Rozwój

Leśne kąpiele shinrin yoku, czyli relaks i ukojenie umysłu na wyciagnięcie ręki

Leśne kąpiele shinrin yoku, czyli relaks i ukojenie umysłu na wyciagnięcie ręki
"To nie sport ani konkurencja, nie mamy zadania: dobrze się zrelaksuj albo przejdź 3 tysiące kroków", przekonuje Katarzyna Simonienko, autorka książki „Lasoterapia”.
Fot. iStock

Mamy dziś modę na zielone terapie, uprawianie ogrodu i mindfulness w parku. Ale tegoroczna wiosna należy do lasu! Według psychiatrów zanurzenie w jego mikroklimacie odpręża i regeneruje organizm - po dwóch latach izolacji niczego bardziej nam nie trzeba.

Co robicie, kiedy macie problem do rozwiązania? Katarzyna Simonienko zakłada trapery i idzie do lasu. Najpierw przed siebie, aż znajdzie miejsce, które wyda się jej odpowiednie.

"Siadam, opieram się o drzewo, wyciągam notatnik. Myśli układają mi się w głowie. Robiłam tak od dziecka. Nie wiedziałam wtedy, że to co robię ma naukowe uzasadnienie", opowiada. Dr Simonienko jest z zawodu lekarzem, psychiatrą. Ekopsychiatrą - bo od lat zajmuje się badaniami i praktyką wpływu natury na funkcjonowanie człowieka: - Intuicyjnie wszyscy wiemy, że kontakt z naturą robi nam dobrze. Przyjmujemy za oczywistość, że sanatoria powstają w parkach i puszczańskich otulinach.

Tęsknimy do wakacji na plaży, odpoczynku w górskiej chatce. Chcemy nosić naturalne tkaniny, jeść ekożywność, oddychać czystym powietrzem.

"Ale widzę też, że wielu z nas patrzy na las jak na zieloną abstrakcję, o którą się walczy w kontekście ochrony przyrody. Albo taką, którą się ogląda na ekranie…" - mówi.

Przyznaję, należę do tej grupy. Jestem oglądaczem przyrody. Lubię ogrody, zadbane parki. Mam ulubione ścieżki na podlaskiej wsi, ale podjeżdżam do nich samochodem. Natomiast Katarzyna Simonienko dorastała na skraju boru:

"Miałam „swoje” wiewiórki, „swojego” kruka i 10 hektarów lasu do dyspozycji, w którym pracowała moja wyobraźnia. Był tłem moich zabaw w piratów i Robin Hooda, bezpiecznym i nieustannie pobudzającym do nowych odkryć. W lesie poznawałam przyjaciół, do lasu chodziłam na randki, w lesie wagarowałam",  opowiada. Jest nie tylko psychiatrą i twórczynią Centrum Terapii Lasem (forest-therapy.pl), także przewodnikiem Białowieskiego Parku Narodowego. Nie zainteresowała się lasem pewnego dnia, była w nim od zawsze. Dlatego może dziś być naszym mentorem w leśnej terapii.

Na czym polega terapia lasem?

Zanim założyła Centrum Terapii Lasem (forest-therapy.pl), przeanalizowała naukową bazę danych, szukając punktów stycznych między medycyną a przyrodą. "Chciałam mieć porządne przygotowanie merytoryczne. Żeby było solidnie, tak jak trzeba. Przez ponad pół roku sprawdzałam badania, metody, przemyślałam, jak je połączyć z moim własnym doświadczeniem terapeutycznym.", opowiada dr Simonienko. Cztery lata temu jesienią, podczas podlaskiego festiwalu "Dusza się rusza", poprowadziła w Puszczy Białowieskiej pierwszą leśną kąpiel

Jak chodzić po lesie? Prosty przewodnik shinrin yoku

Leśna kąpiel to nowa technika terapeutyczna wymyślona w Japonii i nazywana tam shinrin-yoku. Można ją określić maksymalnie uważnym spacerem albo bardziej poetycko, zanurzeniem w atmosferze lasu wszystkimi zmysłami.

Niespiesznie przechadzaj się po lesie lub usiądź w wybranym miejscu. Wąchaj, słuchaj, dotykaj, skoncentruj wzrok na szczególe, który przykuł twoją uwagę.

„Nie wymaga żadnego przygotowania prócz wygodnego stroju i obuwia. Ważne aby pozostawić za sobą sprawy dnia codziennego, dosłownie i w przenośni – odłączyć się od codziennych spraw, aby móc podłączyć się pod naturę” – pisze Simonienko w swojej książce "Lasoterapia".

Możemy przystanąć, napić się wody, położyć na pniu, a nawet przytulać do brzozy – jednak w terapii nie chodzi o czerpanie tajemniczej „energii z drzew”. Shinrin-yoku jest metodą zbadaną naukowo i nie ma w niej żadnej magii. Japońscy badacze najpierw ustalili (pobierając próbki śliny), że po 15 minutach takiej kąpieli spada poziom kortyzolu, hormonu stresu.

 

Ponieważ zauważono korzystny wpływ lasu na odporność, badacze skoncentrowali się na układzie immunologicznym: badając próbki krwi spacerowiczów odkryli u nich wzrost stężenia komórek odpornościowych NK, zwanych "naturalnymi zabójcami" (natural killers). Postęp w badaniach przyspieszył jeszcze wraz z rozwojem technologii:

"Można dziś badać mózg bezpośrednio w środowisku leśnym używając przenośnego encefalografu, czepka z elektrodami połączonego z ruchomą aparaturą. W ten sposób badacze ustalili, że w kontakcie z naturą wzrasta jednocześnie wysokość dwu rodzajów fal generowanych przez mózg – alfa, związanych z relaksem i beta – z koncentracją", dodaje dr SimonienkoW lesie jednocześnie uspokajamy się i stajemy uważni. To właśnie dlatego tak dobrze tam iść, gdy mamy problem do rozwiązania.

Shinrin yoku, czyli sztuka czerpania mocy z przyrody. Na czym polega biomagia?

Kiedy spacer shinrin-yoku połączymy z ćwiczeniami relaksacyjnymi lub z technikami psychoterapeutycznymi powstaje shinrin-ryoho: terapia lasem. Katarzyna Simonienko dodała do leśnej kąpieli techniki wyobrażeniowe i ćwiczenia oddechowe:  "Czasem obserwując przyrodę zaczynamy dostrzegać analogie pomiędzy tym, co się dzieje w naturze, a naszym życiem. W uspokojonym umyśle pojawiają się nieoczywiste skojarzenia.

Ostatnio jedna z uczestniczek zwróciła uwagę na przewrócone drzewo. Było martwe, porośnięte grzybami. A ona mówi: taki pień to ma klawe życie, nic nie musi. Nie musi się starać, spinać i ładnie wyglądać. Leży sobie. Inni korzystają z jego dobrodziejstwa, a on ma wreszcie czas dla siebie. Ten spacer zmienił się w ciekawą terapeutyczną rozmowę", tłumaczy lasoterapeutka.

"Lubię taką pracę na dwóch poziomach jednocześnie: przyrody i wnętrza", mówi. Natura oferuje nam symbole, nasuwa porównania, pokazuje, że życie trwa w nieprawdopodobnych okolicznościach, ale przemawia do nas również biologicznie. Las to biochemia.

Drzewa wydzielają terpeny – olejki, które działają przeciwzapalnie, i fitoncydy wspomagające walkę z infekcjami. Nad ściółką unoszą się mikroorganizmy: bakterie, strzępki grzybów, fragmenty glonów, zarodniki. Wdychamy je, nieświadomie połykamy, a one podnoszą naszą odporność. W słoneczny dzień do naszych oczu dociera widmo o większym zakresie światła niebieskiego i zielonego, wywołujące stan relaksu. Jeśli w lesie dzieje się magia, to jest to biomagia.

Terapia lasem - jakie daje nam korzyści

A jednak współczesnemu człowiekowi las kojarzy się bardziej z kleszczami i miejscem zbrodni niż miejscem relaksu. Bardziej jesteśmy zanurzeni w kulturze niż w naturze. Raczej w medialnych alertach i serialach niż w namiotach liści i zjonizowanym powietrzu. 

Nieprzypadkowo spacery shinrin-yoku wymyślono w Japonii, ojczyźnie hikikomori (wycofanie się z życia do internetu) i karōshi (śmierć z przepracowania). Popularność zielonych terapii, stylu eko i powrotu do natury bierze się z naszego informacyjnego przeciążenia, równie powszechnego, jak męczącego FOMO (lęk przed offline). Jak przypomina Simonienko, socjologowie nazywają nas pokoleniem trzech krzeseł: biurowego, fotela przed TV i tego samochodowego:

Pomaga nam każdy kontakt z naturą. W czasie pandemii zbadano, że już samo mieszkanie w bliskości zieleni pomagało psychicznie przetrwać izolację. Popularna hortiterapia, czyli terapia przez pracę w ogrodzie, znakomicie działa psychologicznie.

Ale jej wpływ na nasz nastrój ma także biologiczne uzasadnienie: grzebiąc w ziemi, wchodzimy w kontakt z glebową bakterią Mycobacterium vaccae, która powoduje zwiększoną produkcję serotoniny (neuroprzekaźnika potrzebnego, by nie chorować na depresję i zaburzenia lękowe). To nie poezja, że kontakt z ziemią poprawia nastrój

Jednak, jak mówi dr Simonienko, las ma przewagę nad obszarami zieleni stworzonymi przez człowieka: jest nią bioróżnorodność. Im więcej gatunków nas otacza, tym więcej bakterii i mikroorganizmów wspomagających nasze zdrowie. 

Możemy naśladować naturę (jest już trend, by tworzyć ogrody bioróżnorodne), ale pamiętając, że oryginał jest najlepszy; stoją za nim tysiące lat wzajemnych przystosowań człowieka i przyrody. To las jest naszym naturalnym środowiskiem. Opuściliśmy go, ale ewolucyjnie, przynajmniej od neolitu, wszyscy się z niego wywodzimy. Na poziomie nieświadomym nasza fizjologia mówi nam: tutaj możesz się odprężyć.

Shinrin yoku , czyli obecna tu i teraz

Europejską ojczyzną shinrin-yoku mogłaby być Finlandia. Katarzyna Simonienko była tam ostatnio na konferencji International Forest Therapy Days: – Wyjechałyśmy samochodem z Helsinek. Od czasu do czasu mijałyśmy dom lub stację paliw, na której można było coś zjeść. Poza tym przez setki kilometrów las. Finowie z niego żyją; poza stolicą prawie każdy z mieszkańców ma jego kawałek na własność. Mają leśne przedszkola, leśne szkoły i dosłownie się w lesie kąpią, zażywając tradycyjnej sauny. Podczas gdy w nurcie wschodnim – japońskim i koreańskim – propaguje się minimalistyczne shinrin-yoku (idź, dotykaj, nasłuchuj), lasoterapeuci z Europy chętnie je wzbogacają.

Dla aktywnego człowieka Zachodu samo „bycie tu i teraz” jest wyzwaniem. Także Finowie w lesie „coś robią”: jeżdżą na rowerze, pływają w jeziorach, zbierają jagody.  "Jesteśmy zadaniowi i tak przyzwyczajeni do szybkiego tempa, że galopujemy po ścieżkach, przegapiamy połowę tego, co dzieje się wokół nas. Podczas terapii spotykam ludzi, którzy, gdy mają nic nie robić, chichoczą nerwowo – przerywają ciszę, bo czują napięcie. Dlatego przydaje się rozmowa z przewodnikiem i dodatkowe ćwiczenia oddechowe: pomagają zwolnić, uwrażliwić zmysły.

Japończycy mówią, że wystarczy 20 minut shinrin-yoku, ale naszej psychice trzeba dać minimum godzinę, zanim przejdzie z miejskiego rytmu na ten naturalny, mówi lasoterapeutka.

Możemy wziąć ze sobą aparat fotograficzny, lupę, jeśli ciekawi nas mikroświat. Albo lornetkę do obserwacji ptaków. Poleca ją inny psychiatra, dr Sławomir Murawiec. W badaniach ankietowych, które przeprowadził, jeden z badanych napisał, że podglądanie ptaków daje mu "nieformalne zezwolenie na nicnierobienie". Czasem go potrzebujemy. 

Shinrin yoku, czyli sztuka dla sztuki

Ja moje zezwolenie dostaję pocztą. Razem z książką o lasoterapii przychodzi zielona recepta wystawiona przez dr Simonienko. Zalecenie: uważny spacer w lesie minimum raz w tygodniu lub w formie Forte przez 2 dni z kolei. Czas: 1–3 godziny. Mam jeszcze pamiętać o ochronie przed insektami i dobrych butach. No i o tym, że w lasoterapii nie ma celu, nie dochodzi się nigdzie.

"To nie sport ani konkurencja, nie mamy zadania: dobrze się zrelaksuj albo przejdź 3 tysiące kroków", dodaje Katarzyna Simonienko. "Parę pokoleń temu to było naturalne. Dziadek szedł na ryby i siedział, obserwując spławik. Nie wyznaczał sobie, ile złowi, w jakim czasie. W lesie nie musimy być ludźmi sukcesu. To jest przekonanie dzisiejszych czasów, ale na parę godzin możemy pozwolić mu odejść. Wystarczy, że tu jesteśmy – i to jest w porządku."

Tekst ukazał się w magazynie  PANI nr 7/21.

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 07/2021
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również