Oliver Burkeman, autor bestselleru "Cztery tysiące tygodni", wraca z nową książką "Cztery tygodnie dla ciebie" poświęconą produktywności, zarządzaniu czasem a przede wszystkim – prowadzeniu sensownego życia. Zawarte w niej rady trafią zwłaszcza do perfekcjonistek, sparaliżowanych wizją popełnienia błędu. Oto 7 z nich, które moim zdaniem są idealną odpowiedzią na obawy związane z niedoskonałością.
Spis treści
„Cztery tygodnie dla ciebie”, podobnie jak wcześniejszy bestseller Burkemana, rozpoczyna się dosyć ponurą wizją – nasz czas na ziemi jest mocno ograniczony (statystycznie do 4 tys. tygodni). To oznacza, że prawdopodobnie nigdy nie osiągniemy wszystkiego o czym marzyliśmy i planowaliśmy, zaś nasza to-do list zawsze będzie się wiecznie wydłużać, nigdy nie osiągając momentu finałowego. Wbrew jednak pozorom to dobra wiadomość, zwłaszcza dla perfekcjonistów, których przed działaniem paraliżuje obawa przed podjęciem złej decyzji.
Mierząc się z własnymi niepodważalnymi ograniczeniami, godzisz się z faktem, że życie obejmuje trudne wybory i poświęcenia, że zawsze możemy żałować swoich decyzji albo kogoś rozczarować i że nic, co zdołasz stworzyć, nie dorówna idealnym standardom w twojej głowie – pisze Burkeman.
Te obawy brzmią znajomo? „Pragnienie bycia perfekcyjnym charakteryzuje się niemożnością zaakceptowania popełnianych błędów i skrupulatnego rozliczania siebie i innych, jeżeli takowe się pojawią” podkreśla w artykule Joanny Pasztelańskiej "Gdy perfekcjonizm zaczyna być niebezpieczny. Kiedy i w jaki sposób z nim walczyć?" mgr Daniel Wichiciel, psycholog i psychoterapeuta z Kliniki PsychoMedic.
Oliver Burkeman przygotował 28 rad i wskazówek, rozpisanych na 4 tygodnie. Wybrałam te z nich, które idealnie wpisują się w problemy perfekcjonistek. Oto 7 z nich.
Jeśli jesteś perfekcjonistką albo przynajmniej bardzo zorganizowaną osobą, masz zapewne listę (a najpewniej kilka list) spraw do zrobienia. Taka to-do list bywa bardzo przydatna, ale może również przytłaczać, ponieważ tak naprawdę nigdy się nie kończy. Dlatego Burkeman proponuje alternatywną listę spraw załatwionych, na którą wpisujemy rzeczy zrobione. Taka lista jest przydatna również dla osób borykających się z problemem niskiego poziomu energii.
Lista spraw załatwionych działa tak motywująco i moblizująco dlatego, że zachęca do porównywania własnych dokonań z hipotetyczną sytuacją, w które przez cały dzień leżymy bezczynnie w łóżku – pisze Burkaman.
W tym tytule nie ma błędu – Burkeman pisze, że chcąc perfekcyjnie wykonać każde zadanie nadmiernie skupiamy się na potencjalnych niedoskonałościach. „Nastawienie na ilość pozwala przezwyciężyć perfekcjonizm”. Dlatego radzi, aby wyznaczyć sobie cel ilościowy. Przykładowo napisz określoną liczbę znaków w ciągu godziny, skontaktuj się z 3 klientami w ciągu dnia lub poświęć 40 minut na naukę. Skup się na ilości, nie zaś jakości wykonywanej pracy. Dzięki temu posuwamy się do przodu z pracą, bez obawy o rezultaty. A te mogą być zaskakująco twórcze.
Nic bardziej mnie nie zadziwia niż spontaniczne zaproszenie do czyjegoś domu. Sama spędzam długie godziny na sprzątaniu zanim zdecyduję się kogoś ugościć. I chyba nie jestem jedyna, ponieważ w książce Burkeman cytuje Jacka Kinga, protestanckiego pastora i twórcę określenia „niechlujna gościnność”. King z żoną miał podobne do mnie dylematy, ponieważ napisał „niechlujna gościnność oznacza, że interesująca wymiana zdań jest dla ciebie ważniejsza niż to, jakie wrażenie zrobi twój dom czy trawnik”. I nawoływał, by nie bać się pokazać gościom swojego prawdziwego, chociażby nawet zabałaganionego domu. Burkeman rozumie jednak to określenie szerzej, zaznaczając że nierobienie czegoś ze strachu że ktoś inny dostrzeże naszą niedoskonałość (taką jak nieposprzątany dom lub braki w wiedzy), jest bardzo ograniczające.
Świadomość, że nie muszę zbudować fasady stuprocentowej kompetencji, zanim podejmę się trudnego zadania albo spróbuję się do kogoś zbliżyć – bo rozumiem, że każdy ma równie chaotyczny świat wewnętrzny jak ja – zdecydowanie zwiększa prawdopodobieństwo, że to zrobię - czytamy w książce "Cztery tygodnie dla ciebie".
Dzięki Internetowi jesteśmy dużo bardziej świadomi ile na świecie jest spraw wymagających naszej uwagi. Zmiany klimatyczne, konflikty zbrojne, rzadkie choroby to tylko część z długiej listy. Empatyczna a jednocześnie dążąca do perfekcji osoba może czuć się sparaliżowana. Chcemy pomagać, ale paraliżuje nas świadomość, że nie wystarczy wpłacić datku podczas ulicznej zbiórki. W rezultacie tego nie robimy a jednocześnie często zapominamy, że chcieliśmy zrobić research najlepszego sposobu na wsparcie danego celu. Ostatecznie mamy wyrzuty sumienia, że za mało się angażujemy. Oliver Burkeman ma na to dwie rady: wybrać jedną sprawę w którą autentycznie się zaangażujemy oraz odciąć się od nadmiaru przytłaczających wiadomości.
Kiedy akceptujesz swoje ograniczenia, możesz robić więcej w tych sprawach, w które postanowisz się zaangażować – pisze.
Nowy projekt brzmi obiecująco. Planujący go perfekcjonista widzi pozbawiony błędów ideał. Jednak w trakcie realizacji jakiegokolwiek projektu zawsze coś nie wychodzi. Dlatego często porzucamy na wpół rozpoczęte sprawy, aby rozpocząć kolejną, łudząc się że tym razem nie popełnimy błędu. Autor „4 tygodni dla ciebie” proponuje zatem, aby nie myśleć o projekcie w kategorii jednego produktu, którego zakończenie potrwa całe tygodnie. Zamiast tego należy skupić się na tzw. „produkcie cząstkowym”, czyli niewielkim wycinku który możemy zakończyć w krótkim czasie kilku godzin. Mają być to proste, banalne działania, których zakończenie nie będzie nas paraliżowało z obawy przed niedoskonałością. „Każda sfinalizowana sprawa doda ci energii do zajęcia się kolejną”, pisze Burkeman.
Filozof Iddo Landau stworzył „odwróconą złotą regułę”, mówiącą o tym, aby nie traktować się gorzej niż potraktowalibyśmy inną osobę. Często bywamy dla siebie najsurowszymi krytykami i mówimy do siebie w sposób, w jaki nigdy nie zwrócilibyśmy się do ukochanej osoby czy przyjaciela. Dlatego Burkeman zachęca do samowspółczucia. Czy oznacza to poddawanie się wszystkim swoim słabościom? Nie.
Folgujesz czyimś zachciankom raczej wtedy, gdy nieustannie się za coś upominasz – podążasz za swoim aroganckim tyranem, przekonanym, że wystarczy odpowiednio głośno wrzeszczeć, żeby zmusić cię do spełnienia jego żądań - pisze w książce Burkeman.
To chyba rada, która najbardziej do mnie przemawia. Kto nie zna bowiem sytuacji, że mamy ścisły plan. Może zaplanowaliśmy na kolejną godzinę skupić się na pisaniu tekstu lub innym działaniu wymagającym koncentracji. Wyciszyliśmy powiadomienia, włączyliśmy tryb samolotowy w telefonie. I wtedy.. wszystko się sypie. Dziecko wraca wcześniej ze szkoły, do biurka podchodzi koleżanka z pilną sprawą. Czujemy złość, bo nasz idealny plan legł w gruzach. Cytowany przez Burkemana holenderski mnich Zen Paul Loomans nazywa takie sytuacje „niezapowiedzianymi gośćmi”. I proponuje… poświęcić im pełną uwagę. Nawet, jeśli ma to być moment pełnej koncentracji na danej osobie, aby powiedzieć jej że w danej chwili nie ma się czasu, aby z nią rozmawiać.
Eliminowanie z pola uwagi wszystkiego, co ją zakłóca albo odwraca, może sprawiać wrażenie dobrego sposobu na większe zaangażowanie w otaczającą cię rzeczywistość. Jest jednak na odwrót, bo nie pozwala reagować na bieżąco na rozwój wydarzeń – korzystać z nieoczekiwanych możliwości, dać się porwać fascynującej rozmowie albo z radością, a nie irytacją, przyjąć fakt, że dziecko wpadło do gabinetu - konkluduje Burkeman.