Syn zaczął wagarować w szkole. Sąsiedzi rzucają papierki na klatce schodowej. Wielokrotnie prosiłaś, groziłaś – i nic. To skończy się awanturą, myślisz. Niekoniecznie. Oto scenariusz trudnej rozmowy. Spróbuj – może zadziała?
Takie gotowe scenariusze rozmów opracowali mediatorzy i negocjatorzy, czyli ludzie, którzy na co dzień godzą zwaśnione strony. To szansa, by wypracować rozwiązanie, które zadowoli wszystkie strony konfliktu.
Fajny sposób na trudne rozmowy wymyślił John Gottman, amerykański terapeuta. Nazwał go „rodzinną naradą”, choć może go z powodzeniem zastosować każda grupa ludzi w konflikcie. Jest prosty, składa się z trzech części: czas narzekania, tworzenie programu, rozwiązywanie problemu. Istotne, by wszyscy uczestnicy spotkania znali scenariusz już wcześniej. Można o nim opowiedzieć synowi, a np. sąsiadom wydrukować i dołączyć do zaproszenia na spotkanie wspólnoty mieszkańców.
Pora zacząć naradę! Na pierwszym jej etapie każdy uczestnik ma prawo wyrazić swoje wątpliwości, pretensje, opowiedzieć, co go drażni, denerwuje, boli. Trzeba zwracać jednak uwagę, by kontroli nad zebraniem nie przejęły najbardziej śmiałe i asertywne osoby. Dobrym pomysłem jest ustawienie stopera. Teraz nasze pięć minut na pretensje, a teraz wasze (twoje). Należy też pamiętać o kilku generalnych zasadach.
Gdy wszyscy się wyżalili i zrozumieli, że „tamci” mają prawo czuć się i zachowywać w dany sposób, czas wybrać jedną sprawę, którą wspólnie rozwiążecie. Bo bywa, że w trakcie narady pojawia się wiele skarg, nieraz nagromadzonych miesiącami. Musicie ustalić, co jest najważniejsze i na tym skupić, inaczej wszystko się rozejdzie w szwach i skończy się na obiecankach: „Poprawię się”, „Odtąd będziemy uważniejsi”.
Czas na burzę mózgów. Gdy mamy już jasno sformułowane oczekiwanie, możemy zastanowić się, jak je zaspokoić. Warto na tym etapie przerzucać się rozwiązaniami, nie oceniając ich. Jedna z osób uczestniczących w spotkaniu zamienia się w sekretarza i notuje na kartce lub tablicy wszystkie pomysły. Żaden nie jest zły, śmieszny ani absurdalny. A jakie to mogą być rozwiązania? W przypadku wagarującego syna: rezygnacja z zajęć dodatkowych, by chłopak miał więcej czas na hobby i relaks; zamiana lekcji angielskiego z lektorem na zdalne.
To, co ustaliliście, dobrze byłoby zapisać. Na papierze: do czego kto się zobowiązał i… jaka przysługuje mu nagroda za przestrzeganie umowy, a jakie konsekwencje – za jej złamanie. Generalnie, jeśli ktoś się stara, robi to, na co się umówił, należy mu się pochwała, a może coś więcej? Synowi, który przestał wagarować, można dorzucić się do wymarzonego smartfonu albo roweru. Sąsiadów, którzy przestali śmiecić – zaprosić na obiad, do teatru czy kina. Ludzie lubią wiedzieć, że zrobili coś dobrze i zostało to docenione. Nie ma bardziej skutecznej motywacji do dalszych wysiłków, niż pochwała.