Z badań CBOS: zaraz po pieniądzach i podziale obowiązków kontakty z teściową są najczęstszym powodem rodzinnych konfliktów. Co piętnasta para rozwodzi się głównie z powodu teściowej. Nie sądziłam jednak, że ja też będę przyczyną problemów małżeńskich mojej córki.
W pośpiechu narzuciłam marynarkę na ramiona i chwyciłam torbę. Siedzący na kanapie mąż przyglądał się z ukosa, jak wkładam buty i sięgam po kluczyki od samochodu.
– Pali się? – zakpił.
– Jestem umówiona z Sandrą za dziesięć minut – wyjaśniłam, chociaż był świadkiem naszej rozmowy telefonicznej.
– Bartek też będzie? Zapomniałaś? To jej mąż od jakiegoś roku.
– Daruj sobie te złośliwości. Widać Sandra w kwestii wyboru tapet do sypialni bardziej ufa mojemu gustowi. Poza tym gdyby chciał, to pojechałaby z nim. Przestań tak się nad nim trząść. To dorosły facet.
– No co ty powiesz? A Sandra to nieporadny przedszkolak? Ostrzegam cię, Bartek w końcu straci cierpliwość.
Wzruszyłam ramionami i pobiegłam do wyjścia. Córka mnie potrzebowała. Kogo miała się radzić jak nie własnej matki? Czy to tak trudno zrozumieć? Co do Bartka, był po prostu zazdrosny. Ale… Roman? Czemu on nie potrafił pojąć i docenić łączącej nas więzi? Zwłaszcza że sama nie miałam z matką zbyt dobrych relacji. Dlatego cieszyłam się i byłam dumna, że udało mi się takie zbudować z córką. Każdy jej telefon stanowił dla mnie źródło rodzicielskiej satysfakcji.
Objechałyśmy sklepy budowlane w mieście i szybko załatwiłyśmy sprawę, jeszcze zdążyłam na umówione wcześniej spotkanie z koleżanką. Spóźniłam się tylko pięć minut. Dorota wykazała się wyrozumiałością, a mnie się zebrało się na żale nad filiżanką kawy.
– Czemu wszystkim wokół przeszkadza, że Sandra do mnie dzwoni? Czy to naprawdę takie dziwne?
– Skoro pytasz… – Spojrzała na mnie nie tyle poważnie, co surowo. – Telefon do mamy kilka razy dziennie? Jakie tapety wybrać do sypialni. Co zrobić na proszony obiad. Czy wziąć auto na kredyt. Co kupić znajomym w prezencie na rocznicę ślubu – wyliczała. –Wybacz, ale to klasyczny przykład nieodciętej pępowiny.
– I ty Brutusie… – westchnęłam.
Nie byłam na nią zła. Znałyśmy się od wieków i to właśnie Dorota, jak mało kto, potrafiła ustawić mnie do pionu. Naprawdę chciałam poznać jej zdanie.
– Wiesz, ile rozwodów z winy teściowej prowadziłam?
Przewróciłam oczami.
– Za dużo. Dwoje to para, troje to tłum.
– Naprawdę uważasz tak jak Roman, że się wtrącam? To Sandra ciągle do mnie dzwoni. Mam nie odbierać?
Przyjaciółka pokiwała głową.
– Najwyższa pora. Pewnie niedługo sama zostanie matką i co wtedy? Będziecie cały czas na łączach?
O tym nie pomyślałam…
– Ciężko postawić granicę.
– Bo nawet nie próbujesz. Ona ma męża – podkreśliła Dorota. – Akurat jego sama sobie wybrała. Pamiętasz ten słynny wywiad księżnej Diany dla BBC? – ni z tego, ni z owego zmieniła temat.
– Coś tam pamiętam… Byłam właśnie w ciąży z Sandrą.
– „W tym małżeństwie było nas troje, a troje to już tłok”, tak wtedy powiedziała Diana.
– Ale to dotyczyło kochanki księcia!
– Owszem, ale chyba widzisz analogię? W małżeństwie Sandry też jest was troje.
– Chyba przesadzasz…
– Więc dowiedź mi, że się mylę. Odetnij pępowinę i niech Sandra uczy się chodzić sama.
Byłam rozdarta. Bałam się stracić dobrą relację z córka, gdy ochłodzę nasze kontakty. Musiałam jednak przyznać Dorocie rację – jakoś przyjaciółce łatwiej niż mężowi – to była pewna forma niedojrzałości. Sandra to dorosła kobieta. Jeśli urodzi o dziecko, jak o nie zadba, skoro nie ufa swojemu osądowi i nie potrafi podejmować samodzielnych decyzji? To z mężem powinna planować przyszłość i ustalać wspólne cele. Nawet jeśli dotyczą koloru tapety w sypialni czy jadłospisu na najbliższy tydzień. Drobne decyzje stanową podwaliny tych poważnych. Łatwiej będzie im je podejmować, jeśli wypracują odpowiedni model komunikacji. Całkiem na serio się wystraszyłam, gdy dotarło do mnie, że skutecznie im w tej komunikacji przeszkadzam, choć nigdy nie miałam takich intencji. Przychylniejszym okiem spojrzałam też na zięcia, który ostatnio mnie unikał. Może wcale nie był zazdrosny o uwagę Sandry, raczej urażony, że wkraczam w jego mężowskie kompetencje?
Po wyjściu z kawiarni wyłączyłam telefon. Musiałam pomyśleć. O niezadowoleniu zięcia, kiedy spotykaliśmy się we troje. Albo on zostawał w domu, a ja „kradłam” mu żonę. O ciągłych pytaniach męża: „Co na to Bartek?”. Myślałam, że przemawia przez niego męska solidarność, ale skoro Dorota również widziała problem i nawet go nazwała, może faktycznie mentalna pępowina między mną i Sandrą była zbyt silna. Tylko jak ograniczyć kontakty z córką, która nieustannie szuka we mnie wsparcia? Czy to naprawdę wyjdzie jej na dobre?
Tym razem to zięć podjął decyzję za nas. Zdobył się na odwagę i tym razem to on do mnie zadzwonił.
– Starałem się być cierpliwy, ale mam już tego trójkąta serdecznie dosyć – od razu przeszedł do meritum, a jego ton momentalnie podniósł mi ciśnienie. Próbowałam ułożyć jakąś sensowną odpowiedź, ale nagle miałam pustkę w głowie. Krew szumiała mi w skroniach. Liczyłam na spokojną rozmowę, ale najwyraźniej w Bartku coś pękło.
– Wyjeżdżamy z Sandrą na tydzień, daleko stąd – ciągnął. – To z mojej strony misja ratowania tego małżeństwa, więc niech mama nie odbiera od niej żadnych telefonów!
– Postaram się.
Z trudem, ale słowa dotrzymałam. Sandrze nie działa się żadna krzywda, nawet jeśli uważała inaczej. Właściwie byłam wdzięczna zięciowi za wzięcie spraw w swoje ręce. Dowiódł, że jemu stanowczości nie brakuje. Oby ten pokaz męskości i tydzień „odstawienia” zapoczątkował proces uzdrawiania relacje między całą naszą trójką.