Są jednymi z najchętniej kupowanych książek na świecie. Nie służą jednak do czytania… Zjawisko coffee table books mówi dziś nie tyle o świecie designu czy mody, lecz o naszej kulturze – o tym, jak pokazujemy siebie poprzez rzeczy, które wybieramy.
To duże, elegancko wydane albumy – zazwyczaj w twardej oprawie, o grubym, błyszczącym papierze, z efektowną okładką i wysokiej jakości ilustracjami; poświęcone tematom, które cieszą oko i rozpalają naszą wyobraźnię jak moda, sztuka, design czy natura. Ich nazwa „coffee table books” pochodzi od miejsca, w którym najczęściej się je umieszcza – na stoliku kawowym w salonie, czyli w przestrzeni, w której toczy się codzienne życie towarzyskie i domowe. Często zdobią też konsole lub komody w przedpokoju lub holu domu, gdzie przykuwają uwagę już od progu. Z założenia pełnią podwójną rolę: dekoracyjną – zdobią wnętrze, dodając mu charakteru, oraz kulturową – stanowią pretekst do rozmów, inspirują i pokazują zainteresowania właściciela.
A jak jest w realu? Czy ktoś kiedyś naprawdę do nich zagląda, nie mówiąc już o czytaniu? Może są tylko rekwizytem lub estetycznym fetyszem? I co tak naprawdę mówią nam o gospodarzu/gospodyni domu?
Wiele razy spotkałam się z sytuacją, że w przypadku coffee table books bardziej liczy się komunikat wysyłany otoczeniu: „patrz, mam to; jestem osobą określonego typu, mam styl, gust, znam się na…” niż faktyczne zainteresowanie ich treścią. Album Chanel czy Andy’ego Warhola wyeksponowany na stoliku lub konsoli ma przede wszystkim WYGLĄDAĆ, być dodatkiem do aranżacji, świadczyć o dobrym guście (i statusie) gospodarza. Na stole osoby, która chce uchodzić za „fashion person” znajdziemy więc albumy o projektantach mody (np. Dior, Prada, Tom Ford), o fotografach (Helmut Newton, Peter Lindbergh, Annie Leibovitz) lub o ikonach stylu (Kate Moss, Audrey Hepburn). Pod ręką wielbiciela sztuki, architektury czy designu nie zabraknie bogato ilustrowanej historii Bauhausu, projektów Le Corbusiera czy wnętrzarskich dokonań Arne Jacobsena. Tylko czy rzeczywiście świadczy to o dobrym stylu? Zwłaszcza, gdy w rozmowie szybko orientujemy się, co nasz rozmówca ma w głowie, a co (tylko) na stoliku…
„Nie od dziś książki postrzegane są jako swoisty symbol statusu społecznego, kulturowego i ekonomicznego. A coffee table books to ich szczególny rodzaj”, uważa Maciej A. Brzozowski, ekspert od stylu i savoir-vivre’u, autor podręcznika „Sztuka bycia i obycia”. Czy eksponowanie ich to snobizm? „Na pewno bardzo wiele zależy od treści samego albumu oraz intencji gospodarza; np. tego czy i na ile dana książka oddaje jego autentyczne zainteresowania”, uważa ekspert. Podkreśla również, że nie jest to zjawisko… nowe! „Moda na eksponowanie książek na różnego rodzaju stołach i traktowanie ich jako ozdoby to nie jest wynalazek naszych czasów; ma długą historię. W XIX w. popularne były tzw. książki salonowe – historyczne odpowiedniki współczesnych coffee table books, bogato ilustrowane, o dużym formacie, przeznaczone raczej do oglądania i przeglądania niż do czytania. Pełniły funkcję dekoracyjną, zachwycając gości na salonach i dostarczając im rozrywki”. I podobnie chyba należałoby widzieć ich rolę także dzisiaj.
Złośliwie można by spytać: Jak inni mają zobaczyć, co czytasz, jeśli treść mieści się na malutkim ekranie smartfona?:-) Ale jest coś na rzeczy. W świecie zdominowanym przez ekrany łatwiej wytłumaczyć fenomen coffee table books. „Po części może on wynikać z tęsknoty za dotykiem papieru, zapachem druku, za rytuałem przeglądania stron z fotografiami, które można kontemplować…”, wylicza Maciej A. Brzozowski. „W czasach, gdy większość treści konsumujemy na ekranach, coffee table books mają moc. Co ciekawe, papier cenią nie tylko ludzie dojrzali. Wiele badań wskazuje, że tzw. young adults, osoby w wieku 18-34 lata wciąż bardzo cenią papierowe formaty książek i publikacji, mimo że są wychowani w erze cyfrowej. Estetyka fizycznego przedmiotu jest dla nich kusząca”, podkreśla ekspert.
Coffee table books można traktować jako kolejny ładny bibelot, który żyje w przestrzeni domu na podobnej zasadzie jak obraz, rzeźba, piękna ceramika czy bukiet kwiatów. Co za tym idzie, nie muszą być czytane od deski do deski. Mogą jednak stać się punktem wyjścia czy inspiracją do ciekawej rozmowy. „Nic tak nie zdobi domu jak książki, w przeciwieństwie do innych dekoracji można je nie tylko podziwiać, ale i przeglądać, czekając na obiecaną kawę”, mówi Brzozowski. Rekomenduje jednak umiar w ich eksponowaniu. „Chociaż coffee table books są lekkim snobizmem, to czemu nie - pod warunkiem, że na stoliku zostanie jeszcze trochę miejsca. Bo prawdziwy styl to idealne proporcje między treścią a ozdobą”, podsumowuje Maciej A. Brzozowski.