Zastanawiasz się, czym jest szczęście dla człowieka? To proste pytanie, czym jest szczęście, zadają sobie też psychologowie. Jednemu z nich udało się nawet określić najważniejsze cechy osobowości szczęściarzy.
„Czy jesteś szczęściarzem? A może pechowcem?”, takie pytania prof. Richard Wiseman, psycholog, zadawał przechodniom na ulicach Londynu. Aż połowa z nich uważała, że ma w życiu fart, ale 14 proc, sądziło, że ciąży nad nimi złe fatum. Prof. Wiseman postanowił przyjrzeć się fenomenowi szczęścia w życiu i obiecał sobie, że znajdzie odpowiedź na pytanie, jak je zdobyć.
Zebrał więc grupę czterystu ochotników – zarówno szczęściarzy jak i pechowców – i dokładnie ich przebadał. Pod kątem psychologicznym, oczywiście. Chciał wiedzieć, czym się od siebie różnią, by stworzyć dokładny portret człowieka, któremu wiedzie się w życiu.
Odkrył, że po pierwsze, szczęściarze potrafią dostrzegać i wykorzystywać okazje. Członkowie obu grup wzięli udział w doświadczeniach: zapraszano ich pojedynczo do gabinetu i proszono, żeby policzyli fotografie w jednej z gazet. Siadali, liczyli. Część z nich dość szybko przerywała i podchodziła do eksperymentatora wskazując ogłoszenie o treści: „Nie licz: zdjęć jest 46” lub „Skończ natychmiast liczyć i zgłoś się do naukowca, dostaniesz 250 dolarów”. Ale te komunikaty dostrzegali tylko członkowie jednej grupy: szczęściarzy. Pechowcy zaś skrupulatnie liczyli dalej. Nie zwracali uwagi na nic innego.
Po drugie, szczęściarze podejmują dobre decyzje. Brzmi to absurdalnie: pewnie, że podejmują dobre decyzje, przecież właśnie dlatego nazywa się ich szczęściarzami! Profesorowi Wisemanowi chodziło jednak o coś innego: ci, którym w życiu się wiedzie, często ufają swojemu szóstemu zmysłowi, intuicji. Mówią: „Nie wiem, czemu, ale nie podoba mi się tu. Chcę wyjść”, „Mam wrażenie, że to dobry i uczciwy człowiek, ale nie wiem, czemu”.
Po trzecie, szczęściarze wierzą, że im się uda. Nawet gdy zabierają się do zadań trudnych. W kolejnym eksperymencie poproszono ochotników, by przekazali list pewnej dziewczynie. Nic prostszego, prawda? Ale nie wtedy, gdy nie znamy imienia ani nazwiska adresatki, a wiemy jedynie, w którym mieście mieszka, gdzie studiuje i że jeździ na rowerze. Każda osoba miała przekazać list kolejnej, która potencjalnie zna tajemniczą rowerzystkę, albo przynajmniej kogoś z jej otoczenia. Okazało się, że średnio wystarczało sześciu pośredników, by list dotarł przez cały kraj do adresatki. Szczęściarzom udawało się to załatwić średnio za pomocą czworga kolejnych znajomych (pewnie też szczęściarzy). Kto więc zaniżał średnią? Pechowcy. Wyszło na jaw, że wielu z nich w ogóle nie zabrało się do zadania, bo uznali: „To niemożliwe, szkoda tracić czas”.
Po czwarte, szczęściarze też miewają pecha. Ale potrafią wyciągnąć z niego nauczkę i spróbować jeszcze raz. W końcu osiągają sukces. Bo najważniejszy wniosek z eksperymentu Richarda Wisemana jest taki: nie rodzimy się szczęśliwi i fart nie jest nam pisany w gwiazdach. Wypracowujemy szczęście. W jednym z eksperymentów zbadano poziom zadowolenia u ludzi, którzy wygrali na loterii bardzo dużą kwotę i u tych, którzy zostali sparaliżowani od pasa w dół na skutek wypadku. Dwanaście miesięcy po tych wydarzeniach członkowie obu grup byli dokładnie tak samo radości lub tak samo zrozpaczeni, nie było między nimi istotnych różnic! Ani pieniądze, ani zdrowie, wbrew obiegowej opinii, szczęścia nie dają. Dajesz je sobie sama – codziennie o tym pamiętaj!