W tym filmie zgadza się wszystko: genialna obsada, z Bradem Pittem i Margot Robbie na czele, moment historyczny - sportretowano najciekawszą epokę w historii kina, a także sposób kręcenia – choć trudno w to uwierzyć, "Babilon" powstał bez efektów specjalnych!
„Gdybym miała forsę, wydałaby ją tylko na fajne rzeczy. Nie na jakieś tam nudne podatki. Chciałabym, żeby wszyscy się bawili. Już zawsze.” – wyznaje w jednej ze scen Nelly Laroy, aspirująca aktorka bezbłędnie zagrana przez Margot Robbie - i słowa dotrzymuje.
Rzucona na głęboką wodę robi wszystko, by osiągnąć swój cel. Pierwowzorem postaci są Clara Bowi i Jerri Suther, dawne gwiazdy kina, które choć są jak torpedy, z zaskoczeniem odkrywają, że Hollywood jest znacznie bardziej dzikie i nieobliczalne, niż im się wydawało. Sama Robbie przyznaje, że postać Nelly jest jej bliższa niż jakakolwiek inna odgrywana przez nią bohaterka, a sama jej aktorska kreacja – powodem największej zawodowej dumy.
„Kiedy przyjechałem do LA, tabliczki na wszystkich drzwiach mówiły: »Aktorom i psom wstęp wzbroniony.« Zmieniłem to.”, zarzeka się Jack Conrad, aktor u szczytu kariery świadomy swego swego talentu i niegrzeszący skromnością, w którego rolę wciela się Brad Pitt. „To, co musimy zrobić, to stworzyć gatunek na nowo”, jednym tchem streszcza swoje ambicje, z ekscytacją stepując w samej bieliźnie i … nieopatrznie wypadając przy tym przez balkon wprost do zlokalizowanego przed luksusową posiadłością basenu.
Ale to nie wszystko. W międzyczasie na ekranie zobaczymy też jedną wielką strzelaninę, krokodyla i słonia na scenie, nagą imprezę we wspomnianym wcześniej basenie i całkiem sporo naprawdę dobrej muzyki granej na żywo. Do tego, u boku Brada Pitta i Margot Robbie, takie nazwiska jak Diego Calva, Tobey Maguire, Li Jun, Jean Smart i Jovan Adepo.
To tak w kilku słowach rysuje się obraz „Babilon”, jednej z najciekawszych kinowych pozycji tego roku. Soczysta i nieco nostalgiczna opowieść o wielkich ambicjach, namiętnościach, wzlotach i upadkach gwiazd wczesnego Hollywood wejdzie na duże ekrany już 20 stycznia br.
Nie mogło być inaczej zważywszy na fakt, że autorem scenariusza i reżyserem filmu jest Damien Chazelle. Nagodzony sześcioma Oscarami za „La La Land” i trzema za genialny „Whiplash” przyzwyczaił widzów do niezwykłych, przełomowych kreacji.
Nie inaczej niż wcześniej, także i tym razem wysoko postawił sobie poprzeczkę. „Pracowałem nad tym filmem 15 lat”, zdradza zakulisowo i wyjaśnia, że w trakcie realizacji „Babilon” zależało mu nie tylko na oddaniu wyjątkowej atmosfery Los Angeles z lat 20. XX wieku, ale przede wszystkim na pokazaniu tego miasta od takiej strony, od jakiej zupełnie go nie znamy.
By dodać całości pikanterii, producentka Olivia Hamilton zdradza też, że bohaterowie, których poznajemy w „Babilon” inspirowani są rzeczywistymi postaciami i zdarzeniami, które miały miejsce naprawdę.
„Damien Chazelle to jeden z największych twórców swojego pokolenia” podsumowuje pracę na planie Margot Robbie. A Brad Pitt słusznie zauważa, że reżyser wyróżnia się na tle innych nie tylko wizją, ale też sposobem pracy: przeciwnie niż inni decyduje się dziś kręcić wszystko na taśmie, zupełnie rezygnując z użycia komputerowych trików!