To ma być filmowe pożegnanie duetu Pasikowski-Linda. Nie wierzę, że to ostateczne. Ten duet wie, jak robić mocne kino sensacyjne z historią w tle, więc mam nadzieję, że powrócą. W "Zamachu na papieża" jest wszystko, co lubimy w takim kinie, a także to, co nas - kobiety - w takich filmach wkurza.
Bogusława Lindę uwielbiam od lat. Od "Przypadku" Krzysztofa Kieślowskiego i "Kobiety samotnej" Agnieszki Holland. A potem były tez oczywiście "Psy". Ma w sobie magnetyzm, przechodzi przez ekran, ma ten szelmowski uśmiech. No i role miał pisane pięknie, idealnie pod jego talent. Dlatego wszystko mu wybaczam. Bo przez lata dostarczył mi wiele fantastycznych emocji.
W "Zamachu na papieża" Linda gra Konstantego "Bruna" Brusickiego, byłego snajpera i legendę czerwonego wywiadu. Ponieważ był świetnym strzelcem, ale jednocześnie umiera na raka płuc, zostaje wybrany i zmuszony do udziału w tajnej operacji zamachu na papieża. Jego zadaniem jest zatuszowanie śladów oraz eliminacja zamachowca – Alego Agcy. Wciągnięty w szpiegowską intrygę i bezwzględną walkę o wpływy, Bruno trafia w sam środek kulis zamachu, które do dziś budzą wiele pytań. Wbrew wszystkim musi podjąć decyzje, które nie tylko zadecydują o jego losie.
U boku Bogusława Lindy wystąpili: Karolina Gruszka, Zbigniew Zamachowski, Adam Woronowicz, Ireneusz Czop, Wojciech Zieliński, Paulina Gałązka, Roma Gąsiorowska, Dobromir Dymecki i Matylda Giegżno.
Film jako thriller inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, odsłaniający kulisy jednej z najbardziej tajemniczych operacji służb specjalnych XX wieku – zamachu na Jana Pawła II jest wciągający i intrygujący. Role soczyste, gęste, dialogi mocne. To, co mnie doskwiera (ale co mnie nie zaskakuje) to postacie kobiece, potraktowane... jak zwykle. Kobiety albo są głupie, albo sprzedajne. Zupełnie nie na te czasy. Kto jednak przymknie na to oko, będzie miał kawał dobrej sensacji.
"Zamach na papieża" w kinach od 26 września.