Zdrowa Głowa zapewnia przystępną w formie, ale popartą badaniami i doświadczeniem terapeutycznym wiedzę z zakresu psychologii. Znajdą tu coś dla siebie zarówno studenci psychologii, jak i osoby szukające sposobu na poradzenie sobie z nie najłatwiejszą rzeczywistością. Poznajcie twórczynie Zdrowej Głowy - Arlettę Szulwic i Joannę Gutral, które, razem z Ambasadorką kategorii Nauka, Agatą Młynarską, nominowaliśmy w 2. edycji akcji #poswojemu.
Co dwie głowy, to nie jedna, a Zdrowa Głowa - podcast, blog i profil na Instagramie - tworzą dwie absolwentki psychologii, w tym jedna, która się w tej dziedzinie doktoryzuje. Arletta Szulwic i Joanna Gutral psychoedukacją zajęły się jeszcze podczas studiów, i od 2013 roku z rosnącym powodzeniem odczarowują psychoterapię i pomagają swoim odbiorcom rozpoznawać i "obsługiwać" własne emocje.
Pamiętacie swoje pierwsze spotkanie?
Joanna Gutral: Rozróżniłabym spotkanie na żywo od spotkania wirtualnego. Znamy się ze studiów, Arletta była rok wyżej ode mnie, ale znana była wszystkim studentom i studentkom z jednej z grup facebookowych poświęconej naszym studiom. Po pierwsze, wyróżniało ją imię, po drugie zdjęcie profilowe, a w zasadzie ilustracja, ciemnowłosa dziewczyna na niebieskim tle, z różowym mózgiem. Arla znała odpowiedzi na wszystkie pytania na grupie: czy wykładowca jest łagodny czy raczej kosa, gdzie coś znaleźć na kampusie, jak złożyć dobre podanie w dziekanacie. No i miała zjawiskowe notatki, z każdego przedmiotu. Była naszym studenckim źródłem informacji wszelakiej. Problem był tylko taki, że nikt nie wiedział jak wygląda, właśnie przez to zdjęcie profilowe. Aż pewnego dnia na ćwiczeniach z psychologii klinicznej i diagnozy prowadząca czyta listę i tam pada imię i nazwisko, Arletta Szulwic. Jestem przekonana, że cała grupa pomyślała: "Aaa, to jest TA Arletta". Cała na czarno, z równo przystrzyżoną grzywką i wielkim srebrnym wisiorkiem w kształcie mózgu.
Arletta Szulwic: Ha, ha, pamiętam, długo nosiłam ten wisiorek, to był mój amulet. Z kolei ja dobrze wiedziałam, kim jest Aśka. Typ raczej kujon, wyróżniająca się studentka, ale z tych, którzy oprócz książek mają życie towarzyskie. Elokwentna i działająca w różnych studenckich organizacjach. I merytoryczna w dyskusjach, w przygotowaniu do zajęć. Nie zapałałyśmy do siebie sympatią od razu. Przy losowaniu osób do grupowej pracy zaliczeniowej wypadło, że jesteśmy razem. Stopniowo się ze sobą oswajałyśmy - ja z jej ekstrawersją, ona z moją introwersją. Znalazłyśmy środek i nasze cechy zaczęły się uzupełniać. Chyba to, co przekonało mnie do Aśki, to jej nieoceniająca postawa. Dla mnie miało to wtedy duże znaczenie.
View this post on Instagram
Która z Was wpadła na pomysł stworzenia Zdrowej Głowy i jak wyglądała droga od pomysłu do realizacji?
Joanna Gutral: To był pomysł Arli. Często mówię, że może ja częściej pokazuję się na Zdrowej Głowie, ale to ona jest mózgiem tej operacji. Dwa miesiące po tym jak się poznałyśmy, założyłyśmy na uczelni Naukowe Koło Psychoterapii. Same chciałyśmy się uczyć i skoro takiej możliwości nie było, to postanowiłyśmy ją sobie i innym stworzyć. Dużo wtedy rozmawiałyśmy i uderzyło mnie to, że poznajemy techniki terapeutyczne, zdobywamy masę przydatnej psychoedukacji, a tam za murami uczelni, moi znajomi, którzy nie wybrali studiowania psychologii nie mają do tej wiedzy dostępu. Są zaś na co dzień ze swoimi emocjami i trudnościami. Nie wydawało mi się to sprawiedliwe.
Arletta Szulwic: Ja z kolei byłam już od dość długiego czasu w swojej terapii, dość zaprawiona w boju. Z każdą sesją miałam w głowie myśl: "Dlaczego nikt nie powiedział mi tego wcześniej?". Wcześniej, czyli kiedy byłam nastolatką, bo trudności w zdrowiu psychicznym rzadko biorą się znikąd, one zazwyczaj kiełkują i rosną przez jakiś czas. Wtedy powiedziałam Asi, że wiele osób boi się mówić o terapii. Sama miałam takie doświadczenia za sobą, bo ja o swojej terapii mówiłam dość otwarcie i to wywoływało bardzo różne reakcje: od zniechęcenia i obaw przez zainteresowanie i masę pytań. Znalazłam w Internecie amerykańską akcję "I have a therapist", w której osoby wstawiały na dedykowaną stronę swoje zdjęcie i opisywały swoje doświadczenie terapii. Powiedziałam Asi po zajęciach: "Zróbmy taką akcję w Polsce".
Joanna Gutral: A ja tylko zapytałam Arlę, czy jest w stanie to ogarnąć technicznie, bo ja mam dwie lewe ręce do wszelakiej technologii.
Arletta Szulwic: Tak, potwierdzam, po latach nic się tu nie zmieniło (śmiech). Powiedziałam, że umiem i ogarnę. A Aśki pióro było lekkie i trafne. Ona pisała treść, a ja ogarniałam technikalia i strategię, bo już wtedy zaczynałam interesować się content marketingiem w sieci.
View this post on Instagram
Czy można powiedzieć, że akcja "Mam Terapeutę" była początkiem Zdrowej Głowy? Jaki był cel tej akcji?
Arletta Szulwic: Zdecydowanie "Mam Terapeutę" to starsza siostra Zdrowej Głowy. Pomyślałyśmy, że oswajając ludzi z historiami i zdjęciami osób, pokażemy, że terapia to nie obraz z filmu "Lot nad kukułczym gniazdem" Formana. Że osoby korzystające z terapii nie są niebezpieczne, nie muszą przebywać w izolacji. Że terapia nie tylko leczy, ale pomaga lepiej funkcjonować, rozwijać swój potencjał. I że takie osoby są wśród nas i nie należy się tej terapii wstydzić. Zadbanie o siebie to siła, nie słabość. A w 2013 roku o terapii mówiło się niewiele. I niewiele osób przyznawało się do korzystania z niej z lęku przed stygmatyzacją.
Joanna Gutral: Na początku poprosiłyśmy znajomych, aby dodali swoje zdjęcia i historie. Wpisów było może pięć, ze dwa dodały nieznane nam osoby. Natomiast tydzień, dwa po rozpoczęciu akcji, rozdzwoniły się media i pojawiły się nagłówki w gazetach grzmiące: "Psychoterapia to nie wstyd!!!". Byłyśmy w szoku. Oczywiście pojawiły się też artykuły mówiące, że za akcją stoi banda chciwych terapeutów pragnących zrobić sobie biznes. Bardzo śmiałyśmy się z tego artykułu, będąc wtedy studentkami czwartego i piątego roku psychologii. Były wywiady, wystąpienia w śniadaniówkach i nasze zdziwienie - wiele osób mówiło nam, że robimy coś rewolucyjnego. Z naszej perspektywy było to coś bardzo potrzebnego i edukacyjnego, ale dla nas to nie była żadna rewolucja. Spłynęło jeszcze kilka zdjęć i historii, ale zdecydowanie więcej pojawiało się pytań, wątpliwości, osobistych historii, próśb o pomoc w znalezieniu pomocy. W obliczu braku ustawy o zawodzie psychoterapeuty czasem łatwiej jest trafić na szamana niż rzetelnego psychoterapeutę.
Arletta Szulwic: I wtedy pojawiła się decyzja, że historie i destygmatyzacja psychoterapii to za mało. Aby oswoić trzeba pozwolić ludziom zrozumieć, więc wkroczyła psychoedukacja. "Mam terapeutę" zostało kampanią społeczną mającą na celu walkę ze stygmatyzacją psychoterapii, a Zdrowa Głowa stała się portalem psychoedukacyjnym.
View this post on Instagram
Przedstawiając się na swoim blogu, piszecie między innymi, że od 2013 roku aktywnie staracie się odczarować niekiedy zniekształcony obraz psychoterapii i psychologii. Na czym polega to zniekształcenie i jakie działania podejmowałyście zanim stworzyłyście Zdrową Głowę?
Joanna Gutral: Dodam że w 2013 rok byłyśmy chyba jedyną taką inicjatywą. Oczywiście teraz edukatorów i edukatorek jest dużo więcej, co cieszy, bo nam najbardziej zależy na tym, żeby ludzie znaleźli kogoś, kogo im się dobrze słucha i kto przekazuje solidną wiedzę opartą i o naukę, i o solidne kliniczne doświadczenie. Ale w 2013 roku to była nisza. Zaczynałyśmy od początku: kim jest psycholog, a kim psychoterapeuta, jak działają leki psychiatryczne, czym jest depresja... A bazowałyśmy głównie na rozmowach z ludźmi: czego nie wiecie?, czego potrzebujecie?, czego chcielibyście się dowiedzieć? A potem nurkowałyśmy w literaturze i badaniach.
Arletta Szulwic: Zniekształcenie było przede wszystkim takie: jeżeli korzystasz z psychoterapii, jesteś wariat. Coś z tobą nie tak. Psychoterapia to płacenie za przyjaciela, który sobie z tobą pogada, to taka fanaberia. Nie chciałyśmy walczyć, polemizować. Chciałyśmy edukować - pokazać, co mówi nauka, badania, i jak to wygląda z perspektywy gabinetu. Od razu zaczęłyśmy zapraszać do współpracy doświadczonych specjalistów, którzy wesprą nas swoją wiedzą i doświadczeniem, bo my same byłyśmy żółtodziobami w branży. Po latach Zdrowa Głowa to blog, strona na Facebooku, dynamicznie rozwijający się Instagram i podcast, na który musiałam Aśkę namawiać blisko dwa lata.
View this post on Instagram
Jak dzielicie się pracą nad Zdrową Głową? Czy w Waszej pracy nad blogiem i podcastem oraz w Waszej obecności w mediach społecznościowych jest jakiś plan lub reguła?
Joanna Gutral: Główny ciężar merytoryczny siedzi na mnie. W czasie trwania Zdrowej Głowy skończyłam studia, stałam się certyfikowaną psychoterapeutką poznawczo-behawioralną, robię doktorat z psychologii. Więc "rosłam" razem ze Zdrową Głową. Arla wyspecjalizowała się w digital marketingu. Przez kilka ładnych lat brała również udział w psychoterapii i teraz od czasu do czasu dzieli się z naszymi odbiorcami swoim doświadczeniem jako pacjentki. Zdrowa Głowa dużo nam daje i my oddajemy jej z nawiązką. Od zawsze ja jestem od gadania, a Arla od planowania. To ona odpowiada za strategię i promocję, ja za merytorykę. Wszelkie technikalia leżą na niej, nie znam nawet hasła do naszego bloga i w życiu nie dodałam posta. Ja nagrywam podcasty, Arla zajmuje się m.in. montażem, dystrybucją i promocją. Wszystkie decyzje ze sobą omawiamy. Kiedy wysyłam tekst na bloga, albo post, jest dla mnie kluczowe, co myśli o nim Arletta.
Wasze posty na Instagramie Zdrowej Głowy są bardzo merytoryczne i - sądząc po komentarzach - wiele osób znajduje w nich użyteczną wiedzę. Jak wygląda przygotowywanie tych postów? Skąd czerpiecie pomysły na poruszane w nich tematy?
Joanna Gutral: To może zabrzmi banalnie, ale nie mamy wieloletniej, wieloetapowej strategii. Wiemy, co robimy, dlaczego i po co. Tematy to przede wszystkim odpowiedzi na potrzeby społeczności. A nasza społeczność jest naprawdę bardzo zaangażowana, i to duża radość, ale i odpowiedzialność, że nam ufają. Czasami przyniosę coś z gabinetu, to znaczy po sesji myślę sobie o jakimś zjawisku czy mechanizmie, i piszę o nim post. Staramy się, aby do każdego postu były odniesienia do literatury i najnowszej wiedzy. Więc najpierw jest temat w odpowiedzi na zapotrzebowanie osób lub nasze obserwacje, przegląd literatury, plan. Post jest mi czasem napisać trudniej, niż wpis na bloga - ograniczenie znaków jest nieubłagane. Jak mam za dużo do powiedzenia na dany temat, no to już muszę nagrać podcast. A jak wiadomo, jestem gadułą, stąd nowy odcinek podcastu wydarza się co tydzień.
Arletta Szulwic: Bo nie chcemy tematu omawiać po łebkach. W postach wychodzi też Aśki coraz większe doświadczenie w pracy z pacjentami: nie przytacza formułek z książek, sięga do praktyki, a nie wyłącznie teorii. Wie, że kryteria diagnostyczne opisują objawy, ale człowiek doświadcza ich przez siebie, a nie tak jak je opisano w manualu. Łączy to w sposób interesujący i możliwy do przetworzenia przez kogoś, kto nie jest specjalistą. I o to w tym chodzi, chcemy wiedzę dawać ludziom. Ja zajmuję się graficznym przetworzeniem posta i dystrybucją w kanałach, bo Aśka, gdyby tylko mogła, to najchętniej pisałaby mi te posty odręcznie, tak bardzo nie lubi współpracy z technologiami. I może nie siedzę w psychoterapii z perspektywy psychoterapeuty, ale jestem psycholożką i mam doświadczenie z pozycji pacjenta: mówię Asi wprost, co mi pomaga, co jest obrazowe, co zrozumiałam, a czego nie. To połączenie dwóch perspektyw i skrajnie różnych kompetencji jest naszym zasobem.
View this post on Instagram
W poście opublikowanym w 2019 roku na Waszym Instagramie wspominacie o towarzyszących Waszej współpracy "całej masie naprawdę ostrych (!) sprzeczek". Czego one dotyczyły i jak udało lub udaje Wam się dalej z takim powodzeniem tworzyć Zdrową Głowę?
Arletta Szulwic: Aśka bywa raptus, a ja jestem uparta. Czasem nam się rozjeżdżają wizje i wtedy lecą wióry. Ja się łatwo ekscytuję, Aśka jest sceptykiem. Parę razy, jeszcze przed diagnozą choroby afektywnej-dwubiegunowej u mnie, zdarzało mi się pracować w hipomanii, a po hipomanii przychodziła depresja. Nie kłóciłyśmy się o samą chorobę, ale czasami było nerwowo ze względu na konsekwencje, które niosło to dla naszej pracy. Obie potrzebowałyśmy czasu i sposobu, aby nauczyć się z tym funkcjonować. I czasami brałyśmy na siebie za dużo ,i napięcie potrafiło eksplodować. Nigdy jednak nie obraziłyśmy się na siebie. Jeżeli się sprzeczamy, to o pracę - jak coś wykonać, jak do tego podejść.
Joanna Gutral: Zdrowa Głowa to już wiele lat naszego życia. Zmieniamy się i my, i nasza relacja. Nauczyłyśmy się siebie i adaptowałyśmy do różnych wyzwań. Terapeutycznie powiem, że kryzysy są nieuniknione. Mam wrażenie jednak, że wychodzimy z nich konstruktywnie. Nauczyłyśmy się też rozpoznawać swoje nastroje i humory. Czasami kiedy słyszę, że Arla ma trudny dzień i wścieka się na wszystko, pytam: "Halo? Czy mogę prosić do tej rozmowy Zdrowego Dorosłego?". To taki trick, nawiązanie do terapii schematu, z której obie kiedyś korzystałyśmy - rozładowuje nam napięcie momentalnie. A jak się tego Zdrowego Dorosłego nie da przywołać, to musimy rozmowę odłożyć na później.
Arletta Szulwic: I mamy zaufanie do swoich decyzji. Ja wiem, że jeżeli Aśka pisze post, to on merytorycznie został sprawdzony na wszystkie sposoby.
Joanna Gutral: A ja wiem, że jeżeli Arletta mówi, że post ma wyglądać tak, a podcast należy nagrać w takim a nie innym formacie, to z tym nie dyskutuję. Ona wie lepiej.
Zdrowa Głowa to już nie tylko Wy dwie, ale zespół. Jak ten projekt się rozrastał i czy oddanie części zadań w ręce innych osób było dla Was trudne?
Joanna Gutral: Zaczynałyśmy Zdrową Głowę w towarzystwie dwóch innych koleżanek, które po studiach po prostu zmieniły zawodowe ścieżki. Potem przez długi czas byłyśmy tylko my dwie, aż do czasu...
Arletta Szulwic: Aż do czasu, kiedy przyszedł mail: "Jestem Kinga, studiuję psychologię, może się wam na coś przydam?". Kinga na początku wspierała nas w takim zakresie, w jakim chciała, a kooperacja z nią była dla nas tak olbrzymią przyjemnością i wsparciem, że postanowiłyśmy Kingę zatrudnić.
Joanna Gutral: Tu pada słowo klucz: "zatrudnić". Studenci psychologii robią wiele rzeczy za "wpis do CV". Za staże musiałyśmy płacić same, o wynagrodzeniu dla nas w ogóle nie było mowy. Nigdy nie chciałyśmy się na to zgodzić, nie chciałyśmy nikogo wykorzystywać i same nie chciałyśmy być wykorzystywane. Wiele firm i osób próbowało na szczytnej idei troski o zdrowie psychiczne budować swój marketing. Nie mam problemu z reklamą, ale sprawę stawiałyśmy jasno: chcesz zareklamować swój biznes? Napisz merytoryczny artykuł, bo nasza społeczność ma na tym skorzystać. Chcesz dla nas pracować? To za wynagrodzenie i określony zakres obowiązków. Za wolontariat nikt nie zapłaci rachunków i same się o tym przekonałyśmy na własnej skórze.
Arletta Szulwic: Nie miałyśmy problemu z podziałem obowiązków i oddaniem zadań. Jasno to podzieliłyśmy, ufamy Kindze i czujemy, że przyświecają nam wspólne wartości. To jest olbrzymia ulga i wsparcie.
Joanna Gutral: To prawda, bo był taki moment, w którym miałam wrażenie, że dźwigamy za dużo i tracimy pewne flow, radość, którą tworzenie Zdrowej Głowy nam daje. A bardzo nie chciałyśmy tego tracić. Pomoc przyszła sama i okazała się być strzałem w dziesiątkę. Dodatkowo od zawsze współpracujemy z różnymi specjalistami i specjalistkami, których znam ze szkoły terapii czy pracy zawodowej. Mamy olbrzymie szczęście do ludzi i ogromny przywilej pracy z fantastycznymi specjalistami i specjalistkami. Mogę zawsze na nich liczyć, czy to w kwestii konsultacji merytorycznej, stworzenia treści, czy zaproszenia do podcastu. Nie ma terapeutów wyspecjalizowanych w każdej dziedzinie. Do podcastu o dorosłych z ADHD wolę zaprosić moją koleżankę, która jest wybitną specjalistką w tej dziedzinie. Uwielbiamy transfer wiedzy, siostrzeństwo, wsparcie i współpracę. Nawet książkę obecnie piszemy zespołowo, aby z tych wszystkich zasobów, które niosą wspaniali i bliscy nam ludzie, mogli skorzystać nasi czytelnicy.
Wasze posty na Instagramie często wywołują bardzo szczere i emocjonalne reakcje. Czy któraś z takich reakcji szczególnie utkwiła Wam w pamięci i dała poczucie, że to, co robicie jest naprawdę ważne?
Arletta Szulwic: Tak.
Joanna Gutral: To ja rozwinę - nie wiem, czy ważne, ja to lubię postrzegać jako potrzebne. Wszyscy mamy emocje, a nikt nie nauczył nas je rozpoznawać, obsługiwać. Wszyscy mamy zdrowie psychiczne, a ono może być w różnej kondycji na przestrzeni życia. Nikt nie dał nam narzędzi, aby z nim pracować. I nie mówię nawet o wysublimowanych technikach, a o bardzo podstawowej psychoedukacji. To próbujemy dać.
Arletta Szulwic: Ja się wzruszam przy każdej wiadomości, w której ktoś pisze, że nasze posty zainspirowały go do podjęcia terapii i dzięki temu coś zmieniło się na lepsze w życiu tej osoby. A tych wiadomości było już trochę. Sama myśl, że to co robimy, mogło być iskrą, która sprawiła, że zadziałała cała reszta, jest dla mnie ważna i budująca. Sama też korzystam z takich inspiracji w sieci i z dużą wdzięcznością z nich czerpię.
Joanna Gutral: Mnie wzruszyła kiedyś wiadomość od pewnej dziewczyny. Nie dogadywała się z mamą, ich relacja była trudna. Gotując coś w kuchni włączyła nasz podcast, odcinek o komunikacji z innymi. Wysłuchała go, ale okazało się, że słyszała go także jej mama, która była w pokoju obok. Wpadły sobie w ramiona, przeprosiły się za różne krzywdy i zaczęły ze sobą rozmawiać, korzystając z tego, co było w podcaście. Nawet teraz, kiedy to wspominam, robi mi się cieplej na duszy.
W postach na Instagramie dzielicie się też swoimi prywatnymi, czasami trudnymi doświadczeniami i emocjami. Skąd decyzja, żeby wyjść z roli eksperta-edukatora i pokazać się od tej "ludzkiej" strony?
Arletta Szulwic: Bo jesteśmy ludźmi. Nie wychodzimy na Instagram całe, bo cenimy swoją prywatność, ale to, co łączy nas ze społecznością jest pewnego rodzaju relacją. A w relacji szczerość jest ważna i wyczuwalna, pozwala poczuć się bezpiecznie. Sama wiem, że moja historia leczenia i diagnozy może być wsparciem dla innych. Zatem skoro chcemy tworzyć atmosferę wspierającej społeczności, to i same musimy to wsparcie dawać. Obie też musiałyśmy do tego dojrzeć. Ja długo myślałam, że co kogo obchodzą moje perypetie z doborem farmakoterapii. I nagle, kiedy o tym wspomniałam, okazało się, że osób z takim doświadczeniem jest wiele. A dzielenie się doświadczeniem jest wspierające.
Joanna Gutral: Dla mnie sprawa jest o tyle skomplikowana, że jestem terapeutką, co bardzo lubię. Zdaję sobie sprawę, że moi pacjenci mogą oglądać mnie na Instagramie, a nie chcę, żeby jakieś informacje wpłynęły na ich proces psychoterapii. Ale kiedyś jedna z pacjentek powiedziała mi, że to musi być cudowne uczucie być terapeutą, kiedy się to wszystko wie i umie, to najpewniej nic mnie już w życiu nie smuci, nie złości i jestem wszechwiedzącą, nieskończoną oazą spokoju. To nieprawda! Terapeuta też człowiek i pomimo znajomości technik czy mechanizmów, nadal odczuwam emocje i przeżywam różne stany. Pomyślałam, że warto to pokazać, normalizować. Emocje się przeżywa, a nie się ich pozbywa.
View this post on Instagram
Jak chciałybyście, żeby rozwijała się Wasza działalność w sieci? Jakie macie plany na przyszłość, a jakie marzenia?
Arletta Szulwic: Nie chcę wszystkich planów zdradzać, kilka z nich jest w sferze krystalizujących się marzeń. Na pewno chcemy rozwijać podcast i bloga, a także stworzyć taką bazę wiedzy, która zapewni solidną psychoedukację. Piszemy książkę psychoedukacyjną, w planach mamy kolejną. I wyczekujemy końca obostrzeń pandemicznych, aby wyjść do ludzi - ze spotkaniami, warsztatami, a nawet wyjazdami.
Joanna Gutral: A w sieci chcemy docierać do tych, którzy tego potrzebują. Chcemy też odczarować kwestie zdrowia psychicznego tym, którym ustawodawstwo nie ułatwiło zadania i trafili na osoby niekompetentne, świadczące usługi terapeutyczne nie mające nic wspólnego z psychoterapią. I bardzo, ale to bardzo zależy nam na wspieraniu mężczyzn. Tylko w czasie pandemii z 5% obserwujących nasz Instagram osób, które zadeklarowały swoją płeć jako mężczyzna, zrobiło się ich 15%. To znacząca różnica, a przekonanie, że "chłopaki nie płaczą" ciąży, bo mężczyźni rzadziej sięgają po pomoc. No i dość niepoprawnie wierzę, że kiedyś znajdę sposób, aby wprowadzić psychoedukację do szkół. I wtedy marzę, aby takie kanały jak Zdrowa Głowa nie były już nikomu potrzebne, bo byłaby to wiedza ogólnodostępna, wprowadzana już na wczesnych etapach edukacji. Nasza psychoedukacja idzie w parze z tym, co dzieje się w świecie społecznym i politycznym, gdyż są to naczynia połączone z tym, co dzieje się w naszych emocjach i dobrostanie. Staramy się włączać w działania aktywistyczne na rzecz klimatu, mniejszości seksualnych, wykluczeń i polaryzacji na scenie politycznej.
A kogo Wy wiernie obserwujecie w sieci?
Arletta Szulwic: Jestem nieskończenie wdzięczna Kasi Koczułap (@kasia_coztymseksem) za jej edukacyjną pracę, wytrwałość i polot. Sama od niej się wiele uczę, a także zdecydowałam się na studia podyplomowe z seksuologii, aby móc takie treści wspierać i promować przez Zdrową Głowę. Podobnie Martynie Kaczmarek (@martynakaczmarek), bo śmiało mogę powiedzieć, że to osoby, które realnie poszerzają moje horyzonty i wiedzę, zmieniają dotychczasowe przekonania. Podobnie Ania Wiatrowska z @queerowyfeminizm, czy Janina Bąk (@janina.daily).
Joanna Gutral: Mnie powala wrażliwość tak subtelnie ujmowana w wirtualnym świecie, jaką pokazuje Kama Wojtkiewicz ze @sznurowadla.mysli czy Aga, znana jako @kundelek.na.biegunie. Podziwiam fach i wiedzę @niedzwiecka_marta oraz badawcze zacięcie i wnikliwość Alicji Bińkowskiej. Cudownie inspirują mnie koleżanki po fachu: Kamila Kraszewska (@kamilakraszewska_psycholog) czy młoda, acz bardzo merytoryczna i rzetelna pasjonatka psychologii Natalia Ziopaja (@psychologiczne_ciekawosci). Przyjemnością jest dla mnie oglądanie autentycznych reakcji we wpisach Asi Okuniewskiej. Uczę się stawiania granic, twardego stąpania po ziemi i negocjacji biznesowych od Olgi Łęgosz (@nomadmum81), a za dzienną dawkę wiedzy o aktualnościach w świecie, relaksu i memów odpowiada u mnie @make_life_harder.