Pozytywna komunikacja zakłada i podkreśla, że słowa mają moc. To co mówimy do naszych dzieci i sposób, w jaki to robimy, ma ogromny wpływa na to, jak postrzegają one świat i samych siebie. Jeśli więc chcemy wychować pewne siebie i świadome swojej wartości dziecko, wzmacniajmy w nim ty cechy od najmłodszych lat. Jak? Za pomocą odpowiednich słów.
Spis treści
"Nie wolno", "nie bierz tego", "nie rób tak", "Twój brat robi to lepiej", "uspokój się" - ile razy dziennie wypowiadasz podobne komunikaty do swojego dziecka? W założeniu mają one na celu szybkie rozwiązanie niewygodnej sytuacji, ale warto pamiętać, że niosą również długofalowe skutki. Niekoniecznie pozytywne. Mózg dziecka chłonie każde z tych sformułowań jak gąbka i na ich podstawie uczy się życia. Jak więc mówić do dziecka, aby budować w nim poczucie wartości i pewność siebie? Oto 10 komunikatów, które warto wprowadzić do swojego codziennego języka jak najszybciej.
Dzieci i ryby głosu nie mają? Nieprawda! Im wcześniej pokażemy dziecku, że ma prawo zabierać głos, zadawać pytania, wydawać opinie i mieć wpływ na otaczającą je rzeczywistość, tym bardziej pewne swoich praw i możliwości dziecko wychowamy. I nie chodzi tu wcale o zrzucenie na dziecko odpowiedzialności za różne dorosłe decyzje, których sami nie umiemy podjąć. Raczej o pokazanie, że traktujemy dziecko podmiotowo i jego opinia jest dla nas ważna i cenna. Zadając takie pytanie dziecku, dodatkowo pobudzamy jego wyobraźnię, uczymy je dobierać odpowiednio przekaz, poszukiwać właściwej formy wyrazu, argumentować i analizować sytuację.
Dzieci potrafią opowiadać niestworzone historie. I nie przeszkadzajmy im w tym! Przeciwnie - zachęcajmy je do snucia opowiadań, zadawajmy pytania, reagujmy pozytywnie i z ciekawością nawet na najbardziej niesamowite, absurdalne i zmyślone historyjki. W pierwszych latach życia niczym nieograniczona wyobraźnia dziecka pracuje na najwyższych obrotach - dziecięce komórki mózgowe są dwa razy szybsze od komórek mózgowych człowieka dorosłego. Zdaniem neurobiologów i psychologów, wspieranie dziecięcej wyobraźni przynieść może same pozytywne skutki. Bo to nie tylko pobudzanie fantazji, ale również uczenie się wielu przydatnych umiejętności: analizowania, rozwiązywania problemów, snucia i realizacji planów, przewidywania czy nawet... relaksowania się.
"Nie bój się", "nie płacz", "weź się w garść" - takie pozornie oczywiste i proste komunikaty nawet w dorosłym człowieku nie zawsze potrafią wywołać oczekiwany skutek. Bo skoro płaczemy lub boimy się, prawdopodobnie nie jesteśmy w stanie w jednej chwili, jak na komendę poskromić tego uczucia. Dziecko tym bardziej. Szczególnie, że mniej obeznane ze światem może czuć dyskomfort w dużo większej liczbie sytuacji niż my.
Może odczuć strach przykryte falą podczas kąpieli w morzu lub na basenie, gdy straci nas na chwilę z oczu, gdy wejdzie na zbyt wysoką zjeżdżalnię. I może nie umieć swojego strachu wyrazić słowami. Nie wyśmiewajmy wówczas tego lęku. Nazwijmy go i pomóżmy dziecku określić jego źródło: "Przestraszyłeś się tej wysokiej fali?", "Boisz się, że nie dasz rady zjechać z tej zjeżdżalni, bo jest taka wysoka?". Sam strach nie jest niczym negatywnym. Emocje, takie jak lęk chociażby, w ogóle nie powinny podlegać naszej ocenie.
Kluczowa z punktu widzenia rozwoju dziecka jest umiejętność poskromienia tego strachu i poradzenia sobie z nim. Powiedzmy dziecku, że uczucie strachu może być naturalną reakcją na nowe, niespodziewane sytuacje i zapewnijmy, że jesteśmy obok.
Najczęstsza reakcja rodziców na mały sukces dziecka? "Brawo!", "Wspaniale!", "Super!". I choć pozornie nie ma w tym komunikacie nic złego, nie ma w nim również nic dobrego. Wypowiadając takie słowa, chwalimy sam efekt, a nie wysiłek i pracę, które dziecko włożyło w jego osiągnięcie.
Pochwała nie buduje u dziecka poczucia własnej wartości. Jeśli rodzice i otoczenie zachowują się tak, jakbyś był mistrzem świata we wszystkim, to kiedy znajdziesz się w prawdziwym świecie możesz doznać szoku. Bo tam przecież znajduje się mnóstwo innych mistrzów świata. Nagle otacza cię tłum ludzi, którzy w swoich rodzinach byli numerem jeden. Rodzice, którzy w ten sposób hodują dzieci, oddają im niedźwiedzią przysługę, bo one później nie potrafią zaakceptować, że życie może sprawiać ból, że człowiek może być rozczarowany i zły. Są jak pianiści, którzy w fortepianie akceptują tylko białe klawisze - pisze Jesper Juul w swojej książce „Przestrzeń dla rodziny”.
Chwaląc w ten sposób dziecko rozwijamy w nim motywację zewnętrzną. Będzie ono chciało powtarzać daną czynność głównie po to, aby ogrzać się potem w blasku pochwał. Kluczowa dla jego rozwoju, samodzielności i pewności siebie jest za to motywacja wewnętrzna, czyli osobiste przekonanie, że chce coś zrobić, bo ma to sens. O ile lepiej od generalizującego "Świetnie!" brzmi: "Podoba mi się, jak wycięłaś nożyczkami ten wzór - widać, że włożyłaś w to dużo pracy", "Co za ciekawy pomysł konstrukcyjny - świetnie to rozplanowałeś". W ten sposób wychowamy człowieka, który nie będzie polegał i uzależniał swojego spełnienia od opinii i pochwał innych ludzi.
Ciekawe świata dziecko zadaje całe mnóstwo pytań. Dlaczego słońce świeci? A dlaczego gaśnie w nocy? Dlaczego samochód jedzie? Czy są fioletowe ślimaki? Jak zbudować samolot z klocków? To tylko kilka pytań, które w ostatnich dniach sama usłyszałam od mojego dziecka. Na pierwsze cztery pytania faktycznie może przydać się wiedza, którą dysponuje osoba dorosła, ale ostatnie to przecież świetne pole do popisu dla dziecka. Zadając mu pytanie, jak samo wykonałoby coś, przede wszystkim uczymy je analizy i rozwiązywania problemów, a po drugie, pokazujemy, że ma siłę sprawczą. A ta świadomość to dla dziecka ogromna siła. Skoro potrafię wymyślić rozwiązanie, nie potrzebuję niczyjej pomocy i sam/-a sobie świetnie poradzę!
Wyręczanie dziecka w załatwianiu różnych spraw czy obowiązków może być rozwiązaniem szybszym, ale zdecydowanie gorszym z punktu widzenia jego rozwoju. Smarowanie masłem chleba, krojenie jedzenia, wycinanie, ubieranie - wszystko, co dziecko robi samodzielnie nie będzie może od razu idealne albo błyskawiczne, ale nie ma innej drogi, aby samo się tego nauczyło. Wyręczając je w tych czynnościach, wysyłamy mu dwa komunikaty. Po pierwsze: robisz coś niewystarczająco dobrze. Po drugie: zrobię to za Ciebie. Jaki jest efekt? Dziecko nie wierzy w swoje możliwości. Choć stara się z całych swoich dziecięcych sił i w jego mniemaniu poradziło sobie z zadaniem dobrze, nasz negatywny komunikat, nierzadko połączony ze zniecierpliwieniem, pokazuje mu, że jest w błędzie. I co gorsza, wie, że zawsze ktoś może je wyręczyć w trudnym zadaniu. Znacznie lepszym rozwiązaniem będzie docenianie nawet najmniejszych wysiłków, cierpliwość i zapewnienie, że w razie kłopotów służymy radą.
To samo tyczy się emocji dziecka. Gdy wpada w złość, nie trafiają do niego żadne wypowiadane przez nas komunikaty, zamiast na siłę pocieszać, uspokajać, pozwólmy dziecku samodzielnie uporać się ze swoją złością, frustracją czy żalem. Zapewnijmy je równocześnie, że jesteśmy obok w razie gdyby potrzebowało naszego wsparcia.
Również dzieci! I wszyscy mamy prawo je popełniać. W końcu najlepiej uczymy się właśnie na swoich błędach. Dla dziecka, źle obrane jajko czy źle rozwiązane zadanie może być źródłem ogromnej frustracji. Pomóż mu znaleźć źródło problemu, porozmawiajcie o tym, co jest dla niego najtrudniejsze w danym zadaniu. Warto pamiętać, że sytuacje problemowe mogą być doskonałą okazją do nauczenia się nowych rzeczy, zapamiętania schematów rozwiązywania problemów i szukania alternatywnych rozwiązań.
Frustracja, choć na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie uczucia negatywnego, może przerodzić się w nowe umiejętności, nowy talent albo większą odporność na sytuacje stresowe. Zamiast komunikatów: "Coś ty narobił", "Wszystko źle robisz" przypomnijmy dziecku, że błąd jest rzeczą ludzką. W ten sposób nie będzie wobec siebie i innych tak krytyczne i kolejny błąd czy niepowodzenie, a zdarzy się ich pewnie mnóstwo, nie zaburzy jego poczucia wartości.
- Rodzice nie wychowują dzieci dla siebie, tylko dla świata i dla nich samych - pisze Agnieszka Stein w książce "Dziecko z bliska". Nie muszą, a nawet nie powinny być naszą wierną kopią. Dzieci mają prawo do własnego zdania, własnego stylu, własnych wyborów. Wybory te oczywiście zależą od jego wieku, ale warto od najmłodszych lat rozwijać w dziecku przeświadczenie, że może za siebie decydować, że własne, odrębne zdanie to nic złego. Na swojej drodze spotka setki innych opinii. Warto aby umiało pozostać wierne sobie oraz swoim przekonaniom i potrafiło otwarcie, bez lęku czy obawy przed odrzuceniem wyrażać swoje zdanie.
Zaufanie w związku to podstawa. I tyczy się to każdego rodzaju relacji, również tego między dzieckiem a rodzicem. Trudno oczywiście w pełni obdarzyć zaufaniem trzylatka, wysłać go samego do sklepu albo poprosić o pokrojenie nożem warzyw do sałatki. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby informować dziecko, że ufamy jego małym, dziecięcym kompetencjom. "Ufam Ci, że sobie poradzisz", "Ufam Ci, że zrobisz to, na co się umawialiśmy i wyłączysz bajkę, gdy się skończy" - obiekt naszego zaufania będzie się oczywiście zmieniał w miarę dorastania dziecka, ale za pomocą komunikatu "Ufam Ci" pokazujesz, że zakładasz dobrą wolę dziecka, wierzysz w jego umiejętności oraz traktujesz poważnie. W efekcie budujesz w dziecku pewność siebie, nie zmuszasz go do zapracowania na swoje zaufanie.
Dwa słowa, których w wychowaniu dziecka, małego, pewno siebie i znającego swoją wartość człowieka, nie może zabraknąć i których nadmiarem, nie jesteś w stanie go rozpieścić. Nic tak nie buduje pewności siebie małego człowieka jak świadomość, że ma za sobą kochającego, w pełni akceptującego słabości, lęki, niedoskonałości rodzica. Choć to ostatni punkt na naszej liście, jest najważniejszym zdaniem, które nasze dziecko powinno od nas słyszeć - często i bez żadnego specjalnego powodu!