Kariera i finanse

Jak wydaję pieniądze? Cz. 2: Przez tydzień zaglądamy do portfela mężatki z Krakowa z córką w prywatnej szkole

Jak wydaję pieniądze? Cz. 2: Przez tydzień zaglądamy do portfela mężatki z Krakowa z córką w prywatnej szkole
Fot. iStock

W kolejnej części nowego cyklu twojstyl.pl "Jak wydaję pieniądze?" zaglądamy do portfela 41-letniej pracownicy agencji reklamowej, która wysyła córkę do prywatnej szkoły, płaci za sprzątanie domu i niemal całuje się z kolegą z pracy.

Kwestionariusz

Zawód: Strateg w agencji reklamowej

Branża: Marketing

Wiek: 41 lat

Wykształcenie: Wyższe

Miejsce zamieszkania: Okolice Krakowa

Pensja miesięczna: 7500 zł + kwartalnie premia za wyniki (ok. 6000 zł)

Zarobki męża: ok. 9500 zł (pracuje w służbach mundurowych i dostaje szereg dodatków, w zależności od służby w danym miesiącu)

Majątek: dom 140 mkw. (obecna wartość ok. 1,2 mln zł), dwa samochody (obecna wartość to ok. 100 tys. zł)

Zadłużenie: Kredyt hipoteczny na dom (do spłaty zostało nam 370 000 zł) plus leasing za samochód (1650 zł z ubezpieczeniem), drugi samochód jest już spłacony, kredyt na telewizor (zostało nam 2000 zł do spłacenia)

Jak dzielimy się wydatkami? 

Każde z nas ma swoje konto plus jedno wspólne, z którego opłacamy kredyt, rachunki, szkołę i zajęcia dodatkowe, jedzenie, gosposię. Mąż zarabia miesięcznie trochę więcej, więc to zwykle on sponsoruje większe bieżące wydatki. Ja zwykle płacę za wakacje lub większe jednorazowe wydatki typu sprzęt do domu.

Miesięczne wydatki

Kredyt hipoteczny: 3050 zł

Opłaty za dom (wywóz śmieci, woda, prąd, gaz): ok 900 zł

Raty za telewizor: 395 zł

Leasing za samochód: 1650 zł

Koszt miesięczny paliwa: ok. 1200 zł miesięcznie

Telewizja Kablowa z Internetem: 106 zł

Opieka nad dziećmi/pomoc w domu: ok. 1500 zł

Szkoła dla dziecka (wraz z jedzeniem i zajęciami dodatkowymi): ok 1800 zł

Oszczędności: Zdecydowałam się na PPK, ale wstyd przyznać, że nie jestem pewna ile pobierają mi z pensji (ok. 100 zł?)

Jedzenie: 1000-1500 zł

Karma dla psa i weterynarz: między 100 a 1000 zł (mamy starszego psa)

Dzień Pierwszy:

6:00 Pobudka. Makijaż. Nasypanie psu jedzenia. Szybki spacer, w trakcie którego ucieka pies. Nie jest to pierwszy raz, a że dzisiaj się śpieszę to go nie szukam, licząc że sam się znajdzie. Dzisiaj męża nie ma, więc wszystko robię sama. Czarne spodnie, bluzka w kwiatki. Lekka marynarka, bo w pracy klimatyzacja. Popędzam córkę, żeby szybciej się zbierała (martwi się o psa, dlatego się ociąga). Nie zdążymy zjeść śniadania, więc w samochodzie zjadamy batoniki zbożowe, ale mam przygotowane jedzenie do pracy (sałatka).

17: 00 Wracając z pracy odbieram córkę ze szkoły. Chodzi do prywatnej szkoły, więc prawie wszystkie zajęcia dodatkowe ma również w szkole, po lekcjach. Obecnie uczęszcza na zajęcia teatralne, hiszpański i zajęcia taneczno-baletowe. Obiady je również w szkole, więc odpada gotowanie. W drodze ze szkoły jedziemy do centrum handlowego po nowy strój na wuef w 4F (150 zł, kupiłam jeszcze skarpetki). Na miejscu idziemy jeszcze coś zjeść (77 zł).

20: 00 Wracamy do domu i oglądamy odcinek „Rodu Smoka”. Pewnie jest za młoda, aby to oglądać, ale nie lubię sama oglądać. W międzyczasie przychodzi do nas sąsiad, który znalazł naszego psa. Nie chce mi się już wychodzić na spacer, więc wypuszczam psa do ogrodu. O 22 córka kładzie się spać, a ja prasuję ubrania na jutro do pracy i przygotowuję listę rzeczy do zrobienia w domu dla naszej gosposi.

Dzienne wydatki: 227 zł

Dzień Drugi:

8:00 Poranek to powtórka z wczoraj, ale na stole zostawiam 150 zł dla gosposi. Przychodzi dwa razy w tygodniu na cały dzień. Dzisiejsza lista rzeczy do zrobienia: pranie pościeli i białych ubrań, prasowanie ubrań córki i męża (swoje wolę prasować sama), mycie podłóg i odkurzanie, mycie lodówki i piekarnika, zmiana pościeli. Przy okazji wyprowadza również psa na spacer.

16:00 Odbieram córkę ze szkoły i zawożę ją na zajęcia na basenie. W międzyczasie idę do fryzjera na podcięcie i modelowanie (100 zł) – jutro jadę służbowo do Warszawy. Odbieram córkę z zajęć i wracamy do domu. Mój mąż skończył służbę, więc razem jemy kolację – wrzucam dwie mrożone pizze do piekarnika. Jemy też zupę, którą zrobiła gosposia.

19:00 Idziemy z psem na spacer. Przy okazji się kłócimy – M. ma mi za złe, że wyjeżdżam jutro, chociaż nasza córka ma wtedy tenisa, więc będzie musiał ją zawieźć. Po powrocie oglądamy chwilę telewizję w sypialni, jakiś dokument o II wojnie światowej. Idę spać o 22, bo jutro wcześnie wstaję.

Dzienne wydatki: 250 zł

Dzień Trzeci:

5:30 Wstaję, aby pojechać służbowo do Warszawy. Mogłabym pojechać pociągiem, ale nie chce mi się tłuc z ludźmi. W drodze do Warszawy tankuję, ale pracodawca zwróci mi, więc biorę fakturę oraz kupuję kawę i pączka na stacji benzynowej (15 zł).

10:00 Spóźniona docieram na spotkanie. Nie cierpię korków w Warszawie. Ok, samej Warszawy również. Spotkanie jest w centrum, ale w biurowcu jest parking dla gości.

17: 00 Cały dzień mamy spotkanie w biurze, dostarczają nam lunch (kurczak). Mam wrażenie, że jeden z klientów ze mną flirtuje. Nie wiem czy mi się wydaje, ale mam nadzieję, że uda mi się to wykorzystać do zamknięcia umowy. Potrzebuję tej umowy do wyrobienia normy za kwartał. W drodze powrotnej dzwonię do matki. Obecnie mieszka w Częstochowie z moim bratem i pomaga mu i szwagierce przy dzieciach (mają 3). Jak zwykle narzeka na żonę brata (roszczeniowa) i na dzieci (rozpuszczone). Słucham połowicznie, bo jestem zmęczona plus wkurzona na nią, że woli pomagać im a nie mnie. Po drodze zatrzymuję się w McDonaldzie na kawę, burgera, no i ciastko (30 zł).

23:00 Wracam do domu. W zlewie i na blacie brudne naczynia. W łazience syf. Nie mam siły na kłótnię. Dopisuję kilka punktów w liście dla gosposi. Bez słowa kładę się do łóżka.

Dzienne wydatki: 45 zł

Dzień Czwarty:

7: 00 Mąż wychodzi z psem, więc idę do piwnicy poćwiczyć na rowerku. Przy okazji oglądam stary odcinek „Gotowych na wszystko”. Na stole zostawiam 170 zł dla gosposi (głupio mi, że w domu panuje taki bałagan). Odwożę córkę do szkoły. W drodze okazuje się, że potrzebuje bluzki z okazji Dnia Kropki, więc podrzucam ją na zajęcia, jadę do centrum handlowego, gdzie szukam takiego t-shirtu w 4 sklepach (40 zł) i zawożę do szkoły. Przyjeżdżam spóźniona do pracy.

14:00 Wychodzimy całym zespołem na lunch. W okolicy nie ma dużego wyboru, więc idziemy do włoskiej restauracji – biorę makaron z łososiem, wodę i espresso (60 zł). Jutro mamy mieć imprezę integracyjną, więc omawiam z koleżankami co założę i orientuję się, że nie mam odpowiednich butów.

17:00 Odbieram córkę ze szkoły i zawożę na fortepian. Zajęcia ma w okolicy Rynku, więc oczywiście ciężko z parkowanie (12 zł). Odprowadzam ją na zajęcia i idę poszukać butów. Prawie nie ma już normalnych sklepów i butików w okolicy, ale w końcu udaje mi się znaleźć proste czółenka nude (350 zł). Przy okazji kupuję chleb i bułki na śniadanie (8 zł).

19: 30 Męża nie ma w domu (nocny dyżur), więc wyprowadzam psa i jemy bułki z serem oglądając telewizję (leci jakaś komedia romantyczna). Czuję wyrzuty sumienia, że nie było mnie wczoraj i jutro nie będzie, więc idziemy razem poczytać książkę w łóżku z córką. Zasypiam w trakcie. Budzę się, przenoszę do łóżka, a skoro już się rozbudziłam zamawiam przez Internet jedzenie dla psa na Allegro ( 110 zł z dostawą).

Dzienne wydatki: 750 zł

Dzień Piąty:

6: 00 Zamiast spaceru z psem ubieram się na jogging i próbuję biegać, ale nasz pies jest już starszy i leniwy, więc średnio nam idzie. Po 15 minutach się poddaję, dodatkowo zaczyna kropić. Robię nam śniadanie i daję córce 40 zł na dzisiejszą wycieczkę do muzeum.

14: 00 Dzisiaj kończymy wcześniej z uwagi na wieczorną integrację, więc odbieram wcześniej córkę (dzisiaj nie ma zajęć dodatkowych), wstępuję do Rossmanna po rajstopy (chyba mam w domu, ale wolę mieć zapas – 20 zł). Po powrocie idę z psem na szybki spacer (wieczorem córka wypuści go do ogrodu), biorę długą kąpiel  w trakcie której robię sobie maseczkę i golę nogi. Lokówką podkręcam włosy i robię sobie mój standardowy makijaż (brązowy cień, malowanie rzęs, róż), zakładam kolczyki z perłami i pryskam się Lancome La Vie Est Belle. Sukienkę kupiłam latem na wyprzedaży – ma jeszcze metkę. Jest czerwona, kopertowa, z długimi rękawami na guziki.

18: 00 Przychodzi nasza gosposia, która okazjonalnie jest również nianią (mąż ma dyżur). Przygotowuję dla niej pieniądze (150 zł) i zamawiam taksówkę. Muszę jechać przez pół miasta (60 zł). Na miejscu są już prawie wszyscy. Przemówienie prezesa, kilka pamiątkowych zdjęć i zaczynamy pić. Po dwóch drinkach idziemy tańczyć. Najwięcej tańczę z B., który jest kolegą z dawnego zespołu. Kiedyś na imprezie całowaliśmy się. Na szczęście nikt tego nie widział, a ja się przeniosłam do innego zespołu po kilku miesiącach. Nie planuję tego powtarzać, chociaż jestem zmęczona ciągłymi kłótniami z mężem i marzy mi się chwila wolności. W pewnym momencie idziemy na papierosa (palę tylko na imprezach) i coś jest na rzeczy, ale koleżanka do nas dołącza i nastrój pryska. Zamawiam taksówkę do domu (65 zł). Gosposia czeka na mnie, ale nie chce taksówki (musiałaby czekać 20 minut), a ma 10 minut pieszo. Zmywam makijaż i kładę się spać.

Dzienne wydatki: 335

Dzień Szósty:

7:00 Wypuszczam psa do ogrodu, biorę wodę i wracam do łóżka.

10:00 Budzę się z powrotem o 10. Biorę prysznic. Chcę chwilę poćwiczyć, ale mnie mdli. Robię sobie kawę z ekspresu. Postanawiamy pojechać do kina i przy okazji kupić prezent na jutrzejsze urodziny koleżanki. Kupujemy zestaw do robienia biżuterii (75 zł) i idziemy do kina, gdzie kupujemy popcorn i napoje (w sumie 70 zł). Robię też duże zakupy na cały tydzień. Mało jemy w domu, więc zwykle wystarcza. Kupuję: masło, 4 zgrzewki mleka, płatki, banany, batoniki zbożowe (2 opakowania), paluszki rybne, 2 opakowania jogurtów, ser, 2 rodzaje wędliny, 2 zgrzewki wody, opakowanie cytryn, ziemniaki, brokuły, jajka, płyn do czyszczenia (gosposia o niego prosiła), makaron, 3 mrożone pizze, opakowanie czarnej herbaty, dużą colę, czerwone wino, piwo (270 zł).

16:00 Wracamy do domu i jemy resztkę zupy z tygodnia. Wraca mój mąż, bierze prysznic, a ja w tym czasie robię ciasto (biszkopt z owocami). Bierzemy wino, ciasto i idziemy wszyscy do sąsiadów, którzy zaprosili nas z okazji początku roku. Nie widzieliśmy się od początku wakacji, więc wymieniamy wrażenia (byli na Majorce, czym musieli się oczywiście pochwalić, mimo że przysłali nam kartkę). Potem rozmawiamy o tym, kiedy skończy się wreszcie budowa obwodnicy. Nasze córki bawią się w pokoju obok.

20: 00 Idziemy na spacer z psem. M. przeprasza za ostatnie kłótnie i wyciąga pudełeczko z bransoletką (złota z kuleczkami, wyjątkowo udany zakup, bo zwykle nie trafia). W domu pierwszy raz od miesiąca kochamy się (myślę przelotnie o B.) i zasypiamy przytuleni.

Dzienne wydatki: 415 zł

Dzień Siódmy:

7:00 Zbieramy się na spacer z psem, a potem jemy razem śniadanie: jajecznica, kanapki, kakao dla córki i kawa dla nas. Potem ubieramy się odświętnie (mam na ten temat ostrą rozmowę z córką, bo świątecznie nie zakłada noszenia spodni) i wybieramy się na mszę dla dzieci.

12: 00 Po mszy idziemy przejść się i zjeść ciastko i wypić drugą kawę ( 50 złotych). Potem M. jedzie do domu naprawić cieknący kran w dolnej łazience i posprzątać garaż, aby można było wstawić obydwa samochody (idą przymrozki), a my jedziemy na urodziny koleżanki. Nie przepadam za jej rodzicami, są wykładowcami na uniwersytecie i uważają się za nie wiadomo kogo. Widzę pobłażliwe spojrzenia jakie wymieniają na widok naszego prezentu. Niestety jest to za daleko, aby wrócić do domu, więc siedzę z nimi dwie godziny. Rozmawiamy o ile lepiej jest w naszej szkole niż w publicznych, do których chodzą dzieci znajomych (to akurat prawda).  

17:00 Wracamy do domu. Zamawiamy pizzę (salami i capriciosę – 80 zł) i robię sałatkę. Puszczamy w salonie film „Był sobie pies” (zawsze mnie wzrusza!). W międzyczasie płacę rachunki i przeglądamy nowe odkurzacze. Po filmie idę zrobić pedicure i popracować. Dzisiaj mąż idzie z psem na spacer, więc mam czas na długą kąpiel i czytanie mojego ulubionego magazynu. Zaglądam do córki i widzę, że płakała. Trochę to trwa, ale wyznaje, że inne dziewczynki jej dokuczały, że ma dziecinną sukienkę. Jestem okropnie wkurzona, ale obiecuję jej, że jutro pojedziemy do sklepu znaleźć jej bardziej „dorosłą”. Leżąc w łóżku zapisuję się na Booksy na manicure w przyszłym tygodniu.

Dzienne wydatki: 130 złotych

Podsumowanie tygodniowych wydatków: 2152 zł

Komentarz autorki: To nasze w miarę standardowe wyliczenia. Wyszło dużo, ale wliczyłam w to koszt gosposi, który należy do naszych stałych wydatków. 

Spisała Marta Rogacewicz.

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do mnie na adres [email protected]. Zapewniamy anonimowość, nie podajemy Twojego imienia i nazwiska.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również