Odpowiadać na pytania o dzieci, czy nie? Przygotować dla wścibskich celne riposty? A może próbować wytłumaczyć? Przede wszystkim, warto mieć głębokie przekonanie, że żyjemy zgodnie z naszymi wartościami i decyzjami. Bezdzietność bywa przyjemna, ale i trudna. I nikt nie powinien tego oceniać.
Mówi się, że pierwszą połowę życia psują nam rodzice, a drugą dzieci. Ile w tym żarcie jest prawdy wiedzą wszyscy rodzice, choć nie wszyscy to przyznają, lub postrzegają to w tych kategoriach. Wchodząc w życie każdy pragnie żyć jego najpełniejszą wersją, ale czym tak naprawdę jest pełnia życia? Czasy się zmieniają, a wraz z nimi podejście do ról społecznych, rodziny i tego, co oznacza "pełne życie".
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu kobieta, która nie miała dzieci, bywała postrzegana jako ktoś, kto czegoś ważnego w życiu nie osiągnął. Dziś jednak bezdzietność, zarówno ta świadoma, jak i wynikająca z różnych życiowych okoliczności, stała się tematem dyskusji. Jak to właściwie jest - czy życie bez dzieci jest pełne wygody i swobody, czy raczej powracających myśli o stracie i braku?
„Dlaczego nie masz dzieci?” – to pytanie często pada z ust rodziny, znajomych, a nawet obcych ludzi. Trudno nie zauważyć, że ktoś żyjący bez potomstwa nadal zwraca uwagę i budzi pewną konsternację. Może tego tematu lepiej przy nim unikać, by nie stawiać go pod ścianą, a może by samemu nie zostać ocenionym?
Przede wszystkim warto pamiętać, że zwykle nie wiemy, czy bezdzietność jest czyimś świadomym wyborem, czy konsekwencją uwarunkowań biologicznych, życiowych lub psychicznych. Jeśli to pierwsze, poruszenie tego tematu w sposób nieoceniający może być okazją do ciekawej, szczerej rozmowy. Jeśli jednak to drugie, możemy stworzyć sytuację niezręczną, a potencjalnie nawet dotkliwie przykrą.
W mediach społecznościowych można natknąć się na głosy takie jak ten autorstwa amerykańskiej gwiazdy telewizyjnej Oprah Winfrey:
"Gdybym urodziła dzieci, pewnie nie miałabym przestrzeni na rozwój zawodowy i na własne życie. Nie jestem przekonana, że moja natura pozwoliłaby mi być dobrą matką", szczere mówi gwiazda.
Z drugiej strony, przez lata oskarżana w mediach o "egoistyczne życie bez dzieci" aktorka Jennifer Aniston w jednym z wywiadów powiedziała: "To, że nie mam dzieci, nie oznacza, że coś we mnie jest złe. Moje życie jest pełne na swój sposób. Szufladkowanie kobiet w ten sposób jest przestarzałe i niesprawiedliwe".
W podobnym tonie wypowiada się amerykański dziennikarz telewizyjny Bill Maher, od kilku dekad już znany z tego, że nigdy nie był żonaty ani nie miał dzieci, i z tych decyzji jest wyjątkowo szczęśliwy i - co z lubością podkreśla - zamożny. Są i osoby uwielbiające dzieci, a z różnych powodów ich nie mające. Starajmy się zatem nie wywierać presji na ludziach bezdzietnych, choćby zwykłymi pytaniami - to może być dla nich sfera szczególnie intymna, a każde pytanie może brzmieć jak insynuacja i ocena.
Psychologowie podkreślają, że wybór dotyczący macierzyństwa, a nawet jego brak, jest jednym z najbardziej osobistych w życiu człowieka, i jako taki powinien być traktowany przez otoczenie.
Dr Katarzyna Grochowska, specjalistka od psychologii relacji: "Społeczeństwo często idealizuje macierzyństwo, przedstawiając je jako źródło absolutnego szczęścia. Jednak nie każda kobieta odczuwa potrzebę, by realizować się w tej roli. Ważne jest, by jej wybory były zgodne z jej wartościami, a nie oczekiwaniami zewnętrznymi". Można dodać, że to także dla dobra dziecka. Jeśli na świecie pojawia się człowiek niechciany, jego życie będzie trudniejsze (ujmując to jak najdelikatniej).
Z kolei psycholog społeczny Jonathan Haidt w swojej książce "The Happiness Hypothesis" pisze: "Badania pokazują, że posiadanie dzieci często nie zwiększa ogólnego poziomu szczęścia rodziców. Dla wielu osób to poczucie spełnienia płynie z innych źródeł – kariery, pasji, czy głębokich relacji z partnerem". I to jest ok. Jedną osobę uszczęśliwia potomstwo, inną nie.
Czy życie bez dzieci jest łatwiejsze? Dla wielu tak, szczególnie jeśli mówimy o swobodzie decydowania o własnym czasie i zasobach. Kobiety bezdzietne często inwestują więcej w swoje pasje, podróże, karierę czy życie towarzyskie. Mają luksus czasu tylko sobie. Wychowywanie dzieci, szczególnie w dużych miastach, to także duży koszt. Bezdzietni mogą swobodniej dysponować swoimi pieniędzmi, inwestując je w edukację, rozwój zawodowy czy realizację marzeń. Ekonomistka Marta Karczewska w wywiadzie dla Gazety Wyborczej powiedziała: "Ludzie bez dzieci zazwyczaj oszczędzają więcej i szybciej osiągają stabilność finansową".
Nie da się jednak ukryć, że życie bez dzieci potencjalnie otwiera przed ludźmi inne możliwości, zarówno finansowe, jak i czasowe. Jakie są inne zalety? Brak odpowiedzialności: osoby bez dzieci rzadziej muszą podejmować decyzje o priorytetach dla swojej rodziny – np. czy oszczędzać na edukację dzieci, czy na swoją przyszłość.
Nie posiadając dzieci oszczędzamy też nasz system nerwowy. Kto ma dzieci, ten wie, że rodzicielstwo bywa źródłem wielkich napięć, poczucia winy czy lęku o przyszłość dziecka. Osoby bezdzietne nie są narażone na ten silny stres.
Bezdzietność to zdecydowanie wyższy poziom autonomii. Osoby bezdzietne mogą pozwolić sobie w codziennym życiu na zdecydowanie więcej improwizacji i spontaniczności. Według psychologa prof. Bogdana Wojciszke: „ludzie bez dzieci mają większe możliwości kierowania swoim życiem w zgodzie z osobistymi wartościami. To często przekłada się na większe poczucie satysfakcji z życia”
W czym jeszcze może pomóc brak dzieci? W układaniu lepszych relacji z partnerem. Często to właśnie pary bez dzieci często cieszą się lepszą jakością relacji, mogąc poświęcić więcej wspólnego czasu na rozrywki, budowanie wzajemnej więzi, nieskrępowanie w życiu domowym, romantyzm i przyjemną beztroskę, które zwykle świetnie konserwują romantyczną relację, która parę niegdyś połączyła. Brak odpowiedzialności za dzieci sprzyja także rozwijaniu się, samodzielności, kreatywności w realizowaniu się zawodowo, nowym pasjom i zdobywaniu życiowych celów. To zaś imponuje naszym partnerom a nam pozwala budować poczucie wartości.
Z drugiej strony życie bez dzieci ma swoje wyzwania, zwłaszcza na późniejszym etapie życia. Pierwszym może być samotność. Dzieci to naturalne wsparcie dla starzejących się rodziców. Osoby bezdzietne mogą obawiać się braku tak bliskich relacji, zwłaszcza na starość. "Nie chodzi tylko o fizyczną obecność, ale o emocjonalną więź, którą dzieci budują z rodzicami. To coś, czego inne relacje nie zawsze mogą zastąpić", mówi psycholog Maria Rogowska. W późniejszym wieku bezdzietność może prowadzić do dojmującego poczucia osamotnienia. Nie każdy może liczyć na wsparcie znajomych czy dalszej rodziny.
Do tego dochodzi społeczna presja, zwłaszcza w Polsce, gdzie rodzina jest mocno zakorzeniona w kulturze, a bezdzietność bywa tematem tabu. Ludzie nas pytają, jakbyśmy mieli obowiązek tłumaczyć się z naszych decyzji. I naprawdę rzadko umiemy odpowiedzieć, że to pytanie nie na miejscu. Zwykle jednak się tłumaczymy.
I choć brak dzieci nie oznacza niespełnienia, a osoby bezdzietne często mają więcej tzw. zasobów, by dbać o swoje potrzeby psychiczne i zdrowie, to jednak świadomy wybór mieć dzieci, czy ich nie mieć.... jest trudny. Gdy zaś nie jest naszym wyborem, tym bardziej wiąże się z wieloma emocjonalnymi wyzwaniami.
Dyskusja na temat bezdzietności wywołuje emocje, nierzadko skrajne. W Polsce debatę dodatkowo komplikuje kontekst religijny i kulturowy, który przez lata gloryfikował rodzinę jako "fundament społeczeństwa". Jak powiedziała kiedyś papieżowi Franciszkowi psycholożka i aktywistka Alina Kozak: "Nie każda kobieta chce być matką, ale każda zasługuje na szacunek za swoje wybory. To, czy urodzimy dziecko, nie powinno determinować naszej wartości w oczach społeczeństwa".
Bezdzietność może być zarówno świadomą decyzją, jak i konsekwencją życiowych okoliczności. Żaden z tych scenariuszy nie czyni życia mniej wartościowym. Kluczowe pytanie brzmi: czy żyjemy w zgodzie z sobą, niezależnie od tego, co wybieramy? Być może w świecie, w którym mamy więcej opcji niż kiedykolwiek wcześniej, wolność wyboru jest właśnie największym luksusem.
Nasz wybór nie powinien być oceniany według stereotypów, ale przyjęty jako część naszej drogi życiowej. Także przez nas same.