Hugh Grant jest jak dobre wino – im jest starszy, tym lepiej gra. Nie wierzycie? Wystarczy prześledzić jego filmografię by zobaczyć, że tak właśnie jest. A jakie filmy powinien obejrzeć każdy szanujący się wielbiciel brytyjskiego aktora?
Spis treści
Hugh Grant zadebiutował w 1982 roku jako 22-latek. Jednak próżno szukać w pierwszej dekadzie jego kariery poważniejszych ról. Tak naprawdę jego wielki talent i potencjał amanta zauważył Roman Polański , który obsadził go w swoich mrocznych "Gorzkich godach". Polski reżyser zwrócił na Hugh uwagę, ponieważ aktor wcześniej zagrał, zresztą całkiem nieźle, przerażonego życiem Fryderyka Chopina w filmie „Impromptu”. W erotycznym thrillerze Polańskiego Hugh Grant zagrał konserwatywnego Anglika, który staje się pionkiem w skomplikowanej grze między piękną Francuzką a jej mężem.
Chwilę potem Hugh Grant spotkał się po raz pierwszy na planie filmowy z Emmą Thompson w filmie "Okruch dnia". Jednak to dzięki komedii romantycznej z 1994 roku „Cztery wesela i pogrzeb" świat poznał i pokochał Hugh Granta, który w tym filmie wcielał się trochę w samego siebie uroczego, inteligentnego i przystojnego absolwenta Oksfordu Charlesa, który zakochuje się w poznanej na wesele Amerykance Carrie (Andie MacDowell). Wtedy aktor spotkał się również na planie z reżyserem Richardem Curtisem, któremu zawdzięcza najważniejsze filmy w karierze.
"Cztery wesela i pogrzeb" to dzieło absolutnego mistrza komedii romantycznej Richarda Curtisem, który wpadł na pomysł takiego filmy ponieważ zdał sobie sprawę, że przeżył rok, w którym był na 72 (!) ślubach swych przyjaciół. Do głównej roli nie chciał bardzo znanego gwiazdora, a Hugh bardzo inteligentnie go podszedł. Przysłał Curtisowi kasetę ze ślubu swego brata, na którym był drużbą. I wygrał casting, w którym jedynym jego rywalem był Alan Rickman, z którym potem potkali się na planie „Rozważnej i romantycznej” oraz „To właśnie miłość”. Curtis wybrał znakomicie, a Hugh stał się jego ukochanym aktorem. Obsadził go potem w „Notting Hill", dwóch filmach o Bridget Jones (w trzecim uśmiercił- Hugh nie chciał już grać podstarzałego Daniela Cleavera) oraz we wspomnianym już „To właśnie miłość”. Choć „Cztery wesela i pogrzeb" okazały się spektakularnym, międzynarodowym hitem, podczas kręcenia aktorzy chodzili z nosem na kwintę. Nie wierzyli, że ten pomysł wypali, nie układała im współpraca z reżyserem, a produkt końcowy w ogóle im się nie podobał. Cóż z tego, skoro widzowie pokochali tę historię.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Niewiele natomiast brakowało, by Hugh nie dostał roli w swym kolejnym ważnym filmie. Do producentów „Rozważnej i romantyczniej", gdzie wcielał się w ukochanego Elinor, Edwarda, zadzwonili przedstawiciele towarzystwa miłośników twórczości Jane Austen twierdząc, że aktor nie może grać tego bohatera, bo jest... za przystojny. Na szczęście reżyser filmu Ang Lee wyśmiał te sugestie, ustąpić też nie zamierzała scenarzystka tej adaptacji, Emma Thompson, która wymyśliła sobie Hugh (z którym się przyjaźniła ) właśnie do tej roli. Hugh, który ma słabość do literatury XIX-wiecznej zagrał, zgadzając się na obniżenie swej zwyczajowej stawki.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Cztery lata po premierze „Rozważnej i romantycznej” Hugh znów zagrał w komedii o romantycznej o londyńskim księgarzu z Notting Hill, który zakochał się w amerykańskiej gwieździe kina, mieszka z dziwnym kolegą pod jednym dachem i ma paczkę cudownych przyjaciół. Scenarzysta Richard Curtis wiedział, że tylko Hugh może zagrać Williama tak wiarygodnie. Panowie rozumieli się bez słów, obaj się inspirowali i dawali z siebie wszystko, co najlepsze. Ale na planie łatwo nie było. Hugh denerwował się bardzo podczas scen z Julią Roberts. Aktorka jest od niego młodsza o 12 lat, a jednak tak bardzo go stresowała, że głos za bardzo mu się podnosił. Zupełnym koszmarem były dla niego sceny pocałunków: uważał, ze Julia ma za duże usta i że cmoknięcia i inne odgłosy towarzyszące całowaniu są za głośne.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Film ugruntował pozycję Hugh jako naczelnego brytyjskiego amanta – dziś jest, jakby powiedzieć słowami jego bohatera z „To właśnie miłość”, takim samym symbolem Wielkiej Brytanii, jak „Szekspir, Churchill, Beatlesi, Sean Connery, Harry Potter, prawa noga Davida Beckhama, lewa zresztą też”. I wtedy Hugh przyjął rolę wiecznego playboya w „Dzienniku Bridget Jones”. Zabawne w tej historii jest to, że kiedy zaczęto myśleć o sfilmowaniu pierwszej części powieści, na rynku była już w druga, w której autorka, Helem Fielding pod datą „środa, 16 sierpnia” napisała ręką Bridget, o Hugh. Gdy Fielding spotkała Hugh, miała stwierdzić, że aktor jest stuprocentowym Danielem, o ile nie więcej. Ta postać była wzorowana na panu Wickhamie z „Rozważnej i romantycznej”.
Choć Hugh wydaje się wielce przyjaznym człowiekiem, otwartym, dowcipnym, nie do końca takim jest. Nie znosi dziennikarzy, szczególnie nie znosi paparazzich ( pamiętajmy, kto przyłapał go na uprawianiu seksu w publicznym miejscu z prostytutką z Los Angeles w 1995 roku). Trudno się z nim zaprzyjaźnić, ale Renee Zellweger ta sztuka się udała. Niestety, Colin Firth, grający marka Darcy'ego denerwował Hugh swoją brytyjską flegmą, toteż panowie się nie polubili, więc brak sympatii między nimi zarejestrowany przez kamery, to nie tylko kwestia gry aktorskiej. Aż dziw, że nie pozabijali się podczas improwizowanej przez nich „Bitwy o Bridget”.
Po prawie 20 latach kariery Grant miał dość komedii romantycznych, toteż zdecydował się przyjąć rolę nieprzyjemnego, narcystycznego milionera w „Był sobie chłopiec”. Aktor był wtedy w depresji, niedługo po rozstaniu z Liz Hurley. W dodatku dziennikarze zaczęli mu zarzucać, że 41-latek gra ciągle sympatycznych lekkoduchów a nie potrafi zagrać żadnej poważnej. Rola Willa Freemana, syna gwiazdy pop żyjącego z tantiem po ojcu, zmieniła go na ekranie z wiecznego chłopca w mężczyznę. Historia przyjaźni Willa z wychowywanym przez samotną matkę Marcusem (Nicholas Hoult) przyniosła mu pozytywne recenzje, zaś krytycy docenili jego zniuansowaną rolę.
Wyświetl ten post na Instagramie.
„Był sobie chłopiec” zmienił podejście prasy i fanów do Hugh, który po tym filmie podniósł się i dostał jedną z najlepszych w swej karierze, ikoniczną wręcz rolę premiera w świątecznym hicie „To właśnie miłość”. Grant tym razem świetnie bawił się na planie filmu, choć nie podczas słynnej sceny tańca, bo nienawidzi tego robić, mimo że wychodzi mu to znakomicie. Szczególnie czekał na sceny z Billym Bobem Thorntonem, którego bardzo lubi jako aktora. Postanowił mu zrobić straszny dowcip. Wiedząc o dość niezwykłym strachu Billy'ego Boba Thorntona przed antycznymi meblami (!), Hugh gdy tylko kamera ruszała, pokazywał koledze kawałek starego mebla płacząc ze śmiechu widząc, jak Thornton wariuje na widok kawałka drewna.
Po latach występów w komediach romantycznych po 40. Hugh Grant szukał miejsca dla siebie. Zagrał jeszcze kilka ról w kilku średnio przyjętych komediach romantycznych jak ta Aleksa Fletchera, przybladłej gwiazdy muzyki lat 80. w filmie „Prosto w serce” czy w komedii z Sarah Jessicą Parker "Słyszeliście o Morganach?". Zaczął jednak eksperymentować z wizerunkiem m.in. przyjmując rolę w filmie sensacyjnym "Kryptonim U.N.C.L.E" czy komedii kryminalnej Guy'a Ritchiego "Dżentelmeni".
Ciekawą rolę Hugh Grant otrzymał od sióstr Wachowski, które wykazały się dużą odwagą zatrudniając niegdysiejszego gwiazdora komedii romantycznych w ich „Atlasie Chmur”, gdzie aktor musiał wcielić się w sześciu różnych bohaterów, w tym w ludożercę z bliżej nieodgadnionej przyszłości.
Kiedy pojawiła się propozycja roli w tym filmie, nie wiedziałem, czy to poważna oferta, to było prawie tak, jakby to był żart. Poszedłem więc do nich i okazało się, że były absolutnie szczere i chciały, żebym to zrobił. Zaproponowano mi pięć ról, a ja powiedziałem: „Myślę, że potrzebuję szóstej” i cieszę się, że to zrobiłem - mówił o występie Hugh Grant w wywiadzie dla serwisu "Collider".
Kolejną szansą na dowiedzenie talentu był występ w biograficznym filmie Stephena Frearsa. Hugh Grant zagrał męża bogatej członkini nowojorskiej socjety Florence (Meryl Streep), której zamarzyło się, aby zostać śpiewaczką. Jedyny problem? Kompletnie nie miała talentu. U ich boku zagrał też Simon Helberg, aktor z bardzo popularnego serialu komediowego "Teoria wielkiego podrywu". Grant przyznał, że nie zdawał sobie sprawy ze sławy Helberg i był wobec niego protekcjonalny, ale koniec końców panowie zaprzyjaźnili się. Z kolei sam był przerażony grą z Meryl Streep.
Wyobrażałam sobie, że praca z nią będzie przerażająca i rzeczywiście tak było. Jest oczywiście genialna, geniuszem, który sam w sobie jest przerażający, ale także niewiarygodnie skupiona i oddana. Musiałem wznieść się do jej poziomu - powiedział w wywiadzie dla "Hollywood
Reporter".
Wysiłek jednak się opłacił, ponieważ aktora nominowano do kilku nagród filmowych m.in Złotych Globów i nagród BAFTA.
W ostatnich latach Hugh Grant coraz częściej zamiast wielkiego ekranu wybiera role serialowe. I słusznie, bo o ile jego role filmowe często przechodzą bez echa (m.in. "Dungeons & Dragons: Złodziejski honor" czy "Wonka"), to w serialach zachwyca. Jednym z nich był "Skandal w angielskim stylu", serial opowiadający o prawdziwym skandalu z lat 70. Znany polityk Jeremy Thorpe (Hugh Grant) otrzymuje groźby o dawnego kochanka Normana Scotta. W obliczu skandalu i utraty głosów wśród wyborców decyduje się zatrudnić mordercę na zlecenie. Na planie Grant ponownie spotkał się z reżyserem Stephenem Frearsem.
Thorpe prawdopodobnie na początku był zakochany w Normanie Scottie. Jednak ze względu na prawo i obyczaje nie mógł pozwolić, aby to uczucie się rozwinęło. Mimo że kochał swoje żony, nigdy nie był w stanie naprawdę być sobą. Dlatego uznałem tę tragedię za godną współczucia - mówił o swoim bohaterze.
Hugh Grant w serialu miał szansę, aby pokazać nowe, mroczniejsze oblicze i trzeba przyznać, że takie emploi bardzo mu pasuje.
Ponure oblicze Brytyjczyka mogliśmy również podziwiać w miniserialu „Od nowa”. Grant zagrał w nim lubianego i poważanego lekarza, będącego mężem córki milionera (Nicole Kidman). Jego świat rozlatuje się, gdy zostaje oskarżony o zabicie kochanki. Tak o relacji między postaciami mówiła z wywiadzie dla Twojego STYLu Nicole Kidman.
Unikaliśmy przytulania się czy całowania, bo doszliśmy do wniosku, że małżeństwo, które jest po ślubie już ponad 10 lat, nie koncentruje się na takich zachowaniach. Do związku wkrada się pewna monotonia, która sprawia, że znika potrzeba okazywania sobie czułości i zainteresowania na każdym kroku. Ale są również plusy związku z długim stażem – można wtedy porozumiewać się bez słów.
Grant i Nicole znali się jeszcze zanim pojawili się na serialowym planie.
Pierwszy raz spotkaliśmy się, kiedy miałam dwadzieścia kilka lat. Byliśmy na kolacji w Londynie, w której uczestniczyli też moja siostra Antonia, Tom Cruise (były mąż aktorki – red.), Elizabeth Hurley (ówczesna partnerka Hugh Granta – red.) i reżyser John Duigan. Potem nasze ścieżki przecięły się, gdy starałam się o rolę w „Notting Hill”, ale nie byłam wystarczająco rozpoznawalna, więc producenci zdecydowali się na Julię Roberts - mówiła aktorka.
Serial okazał się wielkim sukcesem nie tylko komercyjnym, ale także zyskał sympatię krytyków. Świetnie sprawdził się w roli psychopaty, a już niedługo ponownie zagra psychopatę w horrorze "Heretyk".
Wyświetl ten post na Instagramie.
Czy również udane będę kolejne spotkanie na serialowym planie Hugh Granta i reżysera Stephena Frearsa? Hugh Grant zagrał rolę w wysoce oczekiwanym serialu "Reżim", gdzie wcielił się w postać lidera opozycji wobec reżimu, któremu przewodzi Kate Winslet. Nie możemy się doczekać!