Wczesna diagnoza choroby nowotworowej zwiększa szansę na wyleczenie. Według onkologa, dr Małgorzaty Stelmaszuk, to możliwe nawet w 90 procentach przypadków. Trzeba tylko zachować czujność, badać się i… nie bać się lekarza! Nie czekaj na koniec pandemii. Działaj. Czas to zdrowie.
Czy lekarze wierzą w intuicję?
Małgorzata Stelmaszuk: Uważam, że nie powinni jej lekceważyć. Zdarza się, że kobiety czują niepokój, podejrzewają, że dzieje się coś złego. To nie tyle intuicja, co znajomość własnego organizmu, umiejętność wsłuchania się w jego sygnały. Warto pójść za tym głosem. Umówić się na badanie, spotkać z lekarzem, porozmawiać. Choćby po to, by się upewnić, że wszystko jest w porządku.
Statystyki pokazują, że niechętnie wykonujemy samobadanie piersi. Między innymi ze strachu, że coś znajdziemy.
Oglądanie, dotykanie piersi powinno być codziennym nawykiem. Naturalną czynnością, z którą czujemy się komfortowo. Nikt nie zna piersi lepiej niż my same. Co dzień patrzymy na nie w lustrze, myjemy, pielęgnujemy. Od troski o nie zależy nasze zdrowie i życie. Strach jest niepotrzebny, przecież wczesne zdiagnozowanie choroby to szansa na jej wyleczenie! Większość guzków, które kobiety znajdują podczas badania, okazuje się zmianami łagodnymi. Warto jednak je skontrolować, żeby rozwiać wątpliwości, odzyskać spokój. Również te bardziej agresywne, ale wcześnie wykryte nowotwory są uleczalne nawet w 90 procentach przypadków. Jednak czas ma duże znaczenie. Nie czekajmy na lepszy moment, na urlop, na koniec epidemii. Trzeba działać szybko.
Ale teraz wiele osób unika wizyt z obawy przed zakażeniem wirusem.
Nowotwór nie zaczeka, aż epidemia się skończy. My cały czas pracujemy, lekarze są dostępni. Rozumiemy obawy pacjentek i jeśli nie ma takiej potrzeby, nie narażamy ich na wychodzenie z domu, dojazdy, przebywanie w przychodni czy szpitalu. Radzę na początek skorzystać z teleporady. To sposób na szybki kontakt z lekarzem, wstępną konsultację i ustalenie planu działania. Możemy zdalnie zlecić badania, wystawić skierowania. Jeśli uznamy, że konieczna jest wizyta osobista, organizujemy takie spotkanie. Ja po wstępnej rozmowie zazwyczaj zapraszam pacjentkę do gabinetu. Tu mogę ją zbadać, przejrzeć wyniki badań, dopytać o sprawy, które przez telefon trudno wyjaśnić. Teleporady proponujemy również pacjentom, którzy mają za sobą fazę aktywnego leczenia, ale pozostają pod naszą stałą opieką. Przez telefon możemy omówić wyniki, przedyskutować, co się dzieje, a w razie potrzeby poprosić o przyjazd do nas. Pacjenci czują się spokojniejsi. Nie podejmują niepotrzebnego ryzyka, a jednocześnie cały czas są pod opieką lekarza.
A co z diagnostyką?
W wielu placówkach prowadzenie badań było zawieszone, jednak na krótko. W tej chwili nie powinno być problemu z zapisaniem się na USG czy mammografię. W naszych szpitalach diagnostyka działa normalnie, wykonywane są biopsje, przeprowadzane badania radiologiczne. Jeżeli kobieta zauważy u siebie niepokojące zmiany, dobrze, by w pierwszej kolejności umówiła się na USG piersi. Gdy wynik budzi wątpliwości, najlepiej od razu zapisać się do onkologa.
Boimy się takich wizyt. Onkolog – to brzmi groźnie.
Niepotrzebnie. Można umówić się bez skierowania i lepiej nie zwlekać. Jest prawdopodobne, że lekarz onkolog wykluczy obecność raka, uspokoi. Około 70 proc. pacjentek, które do mnie trafiają, ma zmiany łagodne. Gdy rozpoznajemy nowotwór złośliwy, w większości przypadków okazuje się on całkowicie wyleczalny. W razie potrzeby kierujemy na dodatkowe badania, obejmujemy pacjentkę obserwacją, wyznaczamy rytm badań kontrolnych. Wiele zmian w piersiach o łagodnym charakterze, takich jak torbiele, włókniaki, spowodowanych jest przez wahania hormonów, m.in. tarczycy. Wyregulowanie ich poziomu często pozwala szybko opanować sytuację i zahamować dalszą przebudowę piersi. Jeśli specjalista uzna, że potrzebna jest biopsja zmiany w piersi, lepiej, żeby była wykonana w ośrodku onkologicznym, nie w przypadkowej poradni. Profesjonalne badanie i ocena materiału przez onkologa pozwala precyzyjnie określić, z czym mamy do czynienia i jakie działania musimy podjąć w pierwszej kolejności. Placówek zajmujących się patologią piersi jest w Polsce dość dużo, warto więc poszukać w swojej okolicy.
Nie wystarczy badać się zgodnie z zaleceniami – raz do roku USG, a po 50. roku życia co dwa lata mammografia?
To ogólne zalecenia, jednak u niektórych osób trzeba robić badania częściej. Świat się zmienia, środowisko, w którym żyjemy, nie sprzyja zdrowiu. Kiedyś uczono nas, że u pacjentek młodych, które jeszcze nie rodziły albo u karmiących piersią nie ma ryzyka raka. Te dane są już nieaktualne. Przed laty zdecydowaną większość stanowiły pacjentki po 50. roku życia, a więc w okresie menopauzy, u których nowotwór najczęściej miał związek z hormonami kobiecymi. Obecnie ta granica się przesuwa i nowotwór złośliwy często dotyka kobiety 30-, 40-letnie, a jego biologia nie ma podłoża hormonalnego. Chorują również młode mamy w czasie laktacji. Dlatego schemat badań kontrolnych należy ustalać indywidualnie, biorąc pod uwagę styl życia, skłonności rodzinne, to, czy kobieta przyjmuje leki hormonalne itd. U osób z grupy zwiększonego ryzyka trzeba wcześniej rozpocząć regularną diagnostykę, np. USG po 25. roku, a pierwsze badanie mammograficzne już po czterdziestce.
Warto robić badania genetyczne?
Tylko wówczas, gdy w rodzinie zachoruje ktoś bliski: mama, ciotka, siostra. To ona powinna jako pierwsza zbadać geny. Gdy stwierdzimy obecność mutacji u osoby chorej, bada się krewnych. Ale należy pamiętać, że dużo diagnozowanych dziś nowotworów nie ma podłoża genetycznego. Często przyczyną bywają silne stresy, traumatyczne przeżycia. Wpływ psychiki na organizm okazuje się bardzo istotny. Duży stres, np. rozwód, choroba dziecka, utrata pracy, śmierć bliskiego, powoduje powstawanie w organizmie uszkodzeń przyczyniających się do tzw. nowotworów sporadycznych.
Nawet w trudnych sytuacjach życiowych warto pamiętać o sobie. Opiekujesz się chorą matką, masz niepełnosprawne dziecko, zostałaś jedyną żywicielką rodziny? Ważne, żebyś była zdrowa. Dla siebie i dla bliskich. Nie odkładaj troski o swoje zdrowie na potem.
Pandemia też chyba nie powinna być przeszkodą?
Przez pierwsze miesiące zaobserwowaliśmy zmniejszenie liczby pacjentów co najmniej o jedną trzecią. Zarówno nowo rozpoznanych przypadków, jak i chorych, którzy już byli w trakcie leczenia. To był trudny moment, po prostu wszyscy się bali. Niektórzy nie byli w stanie do nas dotrzeć, obawiali się podróżowania, przebywania w grupie. Na szczęście wielu pacjentom udało się wrócić do terapii bez uszczerbku na zdrowiu. Niestety, zdarzały się pacjentki, które zrezygnowały z planowanego leczenia jeszcze przed jego rozpoczęciem. Bały się, że terapia je osłabi, staną się bardziej podatne na zakażenie wirusem.
Wiele osób uważa, że leczenie onkologiczne osłabia odporność.
Leki przyjmowane m.in. przez kobiety z rakiem piersi nie należą wprawdzie do grupy najciężej uszkadzających szpik kostny, ale mogą powodować okresowe zmniejszenie odporności. Z tego powodu, szczególnie w dobie pandemii, ważne jest stosowanie dostępnych terapii wspomagających. Dzięki nim ryzyko infekcji nie jest dużo większe niż u osób zdrowych. Można w sposób bezpieczny, bez wahań odporności, przeprowadzić chorych przez planowane leczenie onkologiczne. Oczywiście zalecamy ograniczenie aktywności, unikanie skupisk ludzkich. Staramy się edukować pacjentów i wyciszać lęki.
Czy w szpitalu jest bezpiecznie?
Powiedziałabym, że nawet bezpieczniej niż wcześniej. Rygorystycznie przestrzegamy zasad higieny. Zmieniliśmy sposób organizacji pracy: przyjęć, badań, operacji. Pacjenci przychodzą w wyznaczonych godzinach, nie gromadzą się w poczekalniach. Staramy się umieszczać jak najmniej osób w salach szpitalnych. Ograniczyliśmy odwiedziny u chorych. Dzięki temu unikamy zarażenia pacjentów i personelu. Myślę, że to korzystne zmiany. Pacjenci i ich bliscy muszą zaakceptować pewien reżim, z korzyścią dla siebie. Przychyliliśmy się natomiast do prośby Rzecznika Praw Pacjenta, aby zezwolić na odwiedziny pacjentów w stanach ciężkich, terminalnych. Nie zostają całkiem sami.
A jeśli ktoś w trakcie leczenia zachoruje na covid-19?
Mieliśmy takie pojedyncze przypadki. Pacjenci byli wówczas przenoszeni do szpitali zakaźnych. Sars-CoV-2 to zjadliwy wirus, który mocno obniża odporność. Należy przerwać terapię onkologiczną do momentu wyzdrowienia, nie można łączyć jej z leczeniem aktywnej choroby. Największe ryzyko komplikacji istnieje u osób starszych, z licznymi chorobami współistniejącymi i uogólnioną chorobą nowotworową. Na szczęście po ustaniu objawów większość pacjentów wróciła, by kontynuować leczenie.