"Anioły i demony" to ekranizacja bestsellerowej powieści Dana Browna, która kontynuuje przygody Roberta Langdona – profesora symboliki religijnej, tym razem wplątanego w intrygę, gdzie starożytne tajemnice Kościoła łączą się z zagrożeniem na skalę globalną. Film, wyreżyserowany przez Rona Howarda, to dynamiczny thriller, pełen zagadek, mistycyzmu i śledztwa, które – choć osadzone w fantastycznej fabule – potrafią zaintrygować i wciągnąć na długie godziny.
Ostatnio przypomniałam sobie ten film tuż przed podróżą do Rzymu, bo to właśnie Rzym i Watykan stanowią tło powieści Dana Browna i jej ekranizacji filmowej. Oglądanie niezwykłych zabytków, "wplątanych" w międzynarodową aferę kryminalną, to rozkosz dla zmysłów.
Na pierwszy rzut oka "Anioły i demony" mogą wydawać się typowym męskim kinem akcji z nutą intelektualnej tajemnicy. Jednak w rzeczywistości film ma wiele do zaoferowania również kobietom. To przede wszystkim opowieść o odwadze, wierze i walce z własnymi demonami – zarówno tymi dosłownymi, jak i metaforycznymi. Postać Vittorii Vetra (Ayelet Zurer ), wybitnej naukowczyni i twardej kobiety, wnosi do filmu silną żeńską energię. To kobieta z krwi i kości, która nie boi się ryzyka i stawia czoła mrocznym siłom razem z Langdonem (Tom Hanks).
Jednym z największych atutów "Aniołów i demonów" jest przepiękne tło Rzymu i Watykanu, które dzięki zdjęciom i scenografii staje się niemal trzecim bohaterem historii. Pełne majestatu zabytki, tajemnicze katakumby, mistyczne symbole na murach – wszystko to tworzy gęstą, niemal namacalną atmosferę zagrożenia i niepokoju. Dla kobiet ceniących kino, które łączy w sobie piękno wizualne z intrygującą fabułą, ten film będzie prawdziwą ucztą.
Fani powieści Dana Browna z pewnością zauważą, że film znacznie skraca i upraszcza wiele wątków. Książka, bogata w detale historyczne, naukowe i symboliczne, daje nam możliwość głębszego zanurzenia się w świat tajemnic i teorii spiskowych. To prawda, ale i tak film zabiera w historyczną podróż w czasie. W filmie akcja oczywiście pędzi szybciej, co dla niektórych może być plusem – intensywność i napięcie są większe, a momenty "przestoju" zostały wyeliminowane. Z kolei relacje między postaciami, zwłaszcza między Langdonem a Vittorią, w filmie zyskały na emocjonalności i dynamice, co nadaje historii bardziej ludzkiego wymiaru. Jednak nieco ucierpiała przez to warstwa intelektualna, która w książce stanowi serce całej opowieści.
Tom Hanks jako Robert Langdon to bezpieczny wybór – aktor doskonale oddaje intelektualną dociekliwość i spokój bohatera, choć fani książki mogą odczuć, że w filmie Langdon bywa bardziej „bohaterem akcji” niż skomplikowanym naukowcem. Za to Ayelet Zurer w roli Vittorii Vetry wnosi świeżość i silny charakter kobiecy, który podkreśla, że kobiety w „Aniołach i demonach” nie są tylko tłem, ale aktywnymi uczestniczkami wydarzeń. Nie można pominąć wyjątkowej roli Ewana McGregora, który jest tu najbardziej skomplikowaną i zaskakującą postacią.
Podstawową osią fabuły jest starcie nauki i wiary, tradycji i nowoczesności, światła i ciemności. Dla kobiet, które lubią kino z przesłaniem, film proponuje refleksję nad tym, jak historia i tajemnice wpływają na nasze życie dzisiaj. To również opowieść o zaufaniu – do siebie, do innych, do własnej intuicji. Lubię thrillery z inteligentnym wątkiem, tajemnicą i szybką akcją, ale osadzone w pięknym, historycznym kontekście. I ten taki jest. Szczególnie, kiedy się kocha Rzym. A ja kocham.
"Anioły i demony" 8 lipca o godz. 19.55 w TV POLSAT.