Choć trudno w to uwierzyć, minęło 25 lat od wydania pierwszej "dorosłej" płyty Natalii Kukulskiej. Z okazji tej ważnej rocznicy piosenkarka przygotowała dla swoich fanów wyjątkową niespodziankę. Ostatnio gwiazda wystąpiła także w kampanii marki Avon, w której została twarzą linii perfum Eve.
W jednym wywiadów powiedziała Pani, że nie tylko nie ustabilizowała się Pani muzycznie, ale też wcale tego Pani nie chce. Co jest dla Pani bodźcem do zmiany stylu muzycznego?
Natalia Kukulska: Wychodzenie ze swojej strefy komfortu zawsze powoduje, że potrafimy się zobaczyć w nowym kontekście i rozwinąć. Jeśli chodzi o zmiany stylu muzycznego, to ja nigdy nie zmieniałam stylu muzycznego radykalnie – to zawsze byłam ja i moja wrażliwość. Spotkania z muzykami z trochę innych dziedzin powodowały, że poznawałam się trochę na nowo. Ale jeśli spojrzeć na okres od mojej płyty "Światło" do teraz, to nigdy nie doszło u mnie do radykalnych zmian. Nigdy nie zaczęłam na przykład śpiewać heavy metalu. (śmiech) Mój styl bardziej ewoluował niż się zmieniał. Ale rzeczywiście, nie robię zbyt podobnych do siebie płyt. Pretekstem do powstania nowej płyty jest potrzeba poznania się trochę na nowo i zobaczenia się w nowym kontekście muzycznym. Zawsze będzie to trochę coś innego – nie umiem kopiować, powtarzać samej siebie. A zwłaszcza nie lubię iść takim tropem, że skoro coś się stało przebojem, to należy zrobić coś podobnego. Tym, co mnie nakręca, jest potrzeba nowych twórczych doznań.
Pani kariera zawodowa jest długa i dość intensywna. Co daje Pani siłę do działania, motywuje Panią. Gdzie szuka Pani inspiracji?
Proszę bez wypominania. (śmiech) Bardzo wcześnie zaczęłam. W tym roku mija 35 lat od wydania mojego dziecięcego albumu, "Natalia", i 25 lat od wydania albumu "Światło". Faktycznie, intensywnie się działo i tych śladów muzycznych zostawiłam dość dużo. A odpowiadając na pytanie o to, co mnie inspiruje – muzyka sama z siebie jest dla mnie pokarmem. Są muzycy, którzy tworzą i nie słuchają innych, wybierają ciszę. Ja akurat karmię się muzyką, często słucham nowości, inspiruję się nimi. Inspirują mnie też ludzie, z którymi się spotykam, muzycy. Teraz właśnie byłam na takim kampie w Zakopanym – "Songwriting Camp ZAiKS" – i tam spotkali się twórcy z różnych dziedzin. Losowo byliśmy zestawiani ze sobą i w ciągu kilku godzin mieliśmy stworzyć piosenkę w kilku takich sesjach. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Bardzo kocham w moim zawodzie to, że mogę być kreatywna. W zasadzie mam białą kartkę do zapełnienia. I tak też powstają teksty moich piosenek – one nie mają z góry określonego tematu. Jest tylko muzyka i emocje – bo muzyka jest językiem emocji. Emocje, które są zawarte w muzyce, staram się uchwycić w słowach, nazwać je po swojemu. I wtedy czasami może powstać coś bardzo intymnego. Coś, czego być może nie potrafiłbym stworzyć, gdybym tak po prostu miała usiąść i napisać piosenkę. Dlatego najpierw we mnie jest muzyka, a potem powstaje tekst, a inspiracja jest koło nas cały czas. Bo inspiracją może być wszystko – życie.
Zawsze starałam się mówić swoim głosem, ale przecież każdy człowiek się zmienia, zmieniają się sytuacje, dochodzą doświadczenia. I właśnie tytuł mojej najnowszej EPki jest takim świadectwem tego, że to wszystko jakoś filtruję, jestem coraz bardziej sobie znajoma i jednogłośna. Oczywiście, rezonują we mnie też spotkania z ludźmi, ale to, czym się dzielę, jest już bardzo moje. Do tego dojrzewałam – zbierałam doświadczenie, żeby móc mieć swój język artystyczny.
Właśnie rozpoczęła Pani współpracę z Avon. Co skłoniło Panią do zostania Ambasadorką tej marki, a konkretnie linii zapachów Eve?
Nie jest tak, że każdą propozycję współpracy z jakąś marką przyjmuję. Avon jest firmą, która ma bardzo ugruntowaną pozycję na rynku, ale też taką, która się bardzo dynamicznie rozwija – zarówno jeśli chodzi o asortyment, jak i charakterystykę produktów czy estetykę. Podoba mi się w tej marce to, że ma swoje idee, i na przykład zachęca kobiety do profilaktycznych badań USG piersi czy działa na rzecz ofiar przemocy domowej. A z drugiej strony wydaje mi się, że ta marka jest także bardzo nowoczesna. Perfumy, które reklamuję, są różnorodne i odzwierciedlają różne aspekty naszej natury. Bardzo ciekawie zostało to pokazane w filmie i sesji zdjęciowej reklamujących perfumy Eve.
Co urzekło Panią w zapachach Eve, a zwłaszcza w nowym wariancie Embrace?
Jeśli chodzi o linię Eve, a konkretnie o zapach Embrace, którego twarzą jestem, to tam jest ta słodycz, którą lubię, ale która została przełamana wyrazistym, karmelowo-piżmowym akordem. Bardzo podoba mi się też ta idea, że zapachy są stworzone z myślą o różnych aspektach naszej osobowości, a wręcz o naszym nastroju.
Ścieżką dźwiękową nowej reklamy Avon jest singiel promujący Pani nowy projekt. Czego możemy się spodziewać po nowej płycie i jak wyglądała praca nad nią w tych trudnych, pandemicznych czasach?
Bardzo lubię, gdy moje działania niezwiązane z muzyką mogą się z nią jednak połączyć, i tak się stało w przypadku reklamy perfum z linii Eve. Wykorzystano w niej fragment mojej najnowszej piosenki pod tytułem "Jednogłośna" z EPki o tym samym tytule. EPkę tę postanowiłam wydać z okazji jubileuszu wydania mojej pierwszej płyty, "Światło". Nie byłam gotowa na to, żeby nagrać w tym roku cały nowy album, nie wyobrażałam też sobie, że podsumuję te lata pracy jakimś "The Best of...". Tym bardziej, że nadal mam nadzieję, że to "the best" jest przede mną. (śmiech) Minialbum "Jednogłośna" zawiera cztery utwory i jest takim ukłonem w stronę moich fanów. To jest edycja limitowana, każda płyta jest przeze mnie osobiście numerowana. Te cztery utwory to są moje współprodukcje i współkompozycje z Archiem Shevskym (red.: Konradem Bilińskim, pianistą, kompozytorem, autorem tekstów, wokalistą i producentem). Jej tytuł – "Jednogłośna" – też jest dla mnie ważny i symboliczny, bo odzwierciedla to, że przez wiele lat mojej pracy zdobywałam swój własny język. Być może posługiwałam się czasami różnymi środkami wyrazu, ale one gdzieś ewoluowały we mnie i wydaje mi się, że teraz jest taki moment, kiedy – jak śpiewam w tytułowej piosence – "jestem sobie znajoma". Dlatego ta EPka jest dla mnie ważnym wydawnictwem, taką esencją wielu moich dróg. Nagrywałam ją, kiedy już można było działać, ale oczywiście dużo było ograniczeń. Ale rzeczywiście, ten czas zamknięcia w domu bardzo twórczo wykorzystywałam. Muszę przyznać, że w ostatnich latach nudy nie ma i kreatywność mam wyostrzoną. Cieszę się, że potrzeba tworzenia we mnie nie zanika. Wciąż czerpię energię z nowych spotkań muzycznych, współpracy z różnymi zdolnymi ludźmi. Cały czas mam w sobie artystyczny niepokój, który powoduje, że chcę otwierać nowe drzwi. Pandemia chyba wszystkich nas nauczyła pokory, więc doceniam to, co już się zdarzyło, doceniam to, co mam i cieszę się, że wciąż mam apetyt na przyszłość.
Powiedziała Pani też, że nie robi Pani niczego "pod fanów". Z myślą o kim w takim razie pracuje Pani nad nowymi projektami? Czy wyobraża sobie Pani osobę, która sięgnie po Pani płytę?
Było by mi bardzo trudno się zdecydować, pod które oczekiwania przygotowywać kolejną płytę – jedni fani mają takie oczekiwania, inni fani mają inne. Są fani, którzy mi towarzyszą, ale i tacy, których tracę albo zyskuję. Przybywają, bo robię właśnie coś nowego. Nie jest mi obojętne, jak zostanie odebrane to, co robię. Każdy chciałby być zrozumiany, podziwiany... Ale tworząc, nie mogę kierować się czyimiś oczekiwaniami. Wystarczy spojrzeć na komentarze na Instagramie: "Lepiej w prostych włosach!", "Nie, lepiej w kręconych", "Powinnaś robić taką muzykę, jak na płycie 'Czułe struny'", "Dlaczego odeszłaś od muzyki elektronicznej?"... I kogo tu słuchać? Człowiek musi słuchać samego siebie. I to jest mój cel – być w prawdzie sama ze sobą. Żeby ten proces twórczy sprawiał mi radość. Żeby to było z pasji – to jest chyba najważniejsze. Nie wyobrażam sobie też konkretnych ludzi, do których kieruję moją muzykę. Słuchać mnie ma prawo i może każdy. To jest wspaniałe, że muzyka przyciąga ludzi o podobnych wrażliwościach. Nawet jeżeli różnimy się w wielu innych kwestiach, to nagle okazuje się, że jest jakaś wspólna płaszczyzna. I to jest w muzyce bardzo piękne! Jest w stanie nas łączyć, bo jest językiem abstrakcyjnym, w którym czasami nawet nie potrzeba słów.
W życiu jest Pani nie tylko artystką, ale też mamą i żoną. Czy w każdej z tych ról Natalia Kukulska jest kimś innym?
Raczej nie jestem kimś innym – jestem tą samą sobą. Śpiewam, że jestem "sobie znajoma, jednogłośna już". Zbieram bodźce, opinie, refleksje. Przez lata zbieram nawet moje głosy. Zawsze starałam się mówić swoim głosem, ale przecież każdy człowiek się zmienia, zmieniają się sytuacje, zmieniają się doświadczenia. Oczywiście, rezonują we mnie też spotkania z ludźmi, ale to, co daję od siebie, jest już bardzo moje. Do tego dojrzewałam – zbierałam doświadczenie, żeby móc mieć swój język artystyczny. A jeśli chodzi o inne role w życiu – pewne cechy się powielają. Jestem osobą dość dobrze zorganizowaną, rozglądającą się dookoła, planującą, i to ma przełożenie zarówno na moje życie zawodowe, jak i prywatne. Myślę, że przez to mogę nie być łatwa dla otoczenia, bo jestem dość wymagająca. Na pewno jest we mnie rodzaj takiej "pani kontroli". W domu też muszę wszystkiego dopilnować – każdej dziedziny życia. Poprosić o coś męża, przypomnieć o czymś synowi... I tak samo w sprawach zawodowych staram się być dość skrupulatna. Są ludzie, którym ufam, oczywiście, ale trochę też patrzę im na ręce. Ale im więcej jest ludzi, którym mogę zaufać, tym "lżejsza" jestem. Staram się czasami odpuszczać, bo to rzeczywiście nie jest wygodna rola.
Jak łączy Pani życie prywatne z zawodowym? I jak udaje się Pani te dwie sfery życia oddzielić?
Trudno jest oddzielać te dwie sfery życia. Nawet teraz, odpowiadając na pytania, siedzę na dywanie w pokoju mojej córeczki, która obok mnie rysuje. Jest stęskniona, a ja jej tłumaczę, że mamusia musi jeszcze trochę popracować. Mam taki zawód, który nie jest "od-do". Nawet kiedy wracam z koncertu, to słuchamy sobie muzyki, przesłuchujemy jakieś nagrania... Wróciliśmy teraz właśnie z koncertu w Białymstoku z Atom String Quartet i czeka mnie inna część mojej pracy – nagranie tego wywiadu, a mój mąż siedzi i miksuje piosenkę, którą razem skomponowaliśmy dla Fundacji PiliPili Pomaga. I tak się cały czas przenikają te sfery życia. Mój syn i moja starsza córka kochają muzykę, i jest ona pewno spoiwem naszych rozmów, dzięki temu lepiej się rozumiemy. Ale z drugiej strony, ja staram się jednak stąpać po ziemi i pamiętać o sprawach codzienności, o różnych obowiązkach. Przejęłam pieczę nad tym wszystkim – zarządzanie. Żeby te dwie sfery połączyć, muszę być silna i w miarę uporządkowana, co nie zawsze mi się udaje. Ale tyle lat minęło, tyle płyt powstało, mamy troje dzieci i trzymamy się razem, więc chyba jakoś się da. Ale to się zawsze odbywa kosztem czegoś, na przykład odpoczynku. Dlatego też o niego czasem muszę zawalczyć.
View this post on Instagram
Pani nowym projektom często towarzyszy zmiana wizerunku. Z czego to wynika i jak wygląda ten proces zmiany?
Kiedy powstaje nowa płyta, zawsze otwiera się jakiś nowy projekt wokół niej. Czyli za muzyką idą teledyski, zdjęcia, szata graficzna albumu, koncerty... Staram się, żeby ta estetyka, mój styl były spójną opowieścią z tym, co tworzę. Bardzo lubię mieć pieczę nad całością. Ostatnio nawet napisałam scenariusze do dwóch teledysków, a jeden z nich współreżyserowałam. Pomysł sesji zdjęciowej do mojej ostatniej EPki też zrodził się w mojej głowie. Oczywiście, współpracowałam ze wspaniałą fotografką Martą Wojtal oraz niezawodnym Pawłem Talagą, który zajął się stylizacją, a nawet scenografią, oraz na ostatnim etapie z cudownym grafikiem, Adamem Żebrowskiej, który przy okazji tego minialbumu zrobił takie cudeńko wydawnicze. Ta EPka jest kolekcjonerska, bo jest jej tylko 1000 egzemplarzy i każdy z nich podpisuję. Zależało mi, żeby to wydawnictwo było pewnego rodzaju gadżetem. Na przekór "cyfrowym" czasom oferujemy piękny przedmiot kolekcjonerski.
Czy Pani wizerunek sceniczny bardzo różni się od tego prywatnego?
Lubię się zmieniać i nie jestem bardzo przywiązana do swojego wizerunku. Czasami śmieszy mnie to, że niektórzy są bardziej przywiązani do tego, jak wyglądam niż ja sama – kiedy oni przyzwyczają się do jakiegoś mojego wizerunku, to ja jestem już gdzie indziej. Dla mnie to też jest forma wyrazu i realizuję się w ten sposób. Na scenie lubię rzeczy niebanalne, awangardowe, i – szczerze mówiąc – wolę jak coś jest kontrowersyjne niż nijakie. Scena daje mi pretekst, żeby bawić się swoim wizerunkiem. W życiu codziennym też jestem estetką, lubię piękne rzeczy, ale raczej staram się nie wyróżniać w tłumie.
View this post on Instagram
Niektóre kobiety nie wyjdą z domu, zanim nie użyją ulubionych perfum. Inne dobierają zapachy do pór roku, swojego nastroju lub okazji. Czym jest dla pani zapach perfum lub wody toaletowej? Od czego zależy Pani wybór zapachu?
Oczywiście, mam swoje preferencje zapachowe. Ciągnie mnie do cięższych zapachów, takich, które mnie jakoś "ubierają", wyróżniają, naznaczają. Cięższe zapachy to dla mnie zapachy orientalne, słodkie, trochę drzewne, trochę kadzidłowe. Lubię bardzo męskie zapachy i często używam perfum uniseksowych. Podbieram też perfumy mężowi, a kupuję mu takie, które mi się podobają. (śmiech) Ale coś w tym jest, że rzeczywiście zapach jest trochę jak ubiór. Przyznam, że kilkukrotnie zdarzyło mi się w ostatniej chwili przed wejściem na scenę wrócić do garderoby, żeby prysnąć się perfumami, bo bez nich czułam się jakaś niekompletna. Zapachy, oczywiście, wzbudzają we mnie wiele wspomnień z przeszłości. Jeśli zaś chodzi o zmienianie zapachów, to są takie, do których przez lata wracam, bo za nimi tęsknię, jestem jednak otwarta na nowe i trochę też z zapachami eksperymentuję. Analogicznie jest z muzyką. Zdarza mi się znaleźć coś zupełnie przypadkiem albo na kimś poczuć coś, co nie daje mi spokoju, i wtedy staram się zdobyć te perfumy. Przy wyborze zapachów znaczenie ma dla mnie to, czy jestem w domu, czy też szykuję się na jakieś wyjście. W domu czy podczas treningu lubię zapachy świeże – tak, jakbym dopiero co wyszła z kąpieli. A na każde wyjście, spotkanie używam perfum cięższych. Bardzo podoba mi się ta idea, że zapachy są stworzone z myślą o różnych aspektach naszej osobowości, a wręcz naszym nastroju.
Dziękuję za rozmowę!