Wywiad

Rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak: "Nie mam zamiaru siedzieć w Warszawie przy biurku"

Rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak: "Nie mam zamiaru siedzieć w Warszawie przy biurku"
Fot. Agata Królik

Monika Horna-Cieślak, adwokatka, rzeczniczka praw dziecka, od kilkunastu lat zajmuje się problemem przemocy wobec najmłodszych. Jest wolontariuszką w fundacjach, które wspierają krzywdzone dzieci. Jej zasada: nic o was, bez was. Na dowód, po zaprzysiężeniu, na społecznego zastępcę powołała 17-letniego Jana Gawrońskiego. I nie ukrywa, że zamiast polityków zamierza słuchać nastolatków. 

Przed wywiadem warunek: przyjadą z nią dzieci, z którymi pracuje i dostaną prawo głosu. Jest dla nich i one muszą to czuć. Pojawia się w otoczeniu nastolatków – rozgadanych, błyskotliwych i neuroróżnorodnych. Monika od początku kandydowania powtarzała: chcę pomagać wszystkim dzieciom. Ile może 34-letnia kobieta z zawadiacką grzywką? Oto nowy rzecznik praw dziecka. A raczej: rzeczniczka.

TWÓJ STYL: Feminatywy są dla Ciebie ważne?

Monika Horna-Cieślak: Tak, choć nie definiuje mnie płeć. Stoją za mną kompetencje, wykształcenie, doświadczenie. Ale dobrze podkreślać, że kobiety zajmują ważne stanowiska. Bo jeśli o czymś nie mówimy, to nie istnieje.

Jako prawniczka pomagałaś dzieciom w trudnych przejściach. Skąd ta wrażliwość?

Wyniosłam ją z domu. Wychowywałam się w Grudziądzu, ze starszym o rok bratem. Razem z mamą i tatą tworzyliśmy team. Czułam, że mogę polegać na rodzicach. Gdy coś przeskrobałam, nie bałam się przyznać. Nie krytykowali, starali się zrozumieć, co mną kieruje, w jakim momencie życia jestem. Pokazywali, że liczy się nie tylko rodzina, ale i to, co nas otacza, jak funkcjonujemy w społeczności. Gdy ktoś potrzebował pomocy, organizowali wsparcie. Mam to po nich. Lubię poznawać nowe osoby, rozmawiać. Ilekroć na spacerze spotykaliśmy znajomego, tata wypytywał: co u ciebie słychać, jak się masz? Żyliśmy w atmosferze otwartości na ludzi.

Monika Horna-Cieślak o decyzji ubiegania się o stanowisko rzeczniczki praw dziecka

Jak zareagowali bliscy, gdy zostałaś rzeczniczką praw dziecka?

Konsultowałam to z nimi. Mama podeszła entuzjastycznie. Tata analizował: co będzie z moją karierą adwokatki, czy znajdę dobrych ludzi do współpracy? Słuchałam ich, a kiedy na komisji sejmowej zadano pytanie, kto jest moim autorytetem, powiedziałam, że rodzice. Czerpię z ich mądrości. Jestem dumna z moich rodziców.

Zaangażowałaś się we wspieranie dzieci wymagających specjalnej uważności. Trudne sprawy... Skąd taka decyzja?

Była świadoma. Myślałam o tym od 14. roku życia. Obejrzałam program Ewy Drzyzgi „Rozmowy w Toku”, gdzie opisano drastyczne przypadki krzywdzenia dzieci. To obudziło mój bunt. Na studiach prawniczych dołączyłam do Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Już na pierwszym roku myślałam o sobie jako o prawniczce, żeby czuć się bardziej sprawczą. Chciałam łączyć prawo z pomaganiem dzieciom. To chyba jest powołanie.

Filip Małek, lider Inicjatywy Przyszłość dla Młodych: Dzieci widzą w Monice swojego przyjaciela, a nie „instytucję”. Dzięki niej byłem prelegentem na konferencji „Dziecko to nie procedura”, a Monika miała wykład podczas spotkania, które organizowałem: „Przyszłość dla młodych – prawa ucznia i prawa dziecka.” Byliśmy nią zachwyceni.

Monika: Historia z Filipem była ważna. W ramach Komisji Praw Człowieka przy Naczelnej Radzie Adwokackiej organizowaliśmy konferencję dotyczącą praw dzieci. Zastanawialiśmy się, kto powinien wygłosić wykład inauguracyjny. Powiedziałam: ci, co wiedzą najwięcej, gdzie oni są? O Filipie słyszałam wcześniej, zaprosiłam go. Pierwszy raz w stuletniej historii polskiej adwokatury na forum głos zabrało dziecko. O tym wystąpieniu mówili wszyscy. Janek, ty też prowadziłeś spotkanie dla adwokatów…

Janek Gawroński, Fundacja Autism Team: Miałem okazję szkolić ich na temat neuroróżnorodności. Dzięki temu poznałem Monikę. To jeden z pierwszych rzeczników praw dziecka w historii urzędu, który chce współpracować z nami. Moniko, jak mi oznajmiłaś przez telefon, że kandydujesz, powiedziałem: jestem pewien, że się nadajesz. Nie zdziwiłem się.

Weronika Snoch, Nastoletni Azyl: A ja tak. Pamiętam moment, gdy połączyłyśmy się z Moniką na czacie. Byłam zmęczona i uprzedziłam, że będę rozmawiała z nią, leżąc. Ale na wieść o kandydaturze podskoczyłam: wow! Chcę powiedzieć, że Monika nie tworzy swojego wizerunku teraz. Nie zaprasza nas, obejmując urząd, żeby to dobrze wyglądało. Ona rzeczywiście z nami współpracuje na co dzień.

Masz 34 lata, a z nastolatkami mówisz jednym głosem. To trudne?

Od dawna udzielałam pomocy prawnej tylko dzieciom, spotykałam się z nimi w kancelarii. Nie mówiliśmy wyłącznie o procedurach, przepisach, ale o wszystkim: ich życiu, pasjach. Jestem ciekawa ich spraw. Gdy usłyszałam, że grają w „Minecrafta”, zaraz sprawdziłam, co to jest. Teraz znam się na grach komputerowych i komunikatorach. Mam ulubione zdanie: „Opowiedz mi o tym więcej”. Sprawdza się zawsze.

Monika Horna-Cieślak o tym co chce osiągnąć jako rzeczniczka praw dziecka

Mówisz, że chcesz być rzeczniczką wszystkich dzieci. Słowo „wszystkie” oznacza poważne wyzwanie.

Mam szacunek do prawa i wiem, jaki jest sens urzędu RPD – mówić głosem osób, które reprezentujesz. Przez 10 lat, jako adwokatka, zanim podjęłam jakąś decyzję, nawet gdy sytuacja mnie zaskakiwała i trzeba było reagować natychmiast, konsultowałam się z moimi młodymi klientami: co mam w waszym imieniu powiedzieć? Teraz też zamierzam tak działać. Będę się spotykała z przedstawicielami dzieci, takimi jak Janek, Kuba, Tamara, którzy tu z nami są.

Pod opieką będziesz miała także młodych ludzi, którzy nie będą w stanie się do ciebie przebić. Co z nimi?

Nie mam zamiaru siedzieć w Warszawie przy biurku. Będę jeździć do różnych miejscowości, również w miejsca trudne, które mogą wydawać się zapomniane, jak choćby granica polsko-białoruska. Chcę, żeby dzieci wiedziały, że mają swojego rzecznika, który traktuje je poważnie. Ale żeby to wszystko dobrze działało, muszę mieć sojuszników. Cały czas buduję swoją sieć. Świata nie zmienia się samemu.

Weronika: No to wynajmujemy autokar, ozdabiamy go i jedziemy w trasę.

Janek: Ja mam wizję pociągu promującego rzecznika praw dziecka!

Monika Horna-Cieślak o krytyce

Jak widać, masz silną ekipę, ale bez względu na entuzjazm i optymizm, musisz liczyć się i z tym, że będziesz krytykowana. Jesteś na to przygotowana?

Znam kobiety zajmujące się trudnymi, kontrowersyjnymi sprawami. Rozmawiałam z nimi również o krytyce, o tym, jak do niej podchodzą, jak ją przepracowują. To wpłynęło na moje podejście – skoro koleżanki dają sobie radę, ja też będę umiała. Łatwiej radzić sobie z atakami, kiedy jest się pewnym: działam w dobrej sprawie, w zgodzie ze swoim sumieniem. Ja pracę nad problemem zaczynam z poziomu serca, ale także umysłu. To jest podejście autentyczne i szczere. Gdy sama wiesz, że postępujesz właściwie, krytyka cię nie niszczy. Zresztą, mam z nią do czynienia od dawna. Kiedy na sali sądowej występowałam w imieniu pokrzywdzonych, po drugiej stronie była obrona oskarżonego. Na początku dziwiłam się: jak to możliwe, że obrona mnie krytykuje? Że podważa moje zdanie?! Ale uświadomiłam sobie, że każdy prawnik ma swoją rolę – atakowanie moich argumentów wynika z roli obrońcy.

Cały wywiad można przeczytać w lutowy Twoim STYLu.

okladka bez kodu TS02_2024 RGB

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również