Z jednej strony mówienie nieprawdy uważamy za moralnie naganne, z drugiej – kłamiemy wszyscy i często nie widzimy w tym nic złego. Żeby sprawę jeszcze bardziej skomplikować, antropolodzy ewolucyjni i specjaliści biologii człowieka twierdzą wręcz, że gdyby nie kłamstwa, dzięki którym często udaje się zapobiegać konfliktom, ludzkość nie byłaby w stanie stworzyć tak spójnego, stabilnego i dobrze współpracującego społeczeństwa. Więc czy kłamstwa są nieetyczne, czy nie? To zależy.
Z badań przeprowadzonych przez Brytyjczyków kilkanaście lat temu wynika, że kłamiemy średnio 88 tysięcy razy w ciągu życia, czyli mniej więcej 4 razy dziennie. Nowsze badania wykazały jeszcze ciekawsze liczby: kłamiemy od 2 do aż 200 razy dziennie. Czy to znaczy, że wszyscy zasługujemy na potępienie? Kłopot z odpowiedzią polega na tym, że kłamstwa – jak rzadko które zjawisko – są wyjątkowo relatywne. Wystarczy sobie wyobrazić, co by się stało z naszymi więziami rodzinnymi, przyjacielskimi czy relacjami w pracy, gdybyśmy zawsze i bezwzględnie mówili prawdę.
Kłamstwo kłamstwu nierówne. Psychologowie podzielili kłamstwa, w zależności od motywów i intencji, na: białe – wynikające z powodów grzecznościowych i kulturowych; czarne – ich celem jest osiągnięcie własnej korzyści lub zrobienie komuś krzywdy; bierne – niemówienie całej prawdy i zatajanie informacji; aktywne – konstruowanie fałszywych informacji. Jeden z najsłynniejszych polskich psychologów i epistemologów psychologii, zajmujący się naturą takich pojęć jak „prawda”, „przekonanie” i „wiedza”, Tomasz Witkowski, proponuje klasyfikację bardziej szczegółową:
Kłamstwa manipulacyjne, destrukcyjne i czarne zostały wyodrębnione jako jednoznacznie amoralne i co do tego nikt z badaczy i naukowców zajmujących się naturą kłamstwa nie ma wątpliwości. Natomiast w wypadku pozostałych filozofowie, psychologowie i etycy od lat zastanawiają się nad ich oceną i jak dotąd nie udało się im uzyskać jednoznacznej odpowiedzi – czasem są moralnie naganne, a czasem nie, to zależy od kontekstu. Jednak analizując naturę kłamstwa na nasz własny codzienny użytek czy posługując się kłamstwem, warto pamiętać, że o tym, czy jest ono szkodliwe, czy nie, decyduje ten, do kogo jest skierowane i skutek, jaki przyniosło. Bo my możemy myśleć, że nie robimy koleżance przykrości i działamy dla jej dobra, mówiąc, że świetnie wypadła na prezentacji, a ona akurat tym razem wolałaby poznać prawdę i dowiedzieć się, jakie popełniła błędy, by móc nad nimi popracować i wyeliminować je w przyszłości. Wydaje się więc, że najbezpieczniejsza strategia to taka, by mówić prawdę zawsze, gdy tylko się da (bo jednak nie zawsze się da), a jeśli wiemy, że może nie być zbyt miła, starać się podać ją w możliwie najdelikatniejszy sposób.
U podstaw kłamstwa leżą dwa rodzaje emocji: lęk przed stratą i pragnienie zysku. Dotyczą one wszystkich dziedzin naszego życia i zawsze występują jednocześnie. Kłamiemy, bo nie umiemy być asertywni. Łatwiej powiedzieć: „Nie mogę się z tobą spotkać, mam dziś wizytę u lekarza” niż: „Przepraszam, ale nie mam ochoty się z tobą zobaczyć”. Boimy się mówić „nie”, bo wydaje się nam, że odmawiając, stracimy czyjąś sympatię lub popsujemy układy z kolegą z pracy. Kłamiemy, bo chcemy uniknąć konfliktu – na przykład wolimy zgodzić się na spełnienie czyjejś prośby, choć wiemy, że będzie to dla nas kłopotliwe („Chętnie zaopiekuję się twoim psem przez weekend, spokojnie jedź w te góry”). Kłamiemy, bo chcemy wydać się lepsi, mądrzejsi, bardziej atrakcyjni, zrobić lepsze wrażenie, zarówno w kontaktach prywatnych, jak i zawodowych. Wśród znawców opery udajemy miłośnika Donizettiego, na rozmowie kwalifikacyjnej nieco wyolbrzymiamy dotychczasowe osiągnięcia. Kłamiemy ze względów grzecznościowych, by kogoś nie urazić i nie sprawić przykrości („Świetnie wyglądasz w tej sukience”). Krótko mówiąc, kłamiemy, bo chcemy utrzymać dobre relacje z innymi ludźmi, co więcej, tego rodzaju kłamstwa są akceptowane społecznie.
Trudno wyobrazić sobie świat oparty wyłącznie na absolutnej i bezwzględnej prawdzie: przykra lub niewygodna prawda bardzo szybko doprowadziłaby do rozpadu nie tylko więzi społecznych, ale i intymnych. Powiedzenie prawdy: „Tak, uważam, że ten facet jest niesamowicie przystojny” może wywołać niepotrzebną dyskusję, a w ekstremalnych wypadkach wprowadzić do związku nieufność i podejrzliwość. I po co, skoro naprawdę kochamy naszego partnera i żaden, nawet najbardziej przystojny facet świata tego nie zmieni? Łatwiej powiedzieć: „Nie, no co ty, on mi się kompletnie nie podoba” i nie sprowokować kłopotów, których powód tak naprawdę nie istnieje. Jak jeszcze kłamiemy? Z badań wynika, że najczęściej powtarzane nieprawdy to: „u mnie wszystko w porządku” (prawie 30 procent wszystkich kłamstw), „miło cię widzieć”, „cały czas cię słucham”, „wypiłem/wypiłam tylko jednego drinka”, „to nie są nowe ciuchy”, „nie oglądałem się za tą dziewczyną”, „trzymam się diety”, „to smakuje wyśmienicie”, „nie mam przy sobie gotówki”, „rozładowała mi się bateria w telefonie” oraz „jakiego SMS-a?”.