Konstruktywna krytyka rządzi się, wbrew pozorom, prostymi zasadami. Dlaczego warto się ich nauczyć? Słowa krytyki bez względu na to, czy dotyczą naszego wyglądu, pracy czy dokonywanych wyborów, ranią i kaleczą nasze poczucie wartości. Jeśli już chcemy krytykować, nauczmy się to robić mądrze i z głową. Jak to zrobić? Podpowiada dr Aleksandra Hulewska– psycholog i psychoterapeutka z Wrocławskiego Gabinetu Psychoterapii i Rozwoju Osobistego.
Spis treści
Nikt z nas nie lubi być krytykowany. Krytyka kojarzy nam się pejoratywnie. Bycie skrytykowanym = sprowadzonym do parteru, poniżonym, upokorzonym, niedocenionym. Ile to razy mówiono nam, że nie "kijem, a marchewką"? Że system nagród działa, podczas gdy system kar jest absolutnie szkodliwy? Trudno uwierzyć nam w jasną stronę krytyki i dobre intencje krytykującego. Dlatego właśnie specjaliści bardzo ostrożnie podchodzą do pojęcia konstruktywnej krytyki, podkreślając, że jej stosowanie wymaga dużej wiedzy i umiejętności. A tym samym nie jest dla każdego.
Jak podkreśla dr Aleksandra Hulewska– psycholog i psychoterapeutka z Wrocławskiego Gabinetu Psychoterapii i Rozwoju Osobistego, krytyka konstruktywna nacechowana jest pozytywnymi intencjami, chęcią wyjścia naprzeciw drugiej osobie, potrzebą wsparcia jej w rozwoju i zamiarem rozwiązania sporu czy umocnienia wzajemnej relacji.
Co ważne, taka konstruktywna opinia jest też rzetelna. Opiera się bowiem na faktach, konkretnych przykładach, obiektywnych kryteriach oceny, a nie na przeczuciach, subiektywnych wrażeniach, plotkach czy niesprawdzonych informacjach - wyjaśnia psycholog.
Dlatego właśnie konstruktywna krytyka powinna być niezwykle precyzyjna. Dzięki temu osoba oceniana może zrozumieć, co się jej dokładnie zarzuca, a także – co powinna zrobić, by skutecznie wdrożyć pożądane zmiany. I wreszcie co najważniejsze – krytyka konstruktywna jest kulturalna. To znaczy - wypowiadana w sposób pozwalający krytykowanemu zachować godność pomimo podlegania ocenie - zaznacza dr Hulewska. Ważny jest nie tylko sposób, ale nawet pora i miejsce wyrażania krytyki. Niedopuszczalne jest rzucanie słów przez ramię, na korytarzu, czy w pokoju socjalnym pełnym innych pracowników lub w formie smsa czy maila wysyłanego po godzinach. To nigdy nie będzie z pożytkiem dla krytykowanego.
Szef zaprasza nas do gabinetu. Prosi, by wygodnie usiąść, proponuje coś do picia. Stwarza wrażenie, że to luźna, nie do końca formalna rozmowa przełożonego z podwładnym. Sam na sam. Bo konstruktywna krytyka w obecności innych dopuszczalna jest wyłącznie wtedy, gdy dotyczy zespołu. Nigdy jednej osoby. Nie to, nie jest nadmierne spoufalanie się. To stworzenie poczucia bezpieczeństwa. Odrobina empatii nikogo jeszcze nie zabiła, a w relacjach międzyludzkich potrafi zdziałać cuda.
Pokazanie ludzkiej twarzy nie jest oznaką słabości! Nie wywyższa się, nie daje do zrozumienia, że w grę wchodzą jakiekolwiek konsekwencje. I nigdy, ale to przenigdy nie podnosi głosu, ale też nie cedzi słów w sposób nie pozostawiający złudzeń. Kiedy więc słyszymy z jego ust zdanie "To tylko konstruktywna krytyka", powinniśmy spodziewać się trafnego, rzetelnego, opartego na faktach feedback’u. - Takiego, który w danej sytuacji jest uprawniony – bo o niego prosimy lub ponieważ udziela go nam osoba, która ma do tego prawo z racji pełnionej roli (jest naszym przełożonym, promotorem pracy dyplomowej, trenerem itp.) - podkreśla psycholog.
Konstruktywna krytyka ma bowiem na celu przekazanie zainteresowanemu – pracownikowi przez szefa, uczniowi przez nauczyciela itd. – rzetelnej informacji zwrotnej na jego temat. Dzięki temu osoba, której jest udzielany feedback, zyskuje możliwość wglądu we własne postępowanie. Ma również szansę na wdrożenie zmian w zachowaniu, jeśli uzna je za istotne - dodaje psycholog. Po usłyszeniu właściwej, takiej książkowej konstruktywnej krytyki powinniśmy nadal czuć się pewnie, nadal stabilnie, z nową energią i podejściem do ulepszenia tego, na co szef nas nakierował. Jakiekolwiek uczucie niepokoju, poniżenia, upokorzenia, zniweczenia tego, w co wierzyliśmy jest niedopuszczalne. Jeśli po usłyszeniu słów krytyki mamy ochotę rzucić wszystko i wyjść, ściska nas w środku i paraliżuje, to wcale nie znaczy, że jesteśmy przewrażliwieni. Odporność na stres tak ochoczo wpisywana w listy motywacyjne nie oznacza, że mamy być odporni na poniżanie. Na to nigdy nie ma i nie powinno być zgody. - Krytyka destrukcyjna piętnuje nas samych, a nie nasze zachowania, odnosi się do właściwości, których nie jesteśmy w stanie zmienić (np. wyglądu, wieku, pochodzenia, koloru skóry czy orientacji psychoseksualnej) - mówi dr Aleksandra Hulewska. - Taka krytyka wyrażana jest po prostu w sposób chamski z zamiarem poniżenia drugiej osoby.
Od krytyki do hejtu jest niestety bardzo bardzo. To dlatego w Stanach Zjednoczonych, Francji, czy w Niemczech menadżerowie zarządzający zespołami mają szkolenia z zachowań interpersonalnych, których sporą część zajmuje właśnie konstruktywna krytyka. Wszystko po to, by podwładni w najmniejszym stopniu nie poczuli się niekomfortowo. Wystarczy kilka źle dobranych słów, tembr głosu, a nawet gesty, by krytykowanie znalazło się na jednej półce obok mobbingu. W Polsce nadal na tym polu raczkujemy i jesteśmy w tyle za innymi. Rządy twardej ręki i wyznawanie zasady "kto ma miękkie serce, musi mieć twardą d...i liczyć się, że w nią dostanie" brylują w co drugiej branży. A słowo ma ogromną moc. Równie szybko jak podbudować, podnieść morale, samoocenę, potrafi zranić jak brzytwa.
Niekonstruktywna krytyka sprawia, że w miejsce motywacji pojawia się natychmiastowe osłabienie. Tak, jakby ktoś spuszczał z nas powietrze. Słabniemy kawałek po kawałku. I tracimy serce do tego, co wcześniej dawało nam satysfakcję i radość. Nie ma znaczenia, czy chodzimy do szkoły, na uczelnię, czy jesteśmy starym wyjadaczem z wieloletnim stażem. Człowieka można złamać w kilka minut. I sprawić, że będzie podnosić się miesiącami.
Hejt nie jest pojęciem psychologicznym, ale potocznym określeniem wyjątkowo destrukcyjnego, nienawistnego sposobu odnoszenia się do drugiej osoby czy grupy osób. Gdyby stworzyć continuum wszystkich komunikatów o charakterze oceniającym, to na jego lewym krańcu znajdą się słowa uwielbienia i pochwały, a na prawym hejt. Krytyka konstruktywna będzie zapewne zlokalizowana bliżej środka, po prawej stronie układu - podkreśla dr Hulewska.
Zgłębiając zasady konstruktywnej krytyki, o jednym musimy pamiętać. Nawet wzorowej konstruktywnej krytyce mimo wszystko dość daleko od komplementu. Od nas zależy więc, w jaki sposób ją przyjmiemy. Zdaniem psycholog najłatwiej znoszą krytykę ludzie – niezależnie od płci i innych zmiennych socjodemograficznych – o dojrzałej osobowości. - Nie załamują się pod wpływem negatywnych informacji zwrotnych, ponieważ mają realistyczny obraz siebie, stabilną – ani nie zawyżoną, ani nie zaniżoną – samoocenę, a także potrafią skutecznie radzić sobie z trudnymi emocjami - uważa dr Hulewska. Ludzie dojrzali emocjonalnie są otwarci na feedback, ponieważ są świadomi jego znaczenia dla własnego rozwoju osobistego i społecznego.
Co nie znaczy, że bezrefleksyjnie zgadzają się z każdą krytyczną uwagą. Przeciwnie, bardzo dokładnie analizują zasłyszane informacje zwrotne, włączając do obrazu siebie tylko te z nich, które trafnie i rzetelnie opisują ich osobę. Oczywiście to wersja idealna. Bo nawet z pozoru stabilna samoocena ulega wahaniom w zależności od różnych wydarzeń w naszym życiu. Nikt z nas nie urodził się zimnym draniem ani rozhisteryzowaną panikarą. Pewne zdarzenia, pewni ludzie wpływają na wzmocnienie samooceny lub zniżenie jej do parteru. Nie jesteśmy w stanie otaczać się tylko dobrymi, wspierającymi osobami. Każdy, kto chociaż raz padł ofiarą hejtu, zaszczucia czy bezpodstawnej krytyki doskonale wie, że życie nie jest usłane przysłowiowym brokatem i komplementami. Nie oznacza to jednak, że mamy zaciskać zęby i zgadzać się na bezpodstawną i niczym nieuzasadnioną krytykę. Na to nigdy nie powinno być zgody.