Czasem łapiemy się na tym, że wydajemy pieniądze na coś, czego nie potrzebujemy, albo stajemy w czyjejś obronie, choć to ryzykowne. Skąd te impulsy? W książce "Driven" Paul R. Lawrence i Nitin Nohria rozkładają nas na czynniki pierwsze: cztery wrodzone popędy – do zdobywania, więzi, uczenia się i obrony – rządzą nami od zarania dziejów. Jak te siły, które kiedyś pomagały uciekać przed tygrysami, dziś pchają nas do działania – i jak je okiełznać?
Popędy. Te cztery siły – zdobywanie, więzi, uczenie, obrona – to nasz kod genetyczny. Kształtowały przodków, kształtują nas. Rozumiejąc je, kierujemy sobą i światem – w domu, w pracy, w życiu. To nie wada – to napęd.
Miliony lat temu dzieliliśmy przodka z szympansami, ale między 75 a 100 tysiącami lat temu coś się zmieniło. Nasi praprzodkowie przestali klepać proste narzędzia i zaczęli budować chaty, polować sprytniej, nawet zdobić ściany. To Wielki Skok – przełom, który zrobił z nas Homo sapiens. Naukowcy spierają się, dlaczego: może powiększył się mózg, dając nam pamięć epizodyczną, memetyczną, mityczną i teoretyczną? Dzięki nim uczymy się, naśladujemy, zapisujemy – i jesteśmy, kim jesteśmy.
Te systemy pamięci to nasz wyróżnik. Szympans nie podpatrzy kumpla i nie wymyśli koła – my tak. Język pozwolił nam dzielić się wiedzą, a popędy dały paliwo do skoku. Zamiast tylko jeść i uciekać, zaczęliśmy tworzyć wspólnoty i szukać sensu. To fundament, na którym stoimy.
Lawrence i Nohria stawiają tezę: cztery popędy napędzają nasze wybory. Pęd do zdobywania każe nam gromadzić – od jedzenia po status. Pęd do więzi buduje relacje – z rodziną, drużyną. Pęd do uczenia się zaspokaja ciekawość, a pęd do obrony chroni, co nasze. Na początku liczyły się tylko dwa pierwsze – reszta rozkwitła, gdy zaczęliśmy myśleć i współpracować.
Jak to działa Anno Domini 2025? Widzimy w sklepie drogi gadżet. Chcemy go mieć (zdobywanie), pokazać znajomym (status), dowiedzieć się, jak działa (uczenie), i chronić przed kradzieżą (obrona). Te popędy działają razem, czasem wbrew logice. To one tłumaczą, dlaczego robimy to, co robimy.
Pęd do zdobywania to nasz najsilniejszy motor. Nie chodzi tylko o jedzenie – to też status, jak Ferrari na podjeździe. Nasi przodkowie jedli pierwsi, jeśli mieli władzę – my kupujemy markowe ciuchy. W badaniu zacytowanym w książce uczestnik dostał 10 dolarów do podziału z drugim graczem; jeśli oferta była poniżej 4 dolarów, tamten wolał stracić wszystko, niż dostać mniej. Irracjonalne? Nie – wolimy mieć więcej niż sąsiad.
Ten popęd bywa zgubny. Jemy całą paczkę chipsów, choć wiemy, że to niezdrowe – bo kiedyś tłuszcz był na wagę złota. Wygrywamy milion i po chwili nam mało. To nie o posiadanie chodzi – to o przewagę. I to często prowadzi na manowce.
Pęd do więzi to ciepło, które czujemy z bliskimi. Ewoluował, bo dziecko z dwójką opiekunów miało większe szanse przeżyć. Sporty drużynowe to idealny przykład: łączymy się z zespołem (więzi) i walczymy o wygraną (zdobywanie). Ale te popędy się kłócą – zwalniamy przyjaciela z pracy, bo firma pada, i co wtedy? Wybieramy, co ważniejsze.
Ten instynkt ma ciemną stronę. Buduje "my kontra oni" – czujemy się lepsi w swojej grupie, a reszta to obcy. To instynkt, który rodzi konflikty. Miłość do swoich może prowadzić do niechęci do innych. Balansujemy między sercem a rozumem.
Pęd do nauki budzi się, gdy coś nas intryguje. Widzimy sztuczkę karcianą i drążymy, póki nie znamy sekretu – to luka informacyjna, którą musimy wypełnić. Każda kultura ma mity o stworzeniu świata, ponieważ... chcemy wiedzieć. Ten popęd pozwala przewidywać: palec w ogniu boli, więc więcej nie próbujemy. Dzięki niemu się rozwijamy.
W pracy to złoto – uczymy się nowych rzeczy i czujemy satysfakcję. Badania pokazują: monotonia zabija zapał, a nowe wyzwania go budzą. Wyobraźmy sobie: dzielimy się pomysłem z kolegą i oczy nam błyszczą. To nie fanaberia – to natura.
Pęd do obrony włącza się, gdy coś nam grozi. Chronimy dom, bliskich, siebie – serce bije szybciej, mięśnie się napinają. Jeśli ktoś obraża naszą ekipę, walczymy (więzi); jeśli kradnie rower, uciekamy lub gonimy (zdobywanie). Wojny? Zaczyna je chęć zdobywania, obrona to odpowiedź. Ale możemy to zmienić – handel zamiast podbojów zaspokaja nas bez krwi. Ten popęd ewoluuje. Kiedyś broniliśmy jaskini, dziś tożsamości. Wspólnoty rosną – od plemion po Unię Europejską. Może kiedyś świat będzie jedną drużyną? To marzenie, ale realne.
Jak to się splata? Emocje rodzą się z popędów. Kupujemy wymarzony rower: pęd do zdobywania budzi ekscytację, mózg przetwarza to w limbicznym systemie, kora przedczołowa decyduje, a ciało działa. Pamięć podpowiada: coś poszło nie tak, więc tym razem myślę i robię to lepiej. To taniec popędów, uczuć i rozumu.
Każde zdarzenie – od kłótni po zakupy – to ich mieszanka. Czujemy dumę, ucząc się triku, złość, gdy ktoś nas okrada. Rozum moderuje, ale popędy prowadzą. I to nas definiuje. W pracy też to działa. Zadowoleni ludzie to tacy, których popędy są zaspokojone. Dajemy im zespół (więzi), naukę (uczenie), dobre zarobki (zdobywanie) i bezpieczeństwo (obrona).
O tych dawno wykształconych cechach myślą twórcy nowych produktów. Na przykład kreatorzy smartfonów: klient chce jakości (zdobywanie), zaufania (więzi), nowości (uczenie) i niezawodności (obrona). Spełniamy to – i wygrywamy. Kiedy projekt nie wyjdzie? Kiedy pojawi się monotonia. Ona jest cichym zabójcą. W grupach zbyt zamkniętych lub kiedy pojawi się napięcie, zwykle zjawia się rywalizacja a ona może zabijać więzi. Warto rozumieć jak działamy zarówno będąc szefem, kreatorem pomysłów jak samemu łapiąc się na nagłym pożądaniu nowych spodni lub zegarka mierzącego tętno.
Paul R. Lawrence i Nitin Nohria to profesorowie Harvard Business School. Lawrence zgłębia organizacje i psychologię biznesu, Nohria redaguje książki jak "The Differentiated Network". Ich duet to mieszanka nauki i życia – wiedzą, o czym piszą.