” nigdy się nie zdezaktualizują. Czas najczęściej dowodzi, że się mylili.

Fantazjując o przyszłości, widzimy siebie w dalekich podróżach, w otoczeniu przyjaciół i bliskich, dodajemy sobie w wyobraźni kilka zmarszczek i tyle. Nie umiemy zobaczyć siebie jako ludzi zupełnie różnych od dzisiejszej wersji nas. Inaczej mówiąc, w wizjach przyszłości stawiamy siebie z dzisiaj w nowych dekoracjach. Nie uwzględniamy, że i my możemy przejść głębszą transformację, radykalnie się zmienić. I wcale nie chodzi tylko o wygląd. Iluzja końca historii bywa przyczyną chybionych dalekosiężnych planów. Wymyślamy je dla siebie z dziś. Ale marzenia szyte na miarę obecnych aspiracji mogą nie ucieszyć naszego przyszłego „ja”.

Marta długie lata marzyła o domu na Podlasiu. Gdy po wielu wyrzeczeniach wreszcie się do niego przeprowadziła, poczuła smutek i pustkę. Myślała, że to może tak zwana „chwilowa depresja po osiągnięciu celu”. Ale po roku zorientowała się, że sam cel przestał być dla niej istotny. Teraz szuka kupca na swoje siedlisko i przeżywa stres: „Żałuję, że nie zwróciłam uwagi na sygnały, które pojawiały się wcześniej. Gdy remontowałam dom, nie chciało mi się tam jeździć, doglądać prac. Zrzucałam to na karb przepracowania. Tak długo opowiadałam bliskim, że ucieczka z miasta to sens mojego życia, a oni mnie w tym utwierdzali, że nie zauważyłam, kiedy entuzjazm zamienił się w zaciskanie szczęk. Prawda jest taka, że marzyłam o domu dekadę temu. Zmieniłam się ja, okoliczności mojego życia, ale nie chciałam tego dostrzec”, mówi Marta. Pobłądziła, bo chciała być wierna starej wersji „ja”. Brakowało jej kontaktu ze sobą dzisiaj. Unikała pytań: czy to, co interesowało mnie kiedyś, nadal uznaję za ważne? Czym moje priorytety różnią się od tych sprzed dekady itp.?

Ale skąd mamy wiedzieć, gdzie stare „ja” się kończy, a nowe zaczyna? Może w tym pomóc kilka wskazówek: 

Jaki jest "temat" twojego życia?

Znajdź nitkę. Jak Tezeusz w labiryncie. W terapii narracyjnej pacjenci często proszeni są, by opisali swoje życie jak książkę – z rozdziałami. Oraz nadali jej tytuł, czyli „temat życia” – ma on być jak nitka, na którą nanizane są koraliki, czyli ważne wydarzenia: kryzysy i przemiany, sukcesy i punkty zwrotne. Może ta nitka to istota „ja”? Jeśli ją wyodrębnimy, łatwiej będzie nam utrzymać poczucie ciągłości naszego życia, niezależnie od turbulencji i zmian. Trafniej też będziemy marzyć i planować. „Tematem życia” nie powinny być role, jakie pełnimy wobec innych, tylko coś, co charakteryzuje nas. Nie: „jestem żoną”, tylko „osobą, która ceni bliskie relacje i chce o nie dbać”. To nie może być też szczegółowe marzenie, jak wiejski azyl Marty. Wspierającą nicią życia jest określenie ważnej wartości, której można podporządkować drobniejsze cele, krótko- i długoterminowe. Psychologowie badali „tematy życia” różnych ludzi i odkryli, że szczególnie trzy sprzyjają dobrostanowi oraz poczuciu szczęścia: wspólnota i bliskość (bycie z ludźmi czy zwierzętami, troska, obdarowywanie ciepłem innych), działanie i siła sprawcza (dążenie do celu i osiąganie go, ciągłe doskonalenie) oraz duchowość (umiejętność znalezienia sensu nawet w bardzo trudnych życiowych sytuacjach, rozwijanie się poprzez rozważania metafizyczne czy kontakt z naturą). Gdy Iwona odkryła, że jej „nitką” jest wspólnota i bliskość, zrozumiała, dlaczego po rozwodzie i wyprowadzce syna czuła się tak przygnębiona. Dziś raz w tygodniu uczestniczy w kręgach kobiet, w weekendy chodzi na spacery z psami ze schroniska i jako wolontariuszka uczy polskiego dzieci z Ukrainy. Mówi, że znów czuje, że żyje w zgodzie ze sobą. Czuje się potrzebna, bo obdarza innych swoim czasem i bliskością.

 

Trzy pytania, które należy sobie zadać

Często pytamy innych: co słychać? Nie uczy się nas jednak, byśmy… zadawały takie pytania sobie. W rezultacie w którymś momencie orientujemy się, że nie wiemy, o co nam w życiu chodzi ani kim teraz jesteśmy. Doświadczyłam tego stanu po chorobie onkologicznej. Próbowałam wejść w stare buty, w realizację marzenia, które uszyłam dla siebie wiele lat wcześniej. I nie umiałam się w tym odnaleźć. Dopiero wakacje na Mazurach uświadomiły mi, że to już nie jest moje marzenie. Porzuciłam je bez żalu. Gdy przestałam się zawieszać na starym, natychmiast pojawiły się nowe pomysły, a wraz z nimi energia do działania. Pewien terapeuta powiedział mi, że istnieją trzy proste pytania, które pozwalają aktualizować mapy bliskich nam osób, byśmy nie tracili z nimi kontaktu. Oto one: Kim dzisiaj jesteś? Czego się boisz? O czym marzysz? Warto je zadawać kochanym ludziom, ale przede wszystkim… sobie. Nie raz na rok, ale nawet co tydzień, miesiąc. Sprawdzać: Czy nadal chcę tego samego co ostatnio? Co się we mnie zmieniło? Gdy na bieżąco podążamy za zmianami w nas, jest mniejsze ryzyko, że ockniemy się – jak Marta – ze starą chałupą na odludziu, w której nie chcemy już mieszkać i którą trudno sprzedać bez strat.

Rozwijasz się czy… uciekasz?

Często trudne, kryzysowe wydarzenia postrzegamy z perspektywy lat jako rodzaj granicy oddzielającej wyraźnie różne wersje naszego „ja”. Ja sprzed rozwodu i ja teraz – mądrzejsza o bolesne doświadczenia, umiejąca o siebie zadbać w życiu i związku. Zdaniem profesora Lampinena czasem jest to strategia obronna – jestem już dziś kimś innym, więc to, co złe, nie przydarzyło się mnie, tylko tej innej kobiecie, którą już nie jestem. Nie muszę czuć bólu, cierpieć, żałować. Czasem oznacza to też: nie muszę czuć się winna, bo to nie ja popełniłam błąd czy skrzywdziłam kogoś, tylko „ta inna”, z przeszłości. Warto wiedzieć, że w psychice ucieczka do przodu zazwyczaj jest nieskuteczna. Traum nie pozbywasz się, wyrzucając je na strych i zatrzaskując drzwi. Lepiej rozbrajać je, wyciągając na światło dzienne. Katarzyna dwa razy „całkowicie się zmieniła”, po rozstaniach z toksycznymi mężczyznami. Przeprowadziła się, przefarbowała włosy, zdobyła nowych znajomych i pracę. Niestety, jej trzeci związek był podobny do poprzednich. To, co chciała wyprzeć ze świadomości, nieustannie powracało. Zmiany, by były skuteczne, muszą być wynikiem pracy – na przykład w trakcie terapii. Trzeba zmienić to, co leży u podłoża problemów, wybudować nowe fundamenty swojej mentalności. Inaczej „nowe życie i nowa ja” szybko okażą się iluzją.

Skup się na teraźniejszości

Wspaniale mieć dalekosiężne plany, ale warto traktować je też z dystansem i dopuszczać modyfikacje. Najbliżsi prawdy o sobie jesteśmy dzisiaj. Alina poświęciła kilkanaście lat pracy w korporacji, chociaż jej nie znosiła. Dużo zarabiała, planowała, że odłoży sporą sumę i otworzy hotelik w Azji. Była wierna temu marzeniu przez ponad dekadę, aż uświadomiła sobie, że to nie jej droga. Owszem, lubi włóczyć się po Azji, ale nie cierpi pracować z klientami (tym zajmowała się zawodowo w korporacji). Myśl o codziennych kontaktach z ludźmi z ich humorami i roszczeniami we własnym hoteliku wprawiła ją w zakłopotanie. Złożyła wypowiedzenie i obliczyła, że dzięki oszczędnościom będzie mogła przez pół roku podróżować, a przez pół mieszkać w Polsce i dorabiać lekcjami angielskiego. Żałuje, że nie odeszła z korporacji wcześniej. Męczyła się przez lata, marząc o wyidealizowanym jutrze. Unikała siebie z teraźniejszości – zmęczonej i sfrustrowanej.

Warto pamiętać, że dziś to jedyny czas, w którym żyjemy naprawdę. I w którym mamy szansę zobaczyć siebie w aktualnej, czyli najprawdziwszej wersji. Im bardziej nie będziemy jej tracić z pola widzenia, tym większa szansa, że będziemy zmierzać w dobrym dla nas kierunku.

*

John Lennon powiedział, że życie jest tym, co zdarza się, gdy jesteśmy zajęci robieniem planów. Zmiany są dobre, marzenia też, ale najważniejsze, by zmieniając i marząc, nie stracić z pola widzenia siebie. 

Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 11/2024
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również