– Pod pewnymi względami każdy – łącznie z tobą – buduje życie na własnych lękach zamiast na możliwościach - pisze Gary John Bishop, znany coach i autor bestsellerów "Unf*ck Yourself" i "Skończ z tym sh*tem". Jak to zmienić? Jak odważyć się żyć bez lęku, wątpliwości, kompleksów? Gdzie szukać mądrych rad w świecie przepełnionym pustymi frazesami? Na wszystkie te pytania odpowiedzi zna Gary John Bishop, który zawodowo pomaga ludziom zmieniać swoje życie i, jak sam przyznaje, ma zerową tolerancję dla ściemy. Oto fragment najnowszej książki Gary'ego Bishopa "Mądry, że f*ck", wydanej w przekładzie Olgi Siary przez wydawnictwo Insignis.
Strach
Strach to znak, że żyjesz. Twoim zadaniem jest to zrozumieć i działać mimo strachu.
Buu! Przestraszyłem cię?
Jeśli zapytasz kogoś, dlaczego nadal tkwi w niewygodnej sytuacji, dlaczego nie próbuje sięgać gwiazd, dlaczego nie porzuci życia, które obraca się w ruinę, w pierwszym odruchu każdy wydusi z siebie tę samą, przewidywalną, nudną jak flaki z olejem odpowiedź.
Ze strachu.
Powie, że boi się porażki, oceny, odrzucenia albo czegokolwiek innego. Ale czy to cała prawda? Tylko tyle? Po prostu robisz w gacie ze strachu? Pod pewnymi względami każdy – łącznie z tobą – buduje życie na własnych lękach zamiast na możliwościach. Wolimy bezpieczeństwo pewności od magii potencjału.
Nie prosisz o podwyżkę ze strachu, że jej nie dostaniesz. Nie zapraszasz kogoś na randkę ze strachu, że odmówi. Nie zakładasz firmy, nie piszesz książki, nie składasz papierów na studia, nie idziesz nawet na siłownię, bo... po co zawracać sobie tym cztery litery? W końcu i tak znów ci się nie uda, co?
A wtedy... co wszyscy o tobie pomyślą?
Kiedy coś ci nie wychodzi, czujesz się zdołowany i bezbronny, pozbawiony maski, za którą zwykle bezpiecznie chowasz twarz. Trudno się dziwić, że nie masz specjalnej ochoty narażać się kolejny raz na taką wątpliwą przyjemność. Porażka uderza w twój czuły punkt, wywołując znajomą, czasem paraliżującą reakcję. Potwierdza coś, co wiesz o sobie od zawsze, choć wolisz o tym nie myśleć.
I nagle znów musisz się z tym zmierzyć... masz wrażenie, że cały świat przejrzał twoją grę. Odkrył, że blefowałeś, żeby ukryć smutną prawdę na swój temat – że w rzeczywistości do niczego się nie nadajesz, nie zasługujesz na miłość, brakuje ci inteligencji albo... już wiesz, jak idzie dalej ta śpiewka. Twoje życie zawsze odzwierciedla w czasie rzeczywistym to, co z takim mozołem usiłujesz ukryć pod maską.
Dlatego zasłaniamy się strachem. Poprzestajemy na tej śmiesznej wymówce, po którą najczęściej sięgamy, żeby się usprawiedliwić. Nawet w moich grupach warsztatowych daje się wyczuć ogólne przyzwolenie na strach. Ludzie wspierają się nawzajem w swoich lękach i żądają prawa do życia w strachu, nie analizując nawet, ile ich to kosztuje.
Ale ten strach jest nieuzasadniony. Tak naprawdę nie ma się czego bać. Albo ujmijmy to w ten sposób: jest, ale rzadko.
Oczywiście, niektórych rzeczy można się autentycznie przestraszyć. Jeśli pływasz sobie w oceanie w błogim nastroju, rozkoszując się pięknem natury, i nagle słyszysz najpierw stłumiony, a potem coraz głośniejszy temat z filmu Szczęki, a w dodatku zza pleców dobiega cię złowrogi szmer wody rozcinanej płetwą, to większość ludzi przyznałaby, że masz prawo się przerazić. Tylko zanim zaczniesz wzywać pomocy na całe gardło, sprawdź, czy na pewno masz powód, bo najprawdopodobniej obok ciebie pluska się wiolonczelista na urlopie.
Rekiny nie potrafią grać na instrumentach smyczkowych.
Krótko mówiąc, jeśli twoje życie naprawdę jest zagrożone, to okej, strach jest naturalną, a wręcz wskazaną reakcją. W takich sytuacjach zawsze zadbaj przede wszystkim o swoje bezpieczeństwo.
Ale tu mamy do czynienia z czymś innym, prawda?
W tym przypadku nie boimy się dlatego, że grozi nam śmierć. Po prostu zasłaniamy się strachem przed tym wszystkim, z czym nie chcemy się zmierzyć. To wyjaśnienie, które pozwala bez końca odkładać zadanie do wykonania.
A ja chcę, żebyś przestał się ukrywać za tą zasłoną dymną. Pogrzeb trochę w tym strachu i sprawdź, co się pod nim kryje.
"Och, Gary, dobrze wiem, o co chodzi. To lęk przed porażką!"
Taka odpowiedź króluje dziś w mediach społecznościowych, prawda? Na Instagramie jest pewnie z milion postów, w których influencerzy zrównują strach przed działaniem z lękiem przed porażką, okraszając to historią swojego sukcesu, żeby pokazać, dlaczego ich lęk przed porażką nie dotyczy.
I okej, nie mówię, że to coś złego. Powiem jednak, że takie podejście jest zbyt powierzchowne.
Słuchaj, twoim problemem nie jest sam lęk przed porażką, tylko lęk przed porażką NA OCZACH ŚWIADKÓW. Innymi słowy, gdyby nikt nie wiedział, że coś ci się nie udało, gdyby nikt nie zobaczył ani nie usłyszał twojego blamażu, obchodziłoby cię to znacznie mniej – o ile w ogóle. Pamiętaj, że w tym równaniu możesz znaleźć się po obu stronach. Nawet jeśli jesteś sam, i tak masz awersję do porażki, bo ty będziesz o niej wiedział.
Dlatego dzieci potrafią beztrosko wkręcać się w różne dziwactwa. Rodzice, którzy byli już świadkami pierwszych prób samodzielnego ubierania się swoich pociech, potwierdzą, że maluchom zwisa i powiewa, jak wypadają w oczach innych. Nie tylko mają w nosie, co ktoś sobie o nich pomyśli, ale też chcą zaimponować wyłącznie sobie samym.
Co o nich sądzisz? Ha! A kogo to obchodzi?
Tak więc nie powstrzymuje cię lęk przed porażką, tylko raczej pragnienie, żeby uniknąć ocen, i to zarówno innych ludzi, jak i swoich własnych. To dlatego sięgasz po wyświechtane wymówki i usprawiedliwienia, które na pozór przeszkadzają ci iść naprzód. Ale to nie one cię powstrzymują, tylko to, co się za nimi kryje – czyli towarzyszący ci na każdym kroku niepokój o to, jak jesteś odbierany, za kogo uważają cię inni ludzie.
I dlatego snujesz tak fascynującą opowieść. Musi być tak autentyczna, tak nieprawdopodobna i tak poruszająca, żeby inni chętnie w nią uwierzyli. Obowiązuje niepisana umowa: ty łykasz moją ściemę, a ja twoją. Wtedy możemy się zaprzyjaźnić i razem migać się od życia.
Wtedy twoja historia staje się prawdą. A potem zaczyna ci ciążyć to życie na aucie. Szukasz odpowiedzi w książkach, prosisz innych o radę, popadasz w depresję i usiłujesz się zmienić, żeby szczęśliwym trafem czy tajemniczym zrządzeniem losu wpaść na rozwiązanie wszystkich swoich problemów. Tak, próbujesz poczuć się lepiej, wciąż wykręcając się od życia. To granice twoich marzeń. Chcesz, żeby cierpienie stało się znośne.
Jak wyrwać się z tego cyklu męczeństwa? Na początek zwróć uwagę na swoje wewnętrzne doświadczenie strachu, zamiast skupiać się na tym, jak na nie reagujesz. Co czujesz, kiedy się boisz? Pomyśl o konkretnych, znajomych myślach, uczuciach i emocjach, które towarzyszą twojemu strachowi. Czy zaczynasz się pocić? Czy serce bije ci jak oszalałe?
Kiedy wiesz już, jak odczuwasz strach, możesz zobaczyć sprawy z właściwej perspektywy. Możesz nauczyć się ŻYĆ ze strachem, zamiast używać go jako wymówki. Nie chodzi o to, żeby stać się nieustraszonym, lecz by uświadomić sobie, że strach ci nie przeszkadza. Żeby go zaakceptować. Nie chodzi o to, żeby uniknąć ocen innych, lecz by zdać sobie sprawę, że wszyscy oceniają bliźnich, więc znacznie lepiej jest być ocenianym za to, kim się jest, niż za to, kogo się udaje, żeby zmieścić się w bezpiecznej, łatwej do przewidzenia szufladce.
Tak, wszyscy cię oceniają. I co z tego? Przecież sam oceniasz mnie (albo to, co napisałem), odkąd zacząłeś czytać tę książkę! Przestań się tak ze sobą cackać. Nic ci nie będzie. Bierz się do roboty.
Jak powiedział Kierkegaard: "Działanie budzi niepokój, ale bez działania traci się samego siebie… A najwyższym działaniem jest właśnie samoświadomość".
Inaczej mówiąc, kiedy odważysz się podjąć działanie, poczujesz pewien strach, a czasem nawet panikę, a im dalej się posuniesz, tym bardziej będziesz zażenowany i przestraszony. Ale to nie jest sytuacja zagrażająca życiu. I powinieneś czuć ten strach. To znak, że żyjesz.
Twoim zadaniem jest to zrozumieć i działać mimo strachu.
Nie oszukujmy się. Większość ludzi żyje dziś dość bezpiecznie. Pracują w budynkach z klimatyzacją, prowadzą samochody spełniające wszelkie standardy, kupują zdezynfekowaną żywność, wrzucając produkty do wózka sklepowego i płacąc za nie kartą kredytową, zamiast grasować po lasach z zakrwawioną dzidą albo wydzierać pługiem plony ziemi. Krótko mówiąc, większość twojego strachu to kompletna ściema. Przed niczym cię nie powstrzymuje. Nie jesteś przerażony sytuacją autentycznie zagrażającą życiu, tylko próbujesz uniknąć zażenowania.
Wszyscy się boimy, ale to nie powód, żeby siedzieć bezczynnie.