Kariera i finanse

Jak wydaję pieniądze? Zaglądamy do portfela zamożnej rozwódki z dwójką dzieci

Jak wydaję pieniądze? Zaglądamy do portfela zamożnej rozwódki z dwójką dzieci
Fot. 123rf.com

W kolejnej części cyklu twojstyl.pl "Jak wydaję pieniądze?" zaglądamy do portfela 38-letniej rozwiedzionej prawniczki, która wraca z weekendu w Paryżu, idzie z przyjaciółką na sushi oraz ma nieudaną randkę w galerii sztuki. 

Kwestionariusz

Zawód: prawniczka

Stanowisko: In-house prawnik

Branża: Nieruchomości

Wiek: 38

Wykształcenie: Wyższe plus aplikacja

Miejsce zamieszkania: Warszawa

Pensja miesięczna: 25 000 + roczny bonus w wysokości ok 100 tys. zł (w zależności wyników roku)

Alimenty (na 2 dzieci): 10 000 zł

Majątek: Mieszkanie w Śródmieściu, 154 mkw., obecna wartość to ok. 4 mln zł, kupione 2 lata temu za 2,3 mln zł (za gotówkę po podziale majątku z byłym mężem), mieszkanie pod wynajem na Woli (obecna wartość ok. 540 tys. zł), oszczędności ok. 0,5 mln (część ulokowana w akcjach i obligacjach)

Zadłużenie: kredyt na mieszkanie inwestycyjne na Woli (kredyt hipoteczny w wysokości ok. 200 tys. zł.)

Dodatkowe źródła dochodu: wynajem 2-pokojowego mieszkania na Woli – po odjęciu czynszu i 2 tys. zł raty kredytu zostaje 2,5 tys. zł zysku

Miesięczne wydatki

Czynsz+rachunki: 3400 zł

Leasing dwóch samochodów (mój i niani): 5500 zł

Płatne serwisy: Netflix (50 zł)

Pensja niani: 5000 zł

Opłata za przedszkole i szkołę dla starszej córki: 7000 zł

Oszczędności: Co miesiąc staram się odłożyć co najmniej 15 proc. dochodów, które dzielę na inwestycje (poprzez fundusze inwestycyjne), oszczędności (lokaty oraz obligacje skarbowe) oraz oszczędności dla dzieci (lokaty i obligacje) – ok. 4000 zł

Karnet za pilates (8 wejść w miesiącu):  700 zł

Jedzenie: 3000 zł (w tym jedzenie dla niani)

Manicure + fryzjer: 160 zł (manicure co 3 tygodnie) oraz 600 zł (fryzjer z farbowaniem)

Dzień Pierwszy:

8:00 Budzę się w hotelu. Po otwarciu okien widzę w oddali Wieżę Eiffle’a, co od razu poprawiam mi humor, który psuje mi fakt, że w tym eleganckim hotelu nie ma żadnej siłowni! Odpalam na dużym ekranie ulubiony trening z Anią Lewandowską i daję sobie popalić na pół godziny. Wakacje nie są pretekstem do lenienia się, zwłaszcza że planuję zjeść croissanta. Później biorę prysznic i schodzę na śniadanie, aby spotkać się z przyjaciółkami. Świętujemy urodziny M., która kończy 40 lat. To taka nasza tradycja, że wyjeżdżamy razem, aby zabawić się i zrobić świetne zakupy (wczoraj zaszalałyśmy trochę u Isabel Marant i w A.P.C.).

12:00 W drodze na lotnisko. Dziewczyny zostają na jeszcze jeden dzień, ja niestety muszę wracać, bo wieczorem dzieci wracają z weekendu u ojca. Jakbym przesunęła termin odebrania ich na jutro na pewno znalazłoby się to w aktach następnej sprawy o alimenty. Płacę za taksówkę (55 euro). Na lotnisku kupuję sobie czasopismo po francusku i wodę (5 euro). To mój cel na ten rok – podszlifować francuski. Lot mija spokojnie, wypijam kawę i zjadam orzeszki (w cenie biletu).

17.30 Do domu wracam taksówką (80 zł), akurat na czas, aby przebrać się i rozpakować (rozpakowuję się od razu po przyjściu do mieszkania). Punkt 18:00 do drzwi dzwoni mój były z naszymi dziećmi K. i L. Były wygląda wkurzająco dobrze. Zostawił mnie dwa lata temu, bo miał romans ze wspólniczką ze swojej kancelarii (powinnam się domyśleć, że coś jest na rzeczy, skoro w pandemii jeździł do biura…). Teraz mieszkają w naszym domu (spłacił moją część, dzięki temu kupiłam mieszkanie), zaś dzieci są u niego co drugi weekend, więc ma czas, aby sobie trenować. Wymieniamy kilka zdawkowych uwag.

21: 00 Po położeniu dzieci spać (kładą się punkt 20.30), biorę prysznic i siadam do laptopa. Niedzielny wieczór to mój czas na organizację nadchodzącego tygodnia. Robię zakupy przez sklep internetowy (450 zł). Zakupy przywiozą jutro i dobierze je S. , niania i gosposia. Potwierdzam wizytę u fryzjera w środę i sprawdzam w kalendarzu co czeka mnie w nadchodzącym tygodniu. Myję zęby, twarz (żel+tonik z kwasami), następnie roluję twarz rollerem, nakładam serum i krem oraz krem pod oczy. Na skórki nakładam olejek, na stopy krem. Przed snem wykonuję szybką medytację z aplikacją, a potem czytam kilka stron książki (biografia Joan Didion).

Dzienne wydatki: 830 zł

Dzień Drugi:

6:00 W tygodniu wstaję wcześniej, aby się ze wszystkim uporać. Zaczynam od biegu na bieżni, w trakcie którego oglądam wiadomości (5 km), następnie lekkie rozciąganie, prysznic. Wypijam szklankę wody, robię makijaż (delikatny, ale wyraźny). Ubrania mam przygotowane zestawami, więc rano nie mam problemu z tym co na sobie założyć. Dzisiaj mam zebranie wspólników, więc stawiam na garnitur z delikatną bluzką. Do tego małe złote kółka i zegarek i jestem gotowa obudzić dzieci. W czasie, kiedy się ubierają przygotowuję im śniadanie: owsianka z owocami i orzechami oraz drobne przekąski do szkoły i przedszkola (do zjedzenia po zajęciach). Mam w kuchni jedną szafkę przeznaczoną na przekąski takie jak batoniki zbożowe czy orzechy, więc nie tracę rano czasu. Przygotowuję też notatkę dla niani z rzeczami do zrobienia (przychodzi o 12, a dzieci odbiera o 15, więc w międzyczasie wykonuje drobne prace domowe). Odwożę dzieci.

15:00 Cały dzień pracy. Moja asystentka poszła po moją ulubioną sałatkę z burakiem i kozim serem (22 zł). A ja w przerwie idę odetchnąć trochę świeżym powietrzem i idę do Starbuck’s po kawę na odtłuszczonym mleku (20 zł).

19:30 Wracam do domu. Witają mnie dzieci. Sprawdzam czy odrobiły prace domowe.  S. przygotowała zupę-krem, którą zjadam z podprażonymi pestkami. Po tym jak S. wychodzi zauważam, że źle rozłożyła zakupy – piszę od razu do niej kartkę, aby na przyszłość o tym pamiętała. Kładę dzieci spać i siadam do ostatnich poprawek umowy, którą przygotowuję. Dostaję sms-a z informacją o przecenach w moim ulubionym sklepie z bielizną (nie mam walentynkowych planów, ale i tak kupuję jedwabny komplet – 410 zł).

Dzienne wydatki: 522 zł

Dzień Trzeci:

9:00 Po odwiezieniu dzieci idę na spotkanie z nauczycielem francuskiego w kawiarni na dole mojego biurowca. Biorę latte na mleku sojowym (20 zł) i przez godzinę próbuję sobie przypomnieć wszystkie odmiany czasownika chodzić i kupować. Opowiadam P. o moim wyjeździe do Paryża. Płatność za lekcję przesyłam mu telefonem (100 zł)

18:00 Wracam do domu, aby się przebrać, bo mam służbową kolację wieczorem. Witam się z dziećmi, biorę prysznic i zakładam ulubioną czarną sukienkę z MaxMary: prostą, za kolano, z rękawami ¾. Do tego proste czółenka i mała skórzana torebka. Zamawiam taksówkę (60 zł, ale płacę firmową kartą) i jadę do Śródmieścia do eleganckiej włoskiej restauracji. W trakcie kolacji mój kolega ponownie nie daje mi dojść do głosu przy omawianiu sprawy. Nie chcę wyjść na histeryczną, więc tym razem odpuszczam, ale notuję sobie, że muszę porozmawiać o tym z HR-ami. Na danie główne zjadam jagnięcinę (cały dzień nic nie jadłam poza bananem w pracy), ale rezygnuję z deseru. Wracam do domu po 22. Płacę S. za nadgodziny (150 zł) i idę wziąć prysznic, pod którym płaczę. Przypominam sobie jak o takich sytuacjach jak na kolacji rozmawiałam z moim byłym (też jest prawnikiem) i pomagał mi nawigować w tym świecie.

Dzienne wydatki: 270 zł

Dzień Czwarty:

14:00 Umawiam się na lunch z moją przyjaciółką M. (z którą byłam w Paryżu). M. dobrze wyszła za mąż i teraz poświęca się wychowaniu trójki dzieci. Czasem mnie irytuje, bo głównie mówi o zakupach lub swoich dzieciach, ale jestem jej wdzięczna, że nie odsunęła się ode mnie po rozwodzie jak wiele innych „przyjaciółek”. Umówiłyśmy się na nasze ulubione sushi (100 zł z napiwkiem).

17:30 Wychodzę z pracy wyjątkowo wcześnie, aby zdążyć do fryzjera. Uwielbiam jak ktoś zajmuje się moimi włosami. Obcinam się i farbuję prawie zawsze tak samo: włosy do ramion, ciemny blond. Płacę 600 zł (w wydatkach stałych).

20:00 Wracam na czas, aby położyć dzieci spać. Udaje mi się im poczytać i sprawdzam ich poziom angielskiego. Potem przebieram się w swoje ubrania po domu i robię sobie sałatkę: rukola, kozi ser, winogrona, orzechy, vinegrette. Do tego nalewam sobie kieliszek wina naturalnego (raz na kilka miesięcy wybieram się do sklepu winiarskiego i zamawiam kilkanaście butelek). S. zostawia mi kartkę z przypomnieniem, że jutro jest przedstawienie w przedszkolu. Medytuję i idę spać.

Dzienne wydatki: 700 zł

Dzień Piąty:

12:00 W czasie lunchu wyskakuję kupić prezent z okazji Dnia Babcia dla mojej (byłej) teściowej. Idę do galerii handlowej i kupuję jej zestaw do kąpieli (120 zł) oraz czekoladki (40 zł). Skoro już tu jestem idę na sałatkę i wodę (28 zł).

16:00 Podjeżdżam spóźniona pod przedszkole. Oczywiście nie ma miejsca do parkowania, więc spóźniam się jeszcze bardziej. Całość jest na szczęście profesjonalnie nagrywana, więc obejrzę początek później. Witam się z B. (teściową) i rozglądam za moim eks, ale widzę, że i tym razem nie zdecydował się przyjść. Po przedstawieniu rozmawiam chwilę z innymi rodzicami i nauczycielami, a następnie zabieram B. i dzieci do kawę i ciastko (normalnie nie jedzą w tygodniu słodyczy, ale tym razem robię wyjątek) do Lukullusa (170 zł). Ja piję tylko kawę. Miło jest porozmawiać z B., która była dla mnie jak druga matka i przeżyła zdradę syna prawie mocno jak ja. Potem podwożę ją na stację (mieszka pod Warszawą).

18:00 Odwożę dzieci do domu i zostawiam je z S., a sama jadę na pilates. Chodzę na wspaniałe zajęcia na reformerze. Każde zajęcia są niemal tak dobre jak seks. Po zajęciach kupuję sobie smoothie z owocami acai (25 zł) i wracam do domu.

Dzienne wydatki: 382 zł

Dzień Szósty:

10:00 Po odwiezieniu dzieci idę na woskowanie okolic bikini. Mam dzisiaj randkę (nie sądzę, by coś z tego było, ale na wszelki wypadek). Wybieram brazylijskie. Znoszę ból w milczeniu (116 zł). Po drodze odbieram pranie z pralni chemicznej (55 zł). Dzisiaj do pracy zabrałam zrobioną przez siebie sałatkę.

18:00 Z moją randką spotykam się przed galerią, w okolicy Łazienek. Popijamy wino, rozmawiamy, ale nie czuję chemii. To jest randka w ciemno, zorganizowana przez znajomą. Od czasu rozwodu byłam na kilku spotkaniach, ale nie wiem czy jestem gotowa. Z drugiej strony chciałabym się już z kimś związać. Zastanawiam się nad zainstalowaniem aplikacji Raya.

Bardziej ciekawią mnie obrazy. Planuję zacząć inwestować w sztukę, więc rozmawiam z kustoszem wystawy o przewidywaniach na rynku sztuki. Niedługo powinnam dostać roczną premię, więc zapisuję sobie 2 obrazy, którymi mogłabym być zainteresowana.

20:00 Potem idziemy do pobliskiej włoskiej restauracji. Ja zasugerowałam to miejsce, ale widzę że mój towarzysz czuje się skrępowany w eleganckim wnętrzu w kolorze głębokiej zieleni. Nie lubię mężczyzn bez inicjatywy i nie planuję być cicerone dla nuworysza z branży fintech. Niemniej zjadam pysznego turobota, on płaci, a na koniec wymieniamy szybki pocałunek. Wracam i ponownie płacę niani za dodatkowe godziny (150 zł).

Dzienne wydatki: 321 zł

Dzień Siódmy:

7:00 W weekendy wstaję trochę później. Jak zwykle biegam na bieżni, a potem idę zrobić dzieciom specjalne weekendowe śniadanie: gofry z nutellą i owocami. Potem ubieramy się i idziemy na spacer oraz na rodzinne zajęcia do muzeum (opłata za cykl zajęć). Wracając do domu wstępujemy na obiad (dla mnie dorsz, dla dzieci leniwe – 220 zł) oraz do cukierni kupić coś na prezent, bo popołudniu jedziemy do znajomych (59 zł).

18:00 Jedziemy do Konstancina do znajomych. Mieszkają w pięknej willi, która przypomina mi mój stary dom. Obiecałam sobie, że nie będę tego rozpamiętywać, ale czuję kolejną falę złości na mojego byłego.

Dzienne wydatki: 280 zł

Podsumowanie tygodniowe wydatków: 3305 zł

Komentarz bohaterki: Może się wydawać, że żyję wygodnie, ale odkąd się rozwiodłam, moja życiowa stopa bardzo spadła. Nie mogę spontanicznie kupować rzeczy, na które mam ochotę i które mają moje przyjaciółki. Uważam, że nasze alimenty powinny być dużo wyższe, zwłaszcza że wiem ile zarabia mój były. Mam nadzieję, że uda mi się niedługo poznać odpowiedniego mężczyznę, ale w tym celu muszę dbać o siebie. 

Wysłuchała Marta Rogacewicz.

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do mnie na adres [email protected]. Zapewniamy anonimowość, nie podajemy Twojego imienia i nazwiska.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również