Prywatnie są siostrami, zawodowo – wspólniczkami. Maria Stefaniak i Olga Reszelska stworzyły Wydawnictwo Filia, które ma na swoim koncie ponad 800 książek. Jak udało im się tego dokonać i jakie mają plany na przyszłość?
Opowiedzcie, jak to się stało, że projektantka i ilustratorka oraz lingwistka (znająca m.in. język japoński) z doświadczeniem w korporacji założyły wydawnictwo?
Maria Stefaniak: Mieszkałam w Warszawie i pracowałam w korporacji. Szybko zorientowałam się, że to jednak nie dla mnie. Wróciłam do Poznania. Na jednej z imprez rodzinnych, od słowa do słowa, powstał pomysł wydania książki. Jednej, na próbę. Spodobało nam się to. Z wykształcenia jestem lingwistką. Znam kilka języków obcych, między innymi studiowałam japoński. Jednak tłumaczenia nigdy mnie nie interesowały, zawsze wolałam pracę z ludźmi. Chciałam być przewodnikiem turystycznym, mieszkać we Francji, Włoszech czy Japonii. Zostałam w Polsce, ale na pewno tego nie żałuję. Pracuję ze świetnymi ludźmi, w moim życiu nie brakuje adrenaliny. Robię to, co kocham.
Olga Reszelska: Ja uwielbiałam malarstwo, filozofię i poezję. Studiowałam na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, a potem w Poznaniu. Przez jakiś czas byłam asystentką w pracowni malarstwa. Sądziłam, że moje życie będzie sterowało w tę stronę. Na pewno nie spodziewałam się biznesowo-komercyjnych sukcesów. Gdy otrzymałyśmy pierwszą, poważną ofertę kupna Filii, dotarło do mnie, w jakim punkcie się znalazłyśmy.
Jak układała Wam się współpraca? Nie wszyscy chwalą sobie pracę z rodziną...
Maria Stefaniak: Świetnie się dogadujemy. Jesteśmy kompletnie inne i chyba dzięki temu tak się uzupełniamy. Olga ma dużą intuicję do książek, potrafi wybrać świetne, sprzedażowe tytuły, ma wielkie wyczucie rynku. Ja ciągle liczę, zajmuję się finansową stroną. I, co dziwne, mimo filologicznego wykształcenia, okazało się, że jestem dość stanowczym negocjatorem. Tego wcześniej o sobie nie wiedziałam.
Olga Reszelska: Bez Marysi to by się na pewno nie udało. Ja jestem najgorszym na świecie negocjatorem, a pieniądze przelatują mi dosłownie przez palce. Tak było zawsze, Marysia gromadziła kieszonkowe i drobne urodzinowe i imieninowe kwoty, a ja wydawałam wszystko od razu. Natomiast uwielbiam nowe projekty, ciekawe pomysły i wyzwania. Element ryzyka, związany z tym, czy książka odniesie sukces, to moja ulubiona część tej pracy.
Świetnie się dogadujemy. Jesteśmy kompletnie inne i chyba dzięki temu tak się uzupełniamy.
Po bardzo udanym debiucie, Wydawnictwo Filia zaczęło się stopniowo rozrastać. Czy pamiętają Panie przełomowe momenty, które – patrząc z perspektywy czasu – zadecydowały o obecnym kształcie Filii?
Maria Stefaniak: Takim kluczowym momentem był ten, tuż po wydaniu pierwszej książki. Sprzedała się świetnie, ale zajęło nam kilka miesięcy podjęcie decyzji, czy wydajemy kolejną. Musiałyśmy całkowicie podporządkować swoje życie pracy. Było jej wiele. Przez pół roku działałyśmy tylko we dwie. Potem dołączył do nas kolega i kilka lat pracowaliśmy we troje. To był szalony czas: wyjazdy do drukarni, spotkania autorskie, czytanie nocami propozycji wydawniczych, targi książki... Pamiętam, że pracowałam niemal 24 godziny na dobę, a jednocześnie obie miałyśmy małe dzieci, więc godzenie roli matki z budowaniem wydawnictwa było trudne. Ale też niezwykle ekscytujące. Pamiętam podpisywanie ważnej umowy w bagażniku samochodu, gdzieś na przystanku autobusowym, emocje, gdy wygrałyśmy jakąś aukcje i jechałyśmy na spotkanie z zagranicznym wydawcą do Londynu... Wspaniały czas.
Olga Reszelska: Świetnie wspominam wszystkie wyjazdy targowe, do Krakowa, Warszawy, Londynu, Frankfurtu czy nawet Białegostoku. Poza intensywnym biznesowym czasem, były okazją do zawierania nowych, fajnych znajomości. Niestety, w czasach pandemii większość spotkań przeniosła się do sieci, z czym nie mogę się pogodzić. Filia cały czas rośnie, zmieniamy się w Grupę Wydawniczą, tworzymy nowe projekty. Ostatnio pojawiło się hasło wejścia na giełdę, na razie traktujemy to jako żart, ale kto wie, jak to się wszystko potoczy...
Zaczęłyście od literatury obyczajowej. Nie bałyście się dużej konkurencji na rynku? I skąd decyzja, żeby pójść w stronę kryminałów i od niedawna – literatury faktu?
Maria Stefaniak: Zaczęłyśmy od polskiej literatury obyczajowej. Okazało się, że to była dobra decyzja. Z wieloma autorkami współpracujemy niemal od początku ich pisarskiej kariery. Na przykład łączny nakład wydrukowanych książek Magdaleny Witkiewicz przekroczył milion egzemplarzy i kilka jej tytułów doczekało się przekładów zagranicznych. Znamy się już bardzo dobrze i świetnie nam się razem pracuje. Z Agnieszką Krawczyk też pracujemy prawie od samego początku i dzisiaj nakłady jej książek są naprawdę bardzo imponujące. Spotykamy się na różnych wyjazdach i kolacjach, i sprawia nam to prawdziwą przyjemność. Uruchomiłyśmy też imprint FILIA Mroczna Strona z kryminałami i thrillerami. Jesteśmy wydawcą między innymi Maksa Czornyja, którego książki sprzedają się w bardzo dużych nakładach, a wyjazdy służbowe do Lublina należą do naszych ulubionych spotkań biznesowych. Marcel Moss i Marek Stelar to także autorzy, z którymi bardzo dobrze nam się współpracuje i wspólnie budujemy ich markę na polskim rynku książki.
View this post on Instagram
Olga Reszelska: Bardzo nas też cieszy to, że książki Remigiusza Mroza są już chyba w co drugim polskim domu, a w rankingu Biblioteki Narodowej Remigiusz prześcignął samego Sienkiewicza. Kryminały były zawsze popularne. Tak naprawdę, jeśli chodzi o literaturę komercyjną, o uwagę i czas walczymy z Netflixem. W ten sposób staramy się patrzeć na nasze książki, szukamy w nich czegoś, co sprawi, że ludzie przyzwyczajeni do dynamicznej kultury obrazkowej, znajdą w sobie ten szczególny rodzaj skupienia, potrzebny przy lekturze książki. Dobry kryminał ma taką szansę. Rozbudowujemy też listę książek w FILII NA FAKTACH. Bardzo się z tego cieszę, ponieważ sama bardzo chętnie sięgam po takie książki.
Czym się kierujecie wybierając tytuły do publikacji? Jak wydać książkę? Czy debiutant bez znajomości i kontaktów w środowisku ma u Was szansę?
View this post on Instagram
Maria Stefaniak: Uważnie przeglądamy skrzynkę mailową, na którą spływają do nas propozycje wydawnicze. Jest ich kilkadziesiąt dziennie. Tam kryją się prawdziwe perły. Ostatnim naszym odkryciem jest "Narzeczona nazisty" Barbary Wysoczańskiej, której sprzedaliśmy już prawie 100 tys. egzemplarzy. Wysłane do nas propozycje wydawnicze przegląda kilka osób. Gdy coś nas zainteresuje i poczujemy, że książka pasuje do naszego profilu, prosimy o recenzję zewnętrzną. Gdy zapada decyzja o jej wydaniu, zaczyna się praca redakcyjna i koncepcyjna. To niezwykle ważny moment. Czytelnik widząc książkę, w ciągu kilku sekund decyduje, czy ją odłożyć, czy dać jej szansę.
Olga Reszelska: Bardzo ważny dzisiaj, poza samą książką, jest jej autor. Łatwiej jest wypromować książkę, gdy pisarz chętnie włącza się w promocję. Staramy się wspólnie budować spójny wizerunek autora i powieści.
Wydawnictwo Filia rozwinęło się dzięki literaturze popularnej. Nie lubią Panie dzielenia książek na "ambitne" i "rozrywkowe", i podkreślacie, że "czytanie powinno być po prostu radością". Czy jest jakaś idea przewodnia przyświecająca Waszej pracy?
Maria Stefaniak: My chcemy po prostu, by ludzie czytali. Nie dzielimy ludzi na tych mądrzejszych czy mniej wymagających. Książka ma zaspokajać czyjeś potrzeby, a one bywają bardzo różne.
Olga Reszelska: Tak, dokładnie. Książki mają magiczną moc sprawiania, że czujemy się mniej samotni. Na chwilę zbliżamy się do czyjegoś życia, znajdujemy przyjaciela lub możemy obserwować walkę dobra ze złem z bezpiecznej odległości. Denerwuje nas dzielenie literatury na tę wartościową i tę popularną. To już tak nie działa. Czasem musimy stawać w obronie literatury obyczajowej, ale ten spór wydaje się nam bezzasadny.
Sądząc po dotychczasowych sukcesach Filii, macie "nosa" do bestsellerów. Czy jest jakiś przepis na bestseller – zwłaszcza w czasach pandemii?
Maria Stefaniak: Musi się zgrać wiele czynników. Nie na wszystkie mamy wpływ. Zawsze podkreślamy jednak, że za wszystkim stoi dobra książka. Potem wkracza dopiero wydawca. Ale jak powiedziałam, nie zawsze – mimo że wydawałoby się, że zrobiliśmy absolutnie wszystko – to się uda. Ostatnie słowo zawsze należy do czytelnika.
Olga Reszelska: Tak jak wszędzie, i tak jak zawsze – książka także musi mieć "to coś". To zwykle wymyka się definicji, to raczej kwestia intuicji. Ale książkę trzeba dobrze opakować, tak, żeby przytrzymała czyjąś uwagę. W redakcji mówimy, że musimy ją ubrać w odpowiednią sukienkę, rzucającą się w oczy, ale stosowną do okazji. Jeśli chodzi o listy bestsellerów, to tu także obowiązują mody.
Waszą siedzibą jest stara willa w poznańskiej dzielnicy Naramowice. Wchodząc ma się wrażenie, że wchodzimy do domu. Czy to przekłada się na atmosferę pracy? Nie marzycie o kojarzonym z biznesowym sukcesem biurze na najwyższym piętrze wieżowca
Maria Stefaniak: Od początku założyłyśmy sobie, że nie będziemy korporacją. No i nie jesteśmy. Do redakcji od czasu do czasu przyprowadzamy psy, w ogrodzie dokarmiamy lokalne koty, a w kuchni pieczemy ciasta. My się po prostu lubimy. Mamy naprawdę cudowny, zgrany zespół. To nasz największy sukces.
Olga Reszelska: Ja czasem marzę o biurze w kamienicy w centrum miasta. Pandemia sprawiła, że chcę być jak najbliżej ludzi, okazało się, że nie jestem taką introwertyczką, za jaką się uważałam. Ale z kolei sytuacja polityczna i koszmar polskiej edukacji, która przez dzieci bezpośrednio nas dotyka, sprawiają, że coraz chętniej spoglądamy na inne obszary mapy świata. No, ale rzeczywiście, pracujemy w świetnym zespole, i poza tym, że realizujemy ciekawe projekty, dobrze się w pracy bawimy. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła z tego zrezygnować na rzecz na przykład pracy w domu.
Tak jak wszędzie, i tak jak zawsze – książka także musi mieć "to coś". To zwykle wymyka się definicji, to raczej kwestia intuicji.
Czy ostatnie dwa lata były dla Wydawnictwa Filia trudne? Jakie macie plany – wydawnicze i nie tylko – na przyszły rok?
Maria Stefaniak: Filia finansowo nie ucierpiała przez pandemię. Wręcz przeciwnie. Odnotowaliśmy spore wzrosty sprzedaży. Ale nie ulega wątpliwości, że to jest dla wszystkich ciężki czas. Jeśli nasze książki pomagają komukolwiek przetrwać, to bardzo nas to cieszy. Mamy dziś ten komfort, że coraz odważniej podejmujemy nowe wyzwania. Niedługo wystartujemy z książkami dla dzieci. Bardzo się cieszę na ten projekt.
Olga Reszelska: Myślimy też o Fundacji, o zaangażowaniu się w projekty związane z psychiatrią dziecięcą. Przygotowujemy ważną książkę o depresji. W FILII NA FAKTACH w przyszłym roku ukaże się kilka tytułów psychologicznych. Przed nami ciekawa książka o fobiach, których jest coraz więcej, także ze względu na to, że trudne pandemiczne czasy są ich katalizatorami. Marzy mi się książka non fiction o samotności, najstraszniejszej moim zdaniem pladze naszych czasów. Sądzę, że właśnie po to są książki, żeby nas na chwilę od tej samotności uwolnić.