Co ma wspólnego twój dzisiejszy obiad z przyszłością świata? To, czy zamówisz hamburgera i colę, czy kotlet z warzyw ma znaczenie nie tylko dla ciebie, ale całej ludzkości – twierdzą naukowcy. I przestrzegają, że jeśli nie zmienimy sposobu odżywiania, będziemy chorować i żyć coraz krócej, a na Ziemi w końcu zabraknie jedzenia. Apokaliptyczna wizja? Tak, ale możesz jej zapobiec.
W 2050 roku będzie nas 10 miliardów, przewidują autorzy raportu „Żywność w antropocenie”, który na początku roku ukazał się w czasopiśmie medycznym „Lancet”. Eksperci informują w nim, że wyżywienie wszystkich prawdopodobnie będzie niemożliwe. Jak powinniśmy zmienić dietę, by ziemia mogła nas wykarmić, a ludzie byli zdrowi? Odpowiedzi przez dwa lata szukało 37 naukowców: dietetyków, lekarzy, specjalistów od rolnictwa i klimatu, których o pomoc poprosiła norweska organizacja EAT. Doszli do wniosku, że powinniśmy jeść co najmniej o połowę mniej mięsa i dwa razy więcej warzyw, owoców oraz roślin bogatych w białko.
Tereny rolnicze zajmują 40 proc. powierzchni Ziemi, ale – jak podaje dr Emily Clark z Instytutu Środowiska w Minnesocie – na nasze talerze trafia tylko połowa upraw. Resztę przeznacza się na pasze dla zwierząt i wykorzystuje w przemyśle. W Stanach Zjednoczonych proporcje są jeszcze bardziej zaburzone: zwierzęta hodowlane zjadają aż 67 proc. upraw. Żeby wykarmić powiększające się stada wycina się lasy, zużywa zasoby słodkiej wody i niszczy środowisko, w którym żyją setki gatunków zwierząt. Hodowla krów i świń odpowiada za emisję 1/5 gazów cieplarnianych. Współczesny sposób odżywiania wyniszcza środowisko, dlatego naukowcy proponują, by menu obfite w mięso i nabiał, ale też cukier zastąpić dietą fleksitariańską. Nazwa powstała z połączenia dwóch angielskich słów: „flexible” (elastyczny) oraz „vegetarian” (wegetariański). Nie chodzi o to, by całkiem wyrzec się steka czy burgera. Raczej, by jeść je rzadziej. Zamiast siedmiu razy w tygodniu – jeden, dwa.
Naukowcy przekonują, że od kilkudziesięciu lat mieszkańcy zachodniego świata jedzą kilka razy więcej czerwonego mięsa niż potrzebują. Amerykanie pochłaniają aż 638 proc. zalecanej ilości czerwonego mięsa i 234 proc. drobiu, a znacznie za mało produktów pełnoziarnistych i roślin strączkowych. A właśnie z soczewicy, ciecierzycy, fasoli, grochu czy orzechów powinna pochodzić większość białka w zrównoważonej diecie. Nabiał? Wystarczy szklanka mleka dziennie (lub jej odpowiednik) oraz jedno jajko na kilka dni. Ryby można jeść kilka razy w tygodniu. Za to cukru nie powinno być więcej niż 31 g (tyle, ile zawiera puszka coli). W zamożnych krajach zużywa się go dużo więcej: w USA 126 g dziennie na osobę, w Niemczech 102, w Polsce 57. Naukowcy radzą, by połowę każdego posiłku stanowiły warzywa i owoce.
Co zmieni przejście na fleksitarianizm? Odciąży ciężko pracującą Ziemię, ale też uratuje życie wielu ludzi – przekonują naukowcy. Potwierdza to kolejny raport (sfinansowany przez Fundację Billa i Melindy Gatesów), który też ukazał się w „Lancecie”. Autorzy zebrali dane dotyczące sposobu odżywiania się mieszkańców różnych krajów w ciągu ostatnich 20 lat. Okazało się, że częstotliwość chorób związanych ze złą dietą rośnie. Co trzecia osoba ma nadwagę, a zbyt tłuste i kaloryczne posiłki, ubogie w warzywa i owoce, za to obfitujące w cukier i sól, skracają życie 11 milionom ludzi rocznie. To więcej niż palenie papierosów (7 milionów)! Efektem niezdrowego odżywiania są choroby krążenia, nowotwory i cukrzyca.
Mieszkańcy których krajów są na nie narażeni w największym stopniu? Statystyki zebrane w 195 państwach pozwoliły utworzyć ranking. Okazało się, że z powodu diety najmniej osób umiera w Izraelu (86 na 100 tysięcy) oraz w basenie Morza Śródziemnego. Gdzie z przyczyn dietetycznych ludzie chorują najczęściej? Tu niespodzianka. Nie są to „przekarmione” Stany Zjednoczone (43. miejsce), lecz... dawne republiki radzieckie. Najgorzej wypadły Rosja, Turkmenistan, Kirgistan, Ukraina, Azerbejdżan, Białoruś, i Kazachstan. Na ostatnim miejscu znalazł się Uzbekistan, gdzie śmiertelność z powodu złej diety wynosi 891 na 100 tysięcy zgonów. Autorzy raportu wyjaśnili, że to kraje, gdzie je się mało warzyw, a dużo przetworzonych węglowodanów oraz tłustego mięsa. Polacy zajęli 83. miejsce.
Dlaczego w zestawieniu wygrali Izraelczycy? Podstawą ich diety są warzywa, ryby i nienasycone kwasy tłuszczowe. Aż 80 proc. mieszkańców kraju codziennie je jarzyny, w sumie daje to 198 kg na osobę rocznie. Podobnie w Grecji i Turcji (w Polsce średnie spożycie warzyw na głowę wynosi 107 kg). Z badań wynika, że Izraelczycy jedzą dużo sałat i ogórków, a przede wszystkim pomidorów, zarówno na surowo, jak i w postaci gotowanych potraw (szakszuka to tradycyjne śniadanie z jajek, cebuli, pomidorów i papryki, które smaży się na patelni). W codziennym jadłospisie są też rośliny strączkowe, orzechy i oliwa. Mieszkańcy Tel Avivu czy Jerozolimy lubią też cytrusy, arbuzy i winogrona. W ich menu jest natomiast mało jajek, czerwonego mięsa i cukru (zaledwie 14,5 g dziennie na osobę!).
Autorzy raportu przypominają, że na dietę śródziemnomorską składa się jeszcze jeden niemierzalny element: kultura posiłków. Włochy, Izrael czy Hiszpania (liderzy rankingu) to kraje, gdzie jedzeniu poświęca się dużo czasu i uwagi, celebruje posiłki, a wiedza o tym, czym są dobrej jakości produkty nie jest zarezerwowana dla elitarnej, zamożnej czy wykształconej grupy ludzi. Na świeżym i zdrowym jedzeniu znają się wszyscy. To także kraje, w których sporo gotuje się w domu.
Badając zależności między dietą a zdrowiem, naukowcy wzięli pod lupę globalne i lokalne spożycie piętnastu podstawowych produktów spożywczych, m.in. owoców, warzyw, roślin strączkowych, produktów pełnoziarnistych, orzechów, czerwonego mięsa, ryb, drobiu, mleka, błonnika, kwasów omega-3, tłuszczów wielonienasyconych i cukru. Niestety, nigdzie na świecie ludzie nie odżywiają się w dobrych proporcjach. Na każdym kontynencie je się czegoś za dużo albo za mało. Mieszkańcy USA, Indii, Brazylii i Rosji mają w diecie niedobór produktów pełnoziarnistych, orzechów, roślin strączkowych, owoców i surowych warzyw. Chińczycy za dużo solą, czemu winny jest wszechobecny w potrawach sos sojowy. Ta nacja dostaje natomiast „szóstkę” za spożycie warzyw. Statystyczny obywatel Chin zjada ich 347 kg rocznie. Mieszkańców wybrzeża Pacyfiku eksperci chwalą za dietę pełną owoców morza i ryb oraz optymalną ilość kwasów omega-3, kraje Karaibów i Ameryki Łacińskiej – za właściwe proporcje roślin strączkowych. W Afryce (np. Czad, Gambia, Uganda) je się odpowiednio dużo pełnego ziarna, nabiału, błonnika, ryb i owoców. Naukowcy stwierdzili też, że bez względu na miejsce zamieszkania niemal wszyscy popełniamy te same dietetyczne błędy – jemy zbyt mało orzechów, pijemy nawet dziesięć razy za dużo napojów słodzonych (!) i dwukrotnie przekraczamy dozwoloną dawkę soli.
Czy żywieniowe przyzwyczajenia trzeba zmienić z dnia na dzień? Eksperci nie zalecają rewolucji, raczej stopniową ewolucję. Oprócz ograniczenia mięsa namawiają do tego, by jeść mniej, za to wybierać produkty lepszej jakości – świeże, od lokalnych producentów, a unikać żywności wysokoprzetworzonej i konserwowanej (np. mięsa w puszkach, chińskich zupek w proszku, gotowych dań, słodkich płatków śniadaniowych).
To produkty, które zawierają dużo ukrytego cukru i tłuszczu, w procesie przetwarzania tracą zaś cenne składniki, zwłaszcza witaminy. Sztuczne barwniki, stabilizatory, konserwanty, polepszacze smaku i zapachu, choć bezpieczne w małych dawkach, w nadmiernej ilości mogą zwiększać ryzyko nowotworów. W odpowiedzialnej diecie ważne jest również to, by nie kupować żywności na zapas, bo potem często ją marnujemy i wyrzucamy do śmieci. Gotujmy w domu, jedzmy z rodziną. Delektujmy się wspólnymi posiłkami, cieszmy nimi. To wyjdzie na zdrowie i nam, i planecie.