Skoda Vistula w twojstyl.pl

Elektryzujące podróże wzdłuż Wisły ze Skodą i Vistulą – elektrykiem nad morze

Elektryzujące podróże wzdłuż Wisły ze Skodą i Vistulą – elektrykiem nad morze
Fot. Mat. prasowe

Tak, to żaden problem – nasza testowa Skoda Enyaq Coupe udowadnia, że samochodem elektrycznym można dojechać ze stolicy nad morze nawet bez ładowania. Kontynuując naszą wyprawę po malowniczych miejscach nad Wisłą, docieramy do Tczewa oraz nad sam Bałtyk, do Mikoszowa i Jantaru.

Podróż wzdłuż Wisły zaczynaliśmy od Wisły, gdzie poza zwiedzaniem miasteczka mieliśmy okazję odetchnąć górskim powietrzem. Później odwiedziliśmy m.in. Pszczynę z jej wspaniałym pałacem oraz kolejne okazałe zamki w Niepołomicach i Janowcu. W każdym miejscu mieliśmy też okazję do relaksu na łonie natury – i przypominaliśmy sobie, jak wiele magicznych miejsc można znaleźć w Polsce. Wystarczy tylko sięgnąć po pierwszy lepszy przewodnik i wsiąść w samochód.

 

Naszą podróż domyka wizyta nad Bałtykiem. Zaczynamy od Tczewa, a później kierujemy się do kameralnych miejscowości Mikoszewo i Jantar, gdzie przede wszystkim nastawiamy się na... plażowanie!

Dobre nawyki

We wszystkich wyprawach towarzyszy nam nowa Skoda Enyaq Coupe – przełomowy elektryczny SUV, który łączy typową dla Skody wzorową funkcjonalność z eleganckim, dynamicznym nadwoziem w stylu coupé. Mieliśmy już okazję przetestować Enyaqa w wielu codziennych sytuacjach, w tym na długich trasach – i docenić wysoki poziom komfortu oraz bezpieczeństwa, jaki zapewniają nowoczesne systemy wsparcia. Także ładowanie okazało się zupełnie bezproblemowe: pokładowa nawigacja sama planuje trasę z uwzględnieniem postojów na uzupełnienie energii, wyszukuje najbliższe stacje i szacuje całkowity czas podróży. Korzystanie z punktów ładowania ułatwia specjalna karta Skoda PowerPass, dzięki której nie trzeba ściągać osobnych aplikacji różnych operatorów – wszystko jest rozliczane w ramach jednej comiesięcznej faktury.

BF230705_0779

Nad morze chcieliśmy dojechać bez ładowania. Do wyboru są dwie trasy z Warszawy do Tczewa. Pierwsza to 400 km autostradą A1, gdzie Enyaq zużywałbym ok. 28 kWh/100 km, co daje 250 km zasięgu i zmusiłoby nas do postoju na uzupełnienie energii. Drugi wariant to krajowa „siódemka” – trasa krótsza (350 km), spokojniejsza (niższe prędkości) i bezpłatna. Przy 90-120 km/h Skoda zużywa już jedynie 17-22 kWh/100 km, a to na pełnym akumulatorze pozwala pokonać ok. 350-450 km. 

Przed podróżą naładowaliśmy samochód do pełna w nowym hubie ładowarek przy ulicy Postępu,  gdzie swoje biura ma wiele znanych firm. Hub oferuje sześć szybkich punktów ładowania, na których „tankowanie” Enyaqa do 80% trwa niespełna 30 minut. To zresztą istotny parametr, o którym warto pamiętać: nie liczy się sama maksymalna moc ładowania samochodu elektrycznego (tutaj to 130 kW), ale także przebieg krzywej ładowania w zależności od stopnia napełnienia baterii (krzywe można bez trudu znaleźć w internecie). Innymi słowy ważne, aby ta moc była dostępna w szerokim zakresie – bo wtedy ładowanie będzie sprawne

Warszawski hub odzwierciedla dynamiczny rozwój krajowej infrastruktury do ładowania pojazdów na prąd. Szybkich stacji wciąż przybywa, a GreenWay – wiodący operator – regularnie wymienia swoje punkty na mocniejsze. Efekt: pokonywanie dalekich tras będzie tylko łatwiejsze. Przy okazji jeszcze jedna rada: w aucie elektrycznym warto zawsze korzystać z nawigacji. Po pierwsze może to nas ustrzec przed korkami nawet na znanych odcinkach, na których jeździmy „na pamięć”. Po drugie nawigacja Skody współpracuje z oprogramowaniem akumulatora i w trasie odpowiednio przygotowuje go do szybkiego ładowania. Na szczęście nie trzeba za każdym razem wpisywać adresu na ekranie – można skorzystać ze skrótów, jak w przypadku smartfona, albo z inteligentnej obsługi głosowej i powiedzieć np. „Hej Laura, chcę jechać do domu”. Albo: „Hej Laura, chcę jechać do Tczewa”. A dlaczego Laura? Tak nazywa się asystent głosowy Skody (można też aktywować go przyciskiem na kierownicy). 

BF230705_1768

U wrót Bałtyku

I udało się – po jakiś 4 godzinach dojechaliśmy do Tczewa, gdzie poza stacją GreenWay czeka ładowarka na stacji Orlenu. Tczew to jedna z tych miejscowości, które zazwyczaj mija się w drodze do popularnego celu turystycznego, nie spodziewając się niczego „wow”. Tymczasem mamy tu wiele miejsc wartych zobaczenia. Miasto ma średniowieczny rodowód i jest naznaczone wojenną historią. Według źródeł historycznych to właśnie tutaj rozpoczęła się II wojna światowa – nalot na Tczew nastąpił o kilku minut wcześniej niż na Westerplatte, a w międzyczasie zaatakowano jeszcze Wieluń.

Mimo wojennych zniszczeń nadal stoją tu kilkusetletnie budowle, m.in. kościół Podwyższenia Krzyża Świętego z figurką ciemnoskórego anioła (wzniesiony w XIII wieku, wystrój w większości barokowy), kościół św. Stanisława Kostki (XIV wiek) oraz drewniany wiatrak typu holenderskiego, pochodzący z początków XIX wieku. Ten ostatni kontrastuje z nietypowym sąsiedztwem – stoi obok PRL-owskich blokowisk. 

Jedną z wizytówek Tczewa jest Most Tczewski (Lisewski), który ma ponad 150 lat i w CZASACH swojej świetności należał do najdłuższych na świecie (837 m). Dziś to uznany zabytek inżynierii budowlanej stawiany na równi z wieżą Eiffla czy Statuą Wolności, który zapoczątkował w Europie nowy rodzaj konstrukcji mostów.

DJI_20230704211930_0221_D

Most najlepiej podziwiać z bulwaru nadwiślańskiego, z którego roztacza się wspaniały widok na Wisłę. Miejsce do relaksu zapewniają okoliczne tereny spacerowe i ścieżki rowerowe. Królowej polskich rzek poświęcono zresztą Muzeum Wisły w Tczewie, część Narodowego Muzeum Morskiego. Można tu zobaczyć m.in. eksponaty związane z żeglugą, nadwiślańską przyrodą oraz historią osadnictwa. Dowiemy się również, że Tczew miał rangę portu morskiego, jednak zdeklasowała go Gdynia, i zobaczymy replikę pierścienia, którym generał Józef Haller cisnął do morza i w ten sposób „zaślubił Polskę z morzem” po odzyskaniu niepodległości. Muzeum mieści się w dawnej fabryki wyrobów metalowych, która jako przykład architektury przemysłowej końca XIX wieku nadaje temu miejscu wyjątkowy klimat. 

Amatorzy wystaw i instalacji powinni zajrzeć też do Fabryki Sztuki, zlokalizowanej w tym samym kompleksie, co Muzeum Wisły. To szczególne miejsce na mapie kulturalnej Tczewa, gdzie można poznać historię miasta, zobaczyć interesujące ekspozycje, wysłuchać koncertu czy wziąć udział w warsztatach artystycznych. 

BF230705_1816

Przy okazji polecamy wizytę w cieszącej się znakomitymi opiniami kawiarni i winiarni Plumkawka. Po kawie i pysznym cieście można zerknąć na dwie lokomotywy stojące na pobliskim dworcu. Jest też gratka dla zaciekawionych rzemiosłem szkutnictwa – Centrum Konserwacji Wraków Statków. Można tu na żywo obserwować specjalistów prowadzących renowacje, a także podziwiać odnowione zabytkowe polskie jachty. Tczew ma również swój kameralny rynek z fontanną. Nad miastem góruje zabytkowa Wieża Ciśnień, wybudowana w 1905 r. Niestety nie jest udostępniona do zwiedzania.

Kierunek Mikoszewo i Jantar

Zaledwie 45 kilometrów dalej leżą Mikoszewo i Jantar oraz bałtyckie plaże, z gatunku tych mniej zatłoczonych. Właśnie tutaj Wisła wpada do morza. W przerwach między opalaniem i pływaniem można wybrać się do tutejszego minizoo oraz do rezerwatu „Mewia Łacha”, by pooglądać ptaki, albo skorzystać z promu i przepłynąć Wisłę w jej najszerszym miejscu . Świeże ryby znajdziemy w przystani rybackiej. W Mikoszewie odbywają się także warsztaty dla dzieci z obróbki bursztynu, który podobno nietrudno tu znaleźć. W Jantarze, gdzie czeka kolejna ładna plaża, mieści się jeszcze jedna atrakcja dla najmłodszych – park rozrywki z gigantycznymi figurami owadów. Dzieciom najpewniej spodoba się również przejażdżka kolejką wąskotorową. Kursuje ona w sezonie letnim, a dojechać nią można m.in. do Sztutowa, Stegny czy właśnie do Mikoszewa.

BF230705_0790

Oczywiście podczas wizyty w tym rejonie można wybrać się też do pobliskiego Malborka, z jego wspaniałym zamkiem, oraz do Trójmiasta, z mnóstwo znanych punktów turystycznych (polecamy choćby Europejskie Centrum Solidarności czy Muzeum Bursztynu) i cenionych restauracji. W Drewnicy w gminie Stegna znajduje się drewniany wiatrak kozłowy zbudowany w 1718 r., obecnie jedyny zachowany na Żuławach wiatrak przemiałowy typu koźlak, a w pobliskim Sztutowie – Most Czterech Pancernych, gdzie nakręcono jeden z epizodów popularnego serialu. Czeka tam również Muzeum Stutthof, zorganizowane na części dawnego obozu koncentracyjnego. 

BF230705_0877

Najpierw praktyczny SUV, później elektryk

W czasie wszystkich tych podróży przekonaliśmy się, że Skoda Enyaq Coupe jest przede wszystkim atrakcyjnym, praktycznym SUV-em, a jej elektryczny napęd na co dzień okazuje się... czymś normalnym. Ładowanie szybko wchodzi w krew, zwłaszcza z pomocą nawigacji – także z dostępem przez aplikację na smartfon. W trakcie bieżącej eksploatacji dom-praca-zakupy, przy ładowaniu w garażu, proces ten odbywa się zresztą zupełnie „w tle”. A podczas dalszych podróży korzystamy z coraz gęstszej sieci ładowarek. 

To zresztą odzwierciedlenie rosnącej popularności aut elektrycznych: w pierwszym półroczu ich sprzedaż w Polsce skoczyła o 80%, a udział w rynku wzrósł do prawie 4%. Jeszcze lepiej jest w całej Europie, gdzie elektryki mają już 15-procentowy udział w sprzedaży nowych samochodów osobowych i popularnością wyprzedzają diesle. 

Jazda samochodem elektrycznym na początku robi wrażenie ciszą i płynnością i choć człowiek szybko się do tego przyzwyczaja, po przesiadce do auta spalinowego przypomina sobie, jak duża różnica dzieli oba typy napędów. Poruszanie się elektrykiem w korkach, z ciągłym ruszaniem i hamowaniem, jest zdecydowanie mniej męczące, a i w trasie docenia się wysoki moment obrotowy silnika elektrycznego, który zapewnia wysoką dynamikę – i usprawnia wyprzedzanie.

BF230705_0899 

Enyaq Coupe imponował nam również innymi „twardymi” kompetencjami. Ma bardzo przestronną kabinę, w której z powodzeniem mieści cztery wysokie osoby. Z przodu czekają obszerne, wygodne fotele z dużym zakresem regulacji, odpowiednie zarówno dla drobnych kierowców, jak i tych bardzo wysokich. Co ważne, w przeciwieństwie do wielu SUV-ów kierowca czuje się tu dobrze zintegrowany z pojazdem – siedzi wysoko, ale nie jak na krzesełku, lecz jak w kokpicie. Ułatwia to obsługę oraz ogólne wyczucie samochodu. 

Dobranie pozycji ułatwia regulowany podłokietnik, a na długich trasach docenia się opcjonalną funkcję masażu. Enyaq Coupe korzysta z dobrodziejstw cyfrowej epoki, ale bez przesady. Są tu fizyczne przełączniki skróty do podstawowych funkcji oraz klasyczne przyciski na kierownicy, a duży ekran systemu multimedialnego znajduje się blisko dłoni. Jego menu z dużymi kafelkami można skonfigurować zgodnie z własnymi preferencjami. 

Z tyłu uwagę zwraca dobre podparcie ud. W wielu nowych samochodach kanapę montuje się teraz nisko, aby zapewnić miejsce nad głową mimo opadającej linii dachu. Jednak nie w Enyaqu – tu jest i przestronnie, i wygodnie. Co więcej, typowo dla Skody w kabinie wygospodarowano dużo schowków oraz gniazd USB. Liczne skrytki oraz akcesoria do mocowania drobniejszych przedmiotów są też w foremnym, dużym bagażniku. Skoda zadbała również o przytulne wykończenie. Kokpit pokrywają estetyczne, tapicerowane wstawki, a po zmroku przyjemną atmosferę zapewnia nastrojowe oświetlenie w wielu kolorach do wyboru. 

BF230705_0815

Codzienną eksploatację Enyaqa w mieście ułatwia duża zwrotność (dla wersji tylnonapędowej średnica zawracania wynosi zaledwie 10,9 m, a więc jak w samochodzie kompaktowym). Na życzenie Skoda oferuje bardzo dopracowanego asystenta parkowania, który potrafi zautomatyzować zajmowanie miejsc prostopadłych i równoległych, a nawet zapamiętać często pokonywaną trasę, np. podjazd do garażu, i na życzenie ją samodzielnie odtworzyć. Innymi słowy samochód parkuje za nas!

W trasie Enyaq Coupe zaskakiwał stabilnością, która po części wynika z nisko zamontowanego akumulatora, obniżającego położenie środka ciężkości. Ten SUV potrafi naprawdę szybko przejeżdżać zakręty! Co więcej, bez względu na wersję napędową – na jedną lub na obie osie – dopracowana elektronika doskonale zarządza mocą silników i dba o bezpieczne utrzymanie toru jazdy. A duży prześwit pozwala bez obaw zjechać z asfaltu i pokonać np. leśne dukty, co również mieliśmy okazję parę razy sprawdzić w trakcie naszych podróży. Jeśli tak ma wyglądać przyszłość motoryzacji, to zdecydowanie jesteśmy za!

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również