Wywiad

Katarzyna Sokołowska: "Wierzę, że będę tańczyła na weselu syna". Wywiad magazynu "Twój STYL"

Katarzyna Sokołowska: "Wierzę, że będę tańczyła na weselu syna". Wywiad magazynu "Twój STYL"
Fot. Piotr Porębski

Piękna, zdolna, popularna... Takim się zazdrości, bo się wydaje, że mają wszystko. Nie myślimy, że szczęście rzadko bywa kompletne, a w życiu zawsze jest coś za coś. Kasia Sokołowska jako 49-latka urodzi dziecko. Długo na to czekała, pragnęła być mamą. Teraz nie ma wątpliwości, co jest ważne, zwalnia tempo pracy. I cieszy się z nowej roli, choć jest też myśl, jakie będzie to dojrzałe macierzyństwo.

Kasia Sokołowska jest w siódmym miesiącu ciąży. W apartamencie kończy się remont, zostało ustawienie książek na półkach, w pokoju dziecięcym brakuje jeszcze paru rzeczy, trzeba jechać na zakupy. Lubi, kiedy bliscy mówią: zwolnij, daj się wyręczyć. Na to czekała, żyjąc aktywnie, w biegu. Zbliża się do pięćdziesiątki i czuje, że to dobry czas na dziecko. Ciąża dodała jej jeszcze więcej energii i radości. Kręci się po domu, robi kilka rzeczy naraz, wygląda promiennie.

Twój STYL: Nie powinnaś trochę wyhamować?

KASIA SOKOŁOWSKA: Dobrze, już siadam, (śmiech) ale wyhamować nie jest łatwo. Wkrótce zaczynam zdjęcia do kolejnego sezonu Top Model, nie porzucam programu. Dlatego próbuję zdążyć ze wszystkim przed porodem.

Jaką matką chcesz być?

Kochającą. Nie umiem powiedzieć więcej, bo ta przygoda dopiero się zaczyna. Nie chcę mieć za dużych oczekiwań, także wobec siebie, ale... w tym czasie, co chyba jest naturalne, mam trochę bardziej refleksyjne podejście do życia. Niedawno byłam w Karkonoszach.

Siedziałam, patrząc na Śnieżkę, i pomyślałam, że chciałabym być dla mojego syna jak ta góra, mocna i pewna. Chodzi o to, żeby miał we mnie oparcie, chcę pokazywać mu dobre wartości.

Takie, których nauczyłaś się w swoim rodzinnym domu?

Tak. Miałam ciepły, bezpieczny dom. Rodziców, którzy uczciwie pracowali, a mama była jedną z "siłaczek" tamtych czasów: dbała o dom, zajmowała się nami, nie miała do pomocy żadnej opiekunki. Rodzice nas wspierali, dawali wiarę w siebie. Czułam się silna, ale nie jakoś szczególnie wyjątkowa. Takich dzieci wokół mnie było wiele. Szybko stałam się samodzielna i za to też jestem im wdzięczna, bo godzili się, żebym przez kilka miesięcy w roku podróżowała z zespołem. 

To były pierwsze wyprawy w wielki świat? Dalej niż rodzinne miasteczko?

Ważne, by dziecko nie miało kompleksów. Miałam siedem lat, gdy zamieszkaliśmy w Poniatowej pod Lublinem. Danuta i Witold Danielewiczowie, moi dyrygenci i mentorzy, stworzyli tam niesamowity "kombinat" muzyczny: chór, orkiestrę, zespół muzyki dawnej. Spędziłam w nim 15 lat. Koncertowaliśmy po całym świecie. To była treść mojego życia. Muzyka, podróże rozbudziły mój apetyt. Wyobraź sobie dwunastolatkę, która występuje w pięknych salach koncertowych, we włoskim kościele czy hiszpańskim klasztorze z najlepszą akustyką na świecie. Przeżywałam artystyczne uniesienia nieporównywalne z niczym innym. Przy okazji uczyłam się odpowiedzialności za siebie, a rodzice – wyrozumiałości. To była kwestia ich zaufania i tolerancji dla moich wyborów. To drobne cegiełki w wychowaniu. Chcę podobnie wychować moje dziecko. 

Będziesz dojrzałą mamą. To daje dystans, przewagę życiowego doświadczenia czy też obawy, że będziesz miała mniej czasu na wychowanie, obecność w życiu syna?

Jestem przekonana, że właśnie teraz będę mogła mu poświęcić więcej czasu i uwagi niż 10 lat wcześniej. Jestem spełniona, ustabilizowana bardziej niż niektóre młode matki, nie muszę dokonywać trudnych wyborów.

Kiedyś było inaczej?

Tak. Musiałam sobie odpowiedzieć na kilka zasadniczych pytań i postawić granicę. Miałam pokaz za pokazem, żyłam od premiery do premiery. Zostałam jurorką w Top Model. Z pokazów mody biegłam na sesje zdjęciowe, potem do telewizji. Nie wychodziłam z pracy. Nie wiem, jak to znosiłam fizycznie. Presja terminów i moja potrzeba utrzymania jakości też były ogromne. Jak w tym nie zwariować? Musiałam się w końcu zatrzymać. Nauczyć dokonywania selekcji.

Co ci pomogło?

Dojrzałość. I paradoksalnie… pandemia. Przy całym tragizmie sytuacji stworzyła mi przestrzeń, w której mogę żyć według własnego kalendarza, a nie terminów pokazów, premier czy eventów. Dzisiaj w ogóle nie zaprzątam tym sobie głowy. Dlatego uważam, że dla mnie to najlepszy czas na bycie mamą. Późno? Nie, ja po prostu idę swoją drogą i we własnym tempie.

Twój syn będzie chciał, żebyś towarzyszyła mu w życiu, na basenie, nartach. Sama urodziłam dziecko po czterdziestce, pamiętam obawy z czasu ciąży: czy dam radę grać z nastolatką w tenisa? Czy wystarczy na to wszystko sił? Masz takie myśli?

Jasne, zdaję sobie sprawę z ograniczeń, to kwestia biologii, wydolności organizmu. Wiadomo, że po 25. roku życia spada już tzw. rezerwa jajnikowa. Miałam tę świadomość, planując ciążę. Żaden specjalista nie powie, że w dojrzałym wieku nie masz szans na urodzenie dziecka i bycie dobrą matką.

Jestem zdrowa, w świetnej formie, lekarze twierdzą, że biologicznie jestem młodsza, niż mówi metryka. Dbam o siebie, badam się. Naprawdę wierzę, że będę tańczyła na weselu mojego syna.

Otwarcie opowiedziałaś o swoim in vitro. Warto mówić o tak intymnych doświadczeniach?

Przeżyłam poronienie naturalnej ciąży, dlatego zdecydowałam się na zabieg in vitro. Postanowiłam, że moją ciążą zaopiekuję się także w sensie medycznym od pierwszego dnia. Będę ją obserwować, kontrolować, nic mi nie umknie. Powiedzenie o in vitro wydało mi się naturalne. Kompletnie nie spodziewałam się aż takiej reakcji na podzielenie się tą wiadomością. Odezwały się kobiety dojrzałe, ale również te młode, dwudziestoparoletnie. Także mężczyźni, których bezpłodność też dotyczy. Opowiadali swoje historie. To były wzruszające, czasem trudne rozmowy. Nie czuję się autorytetem, ale jeżeli komuś dałam nadzieję, to się cieszę. Prawda jest taka, że starałam się o dziecko kilka długich lat. Czasem słyszę opinie, że sobie wszystko wykalkulowałam: kariera, facet, pieniądze, macierzyństwo. To nie ma nic wspólnego z prawdą.

Musisz liczyć się z tym, że nadal będziesz "na scenie", tysiące ludzi będą patrzeć i oceniać, jak wyglądasz, jaką jesteś mamą, jak radzisz sobie z nowymi obowiązkami...

Mój wizerunek nigdy nie był szczególnie wystudiowany. Jest naturalny i tak zostanie. Nie zacznę nagle chodzić w rozciągniętym T-shircie poplamionym zupką. Kobiety wiedzą, że bycie mamą bywa trudne, ale nie jest to coś nadludzkiego. Dam radę, jestem przygotowana na dres i klapki.

Trudne może być coś innego. Przez wiele lat byłaś centrum swojego wszechświata. Wolna, dyspozycyjna. Aż tu pojawia się mały człowiek, który dyktuje ograniczenia…

Na początku tak na pewno będzie i godzę się na to z radością. Nie mam potrzeby ciągłego skupiania uwagi na sobie. W zespole raz występowałam jako solistka, innym razem w grupie. Setki pokazów mody, które reżyserowałam, spędziłam za kulisami, reflektory oświetlały modelki, projektantów. Nigdy nie czułam buntu, że jestem na drugim planie, a przez większość życia byłam. Kiedy dzięki telewizji stałam się rozpoznawalna, miałam 39 lat. Na ten moment pracowałam dwie dekady. W cieniu innych.

Słuchając cię, można uznać, że osobom spełnionym łatwiej o dystans do świata i ocenę, co w życiu jest naprawdę ważne.

Dla mnie są to relacje z bliskimi. Mam przy sobie ukochaną rodzinę: rodziców, braci, no i rodzinę mojego partnera, jego dwie córki. Pokochałam ich, oni mnie. Na tym mogę się oprzeć. Życiowym fundamentem jest też mój dom, przedmioty, którymi się otaczam, A kiedy stąd wyjeżdżam, siłę dają mi moje miejsca mocy. Takim był zawsze Kazimierz, teraz podobną energię znalazłam w Karkonoszach, dokąd zawiózł mnie mój partner, to jego rodzinne strony, góry magiczne. Czuje się tam wyraźnie energię wielokulturowości i różnorodności, a to uwielbiam.

Artura poznałaś jako dojrzała kobieta. Zadziałała zasada: warto czekać?

Z każdego związku wychodzi się bogatszym, ale to właśnie przy Arturze dojrzałam do macierzyństwa.

Zmieniło się coś jeszcze. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę potrafiła pracować z najbliższą osobą, a spotkaliśmy się w momencie, kiedy oboje jesteśmy gotowi na otwartość, kompromis, wysłuchanie odmiennego zdania. Artur jest bankierem i deweloperem, ja zostałam dyrektorem artystycznym. Teraz realizujemy razem pięć projektów hotelowych. Każdy robi swoje, ale mamy wspólny cel. Na innym etapie życia Kasi samosi taki układ nie byłby możliwy.

Jest takie powiedzenie: wyjść na prostą. Nie ciekawi cię dzisiaj, co jest za kolejnym zakrętem życia?

Zawsze mnie ciekawiło i nadal ciekawi. Myślę, że oprócz wyzwań jest tam także spokój. Czerpię go z mojego doświadczenia. Jestem oczywiście podekscytowana i zastanawiam się, jak to będzie, gdy powiększy się rodzina, ale już nie staram się niczego planować.

Oddałam rolę reżysera życiu, pierwszy raz daję sobie taki luz. Może to dojrzałość? Gdy miałam 30 lat, myślałam, jaka to ze mnie mądra, świadoma kobieta. Gdy skończyłam 40, czułam, że mam władzę nad wszystkim. A teraz mówię sobie: będzie, co ma być. I wierzę, że będzie dobrze. 

Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 07/2022
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również