Gdy pojawiają się na ścianach budynków, szare ulice ożywają. Kolorowe murale stały się ozdobą miast. Ale to nie tylko akcent estetyczny, także forma rozmowy. Kto je wymyśla, jak powstają? Opowiadają Anna Eichler, Lucy Fidos i Paulina Ermel z grupy RedSheels.
Lucy i Paulina poznały się 6 lat temu przy pracy nad pierwszym muralem. Jedną z malarek była wtedy Anna, która wkrótce do nich dołączyła. Dziś współpracują z kilkudziesięcioma artystkami w Polsce, bo zamówienia na murale dostają z różnych miast. A kiedy trzeba, same też wchodzą na rusztowania i chwytają za pędzle.
Lucy Fidos: Wierzymy w kobiecą siłę. Już na początku zapadła decyzja, że będziemy zatrudniać tylko dziewczyny. Autorami projektów, które wykonujemy, bywają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. To najlepsi w branży: Marta Frej, Iwona Kaus, Andrzej Wieteszka, Bruno Althamer, Sabina Twardowska, artyści ze Studia Bakcyl i wielu innych. Ale już na ścianie pracują wyłącznie dziewczyny.
Anna Eichler: Popularność sztuki ulicy rośnie nie tylko w Polsce. Na początku XX wieku słynne murale tworzył meksykański artysta Diego Rivera. Dziś przeżywają globalny renesans. Przyczyniają się do tego media społecznościowe, bo mural to wdzięczny temat do fotografowania. W Polsce street art kwitnie zwłaszcza w Łodzi. To miasto, w którym jest mnóstwo murali. Organizuje się nawet wycieczki ich szlakiem.
Paulina Ermel: Nasze miasta są szare. Mural to sposób na to, żeby dodać im koloru, przykryć szpetną ścianę, a przy okazji przekazać coś ważnego. Sztuka ulicy przyciąga uwagę, dzięki temu można zainteresować ludzi szlachetną ideą, przypomnieć ciekawą postać. Murale zastępują pomniki, które nie mają już tej siły przekazu, co kiedyś.
Paulina: Nie przyjmujemy zleceń reklamowych, nie malujemy produktów. Uważamy, że to psucie idei muralu. Staramy się wykonywać projekty wartościowe, które zostaną w przestrzeni miejskiej na lata. Najczęściej są to zamówienia od samorządów i instytucji kultury.
Lucy: Kilka razy odmówiłyśmy realizacji ze względu na przekonania. Ale czasem, kiedy ktoś zgłasza się z kiepskim pomysłem, próbujemy nakierować go na lepszy trop. Jeśli chce zamówić kolejny portret historycznej postaci, która nie jest związana z miejscem i nie zrobiła nic dla lokalnej społeczności, pytamy: „Kto zasłużył się dla waszej okolicy?” Zawsze gdy pojawia się temat kobiet, podchodzimy do pracy z podwójnym zapałem. Kobiece osiągnięcia często są pomniejszane, wciąż się o tym przekonujemy. Przygotowując projekt muralu Wandy Rutkiewicz we Wrocławiu, ze smutkiem odkryłyśmy, że w kalendarzu z najlepszymi polskimi himalaistami znaleźli się wszyscy oprócz niej.
Anna: Podobnie było, gdy pracowałyśmy nad gdańskim muralem Kobiety wolności. Byłyśmy zdumione, jak wiele kobiet brało udział w strajkach, ile działaczek było w Solidarności. Wolność Polski wywalczyli nie tylko wąsacze. Na muralu miały być cztery kobiety, w rezultacie znalazło się ich tam znacznie więcej.
Całość przeczytasz w majowym wydaniu Twojego Stylu.