Brytyjska pisarka Ann Cleeves kończy w 2024 roku 70 lat, jednak uwielbiana jest za swoje psychologiczne kryminały autorka nie zamierza przechodzić na emeryturę. Za długo czekała na sukces, który przyszedł dopiero po pięćdziesiątce. W rozmowie z nami opowiada o jednej ze swoich nielicznych książek spoza cyklu, jak serial o Verze Stanhope pozwolił jej lepiej zrozumieć tę bohaterkę, dlaczego nie wybiera się na twórczą emeryturę oraz o autorach kryminałów, których sama czyta.
Ann Cleeves zadebiutowała w 1986 roku, jednak popularność zdobyła dopiero 20 lat później, dzięki sukcesowi książki "Czerń kruka" z serii Kwartet szetlandzki oraz serialowej adaptacji książek o Verze Stanhope. W sumie wydała niemal 40 powieści. Zanim osiągnęła sukces komercyjny pracowała m.in w straży przybrzeżnej czy jako kurator sądowy, zaś swoje doświadczenia przekłada na bohaterów książek.
Rozmawiamy przy okazji polskiej premiery Pani książki „Uśpieni i martwi”. Książka została właśnie wydana po raz pierwszy w Polsce, ale ma ponad 20 lat. Odkryłam to dopiero po jej przeczytaniu. To dowodzi tego jak dobrze jest napisana. Czy ma Pani przepis na takie ponadczasowe historie?
Ann Cleeves : Miło mi to słyszeć i cieszę się, że książka nie wydaje się przestarzała. Opowiadam historię, które sprawiają mi przyjemność. Zawsze lubiłam czytać klasyczne powieści detektywistyczne i być może „Uśpieni i martwi” należą do tej kategorii. Na pewno jednak nie posiadam na to żadnego przepisu.
To również jedna z nielicznych książek Pani autorstwa, która nie przynależy do żadnej serii (jak np. o inspektorze Ramsay'u czy seria o Verze – przyp. red.). Co decyduje, że postanawia Pani kontynuować historię danego bohatera?
Czuję, że chcę lepiej poznać głównego bohatera książki lub miejsce, w którym książka się rozgrywa. Również jeśli mam pozytywny odzew od czytelników, zachęca mnie to do pisania kontynuacji. Być może napisałabym więcej książek o Porteousie and Stoutcie (bohaterach "Uśpionych i martwych" - przyp. red), ale pojawiła się Vera Stanhope, w której się zakochałam.
Co powoduje, że Vera jest taka wyjątkowa? Wydaje mi się, że w Polsce lepiej znany jest Kwartet szetlandzki, ale na świecie jest to zdecydowanie Vera, zbliżająca się do emerytury policjantka, obsesyjnie skupiona na pracy. Popularny serial na podstawie tych książek zbliża się do końca (ostatnia seria ukaże się w 2025 roku), ale Pani wciąż pisze nowe książki o tej postaci.
Vera jest wyjątkowa, ponieważ znam ją bardzo dobrze. Napisałam 14 książek z tej serii, ale również powstało ponad 50 odcinków serialu telewizyjnego. Brenda Blethyn, nominowana do Oscara aktorka, która ją gra, tchnęła w jej postać życie, do tego stopnia że czuję, że dzięki tej roli sama lepiej rozumiem Verę. A nowa książka o Verze pojawi się w sierpniu (w Wielkiej Brytanii).
Pani książki są mocno związane z konkretnymi miejscami takimi jak Devon, Szetlandy czy Northumberland. Zlokalizowane są w niewielkich miastach, w nietypowych dla nie-Brytyjczyków, lokalizacjach. Czy pisze Pani tylko o miejscach, które zna Pani osobiście? Co powoduje, że wybiera Pani konkretną lokalizację?
Wszystkie te miejsca dobrze znam. Dorastałam w Północnym Devonie, mieszkałam na Szetlansach, zaś od połowy lat 80. moim domem jest Northumberland. Zawsze zaczynam od miejsca. Nie jest to dla mnie po prostu ładne tło dla akcji. Myślę, że miejsca determinują postaci i akcję.
Pani książki bardziej niż brutalnością wyróżniają się skomplikowanymi relacjami międzyludzkimi. Historie i zbrodnie w nich opisane są głęboko ludzkie. Co Panią inspiruje do tworzenia takich złożonych osobowości?
Jestem bardzo ciekawa ludzi! Jestem bardziej zainteresowana tym czemu ludzie popełniają zbrodnie niż samymi zbrodniami. To trochę jak psychologiczna archeologia, zagłębianie się w życie jednostek i rodzin, aby znaleźć wyjaśnienie czemu tacy są. Może z powodu tej ciekawości zostałam pracownicą społeczną i to doświadczenie zasila również książki.
Wracając do “Uśpionych i martwych” muszę zapytać o jedną z postaci w książce – Hannę Morton, więzienną bibliotekarkę. To nietypowa profesja, ale w Pani książkach często pojawiają się postaci wykonujące mniej znane profesje. Wiem, że część z nich jak kucharka w ptasim obserwatorium (z serii szetlandzkiej) sama Pani wykonywała.
Lubię czerpać z moich doświadczeń. Chociaż sama nigdy nie byłam więzienną bibliotekarką to pracowałam w bibliotekach publicznych i mam doświadczenie w tworzeniu grup czytelniczych w więzieniach.
Zadebiutowała Pani po ukończeniu trzydziestu lat i od tego czasu regularnie pisze. Jak udaje się Pani utrzymać pisarską dyscyplinę od 40 lat, włączając w to 20 pierwszych lat kiedy łączyła Pani pisanie z dzienną pracą?
Piszę, ponieważ to kocham. Niedługo skończę 70 lat i większość moich przyjaciół jest na emeryturze, ale ja nie potrafię sobie tego wyobrazić. Na początku zdecydowanie nie pisałam dla pieniędzy. Jak wspomniałaś, 20 lat zajęło mi odniesienie komercyjnego sukcesu, ale zawsze była to dla mnie przyjemność i ucieczka, zupełnie jak samo czytanie kryminałów. Kiedy miałam dzienną pracę i małe dzieci, wstałam bardzo wcześnie rano i pisałam przez godzinę.
Czytałam, że jest Pani fanką kryminałów, co w sumie nie jest takie częste wśród autorów powieści detektywistycznych. Kim są Pani ulubieni autorzy?
Uwielbiam zagraniczne kryminały, Islandczyk Arnaldur Indriðason jest moim ulubionym i uważam, że wszyscy autorzy kryminałów powinni przeczytać książki Simenona Maigreta. Nie pamiętam, czy kiedyś czytałam kiedyś kryminały polskich autorów, ale chętnie bym to zrobiła.
Dziękuję za rozmowę.