Wywiad

Zuzanna Bijoch o porzuceniu modelingu dla Wall Street: "To nie jest decyzja, którą podjęłam wczoraj"

Zuzanna Bijoch o porzuceniu modelingu dla Wall Street: "To nie jest decyzja, którą podjęłam wczoraj"
Zuzanna Bijoch
Fot. East News

Taką karierę dziewczyna może sobie wymarzyć. Jako trzynastolatka wygrała konkurs dla modelek. Wkrótce współpracowała już z wielkimi projektantami mody. W tym zawodzie pojawia się jednak pytanie: co dalej? Zuzannę Bijoch uznano właśnie za najlepszą tegoroczną absolwentkę Columbia University, nowojorskiej uczelni, którą ukończyło ponad stu noblistów. Szczęście? Tak, ale samo się nie stało.

W ostatniej klasie podstawówki wzięła udział w konkursie magazynu „Bravo Girl”. Wygrała go i... się zaczęło. Dwa lata później, gdy siedziała w taksówce w Nowym Jorku, w drodze na sesję Marca Jacobsa, zadzwonił agent, mówiąc, że projektant zmienił koncepcję i chce jednak blondynkę, nie brunetkę. To była lekcja pokory i dystansu do świata wielkiej mody. Po kilku miesiącach Miuccia Prada zaprosiła Zuzę do kampanii reklamowej i podpisała z nią... kontrakt na wyłączność. Tak zaczęła się jej kariera. Zuzanna została światową gwiazdą. Pracę proponowali: Chanel, Gucci, Dior, Valentino, Dolce & Gabbana, Alexander McQueen, YSL, Fendi, Versace, Chloé. Ale nie zachłysnęła się tym, marzyła o studiach. W wieku 28 lat skończyła je na wydziale finansów i ekonomii Columbia University w Nowym Jorku. Z najlepszym wynikiem! Władze uczelni przyznały jej też prestiżowy tytuł Valedictorian. To wyróżnienie dla najbardziej uzdolnionej osoby na roku. 

Twój STYL: Tytuł Valedictorian Columbia University daje prawo do wygłoszenia przemówienia na ceremonii rozdania dyplomów. Alma mater noblistów, przed tobą profesorowie, tłum absolwentów... Jakie to uczucie?

Zuzanna Bijoch: Ogromna satysfakcja. Nie sądziłam, że to się wydarzy, aż do dnia, gdy dostałam informację, że… to ja. W Stanach ten tytuł wiele znaczy. Na widowni kilka tysięcy osób, w  pierwszym rzędzie m.in. były prezydent Francji Nicolas Sarkozy z żoną Carlą Bruni. Moja mowa zamykała ceremonię. Ta chwila pozostanie ze mną na całe życie.

Rozmawiałyśmy przed laty. Już wtedy mówiłaś, że pójdziesz na studia, a praca top modelki to tylko etap na tej drodze.

Czekałam na moment, gdy będę w stanie pogodzić modeling ze studiami. Świat mody to rollercoaster, wsiadasz i... się dzieje. Nie wiesz, co będzie jutro. Pięć lat temu poczułam, że mogę przejąć stery. Po kilku latach mieszkania w Nowym Jorku zobaczyłam tu swoją przyszłość. Pamiętam, jak przyjechałam na święta do rodzinnych Katowic. Mamy tradycję, że po kolacji rozmawiamy przy stole o życiu, o tym, co się wydarzyło, o planach, marzeniach. Gdy rozmowa skupiła się na mnie, padły pytania: co dalej? Jakie są moje ambicje na przyszłość? Z tej dyskusji, w której wszyscy uczestniczyli, jasno wynikało, że to jest ten moment. Już nie „kiedyś”, tylko „teraz”. Studia to był mój następny krok. Po powrocie do Nowego Jorku zabrałam się do aplikowania na Columbia University. 

Skąd wziął się pomysł na studia na wydziale finansów i ekonomii?

Mam analityczny umysł. Pociągał mnie świat finansów, bo dotykają każdego aspektu życia. W modelingu bardziej niż glamour interesowały mnie zawsze kulisy tego biznesu: dlaczego reklamujemy ten, a nie inny produkt? Jakie rzeczy najlepiej się sprzedają i dlaczego? To mnie stymulowało intelektualnie.

Pięć lat pracowałaś i równolegle studiowałaś na prestiżowej uczelni. Pytanie, czy trudno było to pogodzić, jest retoryczne. Jak to zrobiłaś?

W liceum wykształciłam w sobie wielozadaniowość, która przydała mi się na studiach. Uczyłam się między sesjami zdjęciowymi, podczas make-upu, gdy robili mi włosy, czekając na ujęcie. Taka jestem: dasz mi do wykonania dziesięć zadań, zrobię dziesięć, dasz piętnaście, zrobię piętnaście. To nie były łatwe lata, ale było warto.

Taka strategia oznacza zazwyczaj koszty emocjonalne.

Studia nie były moim przeciwnikiem. Największą walkę toczyłam sama ze sobą. Podchodzę do życia zadaniowo, taki mam charakter. Gdy pracuję nad problemem, trudno mi przyznać, że nie potrafię czegoś rozwiązać. Cisnę do końca, to mnie nakręca. To się oczywiście odbywa kosztem czegoś innego. Przepadały kolejne wypady z przyjaciółmi, czas, który mogłabym spędzić np. z moim partnerem.

On też stanął przed wyzwaniem. Zakochał się w modelce, teraz ma u boku finansistkę.

Celnie to ujęłaś. Kiedy mam chwile zwątpienia, czy dam radę, czy nie mierzę za wysoko, on zawsze mnie wspiera. Dodaje mi pewności siebie, odwagi. Stoi za mną murem. Zauważyłam, że często dziewczyny zakochują się, myśląc, że kobieta ma być dodatkiem do partnera. W naszym związku nikt nie jest dodatkiem do drugiej osoby. U nas wsparcie jest obustronne. Mamy poczucie, że razem coś tworzymy, i to jest dla mnie najważniejsze.

Czy to prawda, że w wieku 28 lat żegnasz się ze światem mody i wkraczasz na Wall Street? Mimo swojej pozycji w show-biznesie.

To nie jest decyzja, którą podjęłam wczoraj. Dojrzewałam do niej przez ostatnie kilka lat. Zdanie „kończę karierę modelki” sugeruje nagłe odcięcie, a tak nie jest. To proces. Dwa lata temu aplikowałam do topowych banków i funduszy inwestycyjnych w Nowym Jorku, w ubiegłym roku w jednym z nich odbyłam staż, po którym dostałam ofertę pracy. W lipcu dołączam do zespołu na stałe. W modelingu zbliżam się powoli do wieku emerytalnego, jakkolwiek absurdalnie by to brzmiało, a jednocześnie wciąż jestem młodą dziewczyną. Studiami udowodniłam sobie, że nie tylko w modelingu mam możliwość osiągnięcia sukcesu. Pewnie byłoby łatwiej zostać w świecie, który znam, ale wtedy nie nauczyłabym się tego, czego się nauczę, radykalnie zmieniając branżę.

Co uważasz za swój największy sukces?

To, że odchodzę z modelingu na własnych zasadach. Biorąc udział w tych wszystkich pokazach Prady, Versace, Diora, Louis Vuitton, miałam z tyłu głowy myśl, że jutro mogą już nie zadzwonić. I co wtedy? Nawet w dniach największych sukcesów, kiedy ukazywały się moje spektakularne kampanie, myślałam: „A co będzie pojutrze?”. Jednocześnie moda to atrakcyjny styl życia: podróże, odkrywanie świata, spotykanie nietuzinkowych ludzi. Poznałam ten smak w bardzo młodym wieku i mój apetyt urósł. Dzisiaj jestem w  stanie powiedzieć „odchodzę”, ale to, co będę robić, jest równie ekscytujące i otwiera mi jeszcze większe możliwości. Dwa dni przed ceremonią, na której jako Valedictorian miałam wygłosić mowę, zadzwoniła moja znajoma, która zrobiła wielką karierę w biznesie, i zapytała, jak się czuję. Ja na to, że jestem szczęśliwa i zestresowana. Zaśmiała się i powiedziała: „Tak smakuje sukces. Przyzwyczajaj się!”. Wiem już, że rzeczy wartościowe, na których nam najbardziej zależy, rodzą się z pasji, ekscytacji, ale też w stresie i niepokoju. Akceptuję fakt, że ta nuta niepokoju będzie obecna w moim życiu, dopóki będę uczyć się czegoś nowego. A dla mnie to oznacza całe życie.

Cały wywiad dostępny jest we wrześniowym wydaniu Twojego STYLu.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również