Kiedy Adam Małysz decyduje się coś robić, to osiąga to. Zarówno na skoczni, jak i w życiu. Dlatego trzymamy kciuki za jego występy w TVN, a jednocześnie szanujemy go za odwagę. Bo, jak pewnie wszyscy pamiętają, najsłynniejszy polski skoczek słynął z nieśmiałości i małomówności.
Przed laty dostarczał niesamowitych emocji, zdobywając czterokrotnie Puchar Świata w skokach narciarskich. Potem inspirował jeżdżąc w rajdzie Paryż-Dakar, następnie jako prezes Polskiego Związku Narciarskiego pomagał młodym talentom, a teraz będzie z nami zaczynał dzień w programie "Dzień dobry TVN". Adam Małysz zaskoczył tą decyzję, ale - z drugiej strony - nie raz udowadniał, że wyzwania nie przerażają go, a przeciwnie - dodają adrenaliny.
Kiedy stawał na szczycie skoczni, wszyscy pytali go o to, o czym myśli. Odpowiadał, że o niczym. Adam Małysz latami pracował z psychologiem, który nauczył go pracy z przekonaniami. Jednocześnie, w chwilach zwątpienia, zawsze motywowała go żona, Izabela. Także dzięki niej nie zrezygnował ze sportowej kariery, jeszcze zanim zaczął osiągać sukcesy.
Adam Małysz, zapytany przez dziennikarza magazynu "Tatra" o to, co w sobie lubi, odpowiedział: "Ciężko jest mi mówić o sobie, nie umiem za bardzo siebie chwalić (...). Na pewno cenię w sobie otwartość i to, że staram się być po prostu dobry dla ludzi. Choć nauczyłem się też odmawiać, bo trzeba stawiać granice. Lubię w sobie to, że nie boję się wyzwań, czy to w sporcie, czy to w życiu. Jestem też uparty i konsekwentny, jak się za coś zabieram, muszę to skończyć. W domu robię dużo rzeczy sam i raczej nic nie zostawiam na później, bo wiem, że mogę nie mieć czasu. Oczywiście ten mój upór ma też swoją ciemną stronę, o czym czasem przypomina mi żona, kiedy wspomina, że jestem trudny", tłumaczył mistrz skoków i dodał, że w życiu zasadą odpowiadania dobrem na zło.
"Kiedy jeszcze byłem skoczkiem, zdarzało się, że ktoś próbował wyprowadzić mnie z równowagi. Dzięki pracy z psychologiem nauczyłem się, żeby nie reagować złością czy agresją, bo to szkodzi głównie mnie samemu. Taki człowiek ma wtedy satysfakcję, że mi dopiekł, że sprowokował, a ja tracę wewnętrzny spokój". Praca w telewizji, szczególnie na żywo, bez możliwości poprawki, też może nieco wpłynąć na wewnętrzny spokój. Z drugiej strony, kto siedział na górze mamuciej skoczni ten chyba kamery się nie przestraszy, prawda?