Łysienie mężczyzn najbardziej martwi ich samych. W badaniach przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych zapytano mężczyzn, co ich bardziej martwi: ewentualna utrata włosów czy np. rak. Łysienie - odpowiedzieli. By rozwiązać ich problem powstają coraz bardziej innowacyjne sposoby leczenia nadmiernej utraty włosów.
Do lekarza z problemem zgłaszają się najczęściej mężczyźni 40 +. Są aktywni, odnoszą sukcesy, mają młodszą partnerkę lub małe dzieci. Nie chcą wyglądać staro. Młodsi, by ukryć przerzedzające się włosy, noszą hipsterskie czapki. Albo zapuszczają brodę, która odciąga uwagę od głowy. A nawet golą się na łyso, traktując to jako element stylizacji. Można inaczej.
Krok pierwszy: kosmetyki
W seriach do wypadających włosów najważniejsze są preparaty do wmasowywania w skórę głowy. Codzienne wcieranie ich miejsce przy miejscu pobudza przepływ krwi w mieszkach włosowych. To je odżywia, dotlenia, wzmacnia. W seriach „do wypadających włosów” są też delikatne szampony i odżywki wzmacniające włosy. Uwaga: Masaż podczas nakładania kosmetyków jest świetny w profilaktyce wypadania włosów. Ale burza bujnych włosów po tym nie wyrośnie.
Krok drugi: leki i zabiegi
Łysienie można leczyć! Najlepiej kilkoma metodami naraz, bo każda działa inaczej, a razem mogą więcej. Oczywiście pod warunkiem, że mieszki włosowe jeszcze nie są uśpione, czyli głowa nie jest łysa jak kolano na przykład od dwóch lat. Na początek terapii lekarz robi zdjęcie, bo leczenie trwa długo (minimum pół roku), a pamięć pacjenta zawodzi, często zapomina, jak wyglądał, gdy zaczynał kurację. Tym bardziej że zmiany po terapii nie zawsze są rewolucyjne, u niektórych włosy przestaną wypadać, u innych będą mocniejsze, a u jeszcze innych w prześwitujących miejscach pojawi się meszek.
- Najważniejsze jest przyjmowanie dostępnych na receptę tabletek z finasterydem. To antyhormon, który blokuje powstawanie pochodnej testosteronu (DHT). Nadwrazliwość na nią jest częstą przyczyną wypadania włosów. W efekcie cebulki odżywają, a włosy odrastają. Ale trzeba pamiętać, że efekty miną, gdy odstawimy lek. Cebulki znów będą wrażliwe na DHT. Uwaga: Skutkiem ubocznym może być (ale nie musi) obniżenie popędu seksualnego.
- Można wcierać w skórę głowy dostępny na receptę lek z pięcioprocentowym minoxidilem. To dużo silniejszy związek niż te, które występują w kosmetycznych preparatach do wcierania. Udowodniono, że zwiększa przepływ krwi w mieszkach włosowych. Wzmacnia je, odżywia, dotlenia. Uwaga: W preparacie jest alkohol, który może wysuszyć skórę głowy, podrażnić ją, wywołać nadmierne złuszczanie.
- Dobre efekty daje zabieg mezoterapii, który polega na gęstym ostrzykiwaniu skóry głowy. Już samo kłucie wywołuje większą aktywność komórek (tam, gdzie skóra jest uszkodzona, zaczyna się proces intensywnego gojenia). W każdym miejscu lekarz wstrzykuje odrobinę preparatu ze składnikami wzmacniającymi cebulki albo osocze bogatopłytkowe. By je uzyskać, tuż przed zabiegiem pobiera od pacjenta krew i wkłada ją do wirówki, w której oddziela się osocze. Są w nim czynniki wzrostu, które dla komórek są tym, czym drożdże dla ciasta. Pobudzają regenerację, aktywność, odnowę, również mieszków włosowych. Zabieg mezoterapii z użyciem osocza należy wykonać 5–7 razy co 2 tygodnie. Zabieg z silnie skoncentrowanymi czynnikami wzrostu można zrobić jeden lub dwa razy co trzy miesiące. Uwaga: Pomimo znieczulenia skóry kilkoma zastrzykami nakłuwanie głowy nie jest przyjemne.
Krok trzeci: przeszczep
- Najstarsza metoda, dziś już rzadko stosowana, polega na wycięciu owłosionego pasa skóry z tyłu głowy, szerokiego na 2 cm i długiego na 15 cm. Miejsce usunięcia lekarz zszywa. Następnie nacina skórę w przerzedzonych miejscach i wprowadza włoski wyjęte z wyciętego płata. Zabieg jest trudny, włosy łatwo uszkodzić, a po zabiegu pozostaje długa blizna.
- Nowocześniejsza metoda to przeszczep specjalną mikrowiertarką. Lekarz nacina skórę wokół włosa i wyjmuje go pęsetą razem z cebulką – jak drzewo podczas przesadzania. Następnie wprowadza w nowe miejsce specjalnym narzędziem przypominającym długopis. Jest w nim ukryta niby-igła, na którą nawleka się włos. W momencie ukłucia pozostaje w skórze. Niestety, manualne transplantacje włosów są dalekie od ideału. I dla pacjentów, i dla lekarzy. Wymagają precyzji ruchów lekarza, wielogodzinnej koordynacji ruchów ręka–oko lekarza, koncentracji i wytrzymałości podczas przekładania mieszków z jednego miejsca w drugie. Łatwo je przy tym uszkodzić i część nie przyjmuje się.
- Dlatego popularność zyskują metody zautomatyzowane. Najnowsze roboty do przeszczepów to Artas i Neograft. Neograft pomaga operatorowi zrobić zabieg, Artas go zastępuje - specjalista jedynie kwalifikuje pacjenta i nadzoruje pracę maszyny.
Neograft ma głowice do wykonywania nacięć, pobierania mieszków i do ich przeszczepu. Lekarz posługujący się tym urządzeniem zasysa cebulki do specjalnej tuby i umieszcza je w docelowym miejscu również pod ciśnieniem. Zabieg jest małoinwazyjny - robot ingeruje w skórę tylko do głębokości 1 milimetra.
Artas po analizie rzeczywistych fotografii pacjenta tworzy spersonalizowany plan działania, samodzielnie podejmuje decyzje które mieszki, skąd i dokąd przeszczepić. Wynajduje i przenosi tylko zdrowe i silne, co zwiększa szanse na ich przyjęcie się w nowym miejscu. Pobiera je tak, by nie było widać przerzedzeń na potylicy, wszczepia nie uszkadzając istniejących włosów. Przy okazji przeszczepia też komórki macierzyste, które odpowiadają za wzrost włosów. Pracuje szybko, w ciągu godziny może pobrać ponad 1000 mieszków i przygotować ponad 2000 miejsc do przeszczepu. To nieosiągalne dla żadnej innej metody. Zdecydowanie skraca czas zabiegu.
Wraz z rozwojem technologii poprawił się też komfort zabiegu. Pacjent (po miejscowym znieczuleniu) siada z głową pochyloną do przodu, opiera ją o podgłówek, a maszyna robi zabieg specjalnym ramieniem, takim samym, jakie wykorzystywane jest podczas nowatorskich operacji chirurgicznych. Po zabiegu pacjent idzie do domu. Po zdjęciu opatrunku przez dwa tygodnie w miejscach nakłuć głowy widać strupki. Później... wszczepione włosy wypadają. Ale mieszki w skórze pozostają, więc włosy odrastają. Pierwsze efekty widać po 3–4 miesiącach, ostateczne po ok. roku. Przyjmuje się 80–90 procent włosów.
Prawdy i mity:
- Łysienie u mężczyzn świadczy o wysokim poziomie testosteronu. To MIT. Można mieć mało testosteronu i tracić włosy. Łysienie androgenowe (męskie) to dziedziczna nadwrażliwość mieszków na pochodną testosteronu (tzw. DHT). U niektórych po prostu cebulki słabną w kontakcie z tym związkiem.
- Włosy na potylicy nie wypadają. To PRAWDA. Mieszki znajdujące się z tyłu głowy, nad karkiem nie reagują na DHT (nie wiadomo, dlaczego). Dlatego w tym miejscu włosy są zawsze. Lekarz operacyjnie może przeszczepić część z nich w dowolną część głowy. Przeniesione z potylicy nigdy nie wypadną.
- Im szybciej zareagujesz na wypadanie włosów, tym większe masz szanse na ich zagęszczenie. To PRAWDA. Gdy problem polega na wydłużeniu fazy uśpienia mieszków włosowych, można je skutecznie pobudzać, odżywiać, stymulować.
Po 35. roku życia już 60 procent mężczyzn zaczyna mieć problemy z nadmierną utratą włosów. W grupie 50 + jest ich 85 procent. Po okresie menopauzy również około 75 procent kobiet odczuwa skutki nadmiernego wypadania włosów.