Każdego dnia jesteśmy zasypywani wrażeniami zmysłowymi. Nocą ten napływ informacji nagle słabnie. Nasi eksperci pokazują, w jaki sposób mózg odnajduje się w ciemności – i dlaczego ciągle odczuwamy przed nią instynktowny strach...
Spis treści
W ciemności musimy składać świat od nowa, mając do dyspozycji jedynie znikomą część wrażeń zmysłowych, do których przywykliśmy za dnia. To dlatego nasz słuch rejestruje nawet najcichsze odgłosy. W przypadku dotyku ogromne znaczenie zyskują cechy fizyczne powierzchni. Gdy jesteśmy pozbawieni zmysłu wzroku, do zidentyfikowania obiektu potrzebujemy każdej, choćby najdrobniejszej wskazówki...
U wielu z nas ciemność wywołuje lęk, który wrył się w naszą psychikę zapewne już na wczesnym etapie ewolucji. Obecnie to często irracjonalny strach, z którego nie możemy się wyrwać. Tymczasem nowe i znacznie bardziej realne niebezpieczeństwa, jak porażenie prądem elektrycznym albo substancje toksyczne, lekceważymy – ponieważ się ich instynktownie nie boimy.
Dallas, 6 września 2018 roku. Policjantka Amber Guyger była przemęczona, gdy po 13 godzinach służby popełniła fatalny błąd. Kiedy nacisnęła klamkę drzwi do mieszkania, zdziwiła się, że nie są zamknięte – a sekundę później dostrzegła w ciemności zmierzającą w jej kierunku postać. Podobno ostrzegała idącego ku niej człowieka i wzywała go, aby podniósł ręce do góry. Nie posłuchał, więc strzeliła – i zabiła 26-letniego Bothama Jeana, swojego sąsiada. Guyger pomyliła jego mieszkanie ze swoim, znajdującym się piętro niżej, i wzięła go za włamywacza. W październiku 2019 roku ława przysięgłych uznała policjantkę winną, a sąd skazał ją na 10 lat pozbawienia wolności. Wstrząśnięta amerykańska opinia publiczna przez wiele miesięcy żyła tą sprawą; dyskusje podsycały oskarżenia o rasizm. Guyger jest bowiem biała, a pochodzący z karaibskiej wyspy Saint Lucia Jean był czarnoskóry. Pomijając jednak te kwestie, nie byłby to pierwszy przypadek zabójstwa, do którego doszło przez pomyłkę w ciemnościach.
Faktem jest, że wystarczy zabrać nam światło, a miliony bodźców, które w ciągu dnia dają nam poczucie bezpieczeństwa, zostaną po prostu wyłączone. Drastyczna redukcja wrażeń optycznych – stanowiących przecież 80% doznań zmysłowych – sprawia, że naszą percepcję dotyka kryzys. W zasadzie to ciężko pojąć, dlaczego tak jest, bo przecież 80-letni człowiek w trakcie swojego życia prawie 30 tysięcy razy doświadczał przechodzenia dnia w noc. Każdy z nas przywykł do tego, że na przemian robi się jasno i ciemno. A mimo to ta druga faza zdaje się pozbawiać nas orientacji, wzbudza strach. Zwłaszcza jesienią, kiedy dni robią się coraz krótsze i często toną w szarości, wielu ludzi nie czuje się zbyt dobrze.
Dlaczego? Po pierwsze, gdy jest ciemno, spora część mózgu nie ma się czym zająć. Kora wzrokowa, będąca centralnym ośrodkiem wizualnym, przeprogramowuje się wtedy na korzyść innych zmysłów. Wraz z zakończeniem tego procesu aktywowane zostają zadziwiające zdolności (do czego jeszcze wrócimy). Ale zanim to nastąpi, ciemność stwarza mózgowi, który używa swych funkcji jedynie w ograniczonym stopniu, niewiarygodnie szerokie pole interpretacji. Jeśli jeszcze dojdą do tego odgłosy, których źródła z powodu niedostatecznej ilości światła nie jesteśmy w stanie jednoznacznie zidentyfikować, wchodzimy w strefę tego, co irracjonalne, niewytłumaczalne. W sferę strachu. Wtedy cienie stają się zjawami, szeleszczące liście zaczynają mówić ludzkim głosem – albo sąsiad przeistacza się w groźnego przestępcę. Lęki, które przeżywamy w mroku, mamy zapisane w genach. Zanim wynaleziono sztuczne światło, naszym przodkom największe niebezpieczeństwo groziło, kiedy było ciemno, ponieważ stanowili wówczas łatwą zdobycz dla dobrze widzących w nocy zwierząt. Ten pierwotny strach stał się nieodłącznym elementem walki o przetrwanie i do dziś odczuwamy go tak samo intensywnie.
– Jest on częścią biologicznego oprogramowania, kognitywnej architektury człowieka, która rozwijała się przez setki tysięcy, a może nawet miliony lat – potwierdza psycholog prof. Mathias Clasen z Uniwersytetu Aarhus w Danii.
Tak więc zawsze, kiedy zapada zmrok, „cofamy się” w swoim rozwoju ewolucyjnym. Dopiero sztuczne światło zamieniło noc w dzień
Psychologii znane jest zjawisko nyktofobii (także: achluofobii), jak nazwany jest chorobliwy strach przed ciemnością. W takim przypadku to, co zakodowane jest w mózgu jako wywołujące lęk, zostaje powiązane z mrokiem. Osoby dotknięte tą przypadłością nie są w stanie same przebywać w pomieszczeniach z wyłączonym światłem czy wychodzić wieczorem na ulice, na których nie świecą się latarnie. Przyczynę tego stanowi często traumatyczne przeżycie z przeszłości, którego doświadczyły, gdy było ciemno. Komuś, kto zmaga się z nyktofobią, zwykle pomaga terapia behawioralna, w trakcie której stopniowo wystawiany jest na kontakt z ciemnością, np. podczas wieczornego spaceru. Mrok wyzwala w naszym mózgu jeszcze inny proces:
– Przeistacza nas w zupełnie inne stworzenia – podkreśla amerykański neurolog dr Michael Howell.
Mowa o parasomniach, zjawiskach z pogranicza jawy i snu, które ujawniają się, gdy wkraczamy w obszar odgraniczający człowieka od ciemności. Bo tak szczerze mówiąc: czy nocą rzeczywiście powinno się wychodzić z domu? To pytanie, na które obecnie odpowiemy oczywiście twierdząco, ale jeszcze w połowie XIX wieku większość ludzi z przekonaniem odrzekłaby: „nie!”. Dopiero rozprzestrzenienie się sztucznego światła na dużą skalę sprawiło, że noc stała się nową sferą ludzkiej aktywności. Nagle ciemność przestała być horrorem.
– Żarówkę sprzedawano nam wyłącznie jako postęp – mówi Bob Parks z Międzynarodowego Związku Ciemnego Nieba. – Badania pokazują jednak, że nie zawsze jest ona dobra dla człowieka. Sztuczne światło oszukuje bowiem nasz mózg.
Wcześniej mrok sygnalizował człowiekowi, że zbliża się faza jego odpoczynku, lecz obecnie całodobowe jasności sprawiają, iż przeistaczamy się w nocnych marków. Praca zmianowa stała się zjawiskiem powszechnym. Fundamentalnie zaburzona została struktura snu. Prowadzi to do nieustannego jet lagu, przewlekłej senności znacząco ograniczającej nasze zdolności intelektualne oraz czas reakcji. Możliwe, że feralnego wieczoru tak właśnie było w przypadku policjantki Amber Guyger.
To, że ciemność faktycznie może skrywać zagrożenie, potwierdzają badania naukowe. Brytyjczycy ustalili, że dobre oświetlenie uliczne, w zależności od miasta, może obniżyć współczynnik przestępczości o 15–45%. Spójrzmy jednak na to i z drugiej strony: oznacza to także, że w mroku chętniej łamiemy reguły, zachowujemy się bardziej egoistycznie i częściej oszukujemy. Kryjące się za tym zjawisko naukowcy nazywają „iluzoryczną anonimowością”. Poczucie to ujawnia się już nawet wtedy, gdy zakładamy okulary przeciwsłoneczne! Doświadczenie przeprowadzone z udziałem osób testowanych przy zmiennym natężeniu oświetlenia pokazało, że w określonych sytuacjach różnica pomiędzy uczciwym człowiekiem a oszustem odpowiada ilości światła, jaką daje osiem dodatkowych jarzeniówek...
„Prisoner’s cinema”, czyli „kino więźnia” – tak neurologowie nazywają fenomen, za sprawą którego nasz mózg, kiedy długo przebywamy w zupełnych ciemnościach, tworzy przed oczami miraż świetlnych punktów. Podobne doświadczenia znane są u pilotów lecących przez kilka godzin przez noc. Wyjaśnienie tego zjawiska to tzw. fotyzm – widzenie światła, które nie jest skutkiem bodźca wizualnego, tylko innych sygnałów docierających do oka przez nerw wzrokowy bądź z odpowiednich regionów kory mózgu. Zjawisko to aktywuje się już wtedy, gdy przez parę chwil pocieramy oczy lub wywieramy lekki ucisk na zamknięte oko. Występuje także, kiedy człowiek dłużej przebywa w ciemności, na przykład w izolatce w zakładzie karnym: wówczas widzi przed oczyma rozbłyski światła.
Za „kinem więźnia” kryje się fascynujące wyjaśnienie: komórki receptorowe siatkówki naszych oczu emitują biofotony, które są produktem ubocznym utleniania lipidów. Fotony te pobudzają inne sąsiadujące fotoreceptory, co generuje impulsy przekazywane nerwem wzrokowym do odpowiednich rejonów w mózgu.
Nie jest to jedyne zaskakujące osiągnięcie, do jakiego zdolny jest nasz umysł w ciemnościach. Na Uniwersytecie Harvarda przeprowadzono badania, podczas których ośrodek wzroku w mózgu ochotników pracował na najwyższych obrotach – i to mimo że ludzie ci spędzili 120 godzin bez dostępu światła. Naukowcy spodziewali się, że z powodu braku danych z zewnątrz obszar ten będzie nieaktywny. W rzeczywistości jednak wyspecjalizowane komórki przejęły oraz zmaksymalizowały inne rodzaje percepcji. Już po 24 godzinach spędzonych w ciemności słuch osób uczestniczących w doświadczeniu wyostrzył się, lepiej rejestrowały one sygnały czuciowe, zapachowe i szybciej uczyły się dotykowego alfabetu dla niewidomych. Odbierane przez zmysły bodźce przetwarzała kora wzrokowa – obszar ten stał się szczególnie aktywny w reakcji na dotyk.
– Mózg niesamowicie szybko dostosował się, zmieniając swoją strukturę – wyjaśnia kierujący eksperymentem prof. Alvaro Pascual-Leone, neurolog ze Szkoły Medycznej Harvarda.
W ten sposób znacznie intensywniej wykorzystywał i analizował tę niewielką ilość docierających do niego informacji. Aby otrzymać obraz rzeczywistości, mózg częściowo posiłkuje się wspomnieniami oraz innymi doświadczeniami zmysłowymi. W trakcie różnych analiz przeprowadzanych przez amerykańskich naukowców uczestnicy mieli także za zadanie sprawdzić, czy w ciemności widzą swoje ręce. Próby te zarejestrowano za pomocą kamer na podczerwień oraz metody okularografii (ang. eye tracking). Niektóre z badanych osób radziły sobie z widzeniem w ciemnościach tak dobrze, że zupełnie płynnie wodziły wzrokiem za ruchem własnej ręki. Wniosek: mózg potrafi w taki sposób zestawić ze sobą informacje, że powstaje z nich prawdziwe wrażenie wzrokowe. Wyniki te wywracają do góry nogami niektóre podstawowe zasady neurologii:
– Standardowy model zakłada, że bodźce zmysłowe pochodzące z odmiennych rodzajów percepcji, takich jak słuch, węch, czucie i widzenie, przetwarzane są w niezależnych ośrodkach mózgowych – mówi prof. David Knill z Uniwersytetu w Rochester.
Dopiero wspomniane testy w ciemnościach pokazały specjalistom, że różne obszary postrzegania komunikują się ze sobą już w bardzo wczesnej fazie procesu przetwarzania bodźców. Dzięki mózgowi nie jesteśmy więc zdani na znaczne upośledzenie możliwości wraz z zapadającym zmierzchem – wręcz przeciwnie, możemy wtedy osiągnąć szczytową formę i dokonać rzeczy, które dotąd wydawały się zupełnie poza naszym zasięgiem.
Wydawałoby się, że bez światła w naszym mózgu nic się nie dzieje – a faktycznie jest tak, że dzieje się wiele i jednocześnie. Zmysł, którego brakuje, jest stopniowo „mostkowany” przez wysoce złożone mechanizmy i w efekcie zastępowany. Zamiast jednak ufać zdumiewającym zdolnościom naszego umysłu, często reagujemy na ciemność strachem. Po prostu nie potrafimy inaczej...
Jeśli kora wzrokowa nie może przetwarzać bodźców, szuka sobie innego zadania. Już po pięciu dniach spędzonych w absolutnej ciemności wyostrzają się węch oraz słuch i szybciej uczymy się alfabetu Braille’a. Po dobie spędzonej w świetle dziennym kora wzrokowa ponownie się przekwalifikowuje i reaguje tylko na bodźce wzrokowe.
Jak szybko oczy przyzwyczajają się do ciemności? Wzrok stopniowo dostosowuje się do ciemności, a po upływie około 40 minut osiąga swoją maksymalną wrażliwość. Kluczem do tego jest rodopsyna, światłoczuły barwnik wzrokowy, który już przy minimalnej ilości światła wytwarzany jest w pręcikach – stanowiących tę część siatkówki, która odpowiedzialna jest za fakt, że w nocy nie tracimy orientacji.
Jakie sygnały wysyła mózg w nocy? Gdy robi się ciemno, szyszynka pracuje na pełnych obrotach. Ten mały narząd znajdujący się w międzymózgowiu wydziela melatoninę, hormon snu, oraz steruje cyklem zasypiania i wybudzania. Organizm przygotowuje się do odpoczynku. Następuje reakcja łańcuchowa prowadząca do rozładowania napięcia, zmniejsza się częstotliwość bicia serca, spada ciśnienie krwi i temperatura ciała, uspokaja się nasz oddech. Jak powstaje strach przed ciemnością? Nasze zmysły znajdują się nieustannie w trybie roboczym. Kiedy w ciemności zabraknie nagle wszelkich bodźców wzrokowych, wzgórze wszczyna alarm. Ogarnia nas lęk. Organizm wydziela adrenalinę i serotoninę. W tym samym czasie ciało migdałowate zajmuje się porównywaniem wrażeń zmysłowych ze wspomnieniami. Czy już coś takiego przeżyliśmy, widzieliśmy, słyszeliśmy? W ten sposób „ośrodek kontroli strachu” znajdujący się w płacie czołowym próbuje dokonać oceny sytuacji.
Nasz umysł chce móc dokładnie przewidzieć, w jaki sposób będziemy się poruszali – także w absolutnej ciemności. Amerykańscy naukowcy odkryli niedawno, że informacje o ruchu np. ręki są wysyłane również do ośrodków wzrokowych, nawet wtedy, gdy nie ma działających na nie bodźców. Z tego właśnie powodu około 50 procent ludzi „widzi” ruchy swojej ręki bez dostępu światła. Większość naukowców dotychczas odrzucała tę teorię, uznając ją za iluzję.
– To, co nazywamy widzeniem, w rzeczywistości ma tyle samo wspólnego z mózgiem, co z oczami – podkreśla jednak psycholog dr Kevin Dieter z Uniwersytetu Vanderbilt. – Za każdym razem, kiedy chcemy wykonać jakiś ruch, mózg wysyła do mięśni coś w rodzaju sygnału startowego. Oczekuje on też, że akcja pojawi się w określonym momencie i informuje różne obszary, że za chwilę coś się zdarzy – wyjaśnia dr Dieter.
W jaki sposób uczymy się widzieć w ciemnościach? Umiejętności widzenia ręki w ciemności mózg musi się wpierw nauczyć:
– Nasze ręce dostrzegamy tak sprawnie, że mózg z czasem zaczyna przewidywać każdy ich ruch – nie potrzebuje do tego informacji wzrokowej z zewnątrz – mówi psycholog dr Kevin Dieter.
Czy ten trik działa także w przypadku innych obiektów? U większości ludzi sztuczka z widzeniem w ciemnościach działa tylko w przypadku własnej ręki. Kiedy psychologowie machali swoimi dłońmi przed twarzami osób uczestniczących w teście, to brakowało niezbędnej komunikacji między ośrodkami mózgu.