Marlena Dietrich mogła pochwalić się licznymi kochankami, do których zaliczał się m.in Hemingway i Cybulski. Jednak starość chciała spędzić u boku męża. Nie zdążyła.
Spis treści
Marlene! Marlene! – amerykańscy żołnierze zgromadzeni w paryskiej kantynie skandują, po chwili cichną. Na scenie pojawia się ona, tym razem nie w mundurze kapitana i furażerce, lecz w jasnej sukni zdobionej cekinami. Marlena Dietrich śpiewa "Lili Marleen", wielki przebój o miłości żołnierza do dziewczyny lekkich obyczajów, nucony rzewnie w okopach po obu stronach frontu. Żołnierze zachwyceni, kochają ją: to boska Marlena Dietrich, Niemka, która sprzeciwiła się Hitlerowi. Jest z nimi mimo szczurów i zagrożenia, gdy brakuje ołówków, podpisuje autografy szminką. Rzucają jej pod stopy papierosy, bo nie mają kwiatów. „Chętnie zapalę”, mówi. Las rąk podaje jej ogień. Wojna nareszcie się kończy, zwyciężają, właśnie wyzwolili Paryż. Ale gwiazda prosi, by niemieccy jeńcy też mogli słuchać koncertu. To w większości młodzi chłopcy, a ona odwróciła się plecami do nazistów, nie do ojczyzny.
Wyświetl ten post na Instagramie
Z dzieciństwa Marlene pamięta zupełnie inne Niemcy. Zegarki, klejnoty i skrzypce Berlin przed pierwszą wojną światową, prestiżowy bulwar Unter den Linden. Dziewczynka w kokardach i białej sukience układa biżuterię w witrynie salonu z precjozami nieopodal hotelu Aldon. Marlena Dietrich to wnuczka Felsinga, znanego w Europie zegarmistrza i jubilera, do jego sklepu zaglądają nawet koronowane głowy. Mała Maria Magdalena uwielbia patrzeć, jak piękne damy przymierzają kolie, a panowie oglądają zegarki. Potem biegnie do domu pomagać matce w kuchni. Surowa Mutti wymaga posłuszeństwa i skromności, ale robi najwspanialszą konfiturę morelową na świecie! Frau Dietrich jest małomówna, nie okazuje uczuć, co innego babcia Felsing! Dziewczynkę kształtują dwie zupełnie różne kobiety. Matka uczy ją gotować, szyć i sprzątać. Wpaja zasadę tła: siedź cicho, wtop się w tapetę.
Babcia Elisabeth, elegancka kobieta o lawendowych oczach, przymierza z nią klejnoty, uczy stylu. Przy eklerkach w kawiarni daje jej radę odmienną: błyszcz, bądź inna niż wszystkie! Wnuczka zaczyna od imienia: jest nudne, wokół pełno Marii Magdalen. Składa sobie własne: Mar-Lena. „Nie znam żadnej osoby o takim imieniu”, wzdycha Mutti. Właśnie! Marlena jest tylko jedna! I chce zostać sławną skrzypaczką. Matka akceptuje pomysł, koncerty mogą zabezpieczyć byt. Babcia ma wątpliwości, ale opłaca czesne szkoły w Weimarze. Niestety Marlena ma słabe kości, doznaje kontuzji ręki, lekarze nie dają jej szans na wirtuozerię. Nie szkodzi, zgrabne nogi i śliczny biust to też kapitał. Zostaje modelką, reklamuje pończochy i torebki. W czasach wielkiego kryzysu, kiedy za znaczki pocztowe płaci się milionami, jedna tylko branża rozwija się imponująco: kinematografia. Rezolutna panna wpada na pomysł: zostanie aktorką filmową. Marlena Dietrich to dobrze brzmi!
Wieczór, berlińskie studio filmowe, zdjęcia próbne. Kandydatka do małej rólki rzuca się po scenie, gestykuluje dramatycznie i robi dziwne miny. Jest beznadziejna, ekipa z ulgą pozbywa się młodej Dietrich. Dziewczyna nie zraża się porażką, po coś ma się rodzinę! Ustosunkowany wuj Willi Felsing załatwia siostrzenicy rolę pokojówki w komedyjce o Napoleonie. Dwunaste miejsce w obsadzie, ale zawsze szansa, by świat ją dostrzegł. Zauważa ją Rudolf Sieber, asystent producenta Joego Maya z prężnej wytwórni UFA. Kompletują obsadę do filmu "Tragedia miłości", Sieber zabiera Marlenę do szefa. May lustruje ją z niechęcią – skromnie ubrana, subtelna, jak zagra kochankę sędziego? Marlena chwyta w garderobie peniuar obszyty piórami, błyska nogą, nakłada monokl. Śmieją się, jest zabawna i ma wdzięk, dostaje tę rolę. Rudi, który towarzyszy jej teraz nieustannie, zdradza, co przyciągnęło jego uwagę – jej jaskrawe, zielone rękawiczki. Więc babcia Liz miała rację, trzeba się wyróżniać! W zamian Marlena zdradza mu swoją wielką tajemnicę: nie nosi majtek. Uważa, że nie ma nic bardziej ograniczającego.
Wyświetl ten post na Instagramie
Rudiemu to nie przeszkadza, przeciwnie, jest coraz bardziej zakochany i w maju roku 1923 biorą ślub, a w grudniu roku następnego rodzi się Maria. Przez chwilę Marlena Sieber jest typową niemiecką żoną spod znaku trzech K: Kinder, Küche i Kirche (dzieci, kuchnia i kościół). Po wojnie niemieckie feministki triumfalnie zamienią trzecie K z Kirche na Kariere. Marlena Dietrich uczyni to w już latach 20. Dziecko dzieckiem (chociaż to cud i najczystsza miłość!), ale mama jest aktorką, gra w niezliczonych spektaklach i filmach, chociaż wciąż drobne role. Ma dobry czas: jest wesoła, wyluzowana, opowiada kolegom pieprzne kawały i romansuje, bo oboje z Rudim nie wymagają od siebie wierności. Kino nieme przeistacza się w dźwiękowe i dla wielu aktorów to klęska, ale ona ma piękny zmysłowy głos. Potrzebny jej tylko reżyser, który w nią uwierzy. I oto Josef von Sternberg prowadzi casting do filmu "Błękitny anioł". Wszyscy wiedzą , że główną rolę ma dostać Lucie Mannheim. Mimo to Dietrich idzie na zdjęcia próbne, zachowuje się nonszalancko, pali papierosa i wali ekipie prawdę w oczy. Tak właśnie zrobiłaby filmowa Lola Lola z nocnego lokalu! Sternberg nie chce słyszeć o żadnej Lucie. Znalazł aktorkę, którą może ukształtować od A do Z. Uczyni z niej światową gwiazdę. Ma jeden warunek: Marlena musi schudnąć.
Wyświetl ten post na Instagramie
Marlene Dietrich zaczyna rygorystyczną dietę, bo kamera dodaje kilogramów. Marlena zaciska zęby, żegnajcie eklerki i sznycle. Buty na obcasie, ale nie wyższym niż 12 cm, bo takie noszą dziwki. Włosy trzeba skręcić, brwi zgolić i narysować nowe: wysokie łuki, które pięknie wyeksponują oczy. Fusy z kawy z oliwką dają niezwykły cień na powiekach. Sternberg bierze na palec odrobinę srebrnej farby i rysuje cieniutką kreskę na nosie Marleny, nos staje się trzy razy smuklejszy. Włosy obsypie się 24-karatowym złotem, zyskają szczególny odcień blondu. I najważniejsze: światło. Ostre może uczynić twarz płaską, to z góry wytwarza swoistą aureolę.
Wyświetl ten post na Instagramie
Sternberg czuje się jej Pigmalionem. Marlena powie po latach: „Moja twarz została stworzona”. Wizerunek stał się jej obsesją. Zawsze będzie żądała wielkiego lustra przy kamerze, by sprawdzać makijaż i oświetlenie. Trud Sternberga nie idzie na marne, "Błękitny anioł" odnosi wielki sukces w Niemczech i Europie. Czas na Hollywood! Następny film, Maroko, już w wytwórni Paramount, przechodzi do historii kina: Dietrich jako tancerka Amy Jolly w smokingu i cylindrze całuje kobietę. Pierwszy lesbijski pocałunek na ekranie! Za kolejną rolę proponują jej 400 tysięcy dolarów – takiej kwoty nie dostała jeszcze żadna aktorka!
Wyświetl ten post na Instagramie
Lata trzydzieste XX wieku to triumf Marleny Dietrich. Scena kąpieli tytułowej Hrabiny Władimow. Marlena bez skrępowania zrzuca szlafrok i wchodzi do wanny naga. Po wyjściu z niej zalicza poślizg na mokrej podłodze. „Zanim podbiegną pokojówki, ekipa mogła obejrzeć dosłownie wszystko. I wszystko było doskonałe!”, wzdycha po latach kamerzysta Jack Cardiff. Lubiła pokazywać ciało. To ona wprowadza modę na naked dress – beżowe suknie, tak opięte, że dają efekt nagości, a po występie trzeba je rozcinać. Nie mniej chętnie prowokuje męskim strojem. Na paryskim dworcu wysiada z pociągu w garniturze, mimo że tu za takie rzeczy grozi areszt.
Wyświetl ten post na Instagramie
Uwielbia być bohaterką skandali miłosnych. Zmienia kochanków bez sentymentów, a są wśród nich nazwiska: Remarque, Hemingway, Kennedy. Świat plotkuje o jej romansach z kobietami. „My w Europie kochamy, kogo chcemy” – nie zaprzecza. Rudi też kogoś ma, Marlena mówi: z nieba nam spadła. Tamara Nikołajewna Matul wychowuje jej córkę i spełnia potrzeby seksualne męża. Świetnie, że ma podobną figurę, gwiazda oddaje jej swoje ciuchy. Kiedy nad Europą gęstnieją chmury, ściąga do Ameryki rodzinę, oczywiście z Tami, i jakiś czas mieszkają razem. Czyżby miłosny trójkąt? Zaprzecza ze śmiechem. Nie bawi jej za to sytuacja w Niemczech. Nienawidzi Hitlera, odmawia powrotu do kraju, choć Goebbels kusi kosmiczną gażą. W czerwcu 1939 Marlena Dietrich ostatecznie przyjmuje obywatelstwo amerykańskie. W ojczyźnie ogłoszą ją zdrajczynią, to będzie bolało całe życie.
Gdy wybucha wojna, Marlena Dietrich natychmiast oferuje pomoc aliantom. Początkowo udziela się w Hollywood Canteen, gotuje stacjonującym tu żołnierzom, tańczy z nimi, śpiewa a potem zmywa garnki w kuchni. Akurat przeżywa romans z Jeanem Gabinem. „Gbur o charyzmie ziemniaka, samotny wilk”, a jednak wielka miłość. Gabin nie chce siedzieć za wielką wodą, gdy Francja krwawi, zaciąga się do wojska. Marlena też wyrusza do żołnierzy, będzie koncertować na linii frontu dla wspomagającej wojsko USO (United Service Organization). W Ardenach odmraża stopy, przechodzi zapalenie płuc, w nocy musi mokrą szmatą zasłaniać twarz przed szczurami, ale do końca wojny śpiewa chłopakom z okopów słynną "Lili Marleen". Mówią, że jest bliżej żołnierzy niż generał Patton, a ona uważa, że śpiewanie na froncie to najważniejsze, czego dokonała w życiu. Po wojnie będzie więcej koncertować niż grać w filmach. Tournée za tournée, stolice i sceny całego świata.
Wyświetl ten post na Instagramie
A po powrocie zawsze najpierw odwiedza Rudiego Siebera, żeby porządnie wysprzątać mu dom. Gabin to już przeszłość, z mężem wciąż się przyjaźnią. Rok 1948 przynosi im pierwszego wnuka! Babcia Mass tańczy Rozdanie Oscarów roku 1951 – Marlena Dietrich w czarnej sukni z wielkim rozcięciem wręcza statuetkę za najlepszy film zagraniczny. Wita ją wielka owacja, „Babcia Dietrich skradła całe show”– piszą gazety. Ma już dwóch wnuków i umie to wykorzystać, ale nie pozwala mówić do siebie „babciu”. Piecze najlepsze pączki z różą i smaży im jajecznicę. Kiedy dzwoni telefon, puszcza do nich oko i śmieje się: to pewnie do tej sztywnej Dietrich... Nikt nie wie, że po pięćdziesiątce dopadł ją rak szyjki macicy. Zwycięża chorobę, ale trapią ją kłopoty finansowe. Nie umie szanować pieniędzy, kiedy zarabia 40 tysięcy dolarów, dokładnie tyle chce wydać. Nogi ma ubezpieczone na milion dolarów. Ubezpiecza też pelisę z soboli, którą usiłuje zgubić, ale firma ubezpieczeniowa nie daje się nabrać. Dlatego babcia Mass koncertuje po świecie, chociaż panicznie boi się latania. Do samolotu zabiera medalik z Matką Boską, Gwiazdę Dawida, swój znak zodiaku (Koziorożec) i zajęczą łapkę. Miejsca wokół mają być puste. Zbiera nalepki na walizki z hoteli, w których bywa.
Rok 1964 – Warszawa. hotel Bristol, bo wystrój Europejskiego wywołał atak furii gwiazdy. Ma wymagania: ciężkie zasłony do samej podłogi, wielka lodówka na kwiaty zebrane ze sceny. Łazienkę wyszoruje sama, wozi w torebce proszek i chlor. Jada grzanki z kawiorem i pije dużo szampana. Gdy na próbie brak choćby elektryka, urządza awanturę. Ale kiedy śpiewa: Gdzie są chłopcy z tamtych lat, widownia milknie w zachwycie. Wciąż zakochuje się jak nastolatka. Gdy młody Bacharach przyjeżdża za nią do Warszawy, wita go na lotnisku z butelką wódki, między koncertami prasuje mu koszule i składa skarpetki. Jadą razem do Niemiec. Po koncercie w Deutsches Theater panuje grobowa cisza, aż Willy Brandt wstaje i bije brawo, wtedy sala zrywa się z owacją. Ale w Düsseldorfie młoda dziewczyna pluje jej w twarz, w Monachium podrzucają jej śmierdzącą bombę. Nie ma powrotu do ojczyzny. Nadal z przyjemnością łamie reguły. W Johannesburgu, gdy jej czarnoskóry kierowca nie zostaje wpuszczony do restauracji, ostentacyjnie zabiera ze stołu dwa talerze i zjada z nim obiad w aucie. Izrael, tu nie można zaśpiewać po niemiecku nawet jednej piosenki. Śpiewa dziewięć – ludzie płaczą.
Rok 1968, znów Polska i krótki gorący romans z Cybulskim. Ale Marlena nie zechce się z nim spotkać w Paryżu, nie oddzwoni, mimo że czterdziestoletni polski gwiazdor nie odchodzi od telefonu wiele dni. Ona ma już sześćdziesiąt pięć lat. Staruszka o prostych włosach
Pewna kobieta zaczepia ją na spacerze: „Ale pani podobna do madame Dietrich!”. „Tak, ale ona jest dużo młodsza”, ripostuje Marlena. Toczy wojnę z czasem. Diety i sanatoria, kuracje odmładzające. Napina skórę twarzy, nosi apaszki, rękawiczki. Wszystko na nic, młodość ucieka. Szampan i whisky w nadmiarze też nie pomagają. W Wiesbaden podczas koncertu spada ze sceny do fosy orkiestry. Przewiązuje rękę paskiem od sukni i śpiewa dalej. Ale w Sydney upadnie tak nieszczęśliwie, że złamie kość udową. Koniec kariery. Zamyka się w paryskim mieszkaniu przy Avenue Montaigne 12.
Marlena nie chce nikogo widzieć, dawnych kochanków w szczególności, niech pamiętają zjawiskową Marlenę, a nie staruszkę w peruce o prostych włosach, która ukrywa się przed paparazzi. Ma w mieszkaniu sześć linii telefonicznych i to jej łączność ze światem, koło łóżka wózek inwalidzki, butelka whisky. Nie tak miało być, naprawdę marzyła o starości u boku Rudiego Siebera gdzieś na południu Francji. Mogłaby przywdziać fartuch, gotować kapustę i nareszcie być zwykłą żoną. Nigdy się przecież nie rozwiedli. Niestety, Rudi odchodzi dużo wcześniej. Marlena, która jako dziecko ubzdurała sobie, że umrze młodo, żyje długo, dziewięćdziesiąt jeden lat pełnych blasku, tajemnic, ale i wysiłku. „Bycie legendą to ciężka praca”, mawiała. Zmarła w swoim mieszkaniu w Paryżu, ale pochowano ją obok matki w Berlinie. Pastor rzekł nad grobem: miała ten dar, że uszczęśliwiała miliony. Reżyser Max Schell dodał: witaj w domu, Marleno!
Wyświetl ten post na Instagramie
Podczas pisania artykułu korzystałam z książek: "Marlena Dietrich" Charlotte Chandler, wydawnictwo Prószyński i S-ka oraz "Marlene" Angeliki Kuźniak, wydawnictwo Czarne.