Wywiad

Xawery Żuławski: "Śmierć rodziców była dla mnie uwalniająca"

Xawery Żuławski: "Śmierć rodziców była dla mnie uwalniająca"
Fot. Eastnews

Xawery Żuławski mówi, że ostatnie 20 lat w jego życiu to nieustanny proces dojrzewania i zdobywania umiejętności niezbędnych dorosłym. Dla równowagi jednak w wieku 50 lat wyreżyserował film o młodych i dla młodych. Film o… zombi.

PANI: Pański ojciec kochał robić filmy, niekoniecznie kochał ludzkość.

Xawery Żuławski: Wszystkim stawiał wysokie wymagania, na czele z rodziną.

Podarował panu swój ostatni scenariusz. Podobno woził go pan pół roku w bagażniku?

Kompletnie o nim zapomniałem. Tata, już bliski śmierci, wręczył mi scenariusz w takim zupełnie bezsensownym momencie i powiedział: „Masz, przeczytaj sobie i zrób z tym, co chcesz”. Byłem wtedy zupełnie gdzie indziej myślami, powiedziałem: „dziękuję” i wrzuciłem go na tylne siedzenie w samochodzie. Dwa miesiące po śmierci ojca zadzwonił do mnie przyszły producent „Mowy ptaków”, Marcin Wierzchosławski, i zaczął od tego, że ojciec zostawił mu scenariusz. Zapytałem: „Jaki tytuł?”. „Mowa ptaków”. Ja na to, że mi też zostawił. Czyli miał jakiś plan. Ale nawet nie otworzyłem tego scenariusza. Na co on: „A ja właśnie skończyłem czytać i pomyślałem, że mógłbyś zrobić film”.

I usłyszał: „Nie”.

Powiedział: „Przeczytaj i się zastanów”. Przeczytałem, niewiele zrozumiałem, takie to było obezwładniające. Pomyślałem jednak, że może trzeba złożyć hołd twórczości ojca, tej egotycznej reżyserii, która przechodzi do historii. Dzisiaj w kinie nie ma przestrzeni, żeby artysta w ten sposób reżyserował filmy. Może to jest jedyna okazja, żeby czegoś takiego spróbować?

Tak było. Ten film pana wyzwolił?

Xawery Żuławski o filmie, który był hołdem dla ojca

Nie wiem. Na pewno dał mi okazję pożegnania się z ojcem w sposób absolutnie niezwykły, bo kto robi filmy na podstawie scenariusza rodzica, który właśnie odszedł? Nie ma takich sytuacji. Możliwość złożenia ojcu ukłonu jako twórcy była fascynująca. Żeby to zrobić, musiałem pozwolić sobie iść za jego głosem. Wsłuchiwać się w ojca i próbować jak on. „To co?! To szalejemy!” (śmiech) To było bardzo świadome, przyjemne i... nie do końca moje. Na tym polega magia reżyserii, że uczysz się władać różnymi językami. To mi pozwoliło myśleć, że mogę dotknąć każdego gatunku filmu. Nie boję się swojej wyobraźni ani się jej nie wstydzę. Zresztą za „Mowę ptaków” dostałem nagrodę Jury Młodych za najlepszy film festiwalu. Starzy powiedzieli, że nic nie rozumieją i tego filmu nie da się oglądać, a młodzi: „My rozumiemy i to jest fajne”.

Po tym filmie powiedział pan, że śmierć rodziców pana uwolniła. Właśnie wtedy na raka umierał mój tato i to pana wyznanie mną po prostu wstrząsnęło. Myślałam: „Co on wygaduje?!”.

Xawery Żuławski: "Śmierć rodziców mnie wyzwoliła"

Rozumiem, bo dla mnie samego to odkrycie było wstrząsające. Wiedziałem, że zabrzmi to strasznie, dziwnie, bo nie chodzi o to, że ja nie cierpię, nie odczuwam bólu czy tęsknoty, ale jednocześnie gdzieś w głębi czułem się wolny. Nie potrafiłem tego wytłumaczyć. Po raz pierwszy stałem się odpowiedzialny za swoje życie. Nie mam już do kogo dzwonić, pytać, jak się czuje, martwić się, kiedy jest gorzej, a ja nie mogę nic na to poradzić. Zniknął lęk: „O Jezu, zapomniałem o niej, o nim. Nie zameldowałem się, będą mieli pretensje”. Kiedy coś odwalałem, zastanawiałem się, co powie mama, a co powie tata. Cały czas żyjemy wobec swoich rodziców. Z jednej strony uważam, że moi rodzice odeszli za szybko, za wcześnie, z drugiej strony ich śmierć była dla mnie uwalniająca. Muszę to tak nazwać. Dziwne to jest… Stan osierocenia po śmierci rodziców można odczuwać jako pustkę, której nie da się niczym zapełnić, ale wolę myśleć, że oboje zostawili mnie z życiem. Na żałobę nie mam rad, oprócz tego, że mogę podzielić się własnymi uczuciami. Wiem, że czeka mnie ta sama droga, co nas wszystkich, więc jestem spokojny.

Pana mama do końca walczyła, tato wolał odejść na własnych warunkach. Można to zrozumieć?

Andrzej Żuławski: choroba i odmowa leczenia

Nie. Tutaj tkwi paradoks – człowiek chciałby decydować o własnej śmierci, ale to ona decyduje za nas. Stanowczość taty była tak dogłębna, że czasami aż zabawna, gdy zaciekle bronił się przed leczeniem i opie****ał lekarzy. Do końca był sobą. Zachowywał się tak, jakby wszystko miał przemyślane. Kiedyś powiedział, że nie wierzy w postęp medycyny, że lekarze potrafią tylko bezboleśnie wyekspediować człowieka na tamten świat, więc do lekarza, który próbował mu pomóc, mówił: „Dobra, do brzegu. Co mi pan poda, żebym dotarł tam, dokąd zmierzam, bo wiadomo, że nie dacie rady tego wyleczyć”. Ucinał każdą dyskusję, każdą propozycję terapii. A wracając do pani pytania, myślę, że istnieją dwie drogi i każda jest słuszna. Albo z nadzieją podejmujesz walkę, albo z godnością odchodzisz, żyjąc do końca na własnych warunkach.

Cały wywiad przeczytacie w najnowszym numerze magazynu PANI 

Oklada PANI 11

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również